„Byłam pewna, że zniszczyłam zięciowi karierę. Okazało się, że to dzięki mnie odniósł w pracy spektakularny sukces”

teściowa martwi się o karierę zięcia fot. iStock by Getty Images, PeopleImages
„– Gdy przyszła moja kolej, otworzyłem teczkę, i co zobaczyłem? Może mama odgadnie, co tam było? Nie, referatu nie było, tylko jakiś kolorowy wzór w kwiatki i tym podobne głupoty – warknął. – Myślałem, że zawału dostanę. Musiałem coś mówić, więc mówiłem, z głowy, własnymi słowami, ale jak skończyłem, mój szef miał dziwną minę”.
/ 22.05.2023 22:30
teściowa martwi się o karierę zięcia fot. iStock by Getty Images, PeopleImages

Zapukałam do pokoju wnuka, bo nie mogłam się go dowołać na obiad. A wiadomo, chłopak tyle się uczy, jest w klasie maturalnej, powinien porządnie zjeść. Gdy weszłam, podniósł głowę znad laptopa, spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.

– Nie chcę ci przeszkadzać, ale może chodź na obiad – powiedziałam cicho.

– Jak skończę – potrząsnął głową. – Jeszcze tylko poprawki mi zostały, wrzucę fotki i zaraz przyjdę.

– A co ty robisz? – przyjrzałam się z ciekawością rozłożonym na biurku mapom, wykresom, zdjęciom.

Prezentację z geografii – odparł. – Wiesz, gegrę będę zdawać na maturze.

– To taki jakby referat, ta prezentacja? – spytałam jeszcze.

– No tak, jakby – roześmiał się Irek i pochylił nad klawiaturą.

Wycofałam się cicho i, wkładając chwilę potem obiad dla wnuka do mikrofali, przypomniałam sobie, jak jego ojciec, a mój zięć, przed laty też pisał referat na jakiś zjazd czy konferencję...

Chciałam tylko trochę posprzątać

Wtedy to wszyscy w domu musieliśmy chodzić na palcach, każde z nas wynajdywało sobie jakieś ciche zajęcie. Dzieciaki nie hałasowały, Magda zazwyczaj prasowała, a ja zabierałam się za swoje ulubione haftowanie. Rozrysowałam piękny kaszubski wzór na lnianym obrusie – to miał być prezent dla mojej psiapsiółki. I z robótką siadałam sobie zazwyczaj w pokoju wnuków, które bawiły się na dywanie.

Jednak po tygodniu wszyscy mieli trochę dosyć, zwłaszcza, że Jurek zwykł rozsiadać się ze swoimi papierami przy kuchennym stole. Wtedy nie było jeszcze komputerów, pisał na maszynie pożyczonej od kolegi. No i właśnie o to się pokłócili z Magdą.

– Ja rozumiem, że ta konferencja jest dla ciebie ważna – mówiła podniesionym głosem. – Ale wszyscy muszą jakoś żyć, gdzieś jeść, i telewizję czasem pooglądać...

Jerzy coś mruknął, że się nie docenia wyróżnienia, jakie go spotkało, że od tego referatu może zależeć jego kariera. Ale obiecał, że do jutra postara się skończyć.

Z kuchni wyszedł wtedy bardzo późno, no i oczywiście zostawił te wszystkie swoje rzeczy na stole. Pewnie był zmęczony, poskładałam więc te papiery. Musiałam przecież uprzątnąć stół, był nam wszystkim potrzebny do normalnego funkcjonowania. Co prawda, Magdzie nie podobało się nigdy to, że po nim sprzątałam, ale co tam, machałam na jej gderanie ręką. Bo ja byłam dumna z kariery, jaką robił Jerzy. Tak przyjemnie mi było pochwalić się  psiapsiółkom, które narzekały na swoich zięciów, że mój Jurek, proszę, na ważnej konferencji ma referat wygłosić. No i niejedna kumpelka mi takiego zięcia zazdrościła. Więc niech już sobie pisze ten referat gdzie chce, mnie nie przeszkadzał nieporządek, jaki robił.

