Tę datę zapamiętam do końca życia. 8 lipca 2022 roku. Tego dnia przyjechałem do Krynicy, w której nie byłem od lat. Pamiętam ją z czasów szkolnych, kiedy przewędrowałem Beskid Sądecki od Piwnicznej poprzez Żegiestów, Muszynę aż do Krynicy.
Dlatego gdy moja żona dostała skierowanie do sanatorium do Krynicy właśnie (od lat ma problemy z kręgosłupem), ucieszyłem się, że wezmę urlop i dojadę do niej na jakieś dwa tygodnie albo dziesięć dni. Poszukam noclegu w pensjonacie i będziemy mogli spędzić trochę czasu razem. Przy okazji zamierzałem odświeżyć wspomnienia.
– Super! – Iza też była zadowolona. – Szkoda tylko, że to tak daleko.
– Kierowcy mówisz o odległościach? – zażartowałem. – Żaden problem.
Mieszkamy w Wielkopolsce i od Krynicy dzieli nas ponad 700 km. Znaleźliśmy dla Izy dobre połączenie autobusowe z Piły do Krynicy, nocne, ale za to w korzystnej cenie, w promocji internetowej. Ja miałem dojechać samochodem.
Szef jednak zmienił swoją decyzję
Gdy wszystko było zapięte na ostatni guzik, okazało się, że nie dostanę urlopu.
– Nie gniewaj się, stary, ale tak wyszło – usprawiedliwiał się szef i coś tam mi tłumaczył.
No cóż, drewno do tartaku trzeba było zawieźć, firma nie mogła mieć przestojów.
– Wykrakałeś! – zmartwiła się moja żona. – A ja już planowałam, gdzie pójdziemy. Jaworzyna Krynicka, Góra Parkowa. Naprawdę nic się nie da zrobić?
– No, niestety. Nic nie wskóram. Będę tęsknił… – westchnąłem.
Szef nie chciał mi robić nadziei. Urlop mogłem wykorzystać w sierpniu. I pomyśleć, że gdyby po raz kolejny nie zmienił decyzji…
Na początku lipca okazało się bowiem, że szef może mnie zastąpić.
– Tydzień ci wystarczy? Wiem, że bardzo ci zależało na tym wyjeździe – stwierdził.
Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale postanowiłem zrobić Izie niespodziankę. Zdecydowałem, że pojadę tym samym połączeniem co Iza. Odetchnąłem z ulgą, gdy udało mi się kupić bilet przez internet. Ucieszyłem się, że zrobię sobie urlop od prowadzenia samochodu – za kółkiem siedziałem okrągły rok.
Autobus był wygodny, tyle tylko, że przy moim wzroście trudno było wyprostować nogi. Nie zważałem jednak na trudy podróży, żyłem nadzieją rychłego spotkania. Na miejscu byłem przed południem, pieszo powędrowałem do sanatorium, dość oddalonego od przystanku.
Próbowałem przypomnieć sobie Krynicę sprzed lat. Po drodze wrzuciłem coś na ruszt, spróbowałem oscypka z grilla, posiedziałem na ławce, słuchając przez chwilę jakiegoś zespołu grającego na deptaku. Zapamiętałem pijalnię wody wśród zieleni. Wszystko było teraz odnowione. Czasy się zmieniają...
– Może kwiaty? – zaczepiła mnie kobieta.
Na ławeczce miała bukiety ogrodowych kwiatów. Rzadko kupowałem kwiaty bez okazji, ale jak niespodzianka, to niespodzianka! Kiedy płaciłem za zgrabny bukiecik, jeszcze nie wiedziałem, że największą niespodziankę sprawi mi Iza.
W domu zastała spakowane walizki
Dotarłem do sanatorium po obiedzie, podekscytowany niczym nastolatek. Byliśmy prawie szesnaście lat po ślubie, ale wciąż czuliśmy do siebie pociąg. Nie przeszkadzało mi, że nie mamy dzieci. Izie widocznie też nie, bo nie goniła mnie do specjalistów. Po prostu uznaliśmy, że widocznie tak ma być. Recepcjonistka podała mi numer pokoju, ale nikogo nie było, a nie chciałem dzwonić, by nie zepsuć niespodzianki.
– Do pani Izy? – spytała przechodząca korytarzem kobieta. – Niech pan sprawdzi w 314 – spojrzała na mnie znacząco.
Tam też nikt nie otwierał, dopiero po chwili usłyszałem męski głos:
– Mirek?
– Marek – odpowiedziałem odruchowo.
Drzwi uchyliły się, stał w nich facet w szlafroku. Zdziwiony, jak przypuszczam, że nie jestem Mirkiem. W tej samej chwili oniemiałem. Kątem oka dostrzegłem w łóżku... moją żonę! Nie byłem przygotowany na taką niespodziankę. W oczach mi pociemniało.
– Przepraszam, pomyliłem piętra – wykrztusiłem, w ostatniej chwili uskakując z pola widzenia.
To było straszne. Jakby mnie ktoś zdzielił obuchem. Kwiaty wyrzuciłem do kosza, wszedłem do pierwszej lepszej knajpy i wypiłem trzy szybkie. A potem wróciłem tym samym autobusem do domu, którego już nie miałem. Następnego dnia poszedłem do pracy jak zbity pies. Nakłamałem, że jednak zrezygnowałem z tego wyjazdu. Po powrocie z kuracji Iza zastała spakowane walizki. Była w szoku, płakała, przepraszała. Nie chciałem jej słuchać. Z nami koniec!
Czytaj także:
„Mój mąż zdradził mnie z sąsiadką, a ja mu wybaczyłam. Nie dziwię się, że wskoczył do łóżka innej. Byłam soplem lodu"
„Kumpel najpierw prosił o przysługę, a teraz ma pretensje. Twierdzi, że rozwód i jego samotne rodzicielstwo to moja wina”
„Wyszłam za Łukasza ze strachu. Moi rodzice tak się cieszyli, że wydają mnie za >>dobrą partię<<”