– Słyszałaś?! – wrzasnęła ciocia Janinka, która jak zwykle wpadła do mnie bez pukania.
Nasze domy dzieli jedynie płot, ale zrobiłyśmy w nim furtkę, bo obchodzenie go wciąż dookoła nie miało sensu. Odwiedzamy siebie nawzajem po kilka razy dziennie – ciocia jest mi bliższa niż ktokolwiek inny. Moja mama, której siostrą jest ciocia Janinka, mieszka na drugim końcu Polski, naturalne więc jest, że moje dzieci to Janinkę traktują jak babcię i bardzo często spędzają popołudnia w jej domu lub ogrodzie.
– Co słyszałam? – zapytałam.
Nie przerywałam gotowania, pewna, że cioci chodzi o jakąś sensację telewizyjną lub nowy odcinek serialu.
– Basia przyjechała – wyszeptała ciocia Janinka, a mnie łyżka, którą mieszałam sos, upadła na podłogę.
– Basia? – wyjąkałam.
Nie ma co ukrywać. Spotkanie z nią nie było tym, na co miałam ochotę, i nie rozumiałam, po co się w ogóle zjawiła. Przecież tak długo jej nie było! Osobiście nie miałabym nic przeciwko niej, ale… Choć z Basią chodziłam do szkoły średniej, to nie znałam jej zbyt dobrze. Jednak nasze losy w pewnym momencie się splotły i już na zawsze stała się częścią mojego życia, choć raczej jako duch przeszłości.
Nie miałam śmiałości liczyć na wzajemność…
Basia chodziła wówczas z Jurkiem, który obecnie jest moim mężem. Wtedy sytuacja była zupełnie inna. Oni tworzyli parę jak z obrazka. Cała szkoła zazdrościła im tego, jacy są szczęśliwi i zakochani, i jak pięknie razem wyglądają. Mnie także bardzo podobał się Jurek, ale nawet nie miałam śmiałości, żeby z nim porozmawiać, bo wydawał mi się kimś „z wyższej półki”. Przystojny i popularny był przewodniczącym samorządu uczniowskiego szkoły.
Znali go wszyscy i chyba nie było osoby, która powiedziałaby o nim cokolwiek złego. To on zawsze zajmował się organizacją imprez szkolnych, załatwiał przedłużenie dyskoteki nawet o dwie godziny i zorganizował akcję „piątek dniem bez sprawdzianu”. Po prostu nie dało się go nie lubić.
Basia natomiast była niepozorną i słodką dziewczyną o kasztanowych kręconych włosach. Zanim zaczęli ze sobą chodzić, znałam ją tylko z widzenia, ale nagle wyrosła na taką gwiazdę u boku Jurka, że wszyscy doskonale ją kojarzyli. Rozmawiałam z nią może ze dwa razy, lecz wydała mi się bardzo ciepłą i sympatyczną osobą. Wcale mnie nie dziwiło, że Jurek tak się w niej zakochał… Pamiętam jak dziś dzień, kiedy koleżanka z klasy przyszła mi donieść, że podobno Basia gdzieś zniknęła.
– Co to znaczy zniknęła? – zdumiałam się, a ona powiedziała, że Jurek zwariował ze stresu, bo jest przekonany, że miała jakiś wypadek.
– Nie ma jej w domu ani w szkole. Uciekła w nocy i szuka jej policja.
Tym wydarzeniem żyła nie tylko cała szkoła, ale i miasto, jak zresztą każdym innym skandalem i sensacją. Dla nas była to intrygująca sprawa, dla Jurka koniec świata. To tamtego dnia rozmawiałam z nim po raz pierwszy. Spotkałam go za budynkiem szkoły, siedział sam na schodach. Pewnie normalnie bym do niego nie podeszła, ale zauważyłam, że płacze. Trudno mi było w to uwierzyć, bo Jurek zawsze wydawał mi się superbohaterem, takim macho.
– Jurek… chciałbyś pogadać? – zapytałam, zdziwiona własną odwagą.
Jurek natychmiast otarł łzy i próbował udawać, że mi się przywidziało, ale po chwili nie wytrzymał i znów ukrył twarz w dłoniach.
– Olu…– zaczął, a mnie natychmiast uderzyło to, że zna moje imię. – Pewnie słyszałaś, że Basi nie ma…
Skinęłam głową.
