„Brakowało mi na bułki dla dzieci, a mąż ukradkiem wydawał krocie. Gdy odkryłam na co idzie kasa, wyrzuciłam go z domu”

Kobieta problemy finansowe fot. iStock by Getty Images, JackF
„Wydawał się odległy, jakby zbudował wokół siebie mur. To jednak nie był koniec. Zaczęłam zauważać drobne rzeczy, które wcześniej mi umykały. W zeszłym tygodniu z konta zniknęło 500 złotych. Zapytałam o to męża, a on tylko wzruszył ramionami”.
/ 22.12.2024 18:30
Kobieta problemy finansowe fot. iStock by Getty Images, JackF

Nie wiedziałam, że można żyć, oddychając tylko do połowy. Tyle zostało z mojego życia – namiastka pełni. Każdy dzień to walka o przetrwanie, od świtu do zmroku, w pracy i w domu. Na pierwszy rzut oka nasze mieszkanie wyglądało zwyczajnie – dzieci biegały, krzyczały, śmiały się, a na stole zawsze była jakaś zupa. Ale wystarczyło spojrzeć głębiej: rachunki upchnięte w szufladzie, uśmiechy wymuszane przy ludziach, a w mojej głowie setki pytań bez odpowiedzi.

Może Piotr znajdzie lepiej płatną pracę? – rzuciła Monika, koleżanka z biura, gdy zrezygnowana opowiedziałam o naszych wiecznych kłótniach o pieniądze.

– Nie w tym rzecz – westchnęłam. – On tylko oszczędza. Na wszystkim. A ja zarywam noce, bo chcę, żeby dzieci miały normalne życie.

Koleżanka spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Pewnie myślała, że przesadzam. Ale to nie była przesada. Piotr od dawna nie był wsparciem, tylko kolejnym ciężarem. Wiedziałam, że coś jest nie tak, choć jeszcze nie umiałam tego nazwać.

Czasem, gdy kładłam dzieci spać, siedziałam przy ich łóżkach, czując niewyobrażalną pustkę. Dla nich robiłam wszystko, a mimo to ciągle czułam, że walczę z wiatrakami. Czy to miało być moje życie? Wieczne zaciskanie pasa, tłumaczenie dzieciom, dlaczego nie możemy pojechać na wakacje, i słuchanie, jak Piotr mówi, że przesadzam?

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że prawdziwe piekło dopiero przed nami.

To nie było życie

Wieczorem, po kolejnym wyczerpującym dniu, Piotr wrócił z pracy. Zawsze mówił, że to on ma najciężej, chociaż nigdy nie zostawał po godzinach. Tym razem coś we mnie pękło. Ostatnie tygodnie były koszmarem – dzieci chore, rachunki piętrzyły się na stole, a ja z trudem kończyłam dodatkowe zlecenia.

– Piotr, możemy porozmawiać? – zapytałam, odkładając pranie na fotel.

– Teraz? – rzucił, nawet nie odrywając wzroku od telefonu.

– Tak, teraz. Bo kiedy indziej? Wiesz w ogóle, jak wygląda nasze życie? Ja robię dwa etaty, sprzątam, gotuję, opiekuję się dziećmi, a ty… – głos mi się załamał.

Spojrzał na mnie z irytacją.

A ja co? Siedzę i pachnę? Wszystko, co robię, to dla nas. Gdybym nie oszczędzał, nie mielibyśmy na nic! – odparł chłodno.

– Oszczędzasz? Na czym? Na moim zdrowiu? Na naszych dzieciach? Na wszystkim, co daje choć trochę radości? Przez ciebie nie pamiętam, kiedy ostatni raz zrobiłam coś dla siebie!

Cisza.

Przesadzasz – mruknął, wstając i nalewając sobie wody. – Może lepiej zajmij się tym, co naprawdę ważne.

Poczułam, jak wzbiera we mnie gniew.

