Moja kumpela uważa, że niepotrzebnie powiedziałam Pawłowi o swoim sekrecie. Ale według mnie postąpiłam słusznie. W ten sposób udało mi się odkryć, że mimo zapewnień o miłości, on tak naprawdę nic do mnie nie czuł.
Miałam całkowitą pewność
O swojej niepłodności dowiedziałam się zupełnie nieoczekiwanie. Moja kumpela, Matylda, od dłuższego czasu starała się o dziecko, ale bez skutku. W końcu zdecydowała się pójść do lekarza i sprawdzić, czy w ogóle może zostać mamą. Poprosiła mnie, żebym poszła z nią i potrzymała ją za rękę, bo strasznie denerwowała się tą wizytą. No i poszłyśmy razem, a ja przy okazji też zrobiłam sobie badania. U Matyldy wszystko było w porządku i niedługo potem ogłosiła, że jest w ciąży. Ale u mnie niestety nie było tak kolorowo.
Oszczędzę wam detali, ale po serii dodatkowych badań i konsultacjach z lekarzami okazało się, że bez względu na to, jak bardzo bym się starała, nie dane mi będzie zostać mamą. Nie ukrywam, że ta informacja nie napawała optymizmem, ale też nie załamałam się z tego powodu. Nie popadłam w przygnębienie, nie zalewałam się łzami po zmroku ani nie wypominałam niesprawiedliwości losu. Postanowiłam zaakceptować rzeczywistość taką, jaka jest i iść do przodu.
Kiedy byłam młodsza, znacznie łatwiej było mi funkcjonować, bo kompletnie nie zaprzątałam sobie głowy kwestiami rodzicielstwa i posiadania dzieci. Całą swoją energię poświęcałam na rozwój zawodowy i pięcie się po szczeblach kariery. Co prawda, w międzyczasie poznałam paru mężczyzn, ale z żadnym z nich nie stworzyłam nic poważnego – to były tylko przelotne znajomości bez większego znaczenia.
Moja bezpłodność nie stanowiła zatem problemu. Można powiedzieć, że nawet mi to pasowało – nie musiałam się obawiać niechcianej ciąży. Partnerom jednak nie zdradzałam prawdy o moim schorzeniu – w końcu nie było się czym chełpić. Kiedy dopytywali o antykoncepcję, po prostu przytakiwałam. Sądziłam, że to w zupełności wystarczy.
Paweł był niesamowity
Trafiliśmy na siebie podczas domówki u znajomych i poczułam, jak moje serce zaczęło mocniej bić. Chyba u niego było podobnie, bo już kolejnego dnia chwycił za słuchawkę i wyskoczył z propozycją spotkania. Pierwsze, potem następne...
Zaczęło się między nami coś więcej. Z każdym dniem, gdy go bliżej poznawałam, wpadałam w coraz większe zauroczenie. Nic się w tej kwestii nie zmieniło, gdy razem zamieszkaliśmy pod jednym dachem. Paweł dbał o mnie, okazywał mi szacunek, a przede wszystkim patrzył na świat podobnie jak ja. Kapitalnie się uzupełnialiśmy, nawet w tych przyziemnych kwestiach. Miałam poczucie, że mogę z nim gadać o wszystkim. No i tak robiłam.
Prawie niczego nie ukrywałam przed swoim partnerem. Właściwie tylko jedną kwestię przemilczałam – fakt, że nie mogę zajść w ciążę. Parę razy chciałam mu o tym powiedzieć, ale zawsze się wycofywałam. Przekonywałam siebie, że akurat tym nie muszę się z nim dzielić. Co prawda, od jakiegoś czasu tworzyliśmy związek, ale nie snuliśmy planów na przyszłość ani nie rozmawialiśmy o powiększeniu rodziny. Jaki był więc sens poruszać tak skomplikowany wątek?
Teraz rozumiem, że to nie była najlepsza decyzja, ale w tamtym momencie wydawało mi się, że robię dobrze. Tym bardziej że na początku naszej relacji Paweł powiedział mi o swoim nieudanym, krótkim małżeństwie i zaznaczył, że w najbliższej przyszłości nie planuje ponownie składać przysięgi małżeńskiej. Wtedy mi to pasowało, więc w głębi duszy poczułam ulgę. A później cieszyłam się, że wciąż tworzymy parę.
