„Była żona nie daje mi żyć. Gdy dowiedziała się, że będę miał dziecko, odjęło jej rozum”

Załamany mężczyzna fot. Pixel-Shot; Adobe Stock
„Coraz bardziej miałem dość wiecznych pretensji moich kobiet, bo Agnieszka zaczęła zachowywać się tak, jakby nadal była moją żoną. Cud, że nie pakowała mi się do łóżka”.
/ 04.05.2021 12:54
Załamany mężczyzna fot. Pixel-Shot; Adobe Stock

Kiedy poznałem Edytę, byłem już rok po rozwodzie. Z byłą żoną utrzymywałem całkiem poprawne stosunki. Płaciłem jej alimenty na naszego synka Jasia, od czasu do czasu zabierałem małego do kina, na pizzę lub na zakupy.

Zdarzało się nawet, że zostawałem z nim na wieczór, kiedy Agnieszka chciała lub musiała gdzieś wyjść. Któregoś dnia siostra poprosiła, żebym odebrał jej córeczkę z przedszkola.

– Wszystko załatwiłam, poinformowałam przedszkolankę, że przyjdziesz. Ja muszę zostać dłużej w pracy… Nie mogłem jej odmówić. Szwagier wiecznie jeździł w delegacje, nigdy go nie było, więc Beata musiała wszystko ogarniać sama. Pojechałem po małą, a tam… była właśnie Edyta.

Drobna, filigranowa blondynka z krótko obciętymi włosami i maleńkimi kolczykami w uszach. Jakoś tak właśnie te kolczyki rzuciły mi się w oczy. Od pierwszej chwili bardzo mi się spodobała. Zmusiłem siostrę, żeby dowiedziała się, czy wychowawczyni jej córki ma męża, a kiedy okazało się, że nie, wszystko już poszło łatwo.

Trzy miesiące później mieszkaliśmy razem, a po roku wzięliśmy ślub. I dopiero wtedy zaczęły się schody. Nagle jakby w moją byłą żonę coś złego wstąpiło. Dzwoniła do mnie po kilka razy dziennie i ciągle miała jakieś natychmiastowe, bardzo ważne sprawy do załatwienia. Każdą bzdurę musiała ze mną uzgadniać. Zachowywała się, jakby nie potrafiła podjąć najprostszej decyzji.

– Agnieszka, na litość boską – złościłem się, kiedy przez kilkanaście minut referowała mi, jaką kurteczkę wybrała dla Jasia. – Jakie ma znaczenie kolor tej kurtki? Będzie nosił taką, jaką kupisz. Ja się na tym nie znam.

– A wiesz co… – ciągnęła, jakby w ogóle nie słyszała, co do niej przed chwilą powiedziałem. – Jutro po południu musimy wybrać się razem i kupić Jasiowi buty.

– Przecież możesz załatwić to sama.

– Nie dam rady. Ostatnio trochę słabo się czuję. A buty dla takiego małego chłopca to ważna rzecz. Sam wiesz, że jemu się nóżki kształtują, musi mieć odpowiednie obuwie.

Może rzeczywiście Aga to robi specjalnie

Nie chciało mi się przypominać, że niedawno załatwiała takie sprawy samodzielnie. Ode mnie chciała najwyżej pieniędzy. Teraz nagle przy każdym drobiazgu musiałem asystować. Edyta początkowo znosiła wszystkie życzenia Agnieszki w milczeniu. Nic nie komentowała, nie sprzeciwiała się. Dopiero kiedy Agnieszka zaczęła wzywać mnie wieczorami, bo ciągle gdzieś wychodziła i życzyła sobie, żebym zostawał z Jasiem, cierpliwość mojej aktualnej żony zaczęła się wyczerpywać.

– Ona robi to specjalnie! – warknęła w końcu. – Nie widzisz tego? Właściwie to sam myślałem podobnie, ale co miałem zrobić? Powiedzieć Edycie, że moja była żona jest złośliwa i prawdopodobnie o nią zazdrosna?

– Może i tak – przyznałem się niechętnie – ale Jaś jest także moim synem i muszę się nim zajmować.

– Owszem – Edyta skrzywiła się niechętnie – ale może nie przez trzy wieczory po kolei. Jakby nie było, masz teraz żonę – przypominała mi, jakbym o tym nie pamiętał.

– Porozmawiam z Agą – obiecałem.

