„Brat za moją kasę miał rozkręcić interes życia. Gdy zażądałem zwrotu, by mieć na leczenie córki, zszokował mnie reakcją”

facet fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Pamiętam, jak to wszystko się zaczęło – Adam przyszedł do mnie pełen nadziei, z planem, który miał odmienić nasze życie. To było dwa lata temu. Siedzieliśmy w moim salonie, a Adam z entuzjazmem opowiadał o swoim pomyśle na nowy biznes”.
/ 22.08.2024 14:30
facet fot. iStock by Getty Images, fizkes

Codzienność bywa zaskakująco przewidywalna, dopóki nie pojawi się coś, co wywróci wszystko do góry nogami. Moje życie było proste – praca, dom, rodzina. Razem z żoną Katarzyną cieszyliśmy się każdym dniem, chociaż nasze finanse były napięte, jak struna w gitarze. A potem przyszła diagnoza Małgosi. Lekarze powiedzieli, że nasza pięcioletnia córeczka cierpi na rzadką chorobę, której leczenie kosztuje fortunę. Każdy dzień bez odpowiedniego leczenia pogarszał jej stan, a my zaczynaliśmy wpadać w panikę.

Zawiódł mnie

Adam, mój starszy brat, zawsze miał wielkie marzenia i plany. Nigdy nie był typem, który osiada na laurach. Zawsze coś kombinował, miał tysiąc pomysłów na minutę, ale żadnego nie był w stanie zrealizować do końca. Kiedyś wierzyłem, że to przez pecha, teraz już sam nie wiem. Pamiętam, jak przyszedł do mnie z prośbą o pożyczkę. Mówił, że to jego szansa na sukces, że tym razem na pewno się uda.

Byłem sceptyczny, ale jednocześnie nie mogłem mu odmówić. W końcu to rodzina. Pożyczyłem mu dużą sumę pieniędzy, mając nadzieję, że jego biznes wypali i będziemy mogli wspólnie cieszyć się jego sukcesem. Niestety, rzeczywistość okazała się bardziej brutalna. Biznes upadł, a Adam nie miał możliwości zwrócić mi pieniędzy. Teraz, kiedy Małgosia potrzebuje pilnego leczenia, każdy grosz się liczy, a ja czuję, że straciłem nadzieję.

– Piotrek, musimy znaleźć sposób na zdobycie tych pieniędzy – powiedziała moja żona, siadając obok mnie na kanapie.

– Wiem. Spróbuję jeszcze raz porozmawiać z Adamem – odpowiedziałem, chociaż w głębi duszy wątpiłem, że to coś zmieni.

Siedziałem w kuchni, popijając poranną kawę, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Wiedziałem, kto to – Adam nigdy nie potrafił przyjść o umówionej porze. Zawsze spóźniony, zawsze zajęty. Wstałem i otworzyłem drzwi, próbując nie wyglądać na zbyt zniecierpliwionego.

– Cześć – powiedział z uśmiechem, jakby nic się nie stało. – Jak się trzymasz?

– Wchodź – odpowiedziałem, nie odwzajemniając uśmiechu. Przeszliśmy do kuchni, gdzie Adam usiadł naprzeciwko mnie. Przez chwilę milczeliśmy, pijąc kawę.

– Adam, musimy porozmawiać – zacząłem, nie chcąc tracić czasu. – Wiesz, że potrzebuję tych pieniędzy na leczenie Małgosi. Musisz mi je oddać.

Spuścił wzrok. Wiedziałem, że nie będzie to łatwa rozmowa.

Potrzebowałem pieniędzy

– Robię co mogę. Biznes upadł, a ja nie mam teraz skąd wziąć tych pieniędzy. Potrzebuję czasu.

– Czasu? – zadrżał mi głos. – Małgosia nie ma czasu! Każdy dzień bez leczenia pogarsza jej stan.

Próbował mnie uspokoić, kładąc dłoń na mojej ręce, ale odsunąłem ją z irytacją. Czułem, że moja cierpliwość się kończy.

– Obiecuję, że znajdę sposób. Może pożyczę od kogoś innego, może sprzedam to, co mam. Ale proszę, daj mi jeszcze trochę czasu.

W mojej głowie przetaczały się myśli. Chciałem wierzyć, że Adam znajdzie rozwiązanie, ale wiedziałem, że nadzieja to luksus, na który nie mogę sobie teraz pozwolić. Patrzyłem, jak Adam wychodzi z kuchni i zamyka za sobą drzwi.

Wieczorem postanowiłem porozmawiać z moją żoną.

– Adam potrzebuje więcej czasu – powiedziałem, nie potrafiąc ukryć rozczarowania.

Wybuchła płaczem. To był gniew, który gromadził się w niej od miesięcy, a teraz wybuchł z pełną siłą.

