„Kiedy byłam w potrzebie, kochanka męża zwymyślała mnie od najgorszych. Nie miałam siły, a ona żadnych skrupułów”

zmęczona kobieta fot. Adobe Stock, StockPhotoPro
„Kiedy ta babka wkroczyła w nasze życie? Nie mam bladego pojęcia. Gdybym miała zgadywać, to pewnie są z sobą nie dłużej niż od roku, choć ona upiera się, że od dwóch. Ale to chyba nieprawda. Na pewno bym coś wyłapała, ktoś by mnie poinformował, że jakaś zołza się przy nas kręci. No i Błażej w końcu by się wygadał, że ma kogoś na boku”.
/ 08.08.2024 08:30
zmęczona kobieta fot. Adobe Stock, StockPhotoPro

– To był wzorowy małżonek – stwierdziły znajome. – Każda z nas ci tego zazdrościła, ponieważ na mężczyzn pokroju twojego Błażeja raczej nie trafia się często. Tyle lat we dwoje, zawsze się dogadywaliście, tyle razem przeszliście, stworzyliście cudowny dom, dziecko już duże, to po prostu nie do pomyślenia, że on tak po prostu cię zostawił dla kogoś innego. Jesteś tego pewna? Może ktoś ci naopowiadał bzdur, a ty w to uwierzyłaś. Skąd masz taką wiedzę?

– Informacja pochodzi z najbardziej wiarygodnego źródła – mówię. – Usłyszałam to bezpośrednio od aktualnej partnerki Błażeja. Wszystko mi wyjawiła. Czy mogę mieć jeszcze jakiekolwiek wątpliwości?

– Wy się znacie?!

Odnalazła mnie nowa partnerka męża

Wyjaśniam, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ona w ogóle istnieje, ale to ona mnie odnalazła i patrząc mi prosto w twarz, bezwstydnie oznajmiła, że muszę się usunąć, ponieważ od tego momentu to ona ma prawo być przy Błażeju.

– Ty się już nacieszyłaś rolą żony – rzuciła prosto z mostu, przechodząc na „ty” mimo że dzieli nas spora różnica wieku, a widziałyśmy się pierwszy raz na oczy. – Nic nie trwa wiecznie, każda rzecz ma swój kres, związek małżeński również, więc najrozsądniej postąpisz, zgadzając się na polubowny rozwód. Po co ci bitwa, której i tak nie masz szans wygrać? Nie próbuj także walczyć o wspólny dobytek, bo z prawnego punktu widzenia prawie wszystko jest własnością Błażeja. Bez trudu dowiedzie przed sądem, że zarabiał znacznie lepiej od ciebie, a poza tym – latami korzystałaś z jego zarobków, żyłaś w domu, który on zbudował, jeździłaś autami nabytymi za jego pieniądze. Dość tego. Teraz moja kolej!

Gdy wspomniałam przyjaciółkom o całej sytuacji, były zdziwione, że nie złapałam tej głupiej baby za włosy i nie wykopałam na zbitą twarz. Niestety, nie byłam w stanie tak zareagować z bardzo oczywistych przyczyn. Przede wszystkim, ta dziewucha jest niedoświadczona życiowo, ale zdrowa jak ryba i mocarna, do tego o głowę ode mnie wyższa. Poza tym, nadal czuję się osłabiona po ostatniej rundzie chemioterapii i nie mam dość siły, żeby spróbować dać jej nauczkę.

Wciąż nie mam dość sił i każda drobnostka potrafi mnie powalić. W bezpośredniej konfrontacji z nią z pewnością nie dałabym sobie rady. Nie przerywałam jej więc, gdy mówiła, co jej ślina na język przyniosła. Pewnie brała mnie za naiwną, zgrzybiałą życiową nieudacznicę... Jeśli rzeczywiście tak myślała, to w dużej mierze się nie myliła.

Byliśmy razem przez tyle lat

Moja historia z Błażejem to aż trzy dekady wspólnego życia. Zaczęliśmy spotykać się będąc jeszcze nastolatkami, w ostatniej klasie liceum. Niedługo po maturze na świat przyszedł nasz synek, Jurek. Mąż rozpoczął wtedy studia, a ja mieszkałam z rodzicami i poświęciłam się opiece nad maleństwem.

Sakramentalne „tak” powiedzieliśmy sobie dopiero, gdy Błażej odebrał dyplom. Byłam wtedy znowu w ciąży, ale los chciał inaczej i nie dane mi było urodzić drugiego dziecka. Później przeżyłam to samo rozczarowanie jeszcze dwa razy... Nie udało mi się ponownie zaznać radości macierzyństwa, co do dziś napawa mnie wielkim smutkiem.

Nigdy bym nie pomyślała, że w naszym związku małżeńskim coś się sypie. We wszystkim byliśmy idealnie zgrani, praktycznie w ogóle się nie sprzeczaliśmy, być może dlatego, że ja zazwyczaj robiłam ustępstwa, ale przychodziło mi to bez problemu.

