„Byłam marionetką w rękach męża. Mój pan i władca codziennie wybierał mi bieliznę i mówił, jak powinnam kroić warzywa”

załamana kobieta fot. iStock, Frantysek
„Naprawdę wszystko w moim życiu zaplanował mąż: od A do Z. Właściwie, to nic nigdy nie wynikało z mojej decyzji. Zdałam sobie sprawę z tego, że ja nawet nie wiem, co lubię, co mi się podoba, a czego normalnie bym unikała, ale uległam presji Oliwera”.
/ 02.02.2024 21:15
załamana kobieta fot. iStock, Frantysek

Oliwer kiedyś po prostu zjawił się w naszym domu. Był synem znajomego mojego taty, a ten postanowił przyjść na proszoną kolację wraz z rodziną. Przyglądałam się wtedy Oliwerowi z zafascynowaniem. Bo nigdy wcześniej nie widziałam takiego chłopaka – elegancko ubranego, poważnego, potrafiącego się odnaleźć w rozmowach naszych rodziców. Miałam wtedy siedemnaście lat, a on prawie dwadzieścia, więc tym bardziej byłam urzeczona.

Oliwer był bardzo przystojny

Kiedy go tak ostrożnie obserwowałam, nie chcąc zbyt mocno zwracać na siebie niczyjej uwagi, jawił mi się jako ideał faceta. Takiego zawsze chciałam. O takim zawsze marzyłam. A teraz miałam go na wyciągnięcie ręki i bałam się odezwać.

Na szczęście to on rozpoczął rozmowę już po posiłku. Zapytał o moje plany na przyszłość, potem o to, jak mi się mieszka na naszym osiedlu, a potem opowiadał już głównie o sobie. Podobno miał na koncie same sukcesy. Dopiero co dostał się na wymarzone studia, gdzie rozpoczął prawo, a już był znany na swojej uczelni.

Poza tym pracę miał już załatwioną w kancelarii swojej matki. Bo ojciec Oliwera był lekarzem i bardzo wierzył, że syn stanie na wysokości zadania i pójdzie w ślady któregoś z rodziców.

No i jakoś się tak poukładało, może dlatego, że ja byłam w niego ślepo zapatrzona, że zaczęliśmy ze sobą chodzić. Czułam się przeszczęśliwa – bo taki wspaniały chłopak wybrał akurat mnie!

Mama kazała mi się go trzymać

– Nie możesz dać mu uciec! – powtarzała mi uparcie, gdy przychodziliśmy razem na obiady, a nasze spotkania we dwoje w ogóle stawały się coraz częstsze. – To idealna partia! Gdzie ty lepszego Ala znajdziesz?

– A tak nie chciałyście, żebym znajomego na obiad zaprosił – śmiał się tata. – I widzicie, jak się dobrze poukładało!

A poukładało się, jak wtedy myślałam, świetnie, bo kiedy sama skończyłam dziewiętnaście lat, oświadczył mi się. To była wyjątkowo romantyczna chwila. Zabrał mnie do takiej drogiej knajpki. W środku było bardzo ekskluzywnie – muzyka na żywo i w ogóle. Pierwszy raz siedziałam w takim miejscu, więc wszystko zdawało się nowe i niesamowite. A wtedy on uklęknął i zadał to najważniejsze pytanie.

Na ślub czekałam trochę ponad rok. Potem była bajeczna wycieczka na Bali i wiele innych cudów u boku mojego wspaniałego męża. Myślałam, że czeka mnie królewskie życie – tak wspaniałe, że aż nieprawdopodobne.

To on zawsze o wszystkim decydował

Z początku tego nie dostrzegałam. Pasowało mi, że nie muszę myśleć, w co się ubrać, a do wszystkiego po kolei dostaję instrukcję obsługi. Przez pierwsze lata naszego związku właściwie nie używałam mózgu.

To było wygodne zwłaszcza przez pierwsze miesiące, gdy jeszcze studiowałam – bo mogłam się uczyć bez stresu, że o czymś zapomnę albo będę musiała coś zaplanować. Potem Oliwer uznał, że studia w moim przypadku są zupełnie bez sensu, a ja niepotrzebnie w ogóle chodzę na uczelnię.

– Ala, daj sobie z tym spokój – przekonywał tym swoim łagodnym, delikatnie pouczającym tonem, który nigdy nie wywoływał we mnie irytacji, tylko wpędzał w poczucie winy. Bo bałam się, że jakoś go w tym wszystkim zawodzę. – Po co ci te studia? No sama pomyśl! Nie musisz pracować, ja się wszystkim zajmę! Po co masz się męczyć i robić jakieś zbędne rzeczy?

I rzuciłam studia

Byłam zresztą pod wrażeniem, że Oliwer doszedł do takiego trafnego wniosku. Bardzo się natomiast zdziwiłam, że rodzice po raz pierwszy zaczęli kręcić nosem.

– Ala, no jak to, rzuciłaś studia? – pytała zdenerwowana mama. – Byłaś już tak blisko…

– Młodym to się w głowach przewraca – burczał pod nosem tata.

– No ale Oliwer powiedział, że to bez sensu…

A co mnie twój Oliwer? – przerwał wyraźnie oburzony. – Ty jesteś moją córką i martwię się o twoją przyszłość! Ten chłopak cię wykorzystuje! Uzależnia od siebie! Nie widzisz tego?

Kiedy mama go poparła, wpadłam w szał. Wyrzucałam im, że ciągle się czepiają i zazdroszczą mi takiego wspaniałego życia u boku męża. A potem wyszłam, trzaskając drzwiami. W domu oczywiście o wszystkim opowiedziałam Oliwerowi.

