„Brat chciał wzbogacić się na mogile rodziców i wciągnął mnie w perfidne oszustwo. Podstępem wyłudził ode mnie 15 tysięcy”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, KomootP
„Choć nie byłam niczemu winna, ze wstydu miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie mogłam uwierzyć, że mój brat posunął się do aż tak perfidnego oszustwa. Zawsze był chamem bez skrupułów. Ale czegoś takiego się nie spodziewałam”.
/ 19.05.2022 19:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, KomootP

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. To właśnie wtedy zadzwonił do mnie do Nowego Jorku i oświadczył, że chce wreszcie postawić rodzicom na grobie porządny pomnik ze szwedzkiego granitu.

– Ty? A za co? – prychnęłam.

Choć nie widziałam Jarka od prawie piętnastu lat, czyli od czasu, gdy wyjechałam do Stanów, świetnie pamiętałam, że zawsze lubił wygodnie żyć, ale pracować już nie. Długo był na garnuszku mamy i taty. A po ich śmierci zaczął wyciągać pieniądze ode mnie.

Kilka razy go poratowałam, ale w końcu powiedziałam dość. Ile można utrzymywać dorosłego, zdrowego byka? Ostatni przelew zrobiłam mu trzy lata temu. A potem zakręciłam kurek. Błagał o pomoc, słał dramatyczne maile, zostawiał wiadomości. Byłam nieugięta. W końcu więc się obraził i zerwał ze mną kontakt.

– Jak to za co? – fuknął. – Za pieniądze! Od naszej ostatniej rozmowy wiele się w moim życiu zmieniło. Mam świetną pracę w korporacji, wysoką pensję. Zarabiam tyle, że nie jestem w stanie wydać. Pomyślałem więc, że chociaż w ten sposób odwdzięczę się rodzicom za ich troskę i pomoc – usłyszałam.

Byłam pod wrażeniem dobrego gustu Jarka

– To bardzo pięknie z twojej strony… Nie spodziewałam się… A ile zamierzasz wydać na ten nagrobek?

– Około trzydziestu tysięcy.

– Słucham?

– No, co jesteś taka zdziwiona? To najwyższej jakości „czarny Szwed” a nie jakieś tam chińskie badziewie, które rozpadnie się po kilku latach.

– I udało ci się odłożyć taką sumę?

– Jeszcze nie… Na razie mam tylko dziesięć tysięcy…

– A, i chcesz, żebym dołożyła resztę? I dlatego dzwonisz?

– Wcale nie. Na resztę wezmę kredyt. Już nawet w banku byłem. Dowiedziałem się, że dostanę gotówkę bez problemu. A dzwonię, bo masz prawo wiedzieć, co planuję. Przecież to także twoi rodzice.

– No, no, ja chyba śnię… A masz już jakiś projekt?

– Mam. Mogę ci wysłać zdjęcie mailem. I wstępną wycenę kamieniarza. Bo jak słyszę, nie wierzysz, że rzeczywiście zamierzam to załatwić.

– Masz rację, nie wierzę. Do tej pory zawsze wyciągałeś pieniądze, a nie zarabiałeś. Nie dziw się więc, że jestem podejrzliwa.

– Przecież mówiłem ci, że to już przeszłość! Nie chcę od ciebie ani grosza na ten nagrobek. I nie wypominaj mi więcej tego, co było kiedyś. Nie życzę sobie. Teraz jestem zupełnie innym człowiekiem – powiedział obrażonym tonem i się rozłączył.

Zajrzałam do skrzynki mailowej. Zdjęcie już było. Trzeba przyznać, nagrobek prezentował się wspaniale i bardzo okazale. Z wyceny wynikało, że ma kosztować trzydzieści, trzydzieści dwa tysiące w zależności od wykończeń. A więc Jarek nie kłamał!

Na wszelki wypadek sprawdziłam jeszcze w internecie zakład kamieniarski, który miał się zająć budową. Okazało się, że to jeden z najstarszych i najlepszych w mieście. Mile zaskoczona zadzwoniłam do brata.

– Widziałam projekt. Bardzo ładny, naprawdę – zaczęłam.

– Dziękuję za uznanie. Wreszcie jakieś miłe słowo. Myślałem że się już nigdy nie doczekam – odburknął.

– Nie nadymaj się, nie nadymaj… Nagrabiłeś sobie wcześniej, to teraz za to płacisz. Ale zostawmy już przeszłość. Mam dla ciebie propozycję…

– Jaką?

– Zapłacę połowę za pomnik. Nie chcę, żebyś brał wszystkie koszty na siebie. To byłoby nie w porządku.

– Nie musisz. Poradzę sobie

– Nie wygłupiaj się, naprawdę chętnie się dołożę…

– Tak? A później będziesz mi wypominać i rozpowiadać po rodzinie, że znowu wyciągnąłem od ciebie pieniądze?! Bez łaski, obejdzie się!

– Zwariowałeś? Nie powiem ani słowa. Przecież to na nagrobek, a nie na twoje hulanki i swawole.

– Skoro tak, to niech będzie – zgodził się łaskawie.

Pogadaliśmy chwilę i ustaliliśmy, że prześlę swoją część pieniędzy, gdy pomnik będzie już gotowy. Jarek odezwał się miesiąc później. Z dumą w głosie oświadczył, że nagrobek jest już gotowy i stoi na swoim miejscu. Na dowód przesłał mi kilka zdjęć i rachunek od kamieniarza. Wszystko się zgadzało, więc bez wahania przesłałam mu na konto pieniądze.

