Trochę się denerwowałam przed pierwszymi urodzinami córeczki – zależało mi, żeby wszyscy goście dobrze się bawili i miło spędzili czas! Ale czy to w ogóle realne, biorąc pod uwagę, jak bardzo rodzice moi i męża się od siebie różnią? Moja mamusia jest taka postępowa, ciągle pracuje, interesuje się światem, a mama męża, no cóż… Typowa babcia z krwi i kości. Niby raptem dekada je dzieli, a zupełnie inne pokolenia.
– Wiesz co, z kobietami non stop, jakieś problemy są – mruknął Maciek zdawkowo. – No ale ty to co innego, skarbie – od razu się wycofał, gdy tylko zobaczył wyraz mojej twarzy. – Ale sama powiedz, kompletnie cię nie obchodzi, co jest między chłopakami, mam rację?
Nie ma powodów do stresu. Ojciec jak zwykle pewnie za chwilę złapie za gazetę i schowa się gdzieś, gdzie nikt go nie znajdzie. A teść to w ogóle, gdyby tylko mógł, to by się całkiem ulotnił. Będzie grzecznie przy stole, szczerzył się w uśmiechu, potakiwał wszystkim i zachwycał się nad każdym daniem. Istny święty, a nie facet. Może Maciek wcale się nie myli...
Musiały czuć się równe
Chcąc uniknąć ewentualnych spięć pomiędzy babciami, postarałam się zawczasu wyeliminować wszelkie potencjalne zarzewia konfliktów. Wyeksponowałam wszystkie otrzymane od nich upominki, aby żadna nie poczuła się zaniedbana – padłam ze zmęczenia, zanim w ogóle zabrałam się za przygotowywanie potraw na tę uroczystość. Mój mąż denerwował się razem ze mną, dodawał otuchy i pocieszał, zupełnie jakbym miała spędzić najbliższy rok w kosmosie, a nie kilka godzin z bliskimi.
Maleńka Nikolka z wielką radością eksploruje świat, wszędzie siejąc przy tym radosny chaos. Gdy na dzień przed planowaną uroczystością zrzuciła na ziemię biszkoptową podstawę do urodzinowego ciasta, pożałowałam, że nie zdecydowaliśmy się wyprawić imprezy w jakiejś knajpce. Miałabym wtedy święty spokój, podobnie jak przy okazji chrzcin, a do tego nie musiałabym się martwić potencjalnymi kłótniami babć, ponieważ obie panie w obcym otoczeniu zawsze zachowują się nienagannie.
Miałam chwilę spokoju
Wreszcie nastąpił ten wyczekiwany moment — jakimś sposobem udało mi się wyrobić ze wszystkimi przygotowaniami i doszłam do wniosku, że chyba niepotrzebnie tak się denerwowałam. Zapowiadało się całkiem fajnie. Moi rodzice podarowali małej ubrania, a drudzy dziadkowie przywieźli kupę różnych zabawek. Najbardziej przypadł jej do gustu taki plastikowy żółwik, bo mogła go popychać albo na nim jeździć, odpychając się nóżkami.
Teściowa od razu przejęła opiekę nad Nikolą, więc w zasadzie po raz pierwszy od roku mogłam w spokoju usiąść przy stole jak normalny człowiek. Mama zaczęła opowiadać o tym, jak planują wyjechać na wakacje do Hiszpanii. Nawet tata dorzucił swoje trzy grosze, opisując nam szczegółowo całą trasę.
– Ależ ślicznotka z niej, mój mały skarbeczek – szczebiotała babcia, pomagając Nikoli wdrapać się na krzesełko. – Istna gimnastyczka!
– Zeniu, nie masz ochoty posłuchać, o czym rozmawiamy? – w pewnym momencie nie wytrzymała mama. – Może przysiądziesz z nami na chwilkę?
– Henio tu jest, to mi zda relację – odparła teściowa. – W końcu to roczek naszej Nikolki, niech się cieszy zabawą. Chyba że ty, Krysiu, wolałabyś spędzić trochę czasu z wnusią? – dodała po namyśle. – Taka z niej słodziutka kruszynka!
– Nie przejmuj się mną, Zeniu – odpowiedziała mama z wdzięcznością.
Teściowa świetnie się bawiła
Szczerze mówiąc, ona nie przepada za dziećmi. Wielokrotnie wspominała nam, że tylko dla własnych dzieci zrobiła wyjątek. Jasne, kiedy Nikola podrośnie na tyle, żeby nie wymagać ciągłego nadzoru, gdy zacznie się komunikować i lepiej pojmować świat, babcia zapewne znajdzie w zajmowaniu się nią większą przyjemność, ale nie czarujmy się – aktualnie dla tej konkretnej babci to żadna gratka. Za to dla teściowej Nikolcia jest jak prezent od losu – babcia wprost nie może się nią nacieszyć.
