Cała afera zaczęła się od telefonu Agnieszki. Zadzwoniła i oświadczyła, że pojawi się u mnie za pół godziny. Bo musi ze mną koniecznie porozmawiać. Trochę było mi to nie na rękę, ale się zgodziłam. Przyjaźniłyśmy się od dzieciństwa, wyszła za mojego starszego brata, więc niezręcznie było mi jej odmówić.
– Co się stało? – zapytałam, gdy już usadowiła się na kanapie.
– Nie wiem, jak ci to powiedzieć… Chodzi o Pawła… – zająknęła się.
– Mojego braciszka? A cóż on takiego nawyprawiał?
– Zdradził mnie. I to niejeden raz – wypaliła od razu.
Nie każdy potrafi tak dobrze kłamać
Westchnęłam zrezygnowana. Miałam za sobą bardzo ciężki dzień i myślałam, że poplotkujemy o jakichś duperelach, pośmiejemy się. A tu, wielki problem małżeński. Nie żebym narzekała. Przyjaciółki są przecież po to, by pomagać w kryzysie. Byłam jednak pewna, że ten wielki problem małżeński Agnieszki jest tylko jej wymysłem. Znałam brata i wiedziałam, że kocha ją nad życie, równie mocno jak w chwili ślubu, choć byli małżeństwem od prawie dziesięciu lat.
– Zwariowałaś? To niemożliwe. Paweł jest ci wierny jak pies – pokręciłam z niedowierzaniem głową.
– Zdradza mnie na sto procent! Mam na to dowody – upierała się.
– Tak? A niby jakie? – burknęłam.
– To było pół roku temu. Paweł wyjechał na dwudniowe szkolenie na Mazury. Po powrocie wręczył mi olbrzymi bukiet kwiatów.
– To bardzo miłe z jego strony – wtrąciłam z westchnieniem.
– W pierwszej chwili też tak pomyślałam – ciągnęła niezrażona. – Jak zobaczyłam te czerwone róże, to aż mi się łzy ze wzruszenia w oczach zakręciły. Ale potem coś mnie tknęło.
– Co?
– Uznałam, że to bardzo dziwne. Nigdy wcześniej nie dawał mi kwiatów bez okazji. O, przepraszam, przed ślubem owszem. Ale potem już nie…
– No i ?
– No i zaczęłam kojarzyć fakty. Wiadomo, jak to jest na szkoleniu. W dzień nauka a wieczorem impreza. W firmie Pawła pracuje mnóstwo młodych, zgrabnych panienek. Założę się, że zaprosił jedną na noc do pokoju.
– A skąd taki wniosek?
– Przez te kwiaty. Poczuł się winny i dlatego mi je kupił. Żeby uspokoić wyrzuty sumienia.
– Nie przesadzasz? Może po prostu chciał ci zrobić przyjemność? – próbowałam przemówić jej do rozsądku.
– Akurat! Zresztą posłuchaj dalej… Mniej więcej miesiąc później oświadczył, że wróci z pracy bardzo późno, bo ma jakąś ważną naradę z szefostwem. I żebym nie czekała z kolacją.
Wszystko to trochę naciągane
– A ty pewnie czekałaś?
– Oczywiście. Wrócił dobrze po północy. Cały rozanielony. Stwierdził, że niepotrzebnie gotowałam, bo po naradzie poszli coś zjeść do restauracji.
– I co w tym dziwnego?
– Niby nic. Ale zanim położył się spać, wręczył mi z uśmiechem moje ulubione perfumy.
– Znowu bez okazji?
– Właśnie! Założę się o milion dolarów, że żadnej narady nie było. Poszedł z panienką na kolację, a potem zabawić się do hotelu…
– A perfumy dał ci, żeby uspokoić sumienie? – domyśliłam się.
– Właśnie tak!
– E tam, trochę to wszystko naciągane… – skrzywiłam się, a Agnieszka aż podskoczyła z oburzeniem.
– Doprawdy? No to oświadczam ci, że od tamtego czasu dostałam jeszcze włoską apaszkę i bransoletkę. Pierwszą, po delegacji, drugą – po długim spotkaniu z bardzo ważnym klientem. Jak mi powiesz, że to nic nie znaczy, to uznam, że jesteś ślepa i głucha.
– Ja wiem… Może faktycznie to trochę podejrzane – przyznałam.
– Trochę? Chyba żartujesz. Twój kochany braciszek mnie zdradza. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości! – była na granicy histerii.
– No dobrze, ale czego ode mnie oczekujesz?
– Chcę, żebyś z nim porozmawiała, wybadała, co to za jedna. I czy to poważny związek. Muszę wiedzieć, na czym stoję, zrozum mnie!
– A ty nie możesz sama z nim pogadać? – jęknęłam głucho, bo nie mogłam sobie wyobrazić tej rozmowy.
– Teoretycznie mogę. Tyle tylko, że to nic nie da. Znam Pawła i wiem, że wszystkiemu zaprzeczy. I jeszcze mnie od wariatek zwyzywa. A tobie może powie prawdę. Jak brat siostrze.
– No nie wiem… Nie chcę mieszać się w wasze sprawy…
– Błagam cię! Przecież jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Pamiętasz? Jeszcze w dzieciństwie obiecałyśmy sobie, że będziemy się nawzajem wspierać. Ja bym ci nie odmówiła – złożyła ręce w błagalnym geście.
Byłam zaniepokojona zachowaniem brata
Tak naciskała, tak prosiła, aż w końcu obiecałam, że przy najbliższej okazji pogadam z Pawłem. Nie uśmiechało mi się to, ale chciałam pomóc Adze. Byłam zaniepokojona zachowaniem brata. Uwierzyłam, że ma kochankę. Obiecałam sobie, że jak już mi wyzna prawdę, każę zakończyć ten związek.
