Krótko po 16 urodzinach, zaszłam w ciążę. Nie ma tutaj zbyt romantycznej historii. Tomka poznałam 2 miesiące wcześniej, zakochałam się bez pamięci, on namówił mnie na seks. Oczywiście, bez zabezpieczenia. W końcu to prawie niemożliwe, żeby zajść w ciążę podczas pierwszego razu - myślenie dwojga 16-latków.
PRAWIE to było tutaj słowo-klucz. Kiedy w kolejnym miesiącu nie dostałam okresu, nawet nie skojarzyłam, że to potencjalna ciąża. Dopiero, gdy nie pojawił się przez półtora miesiąca, po kryjomu kupiłam test ciążowy.
Obydwoje byliśmy w szoku
Tomek ostatnio więcej czasu spędzał z kolegami na boisku, niż ze mną. Sam był chyba dużym dzieckiem, które tylko na chwilę chciało się pobawić w dorosłość. Na wieść o ciąży stwierdził, że muszę coś z tym zrobić, jakoś sobie poradzić, a w ogóle to on by chciał zrobić badanie, czy to na pewno jego.
Wiedziałam już, że mój wspaniały chłopak, raczej nie zostanie ojcem dekady. I że prawdopodobnie właśnie zostałam „sama z brzuchem”, jak to często mówiła z pogardą moja mama o samotnych matkach. Nie było rady - musiałam zwierzyć się rodzicom, chociaż na samą myśl miałam rozstrój żołądka. Po latach żałowałam, że nie poszłam wtedy do rodziców Tomka - może okazaliby mi wsparcie? Nie chciałam jednak nienawiści byłego chłopaka i postanowiłam, że będę udawać, że nie wiem, kto jest ojcem dziecka.
Moi rodzice nigdy mnie nie wspierali. Dużo ważniejszy był dla nich alkohol. W domu się nie przelewało, jeśli chodzi o finanse, za to zdecydowanie można powiedzieć, że wódki nikt za kołnierz nie wylewał... Na przekór tej sytuacji, uczyłam się bardzo dobrze, miałam same piątki. Marzyłam, że po skończeniu liceum, pójdę na medycynę. Oczywiście, ojciec zawsze głośno szydził z moich planów, tłumacząc że na lekarski, to się dostają dzieci z rodzin medyków.
Miałam jednak to w nosie i za zaoszczędzone kieszonkowe kupowałam podręczniki anatomii. Miałam w planach jak najszybciej wyrwać się z domu i w dodatku zdobyć szanowany zawód, pomagać ludziom. Dlaczego właściwie poszłam do łóżka z Tomkiem? Z perspektywy czasu myślę, że dlatego, że ktoś mnie chciał. Był mną zainteresowany, podczas rozmowy nie patrzył w telewizor albo nie sączył ukradkiem kolejnego piwa.
Całe życie czułam się niechciana i niepotrzebna
Teraz wiedziałam, że moje dziecko musi być chciane. Choćby tylko przeze mnie. Nie przeszła mi przez myśl aborcja, choćby rodzice mieli mnie znienawidzić. Choćbym miała zostać ze wszystkim zupełnie sama.
Gdy powiedziałam ojcu i matce o pozytywnym teście ciążowym, myślałam że mnie rozszarpią. To nie było łatwe, znaleźć moment, gdy oboje będą chociaż mniej więcej trzeźwi. Bałam się, że potem nie będą pamiętać naszej rozmowy i będę skazana na opowiadanie tego wszystkiego po raz drugi. Nie chcę nawet pamiętać słów, które wtedy padły. Mówiąc w skrócie, od tej chwili miałam być dla nich martwa i jak najszybciej się spakować. Nie wiedziałam, gdzie pójdę.
Najpierw przyjęła mnie Kaśka. Przyjaźniłyśmy się od dziecka. Zawsze mnie wspierała, wiedziała też o Tomku. No i dowiedziała się o mojej ciąży. Nie miałam pomysłu, pod jaki adres się skierować, więc z wypakowaną po brzegi torbą, poszłam do niej. Kaśka błagała swoich rodziców, ale było jasne, że mogę mieszkać u niej tylko do porodu. Zgodzili się, żebym przez kilka miesięcy dzieliła z Kaśką jej pokój, ale przecież nie mieli obowiązku przyjmować pod dach obcego noworodka, co w pełni rozumiałam.
Do porodu zawiózł mnie ojciec Kaśki. Nie chcę wspominać porodówki i miliona upokorzeń, które mnie tam spotkały. Samotna nastolatka w ciąży, bez ojca czy rodziców, którzy mogliby stanąć za nią murem... Nikt mnie tam nie szanował.
Urodziłam Julkę. Ważyła równo 3 kg, była po prostu śliczna. Po porodzie trafiłam do Domu Samotnej Matki. Z perspektywy czasu wiem, że to i tak najlepsza możliwa opcja - nikt nie próbował jako nieletniej odebrać mi dziecka i zmusić mnie, by oddać je do adopcji. Do rodziców wysłałam wtedy MMS-a ze zdjęciem małej, licząc że to ich zmiękczy, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
O tym smutnym miejscu też wolałabym nie opowiadać. Najważniejsze jest jedno - przetrwałyśmy. Oczywiście, o medycynie mogłam teraz pomarzyć. Nie udało mi się zdać nawet matury.
Wróciłam do rodzinnego domu
Po 4 latach w Domu Samotnej Matki, dowiedziałam się przypadkowo o śmierci taty. Zapił się - napisała mi o tym Kaśka, ponieważ ciągle utrzymywałyśmy kontakt. Uznałam, że to dobry moment, by odezwać się do mamy. Miałam rację. Okazało się, że to on zabronił jej się do mnie odzywać. Zaproponowała, żebym się wprowadziła do niej z Julką. Zaklinała się, że przestanie teraz pić, a od kilku lat zdarza jej się to sporadycznie.
Oczywiście kłamała. Ale widać było, że kontakt z jedyną wnuczką, dał jej jakąś nadzieję. Naprawdę starała się nie upijać. Poszłam do pracy. Pracowałam jako kasjerka w pobliskim markecie. Obiecywałam sobie, że kiedy tylko trochę staniemy finansowo na nogi, wyprowadzimy się od mamy i po raz pierwszy zaczniemy samodzielne życie. Stało się to dopiero rok temu, gdy Julka skończyła 13 lat.
Myślę o liceum wieczorowym, potem chciałabym skończyć studia. Oczywiście, o medycynie w tym wieku mogę tylko pomarzyć. Wierzę jednak, że jeszcze jest dla mnie nadzieja - na wykształcenie, na dobrą pracę, może na miłość...
Przed Julką nie kryję przeszłości. Ostatnio zwierzyła mi się, że jest zakochana. Od razu powiedziałam jej o antykoncepcji. Nie chcę, by kiedykolwiek powieliła moje błędy. Oczywiście, nie czekałby jej wtedy Dom Samotnej Matki, ale chcę żeby miała w życiu lepszy start, niż ja...
Czytaj także:
Wszystkie małżeństwa w mojej rodzinie się rozpadają. Boję się, że to klątwa
Przez pragnienie macierzyństwa, prawie zniszczyłam własne małżeństwo
Mój ojciec to zwykła szuja. Zostawił nas, a potem drugą rodzinę
Jestem chorobliwie zazdrosna o byłą mojego faceta. On mówi, że to tylko przyjaźń
Córki traktowały mnie jak służącą, a ja zaniedbałam przez to męża