„Byłam z mężem dla pieniędzy i wygody. On fundował mi drogie prezenty, a młodszy kochanek rozgrzewał na tapczanie”

pewna siebie kobieta fot. Getty Images, juanma hache
„To był świetny układ. Pawłowi to zresztą również odpowiadało, zwłaszcza że od czasu do czasu fundowałam mu jakiś prezent za pieniądze męża”.
/ 23.12.2023 20:29
pewna siebie kobieta fot. Getty Images, juanma hache

Lubiłam otaczać się ładnymi przedmiotami. Czy to grzech? A skoro Dawid miał dość pieniędzy, żeby mi to umożliwiać, tym bardziej nie widziałam problemu.

Nie myślał chyba jednak, że pozostanę mu wierna. Że naprawdę na niego polecę. A jeśli coś mu się roiło, powinien się przejrzeć w lustrze. Bo Paweł… no, Paweł to zupełnie co innego. Takiego przystojniaka też potrzebowałam. Do łóżka.

Znałam swoją wartość

Doskonale zdawałam sobie sprawę z własnej atrakcyjności. Na studia poszłam tylko dlatego, że wypadało, a tak naprawdę zamierzałam od razu szukać sobie dobrego męża. Nie, oczywiście, że nie wierzyłam w te wszystkie brednie o wielkiej miłości. Chciałam faceta, który zapewni mi stabilną przyszłość. Kochałam pieniądze i wiedziałam, że tylko one przyniosą mi szczęście. Nie miałam zamiaru babrać się w żadne jakieś tam wzniosłe uczucia. Rozglądałam się więc za kimś, kto mógłby mi to wszystko dać. A poszukiwania nie były wcale takie proste.

Koleżanki ze studiów uważały mnie za lekkomyślną i bujającą w obłokach.

– Ty naprawdę wierzysz, że znajdziesz sobie dzianego frajera? – spytała mnie raz jedna. –  Niby dlaczego miałby z tobą być?

Uśmiechnęłam się wtedy do niej z wyższością.

– No chyba widzisz, jak wyglądam. – na pewno poszło jej w pięty to zdanie. Ja stałam w ładnej, dopasowanej, krwistoczerwonej sukience z głębokim dekoltem, miałam jak zwykle pasujące szpilki i króciutkie, zwiewne bolerko. Ona z kolei stała w jakiejś obszernej szmacie, która zniekształcała jej i tak daleką od ideału figurę.

Pokręciła głową.

– Ale ty jesteś pusta, Celina.

Wiedziałam, że mi zazdrości. No, ale czego chcieć od plebsu. Ja miałam po prostu duże wymagania i ambitne plany na przyszłość.

Dawid był dla mnie świetną opcją

Miałam ogromne szczęście, że poznałam Dawida. A spotkaliśmy się zupełnie przypadkowo – w takiej restauracji, do której wziął mnie niezbyt rozgarnięty kolega z roku. Poszłam z nim tylko dlatego, że miejsce to miało sporą renomę, a ja jeszcze nigdy tam nie byłam. Uznałam, że trochę go naciągnę, zjem coś dobrego, a potem zniszczę jego nadzieje na cokolwiek. No, skoro był aż tak głupi, żeby robić sobie jakieś nadzieje…

Dawid był wtedy sam i poczęstował mnie papierosem, gdy wyszłam na moment przed lokal, żeby się przewietrzyć. Od razu zrozumiałam, że to nie byle kto – miał na sobie drogi garnitur, niezłe buty, a na nadgarstku wypasiony zegarek. No przystojny akurat nie był. Wydawało mi się, że musi mieć ze czterdzieści lat (miał czterdzieści pięć), a co za tym idzie, w ogóle mnie nie pociągał. I te jego zmarszczki… No ale, przecież nie dla urody miałam z nim być, prawda?

Dałam mu więc odczuć, że jestem nim zainteresowana. Przyjmowałam drogie prezenty, towarzyszyłam mu wszędzie, gdzie tylko się dało i pozwoliłam, by maksymalnie się do mnie zbliżył. Moi rodzice coś tam narzekali, że niby Dawid jest dla mnie za stary, że powinnam poszukać kogoś w swoim wieku, ale kompletnie to zignorowałam. Co oni tam wiedzieli? Razem sobie klepali biedę w tym swoim mieszkanku z PRL–u, a ja… Ja byłam ponadto. Właśnie dlatego bez zawahania zgodziłam się zostać żoną Dawida. Mieliśmy zresztą bajeczny ślub i wesele. Noc poślubną przemilczę, no ale… czego się nie robi dla pieniędzy i pozycji?

