„Moja eks na łożu śmierci przypomniała sobie, że jestem ojcem jej córki. Mam przechlapane, żona wyrzuci mnie na zbity pysk”

Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Powinienem się cieszyć, odczuć ulgę i pędzić do żony, więc czemu czułem dyskomfort, niepewność? Jakbym przekazywał swoje dziecko w lepsze ręce, bo ja nie jestem gotowy na ojcostwo i wolę scedować tę odpowiedzialność na kogoś zdolnego ją udźwignąć”.
/ 29.07.2022 14:30
Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Niecałe dwa miesiące temu zadzwoniłem do najlepszego kumpla, którego znałem od liceum. Był moim drużbą i bez wahania poprosiłem go, by został ojcem chrzestnym mojego dziecka. Seba znał mnie lepiej niż żona i mogłem liczyć na niego w każdej sytuacji.

Ona naga, on bez spodni. Taki finał…

– Seba, możesz się ze mną spotkać?

– Gdzie i o której? – spytał tylko.

– Jesteś sam?

– Tak.

– To już do ciebie jadę.

Sebastian nie miał rodziny, żył wolny jak ptak, czego czasem mu zazdrościłem. Zwłaszcza w obecnej sytuacji

– Stary, ale miałeś głos przez telefon. Piwko czy coś mocniejszego?

– Najlepiej mnie zastrzel, będę miał święty spokój – jęknąłem. – Ale się narobiło… Pamiętasz Dianę?

– Twoją byłą? Jasne, że pamiętam. Trudno byłoby zapomnieć…

Planowaliśmy z Dianą wspólną przyszłość, bo nasza miłość miała być wzniosła i wieczna. Prozaiczne życie ją podsumowało, gdy Diana została, notabene przez Sebastiana, przyłapana in flagranti z innym facetem. Ona naga, on bez spodni. Taki finał wielkiego uczucia…

– Znalazła mnie na fejsie, a potem gadaliśmy przez telefon. W skrócie, choruje na raka szyjki macicy, ostatnie stadium, nie dają jej żadnej nadziei…

– Przykro mi. Młoda babka przecież, a ty kiedyś ją kochałeś. Ale czemu do ciebie napisała? Chce się pogodzić przed śmiercią, przeprosić?

– Poniekąd. Bo kiedy ona umrze, nasza córka Kasia zostanie bez opieki.

– Wasza… córka… Kasia? – powtórzył wolno Sebastian, marszcząc brwi.

– Też się zdziwiłem, wierz mi… Tak wygląda – wyciągnąłem telefon i pokazałem mu zdjęcie nastolatki.

Widziałem, jak krew odpływa mu z twarzy. Chwilę milczał, potem stwierdził:

– Podobna, ale… to nadal żaden dowód. Zwłaszcza biorąc pod uwagę powód waszego rozstania.

– Dlatego prosi, żebym dał materiał do testów DNA. Ona zapłaci za badanie.

– I jeśli okaże się… ona chce…?

– Chyba logiczne, że chce, by po jej śmierci dzieckiem zajął się ojciec. Podobno o ciąży dowiedziała się już po zerwaniu i nie była pewna, który z nas jest ojcem. Ponieważ jednak związała się z tamtym facetem, nie chciała już komplikować sytuacji. A kiedy dziecko się urodziło i nieco podrosło, nawet bez testów wiedziała, kto jest jego ojcem.

Zapadła ponura cisza.

– A co z tamtym facetem? – ożywił się Sebastian. – Przecież musi być wpisany jako ojciec, nawet jeśli ty... Czemu on nie zajmie się córką?

– Zginął w wypadku kilka lat temu. Rodzice Diany też nie żyją, nie ma rodzeństwa ani nikogo innego, kto mógłby zająć się Kaśką. Jest ponoć bardzo samodzielna, musi, skoro matka choruje, ale jest niepełnoletnia. Cholera, Seba, jeśli to prawda, będę miał na wychowaniu nie jedną, a dwie córki. W dodatku jedną nastolatkę, która mnie nie zna i raczej nie będzie zachwycona, gdy nagle się pojawię w jej życiu. O mojej żonie nie wspominając. Ale jak się do niej nie przyznam, młoda trafi do domu dziecka. Wyjdę na totalnego gnoja, choć o niczym nie miałem pojęcia. Przecież to jakaś paranoja! Diana napisała, że nigdy nie prosiła o alimenty i nie napisałaby do mnie, gdyby nie martwiła się o Kasię, która zostanie sama jak palec. Boże, Elwira mnie zabije!