Później mąż przynosił bukiet kwiatów, wychodziliśmy na romantyczną kolację i po kłótni nie zostawał żaden ślad. Tak sądziłam, bo teraz dochodzę do wniosku, że każde nieprzyjemne słowo, każde krzywe spojrzenie, a nawet negatywna myśl zostają zapamiętane i dają o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie.

Kiedy byłam chora, Błażej ani razu nie okazał zdenerwowania lub złości. Za każdym razem, gdy roniłam łzy, uważając, że po zabiegu przestałam być prawdziwą kobietą, on wlewał we mnie wiarę i dodawał odwagi. Był troskliwy, opiekuńczy, a co najważniejsze – zawsze przy mnie, nie dając mi powodów, by zwątpić w siebie lub nasze uczucie.

Mąż wspierał mnie w chorobie

To dzięki jego wsparciu nie poddałam się, nawet gdy choroba wróciła, a ja myślałam, że to już koniec. Gdyby wówczas okazało się, że Błażej ma kogoś innego, na pewno by mnie tu teraz nie było!
Prawdą jest, że to głównie Błażej przynosił pieniądze do naszego domu. Jego zarobki pozwoliły nam zbudować dom i założyć własny biznes.

Moja rola polegała na udzielaniu wsparcia w różnych obszarach – zajmowałam się domem, współpracowałam z księgowością i dostawcami, nadzorowałam prace budowlane oraz radziłam sobie z pracownikami. Jednak moim priorytetem było dbanie o dobre samopoczucie i zdrowie mojego partnera.

Pilnowałam, aby jadł wartościowe posiłki, miał czas na relaks i odpoczynek. Starałam się również odciążać go od zbędnych problemów i błahostek, które mogłyby go rozpraszać. Wspominał, że jest mi za to bardzo wdzięczny i naprawdę to ceni.

Zdawał sobie sprawę z tego, że zawsze może na mnie polegać. Miał świadomość, że rozsądnie gospodaruję pieniędzmi i potrafię poradzić sobie nawet w niełatwych sytuacjach, a przy tym nie oczekuję, by ktoś dziękował mi za to, co robię. Sądziłam, że doskonale się dogadujemy i rozumiemy bez słów.

Kiedy ta babka wkroczyła w nasze życie? Nie mam bladego pojęcia. Gdybym miała zgadywać, to pewnie są z sobą nie dłużej niż od roku, choć ona upiera się, że od dwóch. Ale to chyba nieprawda. Na pewno bym coś wyłapała, ktoś by mnie poinformował, że jakaś zołza się przy nas kręci. No i Błażej w końcu by się wygadał, że ma kogoś na boku.

Błażej w końcu by się wygadał

On nie jest kłamczuchem, nie potrafiłby tak długo ciągnąć tej szopki. Prędzej czy później by się wydało i to raczej nie tak, że tamta przychodzi i prosto z mostu mi wszystko wygarnia. Pewnie znalazłabym jakieś fotki albo wiadomości w jego komórce, albo ktoś by ich razem gdzieś wypatrzył i dał mi cynk...

Czy to coś zmienia? Dla mnie owszem, i to sporo. Wszystkie kobiety doskonale zdają sobie sprawę z tego, że najbardziej poniżającą rzeczą jest usłyszeć bolesną prawdę z ust kochanki własnego męża. Podczas tej przykrej konwersacji za wszelką cenę starałam się powstrzymać łzy i nie okazać, jak mocno zraniły mnie jej słowa, gdy stwierdziła, że jedynym powodem, dla którego Błażej jeszcze ze mną jest, jest współczucie, i gdybym cieszyła się dobrym zdrowiem, już dawno by mnie porzucił.

Ta arogancka baba nie wykazała choćby odrobiny empatii. Zachowywała się niezwykle pewnie, wręcz butnie, zupełnie jakbym to ja była gościem w jej domu, a nie ona u mnie. Na do widzenia dała mi jeszcze do zrozumienia, że powinnam cieszyć się tym, co los mi dał, bo przecież – jak stwierdziła – inni nawet na tyle liczyć nie mogą.

Gdy wyszła, poczułam, że brakuje mi tchu. Miałam wrażenie, że zaraz się uduszę. Kiedy tylko ją zobaczyłam, od razu wiedziałam, że teraz nie powiem mojemu mężowi o całej sytuacji. Doszłam do wniosku, że pojawiła się u nas bez jego wiedzy, sama zdecydowała, że w taki sposób nakłoni go do szybszego podjęcia decyzji odnośnie do rozwodu.

– Czy Błażej ma jakieś rozterki? – rzuciłam pytanie. – Sądziłam, że już wszystko sobie poukładaliście. On ciągle się waha?

– Twierdzi, że nie chce cię dobijać – odparła. – Ale przecież nie można tego w nieskończoność przeciągać. Ja też zasługuję na to, żeby wiedzieć, na czym stoję. Jestem młodą kobietą, marzę o rodzinie, może nawet o dziecku, po prostu chcę jakoś ułożyć sobie życie. Potrzebuję mieć pewność, że Błażej nie zostawi mnie z dnia na dzień. Należy mi się stabilizacja!

W takiej sytuacji zdecydowałam się pokrzyżować jej szyki... Z perspektywy czasu wiem, że mój plan był idiotyczny, ale emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do syna, prosząc, żeby jak najszybciej się u mnie zjawił.