Nudziłam się z nim potwornie

Im dłużej byłam z Dawidem, tym bardziej mnie nudził. Ciągle jeździł do swojej firmy, a gdy wracał, zanudzał mnie opowieściami o ludziach, których nie znałam i których wcale nie miałam ochoty poznawać. No i wciąż przyłaziła do nas ta Iwona, jego dobra przyjaciółka. Widziałam, jak się do niego wdzięczy i wtedy też brał mnie pusty śmiech. Czym ona się do mnie równała? Podstarzała, z kurzymi łapkami wokół oczu, z toną tapety na twarzy… Może i umiejętnie położonej, ale bez niej… bez niej musiała wyglądać okropnie.

Uśmiechałam się do męża, nie narzekałam, bo dostawałam naprawdę świetne prezenty, ale… cóż, cierpiałam na potworną nudę. Zaczęłam wykorzystywać czas, kiedy zostawiał mnie samą w domu i coraz częściej szukałam innego towarzystwa. Omijałam tylko Iwonę, która nadal działała mi na nerwy. Najpierw umawiałam się z żonami jego znajomych, ale i to szybko mnie znudziło. Wolałam zająć się mężczyznami. Takimi, którzy mogliby mnie zadowolić i rozpalić moje zmysły. Bo wiedziałam, że tej stagnacji długo nie wytrzymam.

No więc przesiadywałam w barach, restauracjach i klubach. Przewijało się przez nie wielu facetów – niektórzy beznadziejni, inni całkiem do rzeczy. Na szczęście długo nie musiałam czekać na przełom.

Paweł spadł mi z nieba

Był moim ideałem. Zwłaszcza z wyglądu. I przeczuwałam, że będzie świetny w łóżku. No bo jak mógł nie być z takim ciałem? Młody, przystojny, wysportowany… Po prostu bajka. Nieszczególnie elokwentny, ale to mi akurat nie przeszkadzało. Nie w tym wypadku. Szybko do niego zagadałam i zaproponowałam taki niezobowiązujący układ.

Wiedziałam, że ja też mu się podobam. Zresztą, z Pawełka szło czytać jak z otwartej księgi. I nie pomyliłam się co do niego. Jak tylko pierwszy raz przetestowałam jego możliwości w hotelowym pokoju, wiedziałam, że wybrałam idealnie. A on jest tym elementem, którego zdecydowanie brakowało mi w życiu.

To był świetny układ. Pawłowi to zresztą również odpowiadało, zwłaszcza że od czasu do czasu fundowałam mu jakiś prezent za pieniądze męża. Ja oczywiście nie pracowałam –  nie miałam takiej potrzeby. Zresztą, nie chciałam niszczyć sobie rąk albo zapewniać bezsenności powodowanej silnym stresem. Już ja wiedziałam, co taka praca robi z ludźmi.
Jedynym niewtajemniczonym był Dawid. No, ale przecież miał mnie. Mógł mnie podziwiać, obsypywać prezentami, oglądać moje ciało – to chyba wystarczająca nagroda, nie?

Ta flądra wszystko zepsuła

Któregoś wieczora Dawid wrócił jakiś nie w humorze. Próbowałam go pytać, czy coś się stało, ale on długo siedział na sofie i milczał.

– No powiedz coś wreszcie! – nie wytrzymałam. – Słabo ci czy coś?

– Chciałabyś, nie? – podchwycił. – Masz pewnie nadzieję, że szybko się przekręcę i wszystko po mnie przejmiesz?

Zdumiałam się, bo nigdy tak do mnie nie mówił. Nawet troszkę się zaniepokoiłam. I, jak się okazało, całkiem słusznie. Bo ta przebrzydła flądra, Iwona, o wszystkim mu powiedziała. Skądś się cwana małpa dowiedziała, że spotykam się z Pawłem i robię w trąbę męża. No bo podobno tak jej na nim zależało i nie chciała, żebym go krzywdziła.

No i tak posypało się moje cudowne życie. Dziś mieszkam u rodziców. No niestety, po rozwodzie zostałam z niczym, bo oczywiście Iwonka dostarczyła „dowody na moją zdradę”. Nie wiem, skąd je miała, ale sąd je uznał. Nie mam pracy, a zresztą wcale się tam nie wybieram. Choć moja matka twierdzi, że powinnam przestać bujać w obłokach, ja wiem, że znajdę sobie nowego faceta. Tylko tym razem zadbam o to, żeby był i dziany, i dobry w łóżku.

Czytaj także:
„Starszy brat przez 2 lata ukrywał, że ma partnerkę. Gdy wreszcie mieliśmy okazję ją poznać, byliśmy mocno zaskoczeni”
„Jako żona prawnika pławiłam się w luksusach. Zapomniałam, że on specjalizuje się w rozwodach i puścił mnie z torbami”
„Mąż wyjeżdżał na szkolenia, których nie było. Zamiast doświadczenia, przywiózł nieślubne dziecko”
 

Redakcja poleca

REKLAMA