– Naprawdę? Ty mówisz mi, co jest ważne? Nie widzisz, jak bardzo się staram? Żyję na krawędzi wyczerpania, a ty nic! Nawet z dzieciakami nie spędzasz czasu!

Piotr spojrzał na mnie z lodowatym spokojem.

– Bo nie mam czasu na bzdury, Magda.

Te słowa ugodziły mnie jak nóż. Stałam jak sparaliżowana, a Piotr wrócił do swojego telefonu.

Tamtego wieczoru postanowiłam, że będę bardziej uważna. Coś było nie tak. I miałam zamiar dowiedzieć się, co.

Zaczęłam się mu przyglądać

Nie mogłam przestać myśleć o tamtej rozmowie. Piotr wydawał się odległy, jakby zbudował wokół siebie mur, którego nie mogłam przebić. To jednak nie był koniec. Zaczęłam zauważać drobne rzeczy, które wcześniej mi umykały. W zeszłym tygodniu z naszego wspólnego konta zniknęło 500 złotych. Zapytałam o to męża, a on tylko wzruszył ramionami.

– Zapłaciłem za paliwo i parę rzeczy do domu – wyjaśnił z rozdrażnieniem. – Przecież nie muszę ci tłumaczyć każdej złotówki.

Ale to nie miało sensu. Na co potrzebowałby tyle pieniędzy, skoro i tak nigdy niczego konkretnego nie kupował? Poza tym, rachunki z marketu nigdy nie przekraczały dwustu złotych.

Wieczorem, gdy dzieci spały, usiadłam przy stole z kubkiem zimnej herbaty i jego wyciągiem z konta. Nie miałam pojęcia, skąd pochodziły niektóre transakcje. Miejsca, do których nigdy nie chodziliśmy. Zakupy w sklepach, których nazw nie znałam. Wszystko to razem sprawiało, że w mojej głowie zaczęła tlić się myśl: „On coś ukrywa”.

Następnego dnia, gdy Piotr był w pracy, przeszukałam jego rzeczy. Znalazłam paragon na dwie osoby z restauracji w centrum – tej samej, w której zawsze mówił, że „zbyt drogo”. Data wskazywała na dzień, kiedy rzekomo wrócił późno z pracy, bo miał ważne zebranie.

Wieczorem postanowiłam poruszyć ten temat.

– Co to za paragon? – zapytałam, kładąc go na stole.

Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, które szybko zmieniło się w obojętność.

– Jaki paragon? A, to. Byłem tam z kolegą z pracy.

I co, zasponsorowałeś koledze kolację?

Zaczął się nerwowo śmiać.

– Przestań być taka podejrzliwa, Magda. Robisz problem z niczego. On oddał mi później gotówkę.

Ale problem był, i to duży. Wiedziałam, że coś się dzieje, ale brakowało mi dowodów. Na razie.

To stało się oczywiste

Paragon z restauracji był jak kamień, który poruszył lawinę. Zaczęłam zwracać uwagę na wszystkie szczegóły: spóźnienia, dziwne wymówki, a nawet zapach obcych perfum, który czasem unosił się na jego ubraniach. Przekonywał mnie, że to nic takiego, ale ja czułam, że grunt pod moimi nogami zaczyna się kruszyć.

Pewnego wieczoru, gdy dzieci już spały, zauważyłam jego torbę sportową leżącą w kącie przedpokoju. Zawsze mówił, że chodzi na siłownię, ale ostatnio zdarzało się to coraz częściej. Otworzyłam torbę, choć czułam się jak złodziejka. W środku, obok zwykłych rzeczy, znalazłam coś, co zwaliło mnie z nóg – parę czerwonych majtek.

– Co to jest? – rzuciłam w niego bielizną, gdy wrócił z kuchni.

– Magda, spokojnie… to nie tak, jak myślisz! – zaczął się tłumaczyć, ale jego głos był napięty, a wzrok nerwowo unikał mojego.