Poznaliśmy się z Elwirą kilka lat temu, pokochaliśmy, wzięliśmy ślub i od kilku lat wychowywaliśmy naszą córkę Tosię. Kochałem żonę, a ona mnie, ale nie mogłem powiedzieć, żeby miała łatwy charakter. Zresztą nikt nie obiecywał, że małżeństwo to sielanka. Elwirka była kochana, ale potrafiła czasami pokazać pazury. I miała zdecydowany pogląd na temat żywych pamiątek z przeszłości.

– Dzięki Bogu, że ty nie masz dzieci z poprzednich związków – mówiła. – Gdybyś miał, tobym za ciebie nie wyszła. Sorry, taka prawda. Jestem egoistką, ale szczerą. Ci bezczelni pasierbi, te rozpieszczone, zazdrosne o macochę córeczki, brr...

Nie miałem więc złudzeń

Elwira fatalnie zareaguje na wieść o tym, że moja nastoletnia latorośl po śmierci matki, z którą łączyło mnie kiedyś całkiem sporo, ma z nami mieszkać.

– Aż się boję myśleć, co mogłaby zrobić. Urządzi mi meksykańską telenowelę! Czy raczej masakrę piłą łańcuchową!

– Przestań się nakręcać – stopował mnie Sebastian. – Nie wiesz, co zrobi, gdy stanie przez faktem dokonanym. Na razie tylko tak gadała. W końcu nie wprowadziłeś jej celowo w błąd. Najpierw zrób ten test na ojcostowo. Podobieństwo na zdjęciu może być zasługą Photoshopa.

Racja. Zrobiłem, jak radził. I dlatego teraz stałem przed jego drzwiami z kopertą, która zawierała wyniki badań DNA moich i… mojej córki, co było pewne na dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Gdy Seba otworzył drzwi, pomaszerowałem prosto do barku. Nalałem sobie porządną porcję whisky, którą wypiłem jednym haustem.

– Czyli wszystko jasne… – westchnął mój przyjaciel.

Pokiwałem głową bez słowa.

– Mówiłeś Elwirze?

– Jeszcze żyję, więc nie. Boże, łeb mi zaraz pęknie. Co ja mam teraz zrobić? Diana co rusz ląduje w szpitalu, Kasia nie może mieszkać sama, bo choć daje sobie radę, zaraz skapnie się opieka społeczna. Po nitce do kłębka dotrą do mnie. Jezu, Sebastian, jestem ojcem dwóch córek! Jedna za trzy lata będzie pełnoletnia. Nigdy bym nie pomyślał, że… Przecież to jakaś paranoja! Teraz się Dianie przypomniało, że jej dziecko ma ojca?

– Pewnie myślała, że da radę wychować córkę sama – wziął ją w obronę Sebastian. – No i młoda miała ojca. Gdy zginął, Diana nie chciała mieszać dziewczynie w głowie, mówiąc, że ten pan, który ją wychowywał i do którego mówiła „tato”, był tylko wujkiem… Miała jej przedstawić kolejnego tatusia? Tyle że sytuacja się zmieniła… Jasna cholera, nie zazdroszczę wam obydwojgu. Ale nie obraź się, przede wszystkim szkoda mi tej dziewczyny. Już straciła ojca, jedynego, jakiego znała. A teraz jeszcze matka… To nie wiek na chowanie rodziców do grobu. Przestaje być dzieckiem, dorasta, wchodzi w okres buntu, to bardzo wrażliwy czas dla młodego człowieka… Na dokładkę jak królik z kapelusza wyskakuje tatuś właściwy, o którym nie miała pojęcia. Ani on o niej. Rozumiem, że właśnie wywraca ci się świat do góry nogami, ale pomyśl przez chwilę o niej, o tym, co ona czuje.