Okazja nadarzyła się już kilka dni później. Zbliżały się imieniny mamy i Paweł poprosił mnie o pomoc w wyborze prezentu. Kiedy już kupiliśmy to, co trzeba, zaproponowałam, żebyśmy poszli na kawę.
– Może jutro? Przepraszam, ale dziś bardzo się spieszę – powiedział.
– Do panienki? – rzuciłam z niewinną miną.
– Do kogo? – spojrzał na mnie zdziwiony.
– No, do kochanki.
– O czym ty w ogóle mówisz, siostra?
– Może jednak usiądziemy na chwilę i porozmawiamy? – ruszyłam w stronę kawiarni. Posłusznie poszedł za mną i już po chwili siedzieliśmy przy stoliku, i zamawialiśmy dwie kawy.
– Mów jasno, o co ci chodzi – powiedział, a raczej zażądał, gdy tylko kelnerka przyniosła zamówienie.
– O to, że zdradzasz żonę – nie zamierzałam owijać w bawełnę.
– Nic podobnego! Skąd ci to przyszło do głowy? – oburzył się.
– Nie zaprzeczaj. Wiesz, że przyjaźnię się z Agą od lat, kocham ją jak siostrę i boli mnie, że ją krzywdzisz.
– Ale ja naprawdę nie mam nic na sumieniu – patrzył mi prosto w oczy.
– Niezły jesteś, naprawdę niezły. Nie każdy potrafi tak dobrze kłamać… No dobra, przyznaj się, to jakiś poważny związek czy tylko błahy romans, który można w każdej chwili zakończyć…
– Jaki związek? Jaki romans? Aga była, jest i będzie jedyną kobietą w moim życiu! – uderzył się w pierś.
– Akurat! – prychnęłam.
– A żebyś wiedziała! I jeszcze raz pytam, skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że mam kochankę?
Widać było, że kłamie jak z nut
– To nieważne.
– Bardzo ważne. Mam prawo wiedzieć, kto rozsiewa takie paskudne pogłoski! – naciskał.
– No dobrze. To Agnieszka podejrzewa cię o zdradę. Przyszła do mnie i wypłakiwała mi się w rękaw.
– Moja żona? – nie dowierzał.
– A tak. I myślę, że jej podejrzenia są słuszne.
– A to niby dlaczego?
– Przez prezenty.
– Jakie znowu prezenty? – wybałuszył na mnie oczy.
– Te, które dałeś jej ostatnio. Kwiaty, perfumy, apaszka, bransoletka – wyliczałam.
– A co? Coś z nimi nie tak? – przerwał mi zaskoczony. – Mówiła, że jej się podobają…
– Nie, na pewno są bardzo ładne. Tyle tylko, że dałeś je bez okazji.
– No i co z tego? – patrzył na mnie jak na wariatkę.
– Jak to co?! Nie udawaj głupiego! Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że jak mąż ni z tego ni z owego zaczyna dawać żonie podarunki, choć wcześniej tego nie robił, to znaczy, że ma kogoś na boku. A kupuje te wszystkie rzeczy, żeby uspokoić sumienie! – prawie krzyczałam, bo to, że szedł w zaparte, wytrąciło mnie z równowagi.
Byłam pewna, że za chwilę do wszystkiego się przyzna.
Wszystkiemu winne babskie gazety
Reakcja Pawła kompletnie mnie zaskoczyła. Przez chwilę patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, a później zaczął się śmiać. Rechotał tak głośno, że aż ludzie w kawiarni zaczęli nam się dziwnie przyglądać.
– No wiesz, nie dość, że zdradzasz żonę, to jeszcze się z tego śmiejesz. Jak możesz?! Nie spodziewałam się tego po tobie! – zdenerwowałam się.
– Nie zdradzam Agnieszki… Po prostu chciałem być dobrym mężem. Jakiś czas temu przeglądałem w poczekalni u dentysty jakąś babską gazetę – krztusił się ze śmiechu.
– I ?
– I tam był taki artykuł o recepcie na szczęśliwy związek. Wynikało z niego, że małżonkowie powinni od czasu do czasu robić sobie prezenty, miłe gesty. Żeby pokazać, że ciągle kochają tę drugą osobę. Postanowiłem zastosować się do tej rady. Nie podejrzewałam, że to odniesie odwrotny skutek… No, ale cóż, nie na darmo mówi się, że kobieca natura jest nieodgadniona…
Nie muszę chyba mówić, jak się poczułam. Ze wstydu nie wiedziałam, gdzie oczy schować. Wykrztusiłam więc tylko coś w rodzaju przeprosin i czym prędzej czmychnęłam z kawiarni. W drodze do domu zadzwoniłam do Agnieszki i pokrótce opowiedziałam jej o rozmowie z Pawłem.
– O Boże, jaki on słodki, kochany. A ja podejrzewałam go o zdradę. Jestem podła – biła się w piersi.
A ja głupia – pomyślałam i obiecałam sobie, że nigdy więcej nie będę się wtrącać w ich małżeńskie sprawy…
Czytaj także:
„Przez 25 lat spełniałam zachcianki męża. Na rozwód też się zgodziłam. Wyrzuciłam go z życia jak worek starych ubrań”
„Byłem pewien, że żona mnie zdradza, bo jestem bezpłodny. Zbierałem szczękę z podłogi, gdy odkryłem, że stoi za tym... mój ojciec”
„Nowa pracownica działała na mnie jak płachta na byka. Gówniara się panoszyła, bo trzymała szefa w garści”