Nie wiedziałam, że zmienił zdanie
Zupełnie nie spodziewałam się tego, co miało za chwilę nastąpić. Był dokładnie 15 maja, kiedy mój ukochany postanowił zabrać mnie do knajpki, którą oboje uwielbialiśmy. Bywaliśmy tam już wielokrotnie, dlatego sądziłam, że chodzi mu po prostu o miłe zakończenie dnia.
Wszystko przebiegało normalnie – zajadaliśmy się pysznościami, popijaliśmy wino i cieszyliśmy się z możliwości spędzenia czasu w naszym ulubionym lokalu. Nagle, ku mojemu zdumieniu, podszedł do nas kelner, niosąc piękny bukiet i butelkę szampana. Paweł podniósł się z krzesła i przyklęknął tuż przede mną. Trzymał w ręku błyszczący pierścionek.
– Czy zostaniesz moją żoną? Bardzo cię kocham i chcę spędzić z tobą całe życie, mieć dzieci – wyrzucił z siebie poruszony.
– Dzieci? – zająknęłam się.
– No jasne, w idealnym świecie całą gromadkę! A co, nie przepadasz za dzieciakami? – przeraził się.
– Przepadam, ale… – zabrakło mi słów.
– Nie no, spokojnie, bez pośpiechu… Za jakiś czas, powiedzmy dwa lata… To jak, zostaniesz moją żoną? – wpatrywał się we mnie przepełniony nadzieją.
Zaniemówiłam, w mojej głowie panował totalny chaos. Miałam ochotę wykrzyczeć, że się zgadzam. Darzyłam Pawła ogromnym uczuciem i również pragnęłam dzielić z nim przyszłość. Jako jedyny facet zdołał sprawić, że pomyślałam o zamążpójściu! Gdyby tylko nie napomknął o posiadaniu potomstwa… Pewnie dałabym się namówić na założenie pierścionka. Niestety, zwątpienie wzięło górę…
Nie mogłam dłużej ukrywać przed nim prawdy na temat tego, że nie mogę mieć dzieci. W końcu musiałam mu to powiedzieć, bo inaczej sumienie by mnie zżerało od środka.
– Tak, oczywiście, że chcę zostać twoją żoną! Nic nie sprawi mi większej radości… Ale zanim to, podnieś się z kolan, usiądź koło mnie i posłuchaj, co ci powiem. Jest coś, o czym wciąż nie wiesz, a co jest bardzo istotne – z trudem wydusiłam z siebie te słowa.
Było to dla mnie bardzo trudne
Mój głos drżał i przychodziło mi z ogromnym trudem, by cokolwiek powiedzieć. Jednak udało mi się przekazać Pawłowi całą historię. Mówiłam o niespodziewanej wizycie w przychodni, serii kolejnych badań i w końcu o diagnozie lekarzy, która pozbawiła mnie szans na bycie matką. On po prostu siedział naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie, nie odrywając wzroku.
Nie wtrącał się do mojej opowieści, ani nie wyrażał żadnych negatywnych emocji. Miałam więc cichą nadzieję, że moja bezpłodność nie będzie dla niego aż tak istotna, że gdy zakończę swoją opowieść, on po prostu weźmie mnie w ramiona i powie, że możemy być szczęśliwi tylko w swoim towarzystwie. Ale rzeczywistość okazała się inna…
Kiedy skończyłam mówić, jeszcze przez moment wpatrywał się we mnie, po czym włożył pierścionek z powrotem do małego pudełka i opuścił lokal, nawet nie spoglądając przez ramię. Po chwili przez szybę dostrzegłam, jak z ponurą twarzą pakuje się do taksówki i odjeżdża w siną dal.
Nigdy nie spodziewałam się, że to będzie koniec naszej relacji. Uczucie przecież nie znika ot tak, w mgnieniu oka! Sądziłam zatem, że mój partner potrzebuje tylko chwili, żeby ostudzić emocje i przemyśleć na spokojnie to, czego się przed momentem dowiedział. Liczyłam na to, że po moim powrocie do mieszkania uda nam się porozmawiać. Kiedy jednak przekroczyłam próg domu, zobaczyłam, że Paweł jest w trakcie pakowania torby podróżnej.
– Co ty wyprawiasz? – z trudem wydobyłam z siebie słowa.
– Zbieram się. Na teraz spakuję jedynie to, co niezbędne. Resztę gratów zabiorę następnym razem – mruknął pod nosem.