Gadał jak pedagog i miał rację, ale…

– Stary, wiem, doskonale wiem! Od miesiąca nie myślę o niczym innym. Nawet śnię o tym po nocach. Boję się, że zaraz zostanę sam z nową starą córką, bo Elwira się ze mną rozwiedzie i zabierze Tosię…

– Nie histeryzuj. Nie ma podstaw do rozwodu ani tym bardziej do odbierania ci Tośki. Przecież nie wiedziałeś nic o Kasi, a z jej matką rozstałeś się wieki temu. Nie oszukiwałeś żony latami, ukrywając drugie dziecko, nie wysyłałeś pieniędzy za jej plecami… Elwira może być wybuchowa i zaborcza, nieracjonalna w sytuacjach, nad którymi nie ma kontroli, ale tu… No, OK, możesz mieć z nią problem – westchnął. – Nie spodoba się jej, że wasze życie nieodwracalnie się zmieni, że rodzina będzie odtąd liczyć cztery osoby, że nie da się Kasi wepchnąć z powrotem w niebyt, z którego wychynęła…

– Nie spodoba?! – wybuchnąłem. – Będzie wściekła, zawiedziona, bezradna i zła na siebie, że tak reaguje, bo przecież nie jest wyzutą z uczuć suką, przeciwnie, za bardzo wszystkim się przejmuje. A na kim się to wszystko skrupi? Na mnie!

– Oby nie na młodej… – mruknął zamyślony Sebastian. – Dobra, powiemy, że to moja odpowiedzialność.

– Kto? Co? – nie od razu załapałem. – Kasia? Chcesz udawać jej ojca?! Oszalałeś? Wiem, że miałeś w życiu kilka przygód, efekt jednej z nich mógł jako dziecko niespodzianka zapukać do twoich drzwi, ale stary… Jak ty to widzisz? Oszukamy wszystkich, podrobimy wyniki testu DNA? Utkamy misterną sieć kłamstw, żeby to wszystko miało ręce i nogi, wyglądało na tyle wiarygodnie, by Elwira uwierzyła? Nie na teraz, ale na zawsze?! To nie jest zobowiązanie na trzy lata, póki młoda nie osiągnie pełnoletności i nie wyjedzie gdzieś na studia. Deklarując się jako jej ojciec, będziesz nim do śmierci, no chyba że wcześniej sprawa się rypnie i znowu zrobi się afera – przygryzłem wargę.

Nie mogłem zapominać o Dianie

– O kasę się nie martwię. W tym prywatnym liceum nieźle zarabiasz, a młoda pewnie będzie mieć jakąś rentę po matce, kasę z ubezpieczenia, ja oczywiście też będę się dokładał, ile się da, ale pewnie z doskoku, skoro Elwira nie może się dowiedzieć… Chryste, a Diana? Ona przecież wie, że to nie ty… więc niby jak… Słuchasz mnie w ogóle?

– Nie. Bo bredzisz. Nie zamierzam kłamać ani udawać jej ojca.

– To co? Ożenisz się z nią? – zażartowałem. Za grubo.

Fakt, nigdy nie ciągnęło go do młódek. Poza tym był nauczycielem, lubianym przez uczniów, hołubionym przez dyrekcję, a takie zapędy mogłyby mu zniszczyć życie oraz złamać karierę. Niemniej… jego propozycja oznaczała, że zamieszka z nastolatką, z którą nie ma nic wspólnego.

Już w samym pomyśle było coś niestosownego. Wiem, że mój przyjaciel nie tknąłby żadnego dziecka w niewłaściwy sposób, zaś z młodą lepiej się dogada niż ja, bo ma wprawę, ale…

– Trzeba tylko przekonać Dianę, by wskazała mnie w testamencie jako opiekuna prawnego – powiedział Sebastian.

Z zaskoczenia odebrało mi głos.

– Sądząc po twojej minie, nie wpadłeś na tak proste i uczciwe rozwiązanie. Nadaję się na opiekuna, nie ma żadnych przeciwskazań, za to wiele przemawia na moją korzyść, choćby mój zawód i fakt, że ja też kiedyś przyjaźniłem się z Dianą. Swego czasu wszędzie chodziliśmy razem, nietrudno byłoby uwierzyć, że przyprawiała ci rogi także ze mną. Jasne, mogłaby wskazać ciebie, ale wtedy zaczęłyby się pytania. Dodajmy wasze podobieństwo z Kasią i robi się podstawa do śledztwa w wykonaniu przewrażliwionej Elwirki. – zatrzymał się na chwilę, by zobaczyć moją zdziwioną minę.