On natomiast jak zwykle stanął na wysokości zadania – pocieszył mnie, otarł łzy i dokładnie objaśnił, co powinnam robić. Przestałam się kontaktować z rodzicami. Wsłuchałam się w męża i byłam szczęśliwa. To on kupował mi kolejne kreacje, w których olśniewałam na rozlicznych imprezach, a zakładałam je dokładnie wtedy, kiedy kazał.

To Oliwer przynosił mi do domu te książki, które mogłam i powinnam przeczytać, a część tych, jakie miałam jeszcze z rodzinnego domu, oddał komuś, bo uważał, że nie są dla mnie odpowiednie. To mój mąż kupował mi kosmetyki, których miałam używać i zawsze oceniał makijaż, który przygotowywałam. W końcu uznał, że najlepiej zamawiać mi zawsze makijażystkę.

Z okazji jego 35 urodzin mieliśmy wyprawić huczne przyjęcie. Oczywiście, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Z tego powodu po raz kolejny słuchałam ścisłych instrukcji Oliwera. Wszystko musiało być przecież dokładnie tak, jak sobie zaplanował. A ja? Nie miałam nic do powiedzenia. Byłam tylko produktem, który on tworzył.

Na przyjęciu poznałam Jonasza

Podczas przyjęcia poczułam się trochę nieswojo. A wszystko dlatego, że Oliwer był cały czas rozchwytywany przez znajomych, więc nie bardzo miał czas się na mnie skupiać. Ja z kolei w ogóle nie znałam tych ludzi i czułam się obco we własnym domu. No i wtedy zagadał do mnie Jonasz. Przedstawił mi się jako jeden z kolegów Oliwera jeszcze ze studiów.

– Nigdy nie mieliśmy okazji się poznać – przyznał. – Oliwer zawsze tak szybko z tobą ucieka.

Uśmiechnęłam się tylko, nie bardzo wiedząc, jak zareagować.

Wszystko sama gotowałaś? – spytał.

Pokiwałam głową.

– Jest pyszne – przyznał. – I ta sałatka… Podziwiam za cierpliwość. Że chciało ci się tak drobno kroić…

– Oliwer tak chciał – przyznałam, lekko speszona. – Zawsze mówi, jak ma być, no to się staram.

– Pewnie. – Spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie, ale zaraz mówił dalej: – I naprawdę wyśmienitą lasagne zrobiłaś. Pewnie też lubisz, co?

Poczułam, że się czerwienię

– Nie wiem – przyznałam, bo naprawdę nie wiedziałam. – Oliwer kazał zrobić, to zrobiłam.

– A ta piękna czerwona sukienka była, chociaż twoim pomysłem? – Zlustrował mnie wzrokiem. – Nie mów, że też Oliwer kazał ci ją założyć!
Potwornie zmieszania, znów tylko pokiwałam głową.

Przez dłuższą chwilę milczał, a potem dodał, chyba pół żartem, pół serio:

– A jest coś, czego Oliwer nie zaplanował w twoim życiu?

Popatrzyłam na to z innej strony

Chociaż potem jeszcze trochę z nim rozmawiałam, jego wcześniejsze słowa nie dawały mi spokoju. Kiedy goście sobie poszli, skłamałam, że jestem zmęczona i poszłam się szybciej położyć. Oliwer robił coś jeszcze przy laptopie, więc nie zwrócił na mnie nawet uwagi.

Leżąc w łóżku, zaczęłam myśleć o tym, co powiedział mi Jonasz. Bo miał rację. Naprawdę wszystko w moim życiu zaplanował mąż: od A do Z. Tak naprawdę nic nigdy nie wynikało z mojej decyzji. Zdałam sobie sprawę z tego, że ja nawet nie wiem, co lubię, co mi się podoba, a czego normalnie bym unikała, ale uległam presji Oliwera. W dodatku przecież niczego nie miałam. Nawet wykształcenia – bo i je mi ostatecznie odebrał.

Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić. Tak się nie dało żyć. A przynajmniej ja tak dłużej żyć nie chciałam.

Teraz żyję własnym życiem

Od tamtego przyjęcia urodzinowego minęły dwa lata. Nie jesteśmy już z Oliwerem. Kiedy zaczęłam dawać mu do zrozumienia, że chcę mieć własne zdanie i robić to, co naprawdę uważam za słuszne, zrobił się agresywny. Nie potrafił zaakceptować, że chcę sama o sobie decydować i wciąż wmawiał mi, że on wszystko wie lepiej. Tak naprawdę chyba nigdy mnie nie kochał – znalazł sobie nawiną dziewczynkę, lalkę, którą mógł ubierać tak, jak chciał i której mógł kazać wszystko to, co chciał.

Obecnie znów się uczę. Co więcej, przeprosiłam się z rodzicami i bardzo często ich odwiedzam. Pracuję też na pół etatu w biurze należącym do Jonasza. Okazało się, że prowadzi sporą firmę zajmującą się tłumaczeniami i akurat potrzebował sekretarki.

W ogóle bardzo mi pomógł po tym, jak wyprowadziłam się od Oliwera. Uważam, że jest naprawdę fajnym facetem. I, co najważniejsze, wolnym, a przy tym liczącym się z tym, co mam do powiedzenia.

Czytaj także:
„Kiedy żona walczyła z chorobą, ja miałem romans na boku. Wszystko się skomplikowało, gdy kochanka zaszła w ciążę”
„Panna próbowała wrobić mnie w dziecko. Powinienem ją pogonić, ale zakochałem się jak szczeniak. Nie wiem, co robić”
„Bliscy zrobili z naszego domu ośrodek wczasowy. Miałam im prać, sprzątać i gotować, bo przecież są w gościach”

 

Redakcja poleca

REKLAMA