„Bratowa zamiast zająć się zdrowiem córki, wpędzała ją w kompleksy. Wmawiała jej, że przez duży nos, nigdy nie znajdzie faceta"

Załamana dziewczyna fot. Adobe Stock, New Africa
„– Wiesz sama po sobie, że nie pomogą doktoraty i publikacje w mądrych książkach, jeśli kobieta będzie nieładna. Co ci z tego, że jesteś mądra i wykształcona, gdy nie masz faceta, bo każdy fajniejszy szybko cię zamienia na ślicznotkę, choćby była po niepełnej podstawówce”.
/ 24.06.2022 09:30
Załamana dziewczyna fot. Adobe Stock, New Africa

Gdyby stu kobietom zadać pytanie: „Wolisz być niezwykle mądra czy niezwykle piękna?”, dziewięćdziesiąt dziewięć odpowiedziałoby: to drugie! Nie ma się czemu dziwić. Zalet umysłu nie widać.

Nikt nie ma napisane na czole, że jest profesorem albo filozofem, a zgrabna figura, piękne rysy, wdzięk i wrodzona elegancja, wyróżnia się z tłumu przeciętniaków i budzi powszechny zachwyt.

Wystarczy poczytać, co się ceni w internecie. „Wyglądasz super, ale laska, śliczna, cool, co za nogi, schudłaś” – i tak dalej, i temu podobne… Media społecznościowe kochają urodę. Brzydcy, nieforemni, starzy nie mają tam racji bytu...

Przełknęłam gorzką pigułkę

Stare powiedzenie „jak cię widzą, tak cię piszą” jest hasłem i mottem wszędzie – w gazetach, mediach, urzędach, sklepach, a nawet w kościołach, bo i tam co i rusz widać modnie wystrzyżonych, wypomadowanych i uperfumowanych księży w różnym wieku. A te ornaty, stuły, inne akcesoria i gadżety, no istne targowisko próżności!

Dlatego nie powinnam się dziwić, że moja bratowa postanowiła na osiemnaste urodziny swojej córki, a mojej chrześnicy zafundować jej operację plastyczną. Kasia uznała, że Monice przyda się nowy nos, tak powiedziała: przyda jej się poprawienie tego, co ma, bo ma nos za duży i niezgrabny, a to jej na pewno będzie przeszkadzało w osiągnięciu życiowego sukcesu.

Gdy zapytałam, o jakim sukcesie rozmawiamy, stwierdziła, że to nieistotne, bo w każdej dziedzinie liczy się głównie uroda i ona gwarantuje całościowe powodzenie, więc obowiązkiem rodziców jest zapewnić dziecku dobry start.

– Wiesz sama po sobie – dodała – że nie pomogą doktoraty i publikacje w mądrych książkach, jeśli kobieta będzie nieładna lub przeciętna. Co ci z tego, że jesteś mądra i wykształcona, gdy nie masz faceta, bo każdy fajniejszy szybko cię zamienia na ślicznotkę, choćby była po niepełnej podstawówce? Nie gniewaj się, ale mówię prawdę… – dodała. – Nie chcę, żeby Monika szła twoją drogą. Mam w stosunku do niej inne plany.

Oczywiście, że zrobiło mi się bardzo przykro, ale musiałam przyznać, że w tym, co mówi, jest sporo racji, bo na ostatnie zagraniczne sympozjum mój szef zabrał ze sobą dziewczynę, która nie mówi w języku gospodarzy, za to ma nogi do samej ziemi i biust E, przy wąskiej, zgrabnej talii.

Mnie w ogóle nie wziął pod uwagę, choć obiektywnie rzecz ujmując, powinnam być pierwsza ze względu na kompetencje. Przełknęłam wtedy gorzką pigułkę, bo co niby miałam robić? Swego czasu upomniałam się o swoje w podobnej sytuacji i wtedy usłyszałam, że są pracownicy od frontu i od zaplecza. I że ja należę do tych drugich.

Miało pójść jak z płatka...

Jeszcze liczyłam na rozsądek mojego brata Janka, ale on jest pod takim wpływem swojej żony, że nawet nie piśnie w spornych sprawach, więc i tym razem położył uszy po sobie, choć czułam, że też uważa decyzję o plastyce nosa Moniki za wariactwo. Wiadomo było, że za wszystko zapłaci, bo tylko do tego był potrzebny. Decyzje podejmowała moja bratowa.

Liczyłam jeszcze na to, że jakiś mądry lekarz wyperswaduje jej ten pomysł, ale bardzo się myliłam. Znalazła modną klinikę i ustaliła, co i jak. Klamka zapadła. Od mojego brata dowiedziałam się, jak to wszystko wyglądało, bo i on był obecny podczas rozmowy i wstępnych badań.

Monika się bała, nawet w ostatniej chwili przed wejściem do gabinetu lekarskiego chciała uciekać, ale bratowa uspokoiła ją i zapewniła, że nic nie będzie bolało, za to po wszystkim będzie całkiem podobna do Seleny Gomez i wszyscy jej będą zazdrościli.

Obiecała, że dostanie taki prezent, jakiego sobie tylko zażyczy, że zacznie chodzić na lekcje śpiewu i że pojadą na rajskie wakacje w miejsce wybrane przez Monikę. Tak nią zakręciła, że dziewczyna przestała myśleć o strachu i zachowywała się całkiem swobodnie.

Ustalono, że po zrobieniu koniecznych badań zostanie wybrany termin, i na tym się zakończyła ta pierwsza wizyta. Zaczął się natomiast czas badań, bo bratowej chodziło o to, żeby przez wakacje Monika całkiem wydobrzała, i dlatego trochę się zezłościła, kiedy w laboratorium powiedziano, że coś tam trzeba powtórzyć dla nabrania całkowitej pewności.

