„Bycie żoną bogatego męża traktuję jak etat. Chodzę na siłownię i zawsze mam makijaż. Żadna kobieta nie zajmie mojego miejsca”

zadowolona kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„– Uważaj, bo możesz zostać z niczym. Radzę ci to jako dobra koleżanka, bo od razu cię polubiłam. Wiesz, ty w ogóle nie pasujesz do naszego świata. Jesteś zbyt prostolinijna i uczciwa. Ale od czego masz mnie, pomogę ci – paplała”.
Listy od Czytelniczek / 16.11.2023 12:22
zadowolona kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Sebastiana poznałam w restauracji, gdzie dorabiałam do stypendium jako kelnerka. Byłam wtedy na czwartym roku filologii polskiej. Szybko jednak okazało się, że moje zamiłowanie do dobrej literatury nijak ma się do zajęć na uczelni. Błyskawicznie wyleczyłam się również z zamiłowania do korekty i marzeń o pracy w wydawnictwie, gdzie na normalną umowę raczej trudno było mi liczyć. Potrzebowałam zmian.

Sebastiana poznałam w pracy

Sebastian zarezerwował na wieczór całą salę, bo organizował firmową imprezę. Już wtedy zajmował wysokie stanowisko w strukturach swojej korporacji, a po jego wyglądzie było widać, że zarabia dużo ponad średnią krajową. Ubrany z klasą, pachnący drogimi perfumami, z modną fryzurą i najnowszym smartfonem wyróżniał się na tle ludzi, z którym świętował.

Nie wiem, jak to się stało, że zwrócił na mnie uwagę. Chyba po prostu miałam szczęście. Akurat zastępowałam na zmianie koleżankę, która tego wieczoru potrzebowała wolnego, bo razem ze swoim chłopakiem wybierała się na parapetówkę.

– Zastąp mnie dzisiaj Monia na tej imprezie. Będę ci wdzięczna do końca życia – próbowała mnie przekonać.

– A wiesz, że dzisiaj akurat nie mam nic ciekawszego do roboty. Chętnie za ciebie przyjdę. Napiwki zawsze się przydadzą – uśmiechnęłam się, bo mój portfel akurat świecił pustkami, a mnie marzył się wyjazd w góry ze znajomymi z uczelni.

– Dzięki, jesteś super – Karolina niemal rzuciła mi się na szyję.

Teraz myślę, że to los zadecydował za mnie, żeby zetknąć mnie z Sebastianem. Donosiłam kolejne talerze i drinki, zbierałam puste szklanki i obserwowałam rozbawione towarzystwo. Na Sebastian zwróciłam uwagę od razu. Był wysoki, przystojny i pewny siebie.
Gdy pod koniec imprezy wręczył mi swoją wizytówkę, byłam wniebowzięta.

– Zadzwoń kiedyś – mrugnął okiem. – Chciałbym poznać cię bliżej.

Niemal nie upuściłam eleganckiego kartonika. Drżącymi rękami wsunęłam go do kieszeni mojej firmowej bluzki. 

To był świat pełen luksusu

Już na drugi dzień zadzwoniłam, a on oddzwonił. Przegadaliśmy ponad 2 godziny. I tak rozpoczęła się nasza znajomość. Szybko zauważyłam, że świat Sebastiana znacznie różni się od mojego. Zajmował wysokie stanowisko w międzynarodowej firmie, miał przestrony apartament na modnym osiedlu, terenówkę prosto z salonu i sportowy samochód, do którego wsiadał, gdy znudziła mu się rola odpowiedzialnego managera.

– Szybka jazda mnie relaksuje. Wiesz, prawdziwy mężczyzna kocha adrenalinę – mówił, a ja przytakiwałam mu z zachwytem w oczach.

Spotykaliśmy się już ponad rok i doskonale się razem czuliśmy. Ja kończyłam studia, a w wolnym czasie doskonale bawiłam się z moim mężczyzną, który naprawdę mnie rozpieszczał. Randki w drogich restauracjach, weekendowe wyjazdy, wizyty w SPA, ekskluzywne prezenty, zakupy w butikach znanych projektantów, do których wcześniej nawet nie miałam, po co wchodzić.

Mogłam stać się bogata

Sebastian pochodził z dobrze sytuowanej rodziny z tradycjami. Oboje jego rodzice byli prawnikami prowadzącymi znaną kancelarię w K. Siostra robiła staż w szpitalu i planowała otworzenie własnej kliniki medycyny estetycznej. Wiedziałam, że nie do końca pasuję do tego towarzystwa.