Niestety, rozmowy z Agnieszką do niczego nie prowadziły. A właściwie za każdym razem prowadziły do kłótni.

– Przykro mi, ale twoja nowa żona – podkreślała z naciskiem Agnieszka – musi liczyć się z tym, że masz dziecko. A w związku z tym zobowiązania. W końcu wiedziała przecież o tym, że bierze sobie faceta z przeszłością.

– Wiedziała – wzdychałem w duchu. Nie chciałem się kłócić. Zależało mi na dobrych układach z Agnieszką, w końcu była matką Jasia. Miałem nadzieję, że Edyta to zrozumie. Ale ona nie chciała zrozumieć. Obie kobiety miały do mnie ciągle pretensje i obie miały swoje żądania i wymagania. Wychodziło na to, że najlepiej czułem się w pracy. Brałem tyle nadgodzin, ile tylko się dało.

– Żałuję, że nie zostałem lekarzem – powiedziałem kiedyś kumplowi.

– Oszalałeś?

– Mógłbym sobie siedzieć na nocnych dyżurach – dodałem.

– Ty naprawdę oszalałeś – stwierdził Marek. – Masz młodą żonę, a wiecznie siedzisz w pracy – coś jest nie tak?

– Wszystko jest nie tak – warknąłem. – coraz częściej wydaje mi się, że mam dwie żony, dwa domy i po prostu tego nie ogarniam.

– Przecież z Agnieszką rozwiodłeś się dawno temu – przypomniał kumpel.

– Wcale nie jestem tego taki pewny – mruknąłem pod nosem.

– Nie daj się, bracie – poklepał mnie po plecach, ale miałem wrażenie, że chce mu się śmiać.

Mnie nie było do śmiechu. Coraz bardziej miałem dość wiecznych pretensji moich kobiet, bo Agnieszka zaczęła zachowywać się tak, jakby nadal była moją żoną. Cud, że nie pakowała mi się do łóżka.

Przyszedł w końcu moment, kiedy całkiem poważnie pomyślałem, że mógłbym zrobić prawo jazdy na tiry i zacząć jeździć po Europie. Miałbym w końcu trochę spokoju. Właśnie wtedy jednak okazało się, że po raz drugi zostanę ojcem.

– Ty się w ogóle nie cieszysz? – zarzuciła mi Edyta.

– Ależ cieszę się, kochanie – zaprzeczyłem natychmiast. Naprawdę się cieszyłem. Kochałem Edytę i bardzo chciałem mieć córeczkę.

– Teraz to już naprawdę musisz przestać tak ciągle biegać do tej Agnieszki – usłyszałem.

– Ja wcale nie biegam do Agnieszki. Jeśli już tam chodzę, to do Jasia, do syna.

– Teraz nie możesz tam spędzać wieczorów. Lekarz powiedział, że nie mogę się denerwować, a poza tym nie będę siedziała sama, wiecznie sama. Musisz dotrzymywać mi towarzystwa, musisz o mnie dbać.

– Będę dbał, kochanie – obiecałem.

Już dwa dni później Agnieszka zadzwoniła, że ma jakieś ważne służbowe wyjście, i muszę przyjechać na wieczór do Jasia.

– Nie zgadzam się – stwierdziła twardo Edyta.

– Ależ, kochanie, on jest jeszcze mały, nie może zostać sam.

– Więc niech Agnieszka nie idzie.

– Ale to jakaś służbowa kolacja, podobno musi.

– Andrzej, mnie to zupełnie nie interesuje! – wrzasnęła moja żona. – Ty masz żonę w ciąży i nie będziesz się nigdzie szlajał wieczorami.

– No, tu już przesadzasz, moja droga. Przecież ja się nigdzie nie szlajam. Idę do swojego dziecka.

– Do dziecka, mówisz? – Edyta miała coś dziwnego we wzroku. – Dziecko możesz przywieźć na noc do nas – dodała po chwili.

– Agnieszka się na to nie zgodzi – wzruszyłem ramionami. – A niby dlaczego? Przecież jesteś jego ojcem, niedługo będzie miał tu siostrę. Jak to sobie wyobrażasz, że dzieci nie będą się znały, a ty będziesz jeździł między dwoma domami? No? – patrzyła na mnie wyczekująco, a ja wiedziałem, że ma rację. Jednak na samą myśl o rozmowie z Agnieszką miałem dreszcze.