To nie tak? A jak? Wyjaśnij mi, Piotr! Wyjaśnij, jak to się znalazło w twojej torbie!

Jego wymówki były coraz bardziej chaotyczne. Mówił coś o koledze, który „zrobił głupi żart”. Ale ja już nie potrzebowałam więcej wyjaśnień.

Zaczęłam przeglądać jego telefon. Piotr zawsze pilnował go jak oka w głowie, ale tego dnia zapomniał go zabezpieczyć. W wiadomościach znalazłam rozmowy z kimś podpisanym „A.”. Ich treść była jednoznaczna – romantyczne wyznania, zdjęcia, plany spotkań.

Zamarłam. Czułam, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Wszystkie te spóźnienia, paragon z restauracji, a teraz jeszcze te wiadomości… Wszystko nabrało sensu.

Gdy mąż wszedł do pokoju, już wiedziałam, co powiem.

Masz kochankę – powiedziałam spokojnie, ale w środku czułam, jak wszystko się we mnie wali.

Piotr stał jak sparaliżowany, nie odpowiadając ani słowem.

Tamtej nocy nie spałam ani minuty. Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo.

Zobaczyłam ich razem

Kilka dni później postanowiłam go śledzić. Wiem, że to brzmi desperacko, ale musiałam mieć pewność, musiałam zobaczyć to na własne oczy. Kiedy powiedział, że musi „zostać dłużej w pracy”, coś we mnie zadecydowało, że tego nie odpuszczę. Poprosiłam sąsiadkę o opiekę nad dziećmi i pojechałam pod firmę Piotrka.

Obserwowałam go z samochodu. Wyszedł, a z nim młoda, atrakcyjna kobieta. Byli uśmiechnięci, trzymali się blisko siebie. Stanęli potem przed kawiarnią i weszli razem, trzymając się za ręce. To, co czułam, nie da się opisać. Mój mąż, ojciec moich dzieci, prowadził życie, o którym nie miałam pojęcia.

Wróciłam i czekałam, aż się pojawi w domu. Siedziałam w kuchni, nerwowo bawiąc się łyżeczką. Kiedy wszedł, nawet nie spojrzał na mnie, tylko rzucił torbę na podłogę.

Gdzie byłeś? – zapytałam spokojnie.

– Przecież mówiłem. W pracy – odpowiedział, unikając mojego spojrzenia.

– Naprawdę? W pracy? Bo widziałam cię w kawiarni z jakąś kobietą – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

Piotr zamarł.

– Magda… Posłuchaj, to nie tak, jak myślisz – zaczął mówić, ale w jego głosie brakowało pewności.

– Nie tak? To co? Oszczędzałeś na naszych dzieciach, żeby płacić za jej kawy i kolacje? Może wynajmujesz jej mieszkanie, a ja mam na to harować?!

– To… to nie jest takie proste – wydukał, jakby to miało cokolwiek zmienić.

– Masz rację, to nie jest proste. Bo ja przez ciebie haruję na dwóch etatach, podczas gdy ty bawisz się świetnie za moje!

Zaczął coś mówić, ale już go nie słuchałam. Tamtego wieczoru wszystko wyszło na jaw. Zdrada, kłamstwa, jego podwójne życie. Nie spałam całą noc, siedząc w kuchni, zastanawiając się, co dalej. Wiedziałam jedno – to był koniec.

Musiałam jej coś powiedzieć

Nie mogłam pozostać bierna. Nie zniosłabym tej sytuacji bez poznania całej prawdy. Zdobyłam numer do Anny – tej kobiety, która, jak się okazało, była dla Piotra kimś więcej niż tylko „przyjaciółką”. Na początku chciałam z nią po prostu porozmawiać.

Umówiłyśmy się w małej kawiarni, tej samej, w której widziałam ich razem. Czekała już przy stoliku, ubrana w elegancki płaszcz, z perfekcyjnym makijażem. Była piękna, młodsza ode mnie.