– Więcej czasu? – krzyknęła, wstając gwałtownie. – Małgosia nie ma czasu! Jak mogłeś pożyczyć mu te pieniądze? Wiedziałeś, że zawsze miał problemy z zarządzaniem! A teraz my płacimy za jego błędy!

Emocje wzięły górę

– Chciałem tylko pomóc. On jest moim bratem – próbowałem się bronić.

– Bratem? – Katarzyna zapytała z ironią w głosie. – A gdzie on jest teraz, kiedy my potrzebujemy pomocy? Co on zrobił, żeby nam pomóc? Tylko obietnice, nic więcej!

Zrobiło mi się niedobrze. Wiedziałem, że ta rozmowa jest konieczna, ale nie byłem przygotowany na tyle emocji.

– Próbuję znaleźć rozwiązanie. Wiem, że Adam zawiódł, ale musimy myśleć o przyszłości – powiedziałem, starając się zachować spokój.

– Przyszłości? – zaśmiała się gorzko. – Myślisz, że przyszłość nas uratuje? Każdy dzień, każda godzina jest teraz na wagę złota! To nie jest jakaś gra, to życie naszej córki!

– Wiem, wiem! – wybuchłem, czując, że straciłem kontrolę nad sytuacją. – Nie masz pojęcia, jak bardzo się martwię. Każda noc jest koszmarem, a każdy dzień to walka o nadzieję!

Oboje milczeliśmy przez chwilę, próbując uspokoić emocje.

– Przepraszam, Piotr – powiedziała cicho. – Po prostu nie mogę znieść myśli, że Małgosia cierpi, a my nie możemy jej pomóc. Czuję się taka bezradna.

– Ja też – odpowiedziałem, obejmując ją ramieniem. – Ale musimy być silni. Dla Małgosi. Znajdziemy rozwiązanie.

Przytuliła się do mnie, a ja czułem, jak jej łzy moczą moją koszulę. Wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby uratować naszą córkę. Nawet jeśli oznacza to konfrontację z Adamem po raz kolejny.

Około północy postanowiłem pójść do jego mieszkania. Miałem nadzieję, że może jeszcze nie śpi. Gdy dotarłem pod jego drzwi, usłyszałem podniesione głosy. Adam rozmawiał przez telefon.

– Nie mam już tych pieniędzy – powiedział zdesperowanym głosem. – Wiem, że obiecałem, ale biznes padł, a ja jestem bankrutem. Nie wiem, jak mam to oddać.

Postanowiłem wkroczyć

Zapukałem mocno do drzwi. Przez chwilę zapadła cisza, a potem usłyszałem kroki. Adam otworzył drzwi, a jego twarz wyraziła zaskoczenie i niepokój.

– Piotr? Co tu robisz o tej porze? – zapytał, starając się utrzymać spokój.

– Musimy porozmawiać – odpowiedziałem stanowczo. – Wpuść mnie.

Nie miał wyboru. Przeszedłem przez próg i usiadłem w jego salonie. Czułem, że moje nerwy są na skraju wytrzymałości.

– Słyszałem rozmowę – zacząłem bez ogródek. – Więc to prawda. Jesteś bankrutem i nie masz skąd wziąć tych pieniędzy?

– Tak. Biznes upadł, a ja jestem w długach. Nie mam żadnych oszczędności, nie mam nic – odpowiedział cicho.

W mojej głowie krążyły myśli, jedna po drugiej. Byłem wściekły i zrozpaczony. Wybuchłem gniewem, nie mogąc dłużej powstrzymywać emocji.

– Adam, czy ty zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś? Pożyczyłem ci pieniądze, bo wierzyłem, że możesz coś osiągnąć. A teraz, kiedy moja córka jest chora, nie mogę jej pomóc, bo ty zawiodłeś! – krzyknąłem, czując, jak gniew narasta we mnie z każdą sekundą.

Widziałem, że jest równie zrozpaczony jak ja, ale to nie łagodziło mojego gniewu.

– Naprawdę mi przykro. Wiem, że to moja wina. Gdybym tylko mógł, oddałbym ci te pieniądze od razu. Ale nie mam jak – powiedział, jego głos pełen był rezygnacji.

Adam był bezradny

Droga do domu była jak sen na jawie. Pamiętam, jak to wszystko się zaczęło – jak Adam przyszedł do mnie pełen nadziei, z planem, który miał odmienić nasze życie. To było jakieś dwa lata temu. Siedzieliśmy wtedy w moim salonie, a Adam z entuzjazmem opowiadał o swoim pomyśle na nowy biznes. Mówił o innowacyjnych produktach, o potencjalnych klientach, o wielkich zyskach, które czekały na horyzoncie.

Chciałem mu wierzyć. Był moim starszym bratem, zawsze był tam, gdy go potrzebowałem. Wiedziałem, że miał trudności w przeszłości, ale tym razem chciałem wierzyć, że wszystko się ułoży.