Poprosiłam syna o przysługę

Byłam pewna, że się zgodzi, ponieważ nigdy wcześniej o nic takiego nie prosiłam, więc zdawał sobie sprawę, że to coś istotnego. Poza tym od zawsze łączyła nas silna więź. Chociaż Błażej jest w porządku jako tata, to głównie ja zajmowałam się Jurkiem i mamy ze sobą bliższy kontakt.

Opowiedziałam synowi całą historię. Był wkurzony i czuł się rozczarowany ojcem. Stwierdził, że Błażej mocno podpadł i obiecał, że da mu popalić. Nie miałam nic przeciwko, a nawet ucieszyłam się, gdy Jurek wyjawił mi, co zamierza. Zamiast odwieść go od tego pomysłu, stwierdziłam, że to niezły plan.

Trzeba było się zastanowić, bo pod wpływem emocji nigdy nie podejmujemy słusznych decyzji. Pośpiech to zły doradca. Jurkowi zaświtał w głowie pomysł, żeby rozbić związek starego. Postanowił oczarować jego kochankę, a następnie ją porzucić, abyśmy mogli z satysfakcją obserwować, jak obydwoje gubią się i tracą pewność siebie.

– To twoja decyzja, mamuś, czy zechcesz go z powrotem – tłumaczył Jurek. – Ja bym go nie przyjął, ale nie zamierzam się mieszać. Zrobię, co do mnie należy i zmykam. Przez te romanse ojca i tak zaniedbałem parę ważnych spraw. Nie sądziłem, że to taki głupek!

Dałam mu przyzwolenie na takie gadanie o Błażeju. W sumie to nawet mi to pasowało, bo według mnie zasłużył sobie na wszystko, co go czeka. Byłam przeszczęśliwa i już sobie wyobrażałam, jaki potulny i skruszony będzie, gdy dowie się, jaką łatwą dziewczyną jest jego luba. Jak będzie załamany, kiedy ona zamieni starego ojca na jego młodego i niesamowicie atrakcyjnego syna!

Prawda jest taka, że Jurek zupełnie zawrócił w głowie tej laseczce, ale, jak to często bywa, sam też dał się złapać w pułapkę uczuć. Skutki tego są takie, że dziewczyna spodziewa się dziecka, a kto jest tatusiem, to jeszcze niewiadoma. Z jej punktu widzenia to bez różnicy, od kogo będzie dostawać kasę na wychowanie malucha. Grunt, że forsa zostaje wśród bliskich.

Powiedziała im wprost, że obydwaj muszą płacić na dzieciaka i się nim zajmować, bo ich na to stać. Testy DNA będą zrobione, ale dopiero gdy ona wyrazi na to zgodę. Jak dla niej mały może nazywać Błażeja dziadkiem albo ojcem, bo nie robi jej to różnicy.

Błażej, rzecz jasna, dowiedział się o naszym planie i strasznie się wkurzył. Uważa, że to nie jego wina i że to my jesteśmy odpowiedzialni za całą sytuację. Wyniósł się z domu i wynajął małe mieszkanko. Ani ze mną, ani z Jurkiem nie chce gadać. Znajomy mówił, że Błażej mocno się zestarzał, stracił werwę i nie jest już tym samym człowiekiem, którego wszyscy znali.

Jurek ma do nas żal, że przez nas wplątał się w jakieś tarapaty. Zdaję sobie sprawę, że głównie mnie obwinia. Kiedy był poza krajem, spotykał się z jakąś dziewczyna, która, gdy się o wszystkim dowiedziała, dała mu kosza i nie chce go widzieć na oczy. Ponoć sporo dla niego znaczyła, a ja to wszystko zrujnowałam.

Chciałabym jednak, aby ktokolwiek pomyślał, czy nie znajdzie dla mnie jakiegoś usprawiedliwienia. W końcu nawet najbardziej zatwardziali kryminaliści mają okoliczności łagodzące, więc dlaczego na mnie się uwzięli i naskakują bez odrobiny współczucia?

Nikt nie ma do niej pretensji ani nie oskarża jej o rozbicie rodziny... Jedyne czego chciałam, to się obronić i sprawić, żeby ci, którzy mnie skrzywdzili, ponieśli konsekwencje. Zdarza mi się myśleć, że może lepiej byłoby, gdybym nie wyszła z tej choroby cało. Przynajmniej miałabym święty spokój.

W sumie nadal mogę uciec od tego całego zamieszania i pomówień. Na ten moment nie robię nic konkretnego. Poczekam jeszcze trochę. Może mi przebaczą?

Agata, 47 lat

Czytaj także:
„Wróciłem wcześniej z delegacji, żeby zrobić żonie niespodziankę. Niestety ona miała dla mnie większą”
„Z uśmiechem na ustach rzucałam kłody pod nogi byłemu mężowi. Może i jestem wredna, ale zapłaci za to, co zrobił”
„Miałam dosyć niewierności mojego faceta. Chciałam się odegrać i wpadłam z deszczu pod rynnę”

Redakcja poleca

REKLAMA