Obie, wnuczka i babcia, wyraźnie świetnie się bawiły, tarzając się po dywanie. Aż trudno było uwierzyć, patrząc na roześmiane buzie dziewczynki i kobiety w słusznym wieku, skąd ta druga ma tyle wigoru. Starsza pani chwilę temu skończyła budować z klocków domek dla pluszaka, ale maluch szybko stracił nim zainteresowanie. Teraz za to córka mocno ciągnęła w stronę stojącego na szafie radia. Bez przerwy pokazywała w jego kierunku rączką.
– Nasza mała Nika chyba ma już w planach karierę muzyczną – zaśmiała się teściowa.
Gdy moja matka to usłyszała, tylko spojrzała w górę. Już i tak panował tu niezły rozgardiasz, a teraz dochodzi jeszcze to! Tata oczywiście odłożył skrzypce, no i się zaczęło... Ciężko powiedzieć, czy nasza córeczka ma jakikolwiek talent muzyczny, ale jedno wiem na pewno — razem z babcią mogłyby robić karierę w cyrku. Nie sposób było powstrzymać uśmiechu, obserwując ich wspólną zabawę.
Nie miałam, z kim zostawić córki
– A co z twoją pracą, Iga? – zagadnęła nagle mama, przerywając sielankowy obrazek. – Nie planujesz poszukać jakiegoś zajęcia, choćby na pół etatu? Bo inaczej zapomnisz wszystkiego, czego się uczyłaś.
No weź, daj spokój! Przez wieki zgłębiałam tajniki języka Moliera — to nie jest wiedza, którą zapomina się podczas urlopu macierzyńskiego! Mimo wszystko dostrzegłam to spojrzenie i poczułam wyrzuty sumienia z powodu mojego zadowolenia z bycia gospodynią domową. Wspomniałam nieśmiało, że przyjaciółka zaproponowała mi przejęcie jej lekcji dodatkowych przez trzy popołudnia w tygodniu. Nie mam jednak pewności, jak to zorganizuję, bo przecież ktoś musi zaopiekować się małą Nikolką.
– No jak to kto? Zatrudnij opiekunkę – odparła mama. – Ale bierz tylko poleconą, nie zatrudniaj kogoś, kogo w ogóle nie znasz.
– Ja mogę! Ja się zajmę naszym maleństwem! – od razu zaoferowała się teściowa, mimo że sprawiała wrażenie, jakby w ogóle nie wsłuchiwała się w rozmowę.
Wspomniała też, że parę godzin to byłoby akurat, ponieważ na więcej mogłaby nie dać rady. Wyraziłam ogromną wdzięczność i zapewniłam, że gdy tylko poznam szczegóły, to ją poinformuję. Nie bardzo wiedziałam, co o tym sądzić. Trudno mi było wyobrazić sobie rozstanie z córeczką, choćby na chwilę. Mama powstrzymała się od uwag, więc pomyślałam, że nie ma nic przeciwko temu.
Moja mama miała wątpliwości
Gdy minęły dwa dni mama zadzwoniła z pytaniem, czy aby na pewno jestem przekonana co do powierzenia opieki nad dzieckiem mojej teściowej. Zaczęła od tego, że babcia ciągle "sepleni". Uważa, że do maluszka powinno się odzywać jak do normalnego człowieka, a nie gruchać i świergotać. Pewnie nie zależy mi na tym, by córeczka od najmłodszych lat uczyła się kaleczenia języka? Nikola lada moment zacznie naśladować to, co usłyszy od dorosłych. I co wtedy powtórzy? "Aniołećku ty mój malusieńki"? Zaczęłam się zastanawiać, czy mama nie ma racji. Być może rzeczywiście to nadmierne zdrabnianie wszystkiego nie wyjdzie mojej córce na dobre?
– A na dodatek Zenia jej we wszystkim ustępuje! – kontynuowała mama. – Nie zamierzam cię straszyć, Iga, ale skończysz z wymagającym, nieznośnym brzdącem! Nie dasz rady tego opanować później.
Godzinę później czułam się kompletnie zagubiona, po tym jak ona przez 30 minut starała się mi to wszystko wytłumaczyć. Zastanawiałam się, czy faktycznie powinnam jakoś ograniczać relację teściowej z córeczką, skoro obie czerpią z tego tyle radości? Ok, czasem ich zachowanie może irytować albo bawić, ale czy jest w tym coś złego? Kiedy zapytałam o opinię męża, parsknął tylko śmiechem. Przypomniał mi, że jego mama dała radę wychować jego i braci na dobrych ludzi, i to bez pomocy logopedy! W tym samym momencie zadzwoniła moja przyjaciółka, potwierdzając wcześniejszą ofertę pracy… I co ja mam teraz zrobić?
Iga, 30 lat
Czytaj także: „Cały dzień czekałam na wizytę wnuków, ale na próżno. Zapomnieli o Dniu Babci, więc odetnę ich od kasy”
„Chciałam dostać na Dzień Babci eleganckie perfumy. A moja skąpa wnuczka dała mi tanią podróbkę z dyskontu”
„W Dzień Dziadka synowa powiedziała mi o ciąży. Udawałem, że się cieszę, ale wiedziałem, że to niemożliwe”