„Byłam dumna, że syn znalazł taką zaradną dziewczynę. Okazało się jednak, że mój facet też docenił jej wdzięki i zalety”

kobieta fot. iStock by Getty Images, herkisi
„Byliśmy zachwyceni. Kucharzenie nie należało do moich talentów, ale potrafiłam docenić prawdziwy kunszt. Natalia również miała smykałkę do gotowania, więc można rzec, że wraz z synem trafiliśmy do kulinarnego nieba”.
/ 18.08.2024 22:00
kobieta fot. iStock by Getty Images, herkisi

W przestronnej kuchni, skąd roztaczał się piękny widok na zielony ogród, uwijali się Jacek z Natalią. On polewał rybę białym sosem, a ona zaglądała do piekarnika, żeby ocenić, czy ciasto jest już gotowe. Pyszne aromaty docierały aż do pokoju gościnnego. Rozłożyłam elegancko talerze i sztućce, po czym rozsiadłam się wygodnie na swoim miejscu. Patryk próbował odkręcić butelkę wina. Powstrzymałam chęć, aby mu w tym pomóc. Mój dorosły syn na pewno da sobie radę z tak prostą czynnością. Skupiłam się na dopieszczaniu dekoracji na blacie.

Lubię prowadzić dom

W każdą niedzielę sięgałam po serwis, który odziedziczyłam po swojej praprababce. Ćmielowska porcelana z pozłacanymi czerwonymi zdobieniami. Pomimo tego, że wszyscy byliśmy zabiegani, to w niedzielę nieważne co by się działo, spotykaliśmy się na rodzinnym obiedzie.

Jacek marzył o tym, aby taki posiłek jadać codziennie. Niestety, ja zarządzałam biurem podróży, więc często zostawałam w pracy do późna, a i zdarzały się wyjazdy. Patryk łączył studia z dorywczą pracą w biznesie męża. Natalia była protetykiem, więc bywało, że robiła nawet po dwadzieścia godzin na dobę. Jacek spośród nas miał najwięcej wolnego.

Dawniej był popularnym trenerem personalnym, a teraz zarządzał własną siłownią, ale nie przemęczał się za bardzo. Znalazł utalentowanego menedżera, który wyręczał go w pracy. Dla Jacka dom był ważniejszy niż zarabianie pieniędzy.

Kiedy zaczynałam nowe życie, wydawało mi się nieprawdopodobne, by czerpać radość z tak prozaicznych czynności jak delektowanie się poranną kawą na ganku czy przycinanie krzewów w przydomowym ogródku. Moi poprzedni faceci, nie wyłączając byłego męża, z którym mam syna Patryka, byli zatwardziałymi imprezowiczami. Nasz dom służył im wyłącznie do odespania dzikich balang i przebrania się przed kolejnymi. Ja sama też lubiłam dobrą zabawę, ale z biegiem czasu coraz mocniej pragnęłam u swojego boku kogoś, z kim mogłabym po prostu dzielić codzienność.

Polubili się

Z Jackiem spotkałam się pierwszy raz pięć lat temu, kiedy oboje ćwiczyliśmy na siłowni. Wtedy ani on, ani ja nie byliśmy w związku, jednak początkowo nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Wydawał się taki pedantyczny – staranne uczesanie siwych włosów, dopasowany sweter. Podczas treningów zerkał na mnie z zaciekawieniem, aż w końcu zaprosił mnie na kawę.

Trzykrotnie odmawiałam, ale za czwartym podejściem się zgodziłam. Jacek mnie oczarował. Okazał się oczytany, bystry, zabawny i pełen pasji. Podobnie jak ja, miał za sobą rozwód. Niedługo po tym jak się poznaliśmy zamieszkał ze mną.

Nieco obawiałam się reakcji mojego syna. Czasami gościłam kogoś u siebie na noc, jednak od czasu wyprowadzki jego taty nikt tu nie rezydował na stałe. Początkowo dało się wyczuć pewne napięcie, ale w tak przestronnym domu obaj szybko znaleźli swoje miejsce. Jacek zagospodarował parter, a Patryk piętro.

Kiedy przed rokiem mój syn zakochał się w Natalii, to właśnie Jackowi powierzył swoje tajemnice. Teraz panowie świetnie się dogadują i mają wspólny język.

Nie lubiłam jej

Od samego startu nie pałałam sympatią do Natalii. Znając siebie, wiedziałam, że muszę dać sobie trochę czasu. Natalia sprawiała wrażenie sympatycznej i operatywnej dziewczyny, jednak… była niezwykle piękna. Ta długonoga blondynka o bujnych włosach mogła zdobyć serce każdego mężczyzny.