– Zaraz, chwila. O co chodzi? Skąd ta nagła decyzja? – poczułam, że zaczynam szlochać.
– Serio się pytasz? Jesteś wstrętną, dwulicową kłamczuchą! – ryknął tak, że aż podskoczyłam ze strachu.
– Co? Nie pleć bzdur! Przecież powiedziałam ci, jak jest naprawdę. Jakbym chciała cię okłamywać, to dalej siedziałabym cicho. A ja się zdobyłam, żeby powiedzieć ci prawdę prosto w oczy!
– No i co z tego? Pewnie jeszcze teraz oczekujesz ode mnie jakiejś nagrody? – parsknął kpiąco.
– Nie. Chcę tylko, żebyś to docenił. Pogadajmy, przecież jest nam razem tak dobrze… – spojrzałam na niego błagalnie.
– Było dobrze! Było! A teraz nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie będę tracił czasu na taką osobę jak ty – warknął, zapinając walizkę i zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć, wypadł z pokoju, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
Mój świat runął
Kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Pomimo tego, jak okropnie mnie potraktował, moje serce wciąż biło dla niego i marzyłam, aby wreszcie się odezwał lub pojawił w drzwiach. Krążyłam po mieszkaniu tam i z powrotem, zerkając raz po raz na telefon i przez okno, wypatrując go na chodniku. Niestety, żadnego znaku życia z jego strony. Kiedy zaczęło świtać, poczułam się tak fatalnie i przygnębiona, że w końcu wykręciłam numer do mojej przyjaciółki Matyldy. Tej, z którą byłam kiedyś zrobić badania.
– Sorry, że cię zrywam ze snu o tak wczesnej porze, ale mam ważną sprawę – powiedziałam, a ona momentalnie złagodniała, słysząc powagę w moim głosie.
– Ojej, strasznie mi przykro… Czuję się winna. Żebym wtedy nie naciskała na ciebie z tymi przeklętymi badaniami, nie dowiedziałabyś się o niczym…
– Może masz rację… Ale poszłam tam i odkryłam, jak jest naprawdę – odparłam z ciężkim westchnieniem.
– Nie dało rady udawać, że ta wiedza nie istnieje? Po co wspominałaś o tym wszystkim Pawłowi? Skoro do tej pory dochowywałaś tajemnicy, mogłaś tak robić nadal…
– Wiesz, ale oszukiwanie go byłoby nie w porządku! Oświadczył mi się, więc po prostu musiałam powiedzieć mu prawdę!
– Oj tam, wcale nie musiałaś… I co ci z tej prawdomówności przyszło? Zamiast przymierzać pierścionek zaręczynowy i szykować się do ślubu, snujesz się po chacie i szalejesz z tęsknoty… O to ci chodziło?
– No raczej nie, no ale…
– Nie ma żadnego ale… Jak ci się trafi kolejny facet jak Paweł, to lepiej nic nie mów. Tak będzie najlepiej – skwitowała na koniec rozmowy.
Choć od tego zdarzenia upłynął już niejeden dzień, to rana w sercu po zakończeniu związku z Pawłem wciąż się nie zabliźniła. Niemniej jednak, ból nie jest już tak dojmujący jak tuż po rozstaniu. Co więcej, kiedy dłużej zastanawiam się nad tą sytuacją, to coraz silniej nachodzi mnie refleksja, że Matylda się myliła, a moja decyzja była jak najbardziej trafna.
Wiecie co? Nie da się stworzyć udanego związku, który opiera się na oszustwie, a już szczególnie w takiej istotnej kwestii. Dlatego następnym razem, gdy los ześle mi następnego faceta takiego jak Paweł, od razu powiem mu całą prawdę. Jeżeli jego uczucia będą rzeczywiście prawdziwe, to przyjmie mnie taką, jaka jestem, razem z tą chorobą… Chyba mój poprzedni chłopak jednak nie darzył mnie prawdziwą miłością…
Agnieszka, 29 lat
Czytaj także:
„Marzyłem o dzieciach, ale moja żona ciągle była przeciwna. Gdy poznałem powód, z żalu niemal pękło mi serce”
„Żona trafiła mi się jak wygrana w totka. Sądziłem, że dba o mnie z miłości, lecz prawda była inna”
„Choć zasypiam obok męża, to marzę o ciele innego. W snach wyobrażam sobie gorące pocałunki z teściem”