Nie mogłam uwierzyć w to, że Basia rzuciła Jurka
– Wydaje mi się, że wiem, gdzie jest. Basia zerwała ze mną wczoraj i powiedziała, że ma kogoś w innym mieście. Jestem pewien, że do niego wyjechała. Zakochała się i po prostu mnie porzuciła, a teraz cała szkoła jej szuka… Ludzie myślą, że ktoś ją porwał, albo że coś jej się stało. Muszę im powiedzieć, że zostałem zdradzony jak ostatni frajer!
Zawsze wydawało mi się, że są dla siebie stworzeni… Z drugiej strony nie wiedziałam nigdy, jak było naprawdę. Uznałam, że najwyraźniej dałam się ponieść zbiorowej wyobraźni, która okazała się tylko złudną wizją tego, co wszyscy chcieliśmy widzieć. Było mi przykro widzieć Jurka w takim stanie, więc usiadłam z nim i zaczęliśmy rozmawiać.
To, że Basia uciekła z jakimś podrywaczem, rozeszło się po szkole i po całym mieście lotem błyskawicy. Mieszkańcy, spragnieni wyjaśnienia zagadkowego zaginięcia Basi, wreszcie znaleźli rozwiązanie, więc plotka szybko zaczęła żyć swoim życiem. Jurek bardzo potrzebował w tamtym czasie wsparcia psychicznego, rozmów i najwyraźniej znalazł we mnie powierniczkę. Byłam szczęśliwa nie tylko dlatego, że mogłam mu pomóc w trudnych chwilach, ale też dlatego, że mogłam spędzać z nim czas.
Nigdy wcześniej nie znałam nikogo równie wrażliwego i wielkodusznego co on. Dowiedziałam się, że kocha czytać, uwielbia zwierzęta i dzieci, angażuje się w pomoc bezdomnym i ma mnóstwo marzeń dotyczących podróży. Z tych wszystkich rozmów wyłonił się obraz mężczyzny, którego byłabym w stanie pokochać z całego serca. Starałam się nie okazywać mu tego w żaden sposób, ale najwyraźniej musiał mnie rozgryźć. Spotykaliśmy się na nasze rozmowy już od pół roku, gdy Jurek w końcu zorientował się, że darzę go nie tylko ciepłymi przyjacielskimi uczuciami.
Stworzyliśmy cudowną, szczęśliwą rodzinę
– Nigdy bym nie pomyślał, że po tym, jak Basia złamała mi serce, będę się w stanie znowu zakochać – powiedział tamtego dnia, a mnie aż zrobiło się gorąco. – Ale najwyraźniej serce jest już uleczone dzięki tej twojej terapii, bo znowu się zakochało.
Spojrzał na mnie z wahaniem, a ponieważ nie reagowałam, położył dłoń na moim policzku i delikatnie mnie pocałował. Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Byłam zakochana po uszy i nawet nie śmiałam marzyć, że ten cudowny facet odwzajemni moje uczucie, a jednak tak się stało. Zostaliśmy parą, a po roku Jurek mi się oświadczył. Oczywiście bez chwili wahania powiedziałam: „tak”.
Po ślubie zamieszkaliśmy w moim rodzinnym domu, tuż obok cioci Janinki. Moja mama, która przez wiele lat wychowywała mnie sama, poznała podczas wakacji nad morzem mężczyznę i wyprowadziła się do niego. Nam urodziła się córeczka, a po roku synek. Byłam szczęśliwa i dumna z takiej wspaniałej rodziny. Ciocia Janinka była więc naszym wielkim wsparciem w wielu sytuacjach.
Pomagała mi, gdy byłam w ciąży i gdy zmagałam się z bezsennymi nocami. Często też chodziła na spacery z dziećmi. Jurek działał w radzie miasta, gdzie walczył o prawa mieszkańców. Ja zajmowałam się dziećmi i dorabiałam, wykonując usługi krawieckie. Wszystko układało się świetnie. Do czasu, gdy ciocia Janinka pojawiła się z tą wiadomością, która totalnie zatrzęsła moim światem.
Co Basia tu robi? Czego chce?
Wróciła po prostu do rodziców? Czy może ma jakiś ukryty cel? Miałam nadzieję, że po prostu zatęskniła za rodzinnym miastem i jej pojawienie się nic nie zmieni w naszym życiu, choć na samą myśl o tym, że Jurek będzie ją widywał gdzieś na ulicy, czułam nieprzyjemny dreszcz.
Zastanawiałam się, czy powiedzieć mu o wszystkim, czy raczej czekać, aż sam wpadnie na Basię.