Patryk był moim dzieckiem, ale zdawałam sobie sprawę, że to wciąż niedojrzały chłopak. Chuderlawy, nieśmiały i mało przebojowy. Natalia nie goniła za forsą, bo po pierwsze pochodziła z zamożnej rodziny, a po drugie sama nieźle sobie radziła finansowo. Zastanawiałam się więc, co ją w nim pociągało? Musiało coś być, skoro pół roku temu wprowadziła się do nas.

– Mam tu rybę – obwieścił donośnie Jacek, po czym wyłonił się zza drzwi z potężną wazą. Ryż i warzywa już czekały na biesiadników. Uwielbiał eksperymentować w kuchni, odkrywać nieznane połączenia smaków. Obserwował później nasze reakcje, dopytując o wrażenia.

Byliśmy zachwyceni. Kucharzenie nie należało do moich talentów, ale potrafiłam docenić prawdziwy kunszt. Natalia również miała smykałkę do gotowania, więc można rzec, że wraz z synem trafiliśmy do kulinarnego nieba.

Jedzenie smakowała nieziemsko

Po kwadransie Jacek przygotowywał kawę, podczas gdy Natalia dzieliła na porcje ciasto. Patryk sprzątał ze stołu.

– Jestem szczęśliwy – wyszeptał, dostrzegając mój wzrok. – Chyba lepiej tego nie mówić na głos, żeby nie zapeszyć, co?

– Daj spokój. Mnie również wypełnia szczęście – odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

Moja firma turystyczna świetnie prosperowała, a w dodatku los obdarzył mnie wspaniałym partnerem. Patryk, mój dorastający syn, też trafił na właściwą osobę. Cieszyliśmy się dobrym zdrowiem i dostatkiem. Ale gdzieś tam w środku czułam, że brakuje mi czegoś do pełni szczęścia.

Tęskniłam za Lizboną, moim niespełnionym pragnieniem. Marzyłam, by kiedyś zamieszkać w tym mieście, które pachniało oceanem i wolnością. Kochałam jego przestronne place i szerokie ulice, a tuż obok kręte, wąskie uliczki pełne tajemnic. To właśnie tam chciałam być.

W niewielkich knajpkach zarządzanych z dziada pradziada, na ścianach wiszą autentyczne fotografie przodków, a nie jakieś tam podróbki z galerii handlowej. W takich miejscach czas dla mnie jakby stawał w miejscu.

Miałam w stolicy Portugalii przyjaciółkę, która od dłuższego czasu namawiała mnie, żebyśmy razem rozkręciły interes. Mogłybyśmy wspólnie zarządzać biurem podróży, ale musiałabym się do niej przeprowadzić.

Niepokoiła mnie ta cisza

Niestety, mój Jacuś kompletnie nie wyobrażał sobie życia w Portugalii – gdy tylko oddalał się kawałek od miejsca zamieszkania, od razu wpadał w depresję. Poza tym twierdził, że jest już zbyt stary, by zaczynać wszystko od zera. Dwa lata temu stuknęła mu pięćdziesiątka i momentalnie poczuł się jak stary dziad.

Któregoś wieczora dotarłam do domu później niż zwykle. Zdziwiła mnie panująca w środku ciemność i niezwykła cisza. Mój mąż zawsze słuchał radia – serwisów informacyjnych, piosenek, a niekiedy nawet audiobooków. Na piętrze też zazwyczaj słychać było hałasy, gdy dzieciaki oglądały ulubione seriale czy klipy muzyczne. Taki spokój wydawał się dziwny i nienaturalny. Syn uprzedził, że wróci później, ale jego dziewczyna i Jacek powinni już być w domu.

– Halo, jest tam kto? – krzyknęłam w przestrzeń.

Nikt nie odpowiadał na moje wołanie. Zaświeciłam wszystkie lampy, ale jakoś umknął mojej uwadze list, który leżał na stoliku w pokoju dziennym. Minęło sporo czasu, zanim go dostrzegłam. A może mój wzrok go zarejestrował, ale umysł odwlekał moment uświadomienia sobie jego obecności, by oszczędzić mi przykrości najdłużej jak się da?

W środku koperty, na której ktoś własnoręcznie naskrobał nasze imiona – moje i Patryka – znajdował się list. Byłam pewna, że wiadomość pochodzi od Jacka i Natalii.

A więc jednak…

„Najdrożsi, dłużej nie możemy tkwić w tym zakłamaniu. Połączyło nas nagłe, nieoczekiwane uczucie. Staraliśmy się je w sobie zdusić, ale okazało się to niewykonalne. Nie chcemy Was oszukiwać, dlatego postanowiliśmy od Was odejść. Natalia i Jacek”.

Osunęłam się na krzesło i trwałam w bezruchu przez dłuższą chwilę. Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Oprzytomniałam dopiero, gdy mój syn przekroczył próg domu. Wiedziałam, że muszę go chronić.

– Ale mnie dzisiaj wykończyli w robocie. Zjadłbym konia z kopytami. Co tu mamy do przegryzienia?! – jego głos dobiegał z korytarza. – Czemu taka cisza? Nikogo nie ma w domu?