Wróciłem do domu, czując, że muszę podzielić się swoimi przemyśleniami z żoną. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, ale teraz musieliśmy być zjednoczeni jak nigdy dotąd.

– Co się stało? – zapytała, widząc moją zmęczoną twarz.

– Rozmawiałem z Adamem – odpowiedziałem, siadając naprzeciwko niej. – Jest bankrutem. Nie ma skąd wziąć tych pieniędzy. Pamiętasz, jak Adam przyszedł do mnie z prośbą o pożyczkę? – zapytałem. – Wtedy wydawało się, że to dobry pomysł. Był taki pewny siebie, taki zdeterminowany. Chciałem mu pomóc, wierzyłem, że to nasza szansa na lepsze życie.

– Zrobiłeś to z dobrego serca. Chciałeś pomóc bratu, tak jak każdy by to zrobił. Nie możesz teraz obwiniać siebie za to, co się stało.

– Wiem, ale teraz musimy znaleźć rozwiązanie dla Małgosi – odpowiedziałem z determinacją. – Musimy myśleć o niej, o jej przyszłości. Adam nie może nam teraz pomóc, więc musimy szukać innej drogi.

Musiałem to rozwiązać

Rankiem wstałem z nowym postanowieniem. Chociaż wszystko wydawało się beznadziejne, miałem w sobie jeszcze iskierkę nadziei, że może jednak uda nam się coś razem wymyślić. Gdy dotarłem do mieszkania Adama, wziąłem głęboki oddech i zapukałem do drzwi. Po chwili otworzył, a jego zmęczona twarz pokazywała, że również nie spał całą noc. Wpuścił mnie do środka.

– Słuchaj, wiem, że jesteś w trudnej sytuacji. Ale musimy coś wymyślić. Małgosia potrzebuje leczenia – zacząłem, czując, że każda sekunda jest na wagę złota. Może możesz sprzedać coś wartościowego, może masz jakieś ukryte oszczędności? Cokolwiek – mówiłem, desperacja w moim głosie była wyczuwalna.

Adam zamyślił się na chwilę, a potem spojrzał na mnie z nową determinacją.

– Jest coś, co mogę zrobić. Mam samochód, którego jeszcze nie sprzedałem. Może nie jest warty dużo, ale to coś. Poza tym, mogę spróbować znaleźć dodatkową pracę. Każda złotówka się liczy – powiedział z nadzieją w głosie.

– To jest dobry pomysł. Sprzedaj samochód, a ja postaram się znaleźć jakieś wsparcie finansowe. Może uda mi się dostać pożyczkę w banku – odpowiedziałem.

Wróciłem do domu, czując, że mamy szansę na walkę. Kasia spojrzała na mnie pytająco, a ja opowiedziałem jej o naszej rozmowie.

Udało się znaleźć wyjście

Adam sprzedał samochód, a także podjął się dodatkowej pracy jako kurier. Ja załatwiłem formalności w banku i udało się uzyskać pożyczkę, choć na niekorzystnych warunkach. Dni mijały szybko, a Małgosia była dzielna. Jej uśmiech dodawał nam sił, nawet gdy wszystko wydawało się trudne i nieosiągalne.

Pewnego wieczoru, siedząc w salonie, zastanawiałem się nad tym, co przyniesie przyszłość. Wiedziałem, że nasza relacja z Adamem już nigdy nie będzie taka sama. Choć starał się pomóc, a my robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, czułem, że nasza więź została na zawsze nadwyrężona. Zrozumiałem, że muszę przebaczyć Adamowi. Nie dla niego, ale dla siebie, dla Katarzyny i Małgosi.

Przebaczenie nie oznacza zapomnienia, ale pozwala na ruch do przodu. Nasza relacja z Adamem może się zmienić, ale rodzina to rodzina. Musimy być razem, zwłaszcza w najtrudniejszych chwilach.

Nadszedł dzień, kiedy mieliśmy spotkać się z lekarzami i rozpocząć leczenie Małgosi. Staliśmy wszyscy razem – ja, Katarzyna, Małgosia i Adam. Patrząc na naszą małą córeczkę, poczułem, że mimo wszystko mamy nadzieję. Przed nami była długa droga, pełna wyzwań i trudności, ale teraz wiedziałem, że możemy liczyć na siebie nawzajem. Nasza rodzina była silna, mimo wszelkich przeciwności losu.
Piotr, 35 lat

Czytaj także:
„Teściowa ciągle mną pomiata, bo jestem rozwódką. Odegram się, gdy zdradzę pikantną tajemnicę tej starej grzesznicy”
„Sąsiad co chwila sprowadzał do siebie jakieś młode laski. Irytowało mnie to, więc postanowiłem trochę namieszać”
„Wzięłam za męża rolnika z wielkim polem. Gada tylko o krowach i fasoli, ale zatykam sobie uszy jego kasą”

Redakcja poleca

REKLAMA