Kiedy tamtego dnia wrócił z posiedzenia rady, siedziałam w kuchni przy stole. Dzieci już spały. Wiedziałam już, że nie będę w stanie niczego przed Jurkiem ukrywać, więc planowałam powiedzieć mu o wszystkim, gdy nagle dostrzegłam jego minę. Twarz miał bladą i wystraszoną.
– Coś się stało, Jurek? – zapytałam, natychmiast zapominając, co chciałam powiedzieć.
– Tak… Stało się. I nie mam pojęcia, jak ci to powiedzieć.
– Mów wprost! Jak zawsze.
Jurek usiadł i zasłonił dłońmi twarz, jakby ważył słowa, które miały zaraz paść z jego ust. Przełknęłam ślinę w oczekiwaniu na to, co powie dalej, ale już bardzo mi się to nie podobało. Ledwie pojawiła się w mieście i natychmiast przyszła do niego?! Skąd w ogóle wiedziała, gdzie pracuje?
– Olu… Basia ma syna. Ośmioletniego syna… Janka. Wygląda na to, że… No, że on jest moim dzieckiem.
– Jak to twoje? Przecież zostawiła cię dla jakiegoś chłopaka. Skąd wiesz, czy to nie jego syn?
– Nie było żadnego chłopaka. Uciekła, bo była w ciąży, a nie chciała mi mówić. Miała zamiar przerwać ciążę, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Jej mama wymyśliła, że wyjadą razem, żeby wychować to dziecko, bo uważała, że dwoje małolatów nie podoła temu i… Basia się zgodziła. Widziałem jego zdjęcie. Tego… Janka. Wygląda jak mój klon.
Było mi ciężko. Bardzo ciężko! Słuchanie tego było katorgą. Nie wiedziałam, czego Basia chce, i co w związku z tym zamierza Jurek, jednak wierzyłam w nasze małżeństwo i rodzinę. Byłam pewna, że nas nie porzuci.
– To nie koniec – powiedział z trudem Jurek; zamarłam.
– Basia chce alimentów, tak?
– Nie… Basia ma raka trzustki – usłyszałam. – Lekarze nie dają jej szans, a jej mama po wylewie nie jest w stanie sama zająć się wnukiem. Olu… Basia chce, żeby Jaś został z nami.
Już sam fakt, że mój mąż ma syna z inną kobietą, był szokiem. I jeszcze fakt, że chłopiec, którego nie znamy, ma z nami od teraz zamieszkać? To wszystko dosłownie mnie przytłoczyło. Siedziałam w milczeniu, nie wiedząc, co mam odpowiedzieć.
Najwyraźniej Jurek także nie potrafił jeszcze ogarnąć tego wszystkiego i do końca dnia niemal ze sobą nie rozmawialiśmy. Każde z nas musiało na swój sposób przetrawić to, co właśnie się stało, te wszystkie nowiny. Jurek dowiedział się nie tylko, że Basia wiele lat temu go oszukała i oszukiwała przez wszystkie kolejne lata, ale też, że umiera. Młoda kobieta, matka jego dziecka i jego pierwsza miłość po prostu umierała.
Ten chłopiec jest dla mnie niczym dar niebios
Kolejne dni spędziliśmy na rozmowach. Basia przyszła do nas bez Jasia, żeby wyjaśnić wszystko także i mnie. Jeden rzut oka wystarczył, bym zrozumiała, że jest w fatalnym stanie. Po dwóch chemiach nie miała włosów, więc nosiła czapkę. Trudno określić, jaki ogrom emocji wzbudziła we mnie ta rozmowa. Od strachu, przez współczucie aż po złość.
Basia przepraszała za swoją decyzję sprzed lat i tłumaczyła, że popełniła błąd, nie mówiąc Jurkowi prawdy. Teraz już nie miało to znaczenia. Mogłam się tylko domyślać, ile kosztowała ją ta prośba. Jako matka zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo musi cierpieć, szukając dla swojego syna nowych rodziców.