Nazajutrz, późnym wieczorem Jurek zajrzał do mojego pokoju. Wyszywałam akurat bardzo skomplikowany kwiat, spojrzałam więc na niego nieprzytomnie.

– Właśnie skończyłem – popatrzył na mnie z wyraźną ulgą. – Mogłaby mi mama dać jakąś swoją teczkę?

Wzięłam z półki granatową, plastikową teczkę, jedną z tych, które kupiłam za grosze na wyprzedaży. Trzymałam w nich szablony i wzory swoich haftów, ale kilka miałam wolnych.

Tamtego wieczoru siedziałam nad robótką wyjątkowo długo. Ten kaszubski wzór niesamowicie mnie wciągnął, chciałam go dokończyć, więc obrus odłożyłam już koło północy. Wracając z łazienki, ledwie patrząc na oczy ze zmęczenia, dostrzegłam w przedpokoju na komodzie swoją granatową teczkę. Pomyślałam, że jestem jednak straszliwie roztargniona, jeżeli już swoje wzory roznoszę po całym mieszkaniu. Zabrałam więc teczkę ze sobą i położyłam ją na półce w swoim pokoju.

Rano obudził mnie mocno zniecierpliwiony głos zięcia.

Gdzie jest moja teczka z referatem?!  – krzyczał. – Wczoraj przygotowałem sobie ją na komodzie!

Jejku, przypomniałam sobie, że przecież ja ją zabrałam stamtąd w nocy...

– Przepraszam cię, Jureczku – poderwałam się. – Pomyślałam, że to moja i wzięłam ją do siebie – chwyciłam teczkę z półki i podałam ją zięciowi.

Już jestem spóźniony – szybkim gestem schował ją to swej skórzanej aktówki. – No, to trzymajcie za mnie kciuki – cmoknął Magdę w policzek i już go nie było.

Miałam okropne wyrzuty sumienia

Gdy córka wróciła z pracy, spytałam ją, czy ma jakieś wieści od Jurka.

– Dzwonił, ale nic nie powiedział konkretnego – pokręciła głową. – Chyba był zły, widać nie poszło mu dobrze.

– No popatrz, a tak się przygotowywał – westchnęłam.

Nie sądziłam jednak, że po jego powrocie w domu rozpęta się taka burza.

– No i jak ci poszło? – spytała Magda, gdy tylko Jurek pojawił się w drzwiach. – Mówże wreszcie, bo umieramy z ciekawości...

A on popatrzył po nas z kamienną twarzą, uśmiechnął się z sarkazmem, aż mi dreszcz przeszedł po plecach.

– A proszę bardzo, zaraz wam opowiem wszystko – odparł gniewnym głosem. – Gdy przyszła moja kolej, otworzyłem teczkę, no i co zobaczyłem? Może mama odgadnie, co tam było?

– No... Przecież twój referat, chyba... – wybąkałam, zaskoczona jego tonem.

– A właśnie, że nie – pokręcił głową. – Referatu nie było, tylko jakiś kolorowy wzór w kwiatki i inne takie głupoty – warknął.

 Kolana się pode mną ugięły.

– O mój Boże – wyszeptałam. – Musiałam pomylić teczki... Przepraszam cię, Jureczku.

– No i jak ty sobie poradziłeś? – spytała Magda z wypiekami na twarzy.

– Jak zobaczyłem te kartki z kwiatkami, to myślałem, że zawału dostanę – Jerzy pokręcił głową. – No, ale co miałem robić, musiałem coś mówić, przez całe dwadzieścia minut. No to mówiłem, z głowy, własnymi słowami, ale jak skończyłem, to mój szef miał taką dziwną minę...

– No i co teraz będzie? – spytała cicho Magda, wyraźnie zmartwiona.