Monika była chora

Była absolutnie pewna, że wszystko jest w porządku, dlatego nie poczuła niepokoju, tylko złość, bo trochę się rozłaziły jej plany. Przeraziła się dopiero później, gdy wyniki badania krwi nie pozostawiły żadnych wątpliwości.

Rozpoznanie: hemostaza, czyli nieprawidłowe krzepnięcie krwi, której przyczynę trzeba ustalić, bo może być powodowana przez różne czynniki, nawet białaczkę…

Pojechałam do nich natychmiast po telefonie zawiadamiającym mnie o tym, co się dzieje. Moniki nie było, wysłali ją do kuzynki, u której Monika lubiła przebywać ze względu na duży i piękny ogród. W pierwszej chwili nie poznałam bratowej, gdy mi otworzyła drzwi, tak była zmieniona i postarzała.

– Boże – mówiła – jakie to szczęście, że wymyśliłam tę operację, bo gdyby nie ona, przecież byśmy o niczym nie wiedzieli. Monika co prawda bardzo zimą chorowała, brała masę antybiotyków na płuca i oskrzela, ale potem wszystko było dobrze. Wprawdzie w tym laboratorium pytali, czy Monice nie leciała krew z nosa albo dziąseł i czy nie miała siniaków o niewiadomym pochodzeniu, ale ja niczego takiego nie zauważyłam…

– Za to widziałaś, że ma za długi i nieforemny nos! – nagle krzyknął mój brat.

Czemu wcześniej nic nie zauważyła?

Nigdy nie słyszałam, żeby podnosił głos na swoją żonę, dlatego zamarłam ze strachu, że zamiast działać wspólnie, zaczną się kłócić, kto zawinił.

– Przestańcie – powiedziałam stanowczo. – To najgorsza pora na takie wyrzuty. Na razie nic tragicznego się nie dzieje. Monika ma złe badania krwi i trzeba się dowiedzieć, co jest tego przyczyną. Małopłytkowość wynika z rozmaitych powodów, nie wszystkie muszą być od razu tak dramatyczne. Czy ona już miesiączkuje?

– Od niedawna – powiedziała bratowa.

– Też się powinnam zainteresować, czemu te pierwsze miesiączki były takie obfite. Ale to zlekceważyłam. On ma rację – pokazała na swego męża – jestem beznadziejną matką. Głupią, złą, prymitywną, to wszystko moja wina!

– Sama wiesz, że to nieprawda – zaprotestowałam. – Dbasz o nią najlepiej, jak umiesz. Dzięki tobie choroba została wykryta wcześnie i od razu może być leczona. Gdyby nie ty, kto wie, co by się działo?

– Nie pocieszaj mnie – Kasia zaczęła płakać. – O czym ja, idiotka, myślałam? Nigdy sobie nie wybaczę! Przypominam sobie, że widziałam krew na jej szczoteczce do zębów, ale byłam zajęta planowaniem operacji plastycznej i kompletnie to zlekceważyłam. Nawet nie zapytałam, czy oś się dzieje. Co ja miałam w głowie? Tylko o urodzie myślałam, jakby nie było nic ważniejszego. Oszaleję, jeśli coś jej się stanie!

Byłam dumna z mojego brata

Na szczęście mój brat się uspokoił i zrozumiał, że nie może oskarżać swej żony, bo i on nie jest w porządku. Godził się na te szalone pomysły z wygodnictwa i lęku przed jej dąsami, a przecież jako ojciec i mężczyzna powinien reagować, kiedy mu się coś nie podobało.

Dosyć płaczów i jęków – powiedział Janek. – Nie ma na to czasu, a i miejsce nieodpowiednie, bo Monika musi mieć spokój i komfort życia. Wytłumaczymy jej, że nos schodzi na drugi plan, ponieważ ma kiepskie badania i trzeba to wyrównać.

– Nie będziemy jej okłamywać, jest mądra i jak będzie chciała, wszystko na temat swojej choroby znajdzie w necie, więc lepiej, żeby jej to wytłumaczył jakiś przyjazny i mądry doktor.

– Znajdziemy takiego, potem drugiego i trzeciego, jak będzie trzeba, żeby się porozumieli i ustalili sposób leczenia. Nie będziemy panikować, tylko działać. Zaczynamy od zaraz. I nie wolno się nam spierać, kto zawinił, bo wszyscy mamy za uszami. Teraz jest pora, aby się nie dać chorobie, a ja wierzę, że to jest możliwe. Damy radę!

W podbramkowej sytuacji wziął wszystko na siebie, dokładnie tak, jak powinien. I do bratowej też nie miałam pretensji, bo sama musiałabym się uderzyć w piersi; w końcu i ja przyzwalałam na wszystko, co się działo…

Cała nasza trójka się czegoś nauczyła po swojemu, ale wspólne jest jedno: czasami idziesz krętą drogą i nie masz nadziei, że ona cię gdzieś zaprowadzi, lecz nagle okazuje się, że było warto, bo to, co się wydawało głupie, wcale głupie nie było, a dzięki pomyłkom doszło się do prawdy. Starając się o urodę, zdobywamy mądrość. Tak też bywa…

Czytaj także:
„Moja uczennica została sama z problemem, który przerósłby dorosłego. By ratować mamę, postanowiła sprzedać... siebie”
„Przyjaciółka przez 7 lat nigdzie nie wyszła bez dzieci. Chciała być idealną mamą, chociaż ze zmęczenia wpadała w obłęd”
„Mąż dobrze zarabia, a zapuścił dom jak ostatni menel. Mieszkamy w kompletnej ruinie, bo nie chce się zgodzić na remont”

Redakcja poleca

REKLAMA