Musieliśmy jednak odłożyć emocje na bok i patrzeć w przyszłość. Basia nie miała rodzeństwa ani nikogo bliskiego. Wszystko było więc przerażająco jasne. Dobrze wiedziałam, że w zasadzie jesteśmy postawieni pod ścianą. Nie mogliśmy odmówić. Z drugiej strony był mały bezbronny chłopiec, który tracił mamę, a do tego dowiedział się, że jakiś obcy mężczyzna jest jego ojcem. Mało tego, ten dopiero co poznany tata wkrótce przyjmie go pod swój dach w zupełnie obcym miejscu, gdzie na dodatek mieszkają jeszcze jakaś obca kobieta i dwoje obcych dzieci…
Postanowiliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli poznamy Jasia i przedstawimy go dzieciom, i zaczniemy spędzać wszyscy razem tak dużo czasu, jak to tylko możliwe. Chcieliśmy, żeby cała rodzina dobrze się poznała jeszcze przy Basi, zanim ona… No, zanim ona umrze. Rzeczywiście Jaś jest niesamowicie podobny do Jurka, od razu widać, że to jego syn. Jest wspaniałym chłopcem: pełnym energii, poczucia humoru i pomysłów na zabawy. Nasze dzieci od razu bardzo go polubiły.
Początkowo zastanawiałam się, czy nie powiedzieć im, że to ich kuzyn, bo trudno było im wyjaśnić prawdę. Po długiej rozmowie z ciocią Janinką uznałam jednak, że teraz, póki są jeszcze małe, powiedzenie im od razu, że to ich brat przyrodni, będzie łatwiejsze niż kłamanie, a później wyjawianie prawdy. Tak zrobiliśmy i dzieci przyjęły to, jak przypuszczała ciocia, zupełnie naturalnie. Basia była poruszona, widząc, że wszystko zaczyna się układać. Wiedziałam, że to dla niej bardzo trudne, a jednocześnie, że czuje ulgę, bo Jaś będzie miał pełną rodzinę.
Zlikwidowaliśmy pokój gościnny, w którym zwykle sypiały nasze mamy, gdy przyjeżdżały z wizytą, i zrobiliśmy tam pokój dla Jasia. Basia spała tam razem z nim.
Wcześniej coś takiego byłoby wręcz niewyobrażalne
Ciocia Janinka przychodziła codziennie i pomagała nam, jak tylko mogła. Po kilku miesiącach Basia trafiła do szpitala. Było z nią już bardzo źle. Przychodziliśmy do niej codziennie. Jaś wiedział, co się dzieje. Jego reakcja mnie zadziwiała. Potrafił przepłakać pół dnia, a drugie pół bawić się wesoło z dzieciakami. Kilka dni przed swoją śmiercią wycieńczona Basia poprosiła mnie o rozmowę. Leżała na łóżku szpitalnym i wyglądała jak cień samej siebie. Jedynie jej wielkie oczy pozostały równie pełne blasku i ciepła co przed laty.
– Dziękuję ci, Olu. Wiem, że możesz mieć mi wiele do zarzucenia, ale zupełnie tego od ciebie nie czuję. Naprawdę doceniam to, co dla nas robisz. Uważam, że Jurek nie mógł mieć lepszej żony. Jesteście cudowną rodziną i dzięki tobie odchodzę szczęśliwa, że Jaś będzie dorastał z tak życzliwymi i wielkodusznymi ludźmi.
Łzy płynęły mi po policzkach. Przytuliłam Basię i obiecałam, że nigdy nie pozwolę Jasiowi o niej zapomnieć. Słowa dotrzymałam. Basia odeszła, ale jej zdjęcia i rozmowy o niej były zawsze częścią naszego domu. Jaś niemal natychmiast stał się równoprawnym członkiem naszej rodziny. Szybko wszedł w rolę starszego brata i na równi z naszymi dziećmi wykonywał domowe obowiązki i chodził na dodatkowe zajęcia.
Jurek bardzo często patrzy na całą naszą rodzinę z poruszeniem. Zwykle wtedy szeptem mówi do mnie, że to cud, że Jaś jest z nami, i że dziękuje przeznaczeniu, bo trafił na tak wyrozumiałą żonę. Ja tak tego nie odbieram. Nie wyobrażam już sobie bez Jasia życia i choć pojawił się u nas w tak niezwykły sposób, wiem, że zawdzięczam Basi więcej, niż ona sama mogłaby przypuszczać.
Czytaj także:
„Dziewczyna z pociągu skradła moje serce. Mógł być z tego niezły romans, ale jak tchórz zaprzepaściłem tę szansę na miłość”
„Wychowałam syna na własnej piersi, a on odrzuca mnie, bo zachciało mu się zakładać rodzinę. Jeszcze wróci do domu z płaczem”
„Koleżanka siostry z małej dziewczynki wyrosła na piękną kobietę. Zakochałem się, ale smarkula potraktowała mnie jak zabawkę”