– Czy ty w ogóle powiedziałeś Agnieszce, że będziemy mieli dziecko? – dobiegło mnie pytanie. Pokręciłem głową w odpowiedzi.

– Jeszcze nie.

– Więc powiedz jej jak najszybciej. Chyba że wolisz, żebym ja to zrobiła.

Sam już nie wiedziałem, co wolę. A mogłem sobie zostać kawalerem z odzysku, cholera – pomyślałem. Powiedziałem Agnieszce , że nie mogę przyjść do Jaśka i zaproponowałem, że zabiorę go na noc do siebie.

– Nie zgadzam się – usłyszałem odpowiedź byłej żony.

– Niby dlaczego? – zapytałem.

– Przecież to mój syn.

– Owszem, ale ty nie mieszkasz sam.

– Przesadzasz, Aga – zaczynałem się denerwować. – Edyta nie jest potworem – coś mnie powstrzymywało przed powiedzeniem jej o dziecku. Czułem, że po tej nowinie sytuacja jeszcze bardziej się zaogni.

Synek nie może sypiać u mnie. Dlaczego? Bo nie!

Agnieszka nie dała mi Jaśka na noc. Stwierdziła, że w ogóle nie może na mnie liczyć, że jestem nieodpowiedzialny, że sama sobie poradzi, nie muszę robić jej łaski. Chyba nie poszła na tę służbową kolację. Nie omieszkała oczywiście zadzwonić następnego dnia i zawiadomić mnie, że jeśli będzie miała kłopoty w pracy, to będzie to moja wina. A jeśli ją zwolnią, to skieruje pozew do sądu o podwyższenie alimentów.

– Przecież i tak daję ci dużo pieniędzy – nie wytrzymałem, ale ona nie odpowiedziała, po prostu się rozłączyła. Natomiast kilka dni później zadzwoniła z awanturą. Krzyczała w słuchawkę, jak ja mogłem nie powiedzieć, że „ta moja żona” jest w ciąży.

– Ta moja żona ma imię – nie wytrzymałem wreszcie.

– Guzik mnie obchodzi jej imię! – krzyknęła. – Nie pozwolę, żebyś skrzywdził moje dziecko!

– Niby dlaczego mam skrzywdzić Jasia? Co ty pleciesz?

– Dobrze wiem, jak to teraz będzie! – złościła się coraz bardziej. – Tylko to drugie będzie się liczyło! Już ona o to zadba! Ale ja jej jeszcze pokażę! Wróciłem do domu wściekły.

– Edyta, czy ty rozmawiałaś z Agnieszką? – zapytałem od progu.

– Rozmawiałam – mruknęła, nie podnosząc głowy znad książki.

– I co?

– Nic, powiedziałam jej, że będziemy mieli dziecko, i że nie może cię tak bardzo angażować w swoje życie. Bo nie może – dodała, kiedy nic nie mówiłem. – Masz teraz rodzinę, wkrótce urodzi ci się córka. Musisz nam poświęcić cały swój wolny czas.

– A Jaś? – zapytałem odruchowo. – Przecież wiedziałaś, że mam synka, kiedy za mnie wychodziłaś.

– Jasia możesz przyprowadzać do nas – stwierdziła. – Ale musisz skończyć to ciągłe kontaktowanie się z byłą żoną. Rozumiesz? – patrzyła na mnie wcale nie prosząco, raczej nakazująco.

– Czy wy obie uważacie, że możecie mi rozkazywać? – tym razem ja się wściekłem. – Wyrywać mnie sobie jak jakąś starą ścierkę czy co?

– Ależ kochanie – skrzywiła się – nikt sobie ciebie nie wyrywa. Agnieszka musi zrozumieć, że masz już nową rodzinę i się od nas w końcu odczepić.

W sumie to Edyta miała rację, ale z Agnieszką miałem syna i cokolwiek by mówić, będę z nią związany przynajmniej do osiemnastki Jasia, a może i jeszcze dłużej. Momentami przerażały mnie myśli, że tak właśnie będzie wyglądało teraz moje życie, że będę ciągle szarpał się pomiędzy dwiema matkami moich dzieci.

Jeśli one będą się tak zachowywały, to nawet dzieciaki się ze sobą nie zaprzyjaźnią. Już mamusie postarają się o to, żeby maluchy raczej się znienawidziły.