Ale Jerzy już nic się nie odezwał, wzruszył tylko ramionami i spojrzawszy jeszcze na mnie niechętnie, zamknął się w łazience. A potem nawet nie tknął obiadu, chociaż przygotowałam specjalnie jego ulubione potrawy.

Jak ja się straszne czułam! Łzy napłynęły mi do oczu, bo zdawałam sobie sprawę, że przez swoją nieuwagę zaszkodziłam Jerzemu w karierze. Zniweczyłam jego ciężką pracę, bo byłam zbyt porządnicka. Co mi też ta teczka na komodzie przeszkadzała?! Wiedziałam, że jakbym nie przepraszała Jurka, niczego już nie naprawię. Strasznie mi było przykro.

Jego referat okazał się najlepszy...

– Nie przejmuj się, mamo – Magda starała się mnie pocieszyć. – To nie twoja wina, gdyby Jurek nie był takim bałaganiarzem, to spakowałby tę teczkę, a nie zostawiał byle gdzie.

– Niby tak, ale to przeze mnie nie zabrał tego referatu – chlipnęłam. – Ja mu wszystko zepsułam.

– Mamo, przecież i bez kartek coś tam umiał powiedzieć, przygotowywał się tyle czasu – powiedziała Magda.

Jednak było mi ciężko na duszy, a zięciowi nawet w oczy spojrzeć nie mogłam.

Dwa dni później odebrałam telefon, ktoś prosił zięcia. Na wszelki wypadek wolałam nie być świadkiem tej rozmowy, domyśliłam się, że chodzi o tę konferencję. Słyszałam jednak dochodzący zza ściany głos Jurka, wyraźnie podenerwowany. Coś tłumaczył, jakby się usprawiedliwiał, chyba nie było dobrze. Znowu poczucie winy dało znać o sobie...

W pewnym momencie w progu mojego pokoju stanął roześmiany zięć.

– Mamo, mój referat był najlepszy – uścisnął mnie mocno. – W zarządzie spodobały się moje innowacyjne pomysły racjonalizatorskie, wszystko, co mówiłem, zostało nagrane i będzie we wspólnej publikacji, przyznali mi dotację!

Powoli docierało do mnie, co zięć mówił. Miało być tak źle, a było dobrze, bo nie czytał, tylko mówił z pamięci, gdybym nie zamieniła tych teczek, to przeczytałby swój referat i nie odniósłby takiego sukcesu? Czy ja dobrze rozumiałam...?

Ten referat napisałem tak trochę na siłę, pod publikacje naukowe – wyjaśniał Jurek, gdy już usiedliśmy wszyscy przy lampce wina. – A potem to wszystko wywietrzało mi z głowy z nerwów i mówiłem sam, od siebie – wzniósł w moją stronę kieliszek. – I to okazało się właśnie dobre, dzięki tobie, mamo, i dzięki twoim kaszubskim haftom – śmiał się.

Cieszyłam się z sukcesu zięcia i w myślach układałam już sobie, jak to o tym wszystkim opowiem swoim kumom... Ale mi zazdrościły! Oczywiście swój udział w tej sprawie przemilczałam, nie było się czym chwalić. A teraz przyszło mi do głowy, że może dobrze, że wtedy nie było komputerów, referatu nie można było nagrać na płytę, i Jurek zabrał zamiast niego moje wzory... No, ale czasy się zmieniły i wierzę, że prezentacja Irka będzie równie dobra jak referat jego ojca.

Czytaj także:
„Mój zięć uwielbiał mi umniejszać. Pajac lekceważył mój intelekt do momentu, aż nie wygrałam fortuny w teleturnieju”
„Namówiłam kolegę, by zatrudnił mojego zięcia. Teraz młody narzeka, że szef to oszust, ale ja słyszałam nieco inną wersję”
„Córka z rodziną traktuje mój dom jak hotel, a mnie jak gosposię. Żałuję, że zgodziłam się przygarnąć ich pod swój dach”

Redakcja poleca

REKLAMA