– Ja to co innego. Obaj nie znamy młodej, ale ja mam gdzieś, czy ktoś będzie podejrzewał, że moja podopieczna to być może moja objawiona nagle nieślubna córka. Za to jak kiedykolwiek zapyta, czy jestem jej biologicznym ojcem, z czystym sumieniem zaprzeczę. Biorąc zaś pod uwagę, że ty przejmujesz się głównie sobą i tym, jak Kasia namiesza ci w życiu, ja z nas dwóch bardziej nadaję się na jej opiekuna. Zapewnię dziewczynie spokój, którego pod twoim dachem nie zazna. Nie przy takiej macosze i ojcu pantoflarzu. Zadbam o jej bezpieczeństwo, dobrostan psychiczny i oczywiście edukację. Zrobię to dla niej, dla Diany, no i oczywiście dla ciebie.

Dlaczego czułem dyskomfort, niepewność? 

Nadal milczałem, nie wiedząc, co powiedzieć na ten długi i logiczny wywód. Jego propozycja była rozsądna i rozwiązywałaby mój problem, gdyby oczywiście Diana się zgodziła.

Powinienem się cieszyć, odczuć ulgę i pędzić do żony, więc czemu czułem dyskomfort, niepewność? Jakbym godził się na swego rodzaju uczuciową aborcję. Jakbym przekazywał swoje dziecko w lepsze ręce, bo ja nie jestem gotowy na ojcostwo i wolę scedować tę odpowiedzialność na kogoś zdolnego ją udźwignąć. Ale tu chodziło też o miłość…

Czy Seba będzie umiał kochać moją córkę jak swoją? Czy ograniczy się wyłącznie do roli jej opiekuna prawnego? A jeśli wytworzy się między nimi bliska więź, czy to znaczy, że dla mnie już nigdy nie będzie miejsca w życiu córki, że na zawsze pozostanę przyjacielem jej prawnego opiekuna?

Przecież jak ją poznam, geny mogą się odezwać i siłą rzeczy obudzą się we mnie ojcowskie uczucia. Skoro kochałem Tosię, czemu miałbym nie pokochać Kasi? To też krew z mojej krwi. Seba powiedziałby, że takie rozważania tylko dowodzą, jak bardzo nie nadaję się na opiekuna Kasi. Znowu skupiałem się na sobie, na swoich emocjach, zachowując się jak ktoś, kto chce zjeść ciastko i mieć ciastko, ale…

– Muszę to przemyśleć.

Sebastian kiwnął głową.

– Jasne.

Użalałem się nad sobą, że niby zamknięta na głucho przeszłość dobijała się do drzwi, ale przecież ona umierała na raka i martwiła się o los swojego jedynego dziecka. Jak miałem jej odmówić? Chciała, żeby Kasia miała gdzie mieszkać, żeby ktoś o nią zadbał, żeby nią pokierował, gdy pobłądzi. Pewnie dałbym radę, gdyby to nie oznaczało ruiny mojego dotychczasowego życia. 

Propozycja Sebastiana… Cóż, była bardzo hojna, aż podejrzanie hojna. Naprawdę chciał wziąć na siebie rolę opiekuna mojej córki, bym mógł dalej wieść żywot u boku Elwiry? Zacząłem myśleć, że może jednak łączyło go z Dianą więcej, niż sądziłem? Może jego intencje nie były takie czyste, jak się wydawały? I ja mam mu powierzyć moje dziecko?

Wahałem się, poważnie się wahałem…

Sebastian przeciwnie. Odwiedził Dianę w szpitalu. Nie wiem, czy użył tych samych argumentów, co w rozmowie ze mną, ale przekonał ją, by wskazała go w testamencie jako opiekuna Kasi.

Nawet już się poznali z młodą i zawarli pakt o nieagresji, jak ze śmiechem donosiła mi Diana. Umierała, a dzięki Sebie była w stanie żartować. Mnie pozostało obserwowanie sytuacji. Bo co mogę zrobić?

Jak zaprotestować, bez zdradzenia, co mnie z Kasią naprawdę łączy? Na jakiej podstawie? Diana wybrała Sebastiana, bo jej czas się kończył, a ja się wahałem. On był pewien. Może faktycznie to dawało mu prawo do bycia opiekunem mojej córki, skoro ja bałem się do niej przyznać?

Czytaj także:
„Chciałem zorganizować perfekcyjne zaręczyny i prawie straciłem szansę. Zrozumiałem, że nie liczy się gdzie, tylko z kim”
„Moje koleżanki to rozpieszczone królewny. Nie znają prawdziwych problemów, narzekają na drobnostki i robią z nich dramaty”
„Mama traktowała mnie jak dziecko, bo żyłam z dnia na dzień. Wzięłam się za siebie, by udowodnić jej, że się myli”

Redakcja poleca

REKLAMA