Więcej, niż powinnam, ale pomyślałam, że bratu należy się nagroda. I za pomysł, i za to, że wszystkiego tak pięknie dopilnował. Przez następne miesiące żyłam w przekonaniu, że rodzice mają wspaniały pomnik.

Pojadę do Polski i… i nogi mu powyrywam!

Czar prysł dwa dni temu. Zadzwoniłam wtedy do cioci Hani, młodszej siostry mojej mamy. To ona zawsze sprzątała grób rodziców przed Świętem Zmarłych, a 1 listopada składała w moim imieniu kwiaty, zapalała znicze.

– I jak tam, ciociu, byłaś już na cmentarzu? – zapytałam.

– A byłam, byłam. Jasne, że tak, jak zwykle… – zawiesiła głos.

– I co, pewnie stanęła ciocia jak wryta? – zachichotałam.

Byłam pewna, że Hania zaraz opowie, jak to nie mogła odnaleźć grobu, bo nie spodziewała się, że stoi na nim tak wspaniały pomnik. Tymczasem…

– Jak wryta? Nie. Raczej zrobiło mi się bardzo, ale to bardzo smutno – odparła po chwili. 

– Smutno? Jak to? Nie podoba się cioci pomnik? To najdroższy szwedzki granit! – krzyknęłam.

Po drugiej stronie słuchawki zapanowała na dłuższą chwilę kompletna cisza. W końcu się odezwała.

– Przepraszam cię Aniu, ale o jakim pomniku mówisz? – w jej głosie wyczułam zdumienie.

W głowie zapaliła mi się czerwona lampka

– No jak, o jakim. Na grobie moich rodziców! – krzyknęłam.

– Wybacz, moja droga, ale tam nie ma żadnego granitowego pomnika! A grób wygląda naprawdę żałośnie. Literek na tablicy już prawie nie widać, krzyż się przechyla, ziemia obsypuje. Z dziesięć razy mówiłam twojemu bratu, żeby coś z tym zrobił, że to wstyd, że rodzice zasługują na szacunek. Nic sobie z tego nie robił. Za każdym razem naburmuszał się tylko i odpowiadał, że to nie jego sprawa i żebym zostawiła te uwagi dla ciebie. Bo to ty sobie żyjesz w Stanach jak pączek w maśle a on tu klepie biedę… – ciągnęła.

Poczułam, jak robi mi się słabo.

– Ciociu, zadzwonię do ciebie później. Teraz nie mogę rozmawiać, przepraszam – wykrztusiłam.

– O co chodzi? Czymś cię uraziłam? – przeraziła się.

– Nie, ciociu, nie powiedziałaś nic złego. Po prostu przekonałam się, że mój brat jest jeszcze większym sukinsynem, niż myślałam – odparłam i odłożyłam słuchawkę.

Nie miałam siły opowiadać jej o kolejnym wybryku Jarka. Choć nie byłam niczemu winna, ze wstydu miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Po rozmowie z ciocią aż się popłakałam ze złości. Nie mogłam uwierzyć, że mój brat posunął się do aż tak perfidnego oszustwa. Fałszywy rachunek od kamieniarza, zmontowane zdjęcia nagrobka… Porządnie się napracował, żeby przekonać mnie, że się zmienił na lepsze. I mu się udało.

Kiedy już się trochę uspokoiłam, zaczęłam go bombardować telefonami. Dzwoniłam przez cały dzień i noc. Chyba wyczuł, że go zdemaskowałam, bo nie odbierał. W końcu jednak podniósł słuchawkę. W pierwszej chwili udawał głupiego, twierdził, że pomnik stoi, dopiero jak mu powiedziałam o rozmowie z ciocią Hanią, przyznał się do wszystkiego.

– Jak mogłeś? Czy ty już w ogóle sumienia nie masz? – aż kipiałam.

– To wszystko twoja wina! Gdybyś nie była takim skąpiradłem i ratowała mnie w potrzebie, nic takiego by się nie stało. Ale ty tylko od darmozjadów potrafisz mnie wyzywać i każdy grosz wypominać! Musiałem więc coś wymyślić. Bardzo potrzebowałem tych pieniędzy! – wrzasnął.

Od rozmowy z bratem minął już cały dzień, a ja ciągle nie mogę się uspokoić. Czuję, że nie mogę mu darować tego oszustwa. Chyba więc wsiądę w samolot do Polski, odnajdę gada i nogi mu powyrywam nie powiem z czego.

A przy okazji zamówię u kamieniarza nagrobek dla rodziców. Na „czarnego Szweda” już mnie nie stać, ale granit ze Strzegomia też jest ponoć bardzo dobry. Pieniądze zostawię cioci Hani. Przynajmniej będę miała pewność, że pomnik stanie…

Czytaj także:
„Mąż przeliczał czas z rodziną na pieniądze. Mówił, że nie opłaca mu się przyjeżdżać do dzieci, bo szkoda benzyny”
„Chcieliśmy zeswatać syna z córką mojej przyjaciółki. Dziewczyna szybko zaszła w ciążę, ale ojcem okazał się... mój mąż”
„Wygrałam drogi samochód. Rodzina, zamiast gratulować, targowała się, kto go dostanie. Mam dość bycia ich skarbonką”

Redakcja poleca

REKLAMA