Chyba w każdej rodzinie musi się znaleźć jakiś sęp, który tylko patrzy jak by tu się załapać na jakąś darmową wyżerkę. W naszej takim sępem jest młodszy brat mojej babci, Mietek. Wujek z żoną są jeszcze w sile wieku, niedawno dopiero przeszli na emeryturę, ale gotować i robić rodzinnych spotkań im się nie chce, bo i po co? Nich się inni martwią o organizację, gotowanie i pieniądze na jedzenie, a oni przyjdą sobie „w gości”.
Najczęściej ofiarą wujostwa pada babcia. Wpadają sobie do niej w ciągu dnia, o dowolnej porze i zawsze załapują się jak nie na obiad, to na podwieczorek czy kolację. Nie pogardzą ani szyneczką, ani białym serkiem. Co podane, to zmiotą ze stołu, a co ukryte w lodówce, to niby przypadkiem zauważą. I też zjedzą. Babcia emeryturę ma skromną, więc ma już serdecznie dosyć bycia darmową jadłodajnią, ale odmówić bratu nie potrafi. W końcu jest starsza od niego o dwanaście lat i niemal sama go wychowała. Czuje się więc za niego odpowiedzialna jak matka.
Jak zwykle przyszli z pustymi rękami
Ale nie tylko ona jest objadana. Regułą w naszej rodzinie są składkowe grille, czyli przyjęcia w ogródku organizowane po to, aby się spotkać i pogadać. Ponieważ domki z ogródkiem mają tylko moi rodzice i mamy brat, Wojtek, u nich odbywają się te imprezy. Ale trudno przecież od nich wymagać, aby raz w miesiącu wykosztowywali się na jedzenie dla blisko dwudziestu osób. Składka to składka! Każdy z gości przywozi mięso na grilla i jakieś warzywa na sałatkę, a poza tym piwo czy winko.
Ostatnio to wujek Wojtek zarządził sobotnie grillowanie. Kupiliśmy więc z rodzicami mnóstwo jedzenia i pojechaliśmy. Na podwórku u wujka smakowite zapachy docierały aż pod samą bramę. Dołączyliśmy do rodzinki delektującej się już kiełbaskami. Przywiezioną przez nas karkówkę wrzuciliśmy na ruszt. Kwadrans później pojawił się wujek Mietek. Jak zwykle z pustymi rękami, a raczej z jedną otwartą puszką piwa w łapie, które zaczął sączyć leniwie tuż po wyjściu z samochodu.
Radośnie skomentował zapach pysznej karkóweczki i od razu nałożył na talerz górę przekąsek. Po chwili pojawiła się ciocia Wiesia, także bez żadnych zakupów i jęcząc teatralnie, jaka to ona jest głodna, bo na diecie, więc bez śniadania. Także poczęstowała się obficie.
Moja mama tylko zacisnęła zęby, bo w rodzinie jej brata ostatnio się nie przelewa, ciocia przez pół roku była na bezrobociu i teraz z wujkiem powoli znowu wychodzą na prostą. A wujek Mietek z żoną, mimo że doskonale o tym wiedzą, nie poczuwali się do niczego.
Czegoś ją to wydarzenie nauczyło
Spotkanie się rozkręca, ciocia biega do kuchni po nowe sałatki, wujek dorzuca na ruszt coraz to inne specjały, a ciocia Wiesia na widok skwierczących na grillu udek nagle łapie za telefon.
– Tyle tu jedzenia, że sami sobie nie poradzimy! Zadzwonię po siostrę, niech przyjedzie z rodziną! – zakomunikowała szczebiotliwym głosem.
Wszystkich zatkało. Moja mama pierwsza odzyskała rezon i jak nie rzuci ciotce morderczego spojrzenia.
– Ani się waż! – syknęła.
Ciotka zmieszała się i zrezygnowała z dzwonienia, ale siedziała jak struta. Rozmowa trochę przestała się kleić i wujek Mietek w końcu zarządził odwrót, wymawiając się jakimiś pilnymi sprawami w domu do zrobienia.
– Wojtek, obiecałeś mi pożyczyć wiertarkę! – przypomniał sobie na koniec.
Brat mamy poszedł więc do garażu i chcąc być pomocnym otworzył bagażnik wujkowego auta, aby schować tam narzędzie. A wtedy jego oczom ukazało się… kilka tacek kurzych skrzydełek!
– O! Widzę, że jednak coś przywieźliście na tego grilla! – mruknął zaskoczony.
– Yyy… – zmieszał się wujek Mietek. – Ano kupiliśmy, ale tyle tego tutaj macie, że po co było wypakowywać? Do domu zabierzemy – wyrzucił z siebie w końcu.
No i zabrali. Babci było wstyd za brata, ale czegoś ją to wydarzenie nauczyło. Następnym razem, jak się do niej zwalił z żoną w porze podwieczorku, gdy przyjmowała akurat swoje dwie koleżanki na herbatce, zamiast jak zwykle wpuścić brata z bratową do salonu i poczęstować czym chata bogata powiedziała mu tylko, że ma gości i zamknęła drzwi przed nosem. Oczywiście, brat teraz wszystkim opowiada, że jest niewychowana i skąpa, ale każdy w naszej rodzinie prawdę zna.
Czytaj także:
„Wstydziłam się związku z mężczyzną w wieku mojego syna. Nie chciałam, żeby sąsiedzi plotkowali, że jestem jego sponsorką”
„Kocham swoją żonę. Nigdy nawet na myśl mi nie przyszedł żaden skok w bok. Przez 1 błąd mogę stracić wszystko"
„Nie wiem, gdzie jest mój mąż i to jest najgorsze. Jak człowiek umiera, to odwiedza się jego grób. A co ja mam? Setki pytań w głowie"