Ja pochodziłam z przeciętnego domu. Owszem, rodzicom wystarczało do pierwszego, ale nic poza tym. Nagle zobaczyłam zupełnie inny poziom życia i zachłysnęłam się luksusem. Odeszłam z restauracji i skupiłam się jedynie na chodzeniu na seminarium, nielicznych zajęciach, które oraz pisaniu pracy magisterskiej.

– On na pewno cię zostawi. Czy ty nie widzisz, że to jest zupełnie inny świat? Jak ty wyobrażasz sobie swoją dalszą przyszłość? Myślisz, że jego rodzina cię zaakceptuje i będziecie żyć długo i szczęśliwie w jakiejś bajce? Naiwna jesteś – Karolina, z którą wspólnie wynajmowałam mieszkanie, na swój bezpośredni sposób próbowała otworzyć mi oczy.

– Jesteś po prostu zazdrosna, że trafił mi się taki świetny facet. Widzisz, gdybyś wtedy wzięła tę wieczorną zmianę, mogłabyś być na moim miejscu – odpowiedziałam jej ze złością.

– Ja tam jestem szczęśliwa z Bartkiem. Może nie ma tyle, co ten twój Seba, ale pasujemy do siebie i jest nam razem dobrze. Powoli zaczniemy stałą pracę i dorobimy się wszystkiego, co nam jest potrzebne – powiedziała z przekonaniem. – A ty, żebyś później nie płakała. Ale wtedy nie mów, że cię nie ostrzegałam.

Wzięliśmy ślub 

Gdy obroniłam pracę magisterską, Sebastian zaprosił mnie na przedłużony weekend do Paryża. Zarezerwował piękny pokój w luksusowym hotelu  i zaplanował naprawdę świetne atrakcje.
Podczas tego wyjazdu totalnie mnie zaskoczył. Podczas eleganckiej kolacji otworzył pudełeczko i wręczył mi pierścionek.

– Czy zostaniesz moją żoną? – zadał zwyczajowe pytanie, ale oboje doskonale wiedzieliśmy, że jest ono jedynie formalnością.

– Tak – wyszeptałam z przekonaniem.

Po ślubie zamieszkaliśmy w apartamencie Sebastiana. Rodzina mojego męża cały czas traktuje mnie z dużym dystansem, ale otwarcie nie okazują mi wrogości.

– Nie wiem, co odbiło temu mojemu bratu. Przecież z Agnieszką mógłby stworzyć naprawdę świetny związek. Ona właśnie otwiera klinikę dentystyczną. Ale chyba poleciał na młodszą, bo ta jego Monisia ma dokładnie 11 lat mniej niż on i nogi do nieba – tylko raz udało mi się podsłuchać słowa siostry Sebastiana, która podczas rodzinnej imprezy dzieliła się swoimi wątpliwościami z kuzynką.

Moją pracą było bycie żoną

Teraz jesteśmy już 6 lat po ślubie. Przenieśliśmy się do własnego domu na przedmieściach. Sebastian awansował i jest najmłodszym prezesem zarządu w historii swojej firmy. Ja nie poszłam do pracy, bo mój mąż uważa, że to nie ma sensu.

– Po tej twojej filologii i tak nie masz większych szans na karierę. Chcesz biegać codziennie do szkoły i za kilka groszy użerać się z cudzymi dzieciakami? – powiedział, gdy nieśmiało starałam się wspomnieć mu o własnych planach zawodowych.

Z czasem spasowałam. Na razie nie mamy dzieci, a ja jestem żoną wspierającą męża. To zadanie traktuję jak etat, który zajmuje mi coraz więcej czasu i staje się coraz bardziej wymagający. Dlaczego? Bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mogę szybko stracić swoje wygodne życie. Mam 31 lat, a Sebastian 42. Żony jego kolegów po cichu ostrzegają mnie, że kryzys wieku średniego jest już blisko.
Obawiam się, żeby mąż nie zostawił mnie dla młodszej

Koleżanka zasiała we mnie niepokój

– Musisz być mądra, Monika. Ja jestem zabezpieczona, bo to mój ojciec zainwestował dużą sumę w firmę, którą prowadzi Tomek. Teraz nawet gdyby chciał, nie ma szans, żeby zostawił mnie dla młodszej czy ładniejszej. Doskonale wie, że teść puściłby go z torbami, ale ty jesteś w zupełnie innej sytuacji – ostatnio wyjaśniła mi Klaudia podczas firmowej imprezy męża.

Siedziałyśmy przy stole, podczas, gdy nasi partnerzy negocjowali ważny kontrakt z nowymi inwestorami.