– Najlepiej byłoby, gdyby twoja była żona znalazła sobie jakiegoś nowego faceta – śmiał się Marek. – Zajęłaby się wtedy własnym życiem. Agnieszka jednak nie miała ochoty zajmować się własnym życiem ani szukać sobie faceta. Twierdziła, że najważniejszy jest dla niej Jaś, a ja jako jego ojciec muszę jej pomagać w zajmowaniu się nim. Ja, a nie jakiś tam obcy facet – podkreślała.

Ja oczywiście pomagałem. Ale nie dawałem rady, kiedy obie chciały jednocześnie i obie, a właściwie głównie Agnieszka, oddzielnie. Była żona dzwoniła do mnie i oznajmiała na przykład, że koniecznie muszę zająć się Jaśkiem. Kilka minut później Edyta zaczynała bardzo źle się czuć i oznajmiała mi, że absolutnie nie mogę nigdzie wychodzić, nie wolno mi zostawiać jej samej.

Dzwoniłem do Agnieszki, proponowałem, że zabiorę Jasia do siebie, a w odpowiedzi słyszałem, że to jest absolutnie niemożliwe, bo Jasiek wymiotuje, bo boli go głowa, bo coś. Tkwiłem się między młotem a kowadłem! Bałem się zostawić Edytę samą, chociaż często miałem wrażenie, że udaje, i nie chciałem kłócić się z Agnieszką, która zarzucała mi, że nie dbam o syna.

Kiedy przyszła na świat Justynka, córka Edyty i moja, zrobiło się jeszcze gorzej. Wtedy już obie moje kobiety zarzucały mi, że drugie dziecko kocham bardziej, że o to drugie bardziej dbam, bardziej się troszczę. Miałem dość. Postanowiłem zmienić pracę. Wymyśliłem sobie, że zostanę przedstawicielem handlowym.

– Zwariowałeś? – mój przyjaciel Marek patrzył na mnie, jakbym mu powiedział, że zostanę kosmonautą. – Przecież ty masz malutkie dziecko, powinieneś spędzać czas z rodziną. No i zupełnie się na tym nie znasz.

– To się poznam – mruknąłem twardo. – Wiem, że jak nic nie zrobię z tym, co się wokół mnie dzieje, to moje małżeństwo się rozsypie.

– A co na to Edyta? – Jeszcze nie wiem.

Edyta nie była zachwycona moim pomysłem

Nawet perspektywa lepszych zarobków niezbyt ją przekonała. Dopiero kiedy zasugerowałem, że może, gdy będę często w trasie, Agnieszka zajmie się sobą i przestanie mnie tak bardzo angażować w swoje życie, zgodziła się. Natomiast moja była żona zrobiła ogromną awanturę. Nawet nie o to, że zmieniam pracę. Bardziej o to, że jej nie zapytałem o zdanie czy raczej o zgodę. Pokłóciliśmy się wtedy, bo i mnie puściły nerwy.

– Agnieszka, przecież my jesteśmy już bardzo dawno po rozwodzie – krzyknąłem – zapomniałaś o tym? Nie muszę cię o nic pytać.

– A właśnie, że musisz – warknęła. – Mamy przecież wspólne dziecko. Zapomniałeś o tym? Nie zapomniałem. Zresztą nawet gdybym chciał, Agnieszka nie pozwoliłaby mi na to. Moja nowa praca okazała się strzałem w dziesiątkę. Przede wszystkim dlatego, że wiele czasu spędzałem poza domem. Nagle obie moje żony – i ta obecna, i ta była – zaczęły sobie doskonale radzić bez mojej nieustannej obecności. Mało tego, po kilku miesiącach dowiedziałem się od Jasia, że do mamy przychodzi jakiś wujek, podobno nawet całkiem fajny. Super, bo już miałem wrażenie, że oszaleję między tymi dwiema zazdrośnicami.

Czytaj więcej:
„Była rozpowiada, że moja obecna partnerka jest puszczalska i nie ze mną jest w ciąży. Nie wytrzymałem, uderzyłem ją”
„Pod łóżkiem znalazłam damskie figi, nie moje. Mój mąż wmawia mi, że musiała je tam zostawić moja siostra”
„Mąż zdradzał mnie z nianią, a teraz w sądzie próbuje udowodnić, że on i ona poświęcali dziecku więcej czasu, niż ja”

Redakcja poleca

REKLAMA