– Nawet lustra nie potrzebujecie – mówili znajomi. – Wystarczy na siebie popatrzeć, i już wszystko jasne!
Ale to nie była prawda. Moja siostra bliźniaczka Mania była ciut ładniejsza. Do jej niebieskich oczu Stwórca dodał więcej koloru. Dmuchnął też słońcem w jasne włosy i nabrały blasku, jakiego ja nie mogłam osiągnąć najlepszymi szamponami, a zęby tak wybielił, że moje były o pół tonu ciemniejsze.
Siostra błyszczy, ja tylko świecę – jak latarka
Urodziłyśmy się w nocy dzielącej dwa zodiakalne znaki: Lwa i Pannę. Mania dostała siłę, hardość i urodę Panny, a ja poprzestałam na solidności, zapobiegliwości i skromności Lwa… Od dziecka wiedziałyśmy, że opakowanie mamy identyczne, ale pod nim kryją się niespodzianki. Nie pozwalałyśmy się jednakowo ubierać! Jak Mania miała sukienkę czerwoną, ja wkładałam niebieską, ona nosiła balerinki, ja glany, ona lubiła cieniutkie, złote łańcuszki z delikatnymi przywieszkami, ja wisiory na rzemykach. Tylko do chłopaków miałyśmy identyczny gust; podobali się nam wysocy bruneci z jasnymi oczami. Dla mnie szczytem marzeń byłoby, gdyby nosili mundur, dla Mani niekoniecznie…
Po maturze poszłyśmy na studia. Siostra na finanse, ja na archeologię.
– W razie czego będę cię utrzymywała, bo rycie w ziemi chleba ci nie da! – śmiała się Mania.
W wakacje wyjeżdżałam na studenckie obozy naukowe. Mania zawsze wykroiła parę dni, żeby do mnie wpaść. Nieopodal naszego obozowiska była jednostka wojskowa. Widywałyśmy żołnierzy idących na ćwiczenia albo wracających z poligonu. Mania pierwsza dostrzegła wysokiego, przystojnego porucznika o czarnych włosach.
– Cudny! Musi być mój! – entuzjazmowała się, a ja nawet nie pisnęłam, że chłopak i mnie się podoba.
Tak się zakręciła, że w sobotę wojak pojawił się na naszym terenie z pięknym bukietem polnych kwiatów.
Urzekł mnie tym gestem
Manię trochę mniej, bo ona lubiła bukiety okazałe i drogie. Kiedy zobaczył nas razem, przystojny porucznik zdrętwiał ze zdumienia.
– Niemożliwe – wyjąkał. – Nieprawdopodobne… Co za zbieg okoliczności!
– Zwyczajny podział komórki jajowej naszej mamy zapłodnionej przez jeden plemnik naszego taty! – roześmiała się Mania. – Co w tym niezwykłego?
– Tak, oczywiście… Ale ja nie o tym…
– A o czym?
– Nic takiego! Przy innej okazji wytłumaczę. Mogę was zaprosić na lody?
Powiedział „was”, a więc chciał spędzić czas także ze mną. Poczułam się pewniej, i to przyjemne uczucie nie opuszczało mnie już przez cały wieczór. Chłopak okazał się inteligentny, miły, dowcipny, kulturalny. Nie wyróżniał Mani, traktował nas obie tak samo sympatycznie, i znowu obie zaprosił na randkę w następną sobotę.
– Zdurniał? – dziwiła się siostra. – Chce mieć harem czy co?
Ale zgodziła się pójść ze mną…
Żadna z nas nie spodziewała się tego, co zobaczyłyśmy! Przy kawiarnianym stoliku czekał na nas ciemnowłosy porucznik w dwóch osobach, choć tylko jeden był umundurowany. Drugi, prawie identyczny, nosił płócienną koszulę i dżinsy. Z roześmianych, śniadych twarzy patrzyły na nas niebieskie oczy, tylko u jednego bardziej intensywne w barwie. To było fantastyczne spotkanie. Od razu było jasne, że jeden bliźniak, czyli ten troszeczkę mniej doskonały, przylgnął do Mani, a ona była tym zachwycona. Drugi wybrał mnie! Obaj byli związani z armią, tylko że jeden służył zawodowo, a drugi pracował jako ekspert od dział i bojowych wozów piechoty w wojskowej uczelni. Mania od razu nazwała go „Jankiem pancernym”, choć miał na imię Ireneusz.
Było widać gołym okiem, że są sobie przeznaczeni! Pięknie się uzupełniali; Mania była dyrygentem w tym zespole, on solistą… Wspólnie śpiewali najpiękniejszą miłosną pieśń! Mnie przypadł Rafał. Natychmiast chciałam się schować za jego plecami, lecz nie pozwolił na to.
– Jesteś mądra i śliczna – mówił. – Niech cały świat się przekona, jakie mam szczęście. Niech mi zazdroszczą!
– Nie lubię być na widoku – odpowiadałam. – Wolę tylne siedzenie.
Wtedy powiedział, że i tak być może.
– Ja kieruję, ale ty wyznaczasz trasę i opracowujesz całą logistykę. Zgoda?
Nawet miejscowe gazety zamieściły wzmianki o naszych ślubach! Kiedy dziś, po paru latach, oglądamy zdjęcia i filmiki z tej uroczystości nieodmiennie się wzruszamy; Mania i ja mamy takie same suknie, tylko w innych kolorach. Mania białą, ja intensywnie różową; Rafał nosi galowy mundur, Janek-Irek jest w smokingu. Cała nasza czwórka ma te same rozanielone miny i szczęśliwe uśmiechy. Widać, że się wszyscy bardzo kochamy! Rośnie nam następne pokolenie… Mania urodziła córkę, ja właśnie jestem w ciąży. Gdy podczas USG okazało się, że noszę bliźniaki, natychmiast, jakżeby inaczej, zadzwoniłam do siostry.
– Super, będę podwójną ciocią! – usłyszałam. – Zamawiam parkę. Imiona po nas i tatusiach. Jest z czego wybierać!
Czytaj także:
„Wyglądam bardzo młodo. Powinnam się cieszyć, a jest to moim przekleństwem. Wiecznie słyszę pytania, gdzie moi rodzice”
„Chciałam znaleźć męża na portalu randkowym, a spotkały mnie gorzki zawód, wstyd i żenada”
„Mam 54 lata, a wyglądam na 70. Jestem zmęczona życiem i pracą ponad siły w fabryce. To był horror”