– Zobacz, jak się gapią na te młode hostessy, które rozdają firmowe gadżety – Klaudia spoglądała w stronę Sebastiana i Tomka. –Wystarczy krótka sukienka, duży dekolt, dobry makijaż i młode ciało, a mężczyźni po czterdziestce szybko mogą stracić głowę – kolejne drinki chyba całkowicie rozwiązały język mojej koleżance.

Jedynie przytaknęłam jej głową, a ona dalej kontynuowała.

– Uważaj, bo możesz zostać z niczym. Radzę ci to jako dobra koleżanka, bo od razu cię polubiłam. Wiesz, ty w ogóle nie pasujesz do naszego świata. Jesteś zbyt prostolinijna i uczciwa. Ale od czego masz mnie, pomogę ci – paplała.

Bez niego zostanę z niczym

Słowa Klaudii dały mi naprawdę dużo do myślenia. Bo rzeczywiście ostatnio zauważyłam, że Sebastian coraz częściej zerka na młodsze. Co zrobię, gdy mnie zostawi? Zacznę wszystko od zera? W sądzie raczej niewiele wywalczę, biorąc pod uwagę prawnicze tradycje jego rodziny i koneksje, które ma w tym środowisku.

Muszę go zatrzymać przy sobie jak najdłużej. To dzięki niemu jestem w miejscu, w którym jestem i wygodnie żyję. Korzystam ze wspólnego konta, kupuję drogie ubrania, kosmetyki i gadżety, chodzę do najlepszych fryzjerów i kosmetyczek w mieście, jeżdżę na egzotyczne wakacje.

Po trzydziestce zauważyłam, że uroda kosztuje. Muszę w siebie jednak inwestować. Wstaję o 5 rano i biegam na siłownię. Bez regularnych ćwiczeń moja figura zaczęła się coraz bardziej zaokrąglać.

– Jaki ty masz Monika rozmiar? Czasem już nie 40? – mąż kiedyś powiedział niby niewinnie, ale doskonale widziałam, że otaksował mnie wzrokiem od stóp aż po sam czubek głowy.

Bycie idealną trochę kosztuje 

Teraz mam prywatnego trenera personalnego, który układa plan ćwiczeń, dzięki którym moje uda i pośladki zrobiły się naprawdę jędrne, a talia wróciła do wymiarów z czasów sprzed ślubu. Do tego chodzę na aerobic i zajęcia z zumby. Dbam też o dietę. Żadnej pizzy, frytek czy chipsów popijanych colą. W domu w ogóle nie gotuję. Zamówiłam zdrowy catering dietetyczny 1500 kcal i żywię się tym, co mi przywożą. Jedynym odstępstwem są przyjęcia, gdy czasem sięgnę po jakieś przekąski.

Dbam, żeby mąż zawsze widział mnie umalowaną. Dbam o swój wygląd. Nie oszczędzam na ubraniach, profesjonalnych kosmetykach, wizytach w salonach SPA i zabiegach. Nie mogę przecież pozwolić sobie na rozciągnięte dresy, nieumalowane paznokcie czy odrosty na pasemkach.

Doskonale wiem, że pozycja i pieniądze Sebastiana stanowią prawdziwy lep dla młodych i pięknych kobiet. Dzisiejsze dwudziestolatki są bezwzględne i dla wygodnego życia zrobią wiele. Już czuję ich oddech na karku. Nie pozwolę, żeby jakaś młoda laska zabrała mi moje wygodne życie. W końcu na moje miejsce czeka sporo kobiet. Widzę to podczas spotkań, wyjazdów czy firmowych imprez, gdy towarzyszę mężowi. Ukradkowe spojrzenia i jawne flirty są czymś normalnym.

– Miałaś rację ze swoimi radami – ostatnio pożaliłam się Klaudii.

– Wiem, Monisiu. Widzisz, trzeba słuchać mądrzejszych – puściła do mnie oko. – Ale jesteś inteligentną dziewczynką, dasz sobie radę.

Tak, nie pozwolę żeby jakaś wyrachowana studentka odebrała mi moje życie i szczęście. Czy jednak naprawdę jestem szczęśliwa? Czy chcę tak zawsze żyć? Co będzie, gdy skończę 40 albo 50 lat? Sama nie wiem.

Czytaj także: „Wujek z Ameryki oznajmił, że albo będziemy z siostrą jego kochankami, albo wylądujemy na bruku. Miał nas w garści”
„Nie po to tresowałam męża przez 50 lat, żeby teraz oddać go rozochoconej sąsiadce. Prędzej wykituję, niż dam mu rozwód”
„Koleżanki gnębią moją wnuczkę, bo jest sierotą. Wychowawczyni stwierdziła, że tak się teraz bawią dzieci i nie pomoże”

 

Redakcja poleca

REKLAMA