Anna spojrzała na mnie niepewnie i powiedziała:

– Myślę, że powinnam przeprosić. Nie wiedziałam, że Piotr ma rodzinę.

Słowa zawisły między nami jak ciężar. Poczułam, że zbiera mi się na płacz, ale musiałam być silna.

– Nie wiedziałaś? A czy nie zastanawiało cię, dlaczego nigdy nie zabiera cię do domu? Dlaczego spotykacie się tylko w hotelach lub w wynajętym mieszkaniu? – zapytałam ostrym tonem.

Powiedział, że jest samotny, że jego żona odeszła kilka lat temu – odparła cicho, jakby próbowała się usprawiedliwić.

Zaśmiałam się gorzko.

– Ta „żona”, czyli ja, od lat pracuję na jego romantyczne kolacje i hotele. Pieniądze, które wydaje na ciebie, miały być na nasze dzieci – powiedziałam, nie próbując ukryć złości.

Anna patrzyła na mnie, jakby właśnie dotarło do niej, że była częścią czegoś ohydnego.

Nie wiem, co powiedzieć – szepnęła. – Gdybym wiedziała, nigdy bym…

– To już nieważne – przerwałam. – Chcę tylko, żebyś wiedziała, co zrobił mojej rodzinie.

Tamta rozmowa nie przyniosła mi ulgi, ale przynajmniej zyskałam pewność. Piotr okłamał nas obie, ale to ja i moje dzieci ponieśliśmy największe straty. Anna złożyła krótkie „przepraszam” i wyszła, zostawiając mnie z poczuciem, że to wszystko było jeszcze bardziej skomplikowane, niż myślałam.

Teraz mu się odmieniło

Siedziałam w salonie z dokumentami rozwodowymi rozłożonymi na stole. Dzieci bawiły się w swoim pokoju, a ich śmiech przypominał mi, dla kogo to robię. To był najtrudniejszy krok w moim życiu, ale wiedziałam, że nie mogę inaczej. Piotr próbował mnie przekonywać, że możemy to naprawić, że „to był tylko błąd”. Ale jego błędy kosztowały mnie zbyt wiele – zdrowie, zaufanie, poczucie bezpieczeństwa.

– Magda, przemyśl to jeszcze raz – mówił, stojąc w progu z torbą w ręce. – Dla dzieci.

– Myślisz, że to dla nich lepiej? Życie z ojcem, który kłamie i zdradza? One nie są głupie. Już teraz widzą, że coś jest nie tak – odparłam, czując, jak wzbiera we mnie złość.

Nie odpowiedział. Po prostu wyszedł.

Przez pierwsze tygodnie po jego wyprowadzce czułam się, jakbym dryfowała na oceanie. Wszystko spadło na mnie – rachunki, opieka nad dziećmi, a nawet pytania przedszkolanki o to, dlaczego „tatuś” ich nie odbiera. Ale z każdym dniem było trochę łatwiej. Znajomi pomagali, dzieci zaczęły przyzwyczajać się do nowej rzeczywistości, a ja w końcu mogłam skupić się na sobie.

Wiedziałam, że czeka mnie długa droga. Że samotne macierzyństwo będzie wyzwaniem. Ale wiedziałam też, że zrobię wszystko, by zbudować dla nich nowy, lepszy świat. Świat, w którym nie będzie kłamstw, zdrady ani bólu.

Tamtego dnia Piotr stracił wszystko. A ja odzyskałam coś, czego nie da się kupić za pieniądze – siebie.

Magdalena, 38 lat

Czytaj także:
„Mój mąż spędził wigilię firmową z lambadziarą na kolanach. Stwierdził, że to przypadek, bo się potknęła”
„Mąż po ślubie zmienił się z romantyka w tyrana. Skończyły się czułe słówka, a zaczęła się jazda o wszystko”
„Odwiedziłam syna bez zapowiedzi i aż się przeżegnałam. Ten widok zapamiętam do końca życia”

Redakcja poleca

REKLAMA