Być szczupłą, mieścić się w rozmiar 36… Tak jak moje koleżanki. Ale stosowanie diet, choć okupione wysiłkiem, nieodmiennie kończyło się efektem jo-jo. Aż na forum dla odchudzających się znalazłam informacje na temat środka wspomagającego odchudzanie. Miał pozytywne komentarze. „W miesiąc zrzucisz nawet osiem kilo”, „Innowacyjna kuracja!”, „Będziesz chuda!” – kusiły obietnice.
No i uległam. Zostałam poinformowana, że to niezwykle skuteczny lek, choć w Polsce jeszcze niedopuszczony do użytku. Zapłaciłam za niego 150 zł. Miałam łykać tabletki trzy razy dziennie. Hura, będę szczupła! – cieszyłam się jak głupia.
Wszystko zaczęło mnie wkurzać
Już pierwszego dnia kuracji poczułam, że to działa. Dostałam takiego kopa energii, jakbym wypiła pięć kaw. A na myśl o jedzeniu robiło mi się niedobrze. Po tygodniu pierwszy raz stanęłam na wadze. Schudłam! Aż dwa kilo! I to bez żadnych męczarni, katowania się ćwiczeniami, odmawiania sobie jedzenia. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Szybko się ubrałam i ruszyłam na uczelnię. Na schodach do auli wpadł na mnie kolega z roku.
– Ty cholerny kretynie! Uważaj, ofermo, jak łazisz! – wrzasnęłam. Popchnęłam go.
Spojrzał na mnie zdziwiony, a potem wydukał przepraszam. Z zajęć wróciłam, nie wiedzieć czemu, w złym humorze. Co nie uszło uwagi mojej mamy.
– Madziu? Dobrze się czujesz? Taka jesteś blada. A w ogóle… schudłaś chyba? – wyraźnie się zaniepokoiła.
– Szybko zauważyłaś! Tak, schudłam. I koniec z tymi twoimi obiadkami. Tuczysz mnie, jakbym była gęsią na pasztet! – krzyknęłam ze złością.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Naprawdę, dlaczego matki robią córkom takie rzeczy? Zarzucają żarciem, a potem człowiek musi się męczyć! Włóczyłam się po sklepach, patrzyłam na wystawy. Wszędzie pełno ubrań dla szczupłych. Jeszcze ze dwa miesiące i ja też się w nie wcisnę!
Nagle przypomniała mi się skurczona twarz mamy. Dlaczego tak się do niej odezwałam? Nigdy się nie zachowywałam w ten sposób. Straciłam kontrolę nad sobą. A ten chłopak dzisiaj w szkole? Może to te tabletki… – przemknęło mi przez głowę, ale szybko pożegnałam się z tą myślą. Trudno. Gdy będę chuda, będę dla wszystkich miła. A teraz… Będę się starała unikać ludzi. I unikałam.
Na uczelni stałam się gościem. Wykłady strasznie mnie nudziły, byłam zdekoncentrowana, nie mogłam robić notatek. Tymczasem nadchodził sądny dzień dla pierwszego roku socjologii. Egzamin ze statystyki. Profesor, bardzo surowa i wymagająca, oblewała pół grupy.
Koniec z dziwnymi kuracjami!
W piątek przed egzaminem wzięłam jedną tabletkę więcej. Dla dodania sobie energii. Już w budynku naszego wydziału zaczęłam szczękać zębami. Było mi strasznie zimno, choć wszyscy chodzili w samych koszulach i marynarkach. Serce uderzało w dziwnym rytmie: cicho – cicho – cicho i nagle BUM! Gdy asystent wyczytał moje nazwisko, weszłam do sali egzaminacyjnej na chwiejnych nogach.
– A pani może nam opowie, jak potwierdzić trafność zbioru wyników… – lodowatym głosem zaproponowała pani profesor.
Miałam pustkę w głowie. Otworzyłam usta i… nie usłyszałam żadnego dźwięku. „Dlaczego się ściemnia?” – pomyślałam. I to była ostatnia rzecz, jaką pamiętam. Podobno upadłam, podniósł się krzyk, wezwano pogotowie.
Obudziłam się w szpitalnej sali. Nad sobą zobaczyłam twarz mamy.
– Córeczko? Jak się czujesz? – zapytała z troską. – Miałaś migotanie przedsionków.
– Chyba czeka cię nieprzyjemna rozmowa, moja panno – do sali weszła lekarka. – W twojej krwi wykryliśmy nielegalną substancję, pochodną amfetaminy. Przyjmowałaś ją od dłuższego czasu.
– Jezu, córci, coś ty wzięła? – przestraszyła się mama.
Zaczęła płakać. Zrobiło mi się jej żal. Poczułam się podle.
– Ja tylko chciałam schudnąć. Brałam taki lek… – zaczęłam dukać.
– Dziecko, ten lek to trucizna! – zdenerwowała się lekarka. – Pomaga spalać tłuszcz, ale skutki uboczne, jakie wywołuje, zagrażają życiu. Miałaś sporo szczęścia.
Na uczelni zgodzili się, bym zdała egzaminy w sesji jesiennej. Uczę się, zaliczę rok. Jedno jest pewne Już nigdy żadnych diet, kuracji, odchudzania. Rozmiar 36 nie jest wart tego, żeby stracić zdrowie. Wiem, że jest mnóstwo dziewczyn, które chciałyby schudnąć, za wszelką cenę. Nie bądźcie takie głupie jak ja! Nie rujnujcie sobie zdrowia ani nie komplikujcie życia dla utraty kilku kilogramów.
Czytaj także:
„Adoptowany syn wyrósł na bandziora. Daliśmy mu miłość i bezpieczny dom, a on podtarł sobie tym wszystkim tyłek”
„W dzieciństwie było mi wstyd za siwe włosy i podkrążone oczy mamy. Sądziłam, że to obrzydliwe rodzić dzieci mając 40 lat”
„Przyjaciółka zrobiła sobie dziecko i je zaniedbuje. Ciągle siedzi w pracy, a jej syna wychowuje telewizor i telefon”