Wciąż trwał w nieświadomości. Pragnęłam, by ta chwila trwała wiecznie, bo lada moment jego rzeczywistość rozsypie się jak domek z kart. Natalia była miłością jego życia, planował oświadczyć się jej tego lata. Nie miałam wątpliwości, że stworzą udaną parę.

Trzymałam w ręce list, kiedy Patryk wyjął go z mojej dłoni. Obserwowałam uważnie jego minę, podczas gdy on czytał. Zastanawiałam się, czy to aby nie jakiś koszmarny sen i za moment otworzę oczy obok Jacka. Zrobimy szybko śniadanko i każde z nas pójdzie w swoją stronę do roboty. Przecież to nie mogła być prawda.

Zostałam sama

Kiedy Patryk skończył czytać, podał mi z powrotem list. Wydawał się niesamowicie opanowany. Próbowałam go objąć, kładąc dłoń na jego ramieniu, ale nie dał się przytulić.

– Idę się położyć.

– Patryk…

– Nie przejmuj się, muszę tylko trochę odpocząć. Pogadamy o wszystkim jutro – powiedział i poszedł na piętro.

Kiedy drzwi do pokoju Patryka się zatrzasnęły, runęły wszystkie mury obronne w mojej głowie i zaczęły napływać obrazy. Jacek gadający z Natalią. Ich wspólne gotowanie posiłków, jogging po okolicznym lesie. Obydwoje byli w świetnej formie. Od kiedy to trwało?

Dzieliło ich prawie dwadzieścia lat różnicy. Czyżby to przez moją pracę? Za rzadko przebywałam w domu? Nie dbałam wystarczająco o siebie? Powinnam była biegać razem z nimi? Tysiące przemyśleń. Nadal tkwiłam przy stole, bo zdawałam sobie sprawę, że nie zmrużę oka. Jak on mógł to zrobić?! Jak mógł to zrobić Patrykowi?!

Starałam się za dużo nie rozmyślać o Natalii. W jej wieku popełnianie pomyłek to norma, jednak Jacek był dorosłym mężczyzną. Kiedy wyczuł, że między nimi zaczyna iskrzyć, powinien natychmiast to ukrócić.
Wypiłam resztę kawy. Czas wziąć się w garść. Podjęłam decyzję o sprzedaży naszego domu. Zrobiłam to za pół ceny, bo zależało mi na czasie. Znalazłam nieduże mieszkanko z dwoma pokojami w Lizbonie, niedaleko śródmieścia, ale na cichej ulicy. Nie spieszyliśmy się z wstawaniem, a poranną kawę pijaliśmy w barze na parterze.

Życie nam się ułożyło

Późnym wieczorem razem zasiedliśmy przed telewizorem, by obejrzeć odcinki ulubionych seriali. Unikaliśmy poruszania poważniejszych tematów. Moja przyjaciółka wywierała na mnie presję, abym jak najszybciej przystąpiła z nią do wspólnego biznesu. Odrzucałam jej propozycje.

W końcu nadeszła ciepła niedziela. Na obiad przygotowałam zapiekane krewetki, a na deser upiekłam biszkopt. Były to moje pierwsze podejścia do tych potraw i byłam z nich niesamowicie zadowolona.

– A wiesz, że biszkopty wywodzą się z Portugalii? Tutaj określa się je nazwą pao de lo.

Patryk spojrzał na ciasto i… zalał się łzami. Poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.

– Natalia upiekła to ciasto na krótko przed odejściem – powiedział drżącym głosem.

– Wybacz mi.

– Nie masz za co przepraszać. Po prostu… – rozłożył ręce. Wtuliliśmy się w siebie, roniąc łzy. Kiedy emocje opadły, poczuliśmy niesamowity apetyt. Pao de lo smakowało zupełnie inaczej niż tamto ciasto. Było bardziej słodkie i wilgotne. Zniknęło w mgnieniu oka.

– Twój wypiek jest o niebo lepszy, mamuś – Patryk posłał mi ciepły uśmiech.

Wkrótce potem wyfrunął z gniazda do Londynu. Udało mu się tam znaleźć posadę w firmie reklamowej.

Ja w końcu uległam namowom i zdecydowałam się otworzyć biuro podróży razem z przyjaciółką.

Renata, 48 lat

Czytaj także:
„Wyjazd na Mazury miał być spokojny, a stał się areną mojego dramatu. Odkryłam coś, co było jak cios prosto w serce”
„Poślubiłam bogatego faceta dla kasy, a potem odkryłam jego sekrety. Karta z ogromnym długiem to dopiero początek”
„Mój mąż miał 2 rodziny, a żona Jacka sypiała z każdym, kto miał tętno. Wiele nas łączyło, więc mogliśmy być szczęśliwi”

Redakcja poleca

REKLAMA