„Bliscy sądzą, że zarabiam fortunę w metropolii. Mam kasę, bo jestem miła dla pewnego pana po 50-tce”

kobieta w oknie fot. MementoJpeg
„Zależało mu na pięknej i bystrej partnerce, która towarzyszyłaby mu podczas bankietów. Ja potrzebowałam gotówki i czasu na naukę”.
/ 05.05.2024 21:15
kobieta w oknie fot. MementoJpeg

Tata spędził niemal pół dnia na parkingu. Sierpniowa sobota była piekielnie gorąca, słońce prażyło niemiłosiernie od samego poranka, a on wciąż nie mógł oderwać wzroku od mojego nowego samochodu. Zawsze marzył o takim aucie, jednak mimo że ciężko tyrał przez blisko czterdzieści lat, nigdy nie było go stać na taki pojazd.

Rodzice nie posiadali się ze szczęścia

Srebrne audi prosto z fabryki błyszczało w słońcu niczym diament. Ojciec oglądał je z każdej strony, siadał za kierownicą, uruchamiał silnik, ciągle grzebał w ustawieniach, testował i wypróbowywał. Zupełnie jak mały chłopiec, któremu święty Mikołaj przyniósł pod choinkę wymarzony wóz strażacki.

Tata był pełen radości. Być może nie osiągnął w życiu wszystkiego, o czym marzył i nie mógł pozwolić sobie na wyszukane przyjemności, ale rozpierała go duma, że jego kochanej jedynej córce powiodło się znakomicie.

– Anusiu – zwracał się do mnie z wielkim wzruszeniem – ja nigdy nie zwiedziłem świata i przez całe życie musiałem jeździć starymi gratami, a ciebie zaledwie po trzech latach pracy stać na takie auto! Człowiek nieraz odmawiał sobie przyjemności, żeby dzieci mogły się kształcić, ale warto było. Czeka cię wspaniała przyszłość, córciu – ciągle mi powtarzał.

Kiedy słuchałam, ile nadziei pokładają we mnie moi rodzice i w jaki sposób przechwalają się mną przed całą rodziną oraz sąsiedztwem, ledwo byłam w stanie opanować wzruszenie. W takiej pipidówce, z której pochodzę, posiadanie własnych czterech kółek, markowych ciuchów, mieszkania w Warszawie albo jakiejś posady naprawdę jest czymś niesamowitym. Nie jestem już dla nich po prostu Anką, dziewczyną ze wsi, ale prawdziwą celebrytką, która zawojowała cały świat.

Odkąd sięgam pamięcią, rodzice zawsze kładli nacisk na moją edukację. Zależało im, bym zdobyła solidne wykształcenie, które da mi dobry start w przyszłość. Kiedy zdałam maturę, gorąco namawiali mnie do podjęcia studiów w stolicy. Dlatego w ostatnich klasach liceum mocno wzięłam się do nauki. Ja również marzyłam, żeby wyrwać się z rodzinnej miejscowości. Miałam świadomość, że tylko prestiżowe studia pozwolą mi rozpocząć dorosłe życie w odpowiedni sposób. Udało mi się dostać na prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Do dziś mam w pamięci moment, gdy zadzwoniłam do mamy, by przekazać jej wieści o rezultatach rekrutacji. W słuchawce usłyszałam jej wzruszony głos i szloch. Moi rodzice wprost nie posiadali się z radości.

Czułam się bezpieczniej, gdy był w pobliżu

Pierwszy semestr na uczelni był szalenie trudny. Pod względem zasobności portfela odróżniałam się od przeważającej części moich kolegów i koleżanek. Nie miałam pieniędzy na modne ciuchy, imprezowanie w klubach czy wyjazdy na stok. Zaciskając zęby, czułam się mniej wartościowa. Miałam niską samoocenę i byłam niezadowolona, że nadal jestem jedynie ubogą, przeciętną dziewczyną z prowincji, której nie stać na wiele rzeczy i która niczym szczególnym nie potrafi zrobić na nikim wrażenia.

Starałam się o jakiekolwiek zatrudnienie. Nawet na pół etatu. Chciałam mieć pieniądze na fajniejsze ciuchy czy wyjście do kina ze znajomymi. W końcu wylądowałam za barem w knajpie, ale szybko okazało się, że przez pracę nie mam czasu na studia i moje stopnie poleciały na łeb na szyję, co przysporzyło mi problemów na uczelni.

Właśnie w tej knajpie wpadł mi w oko Karol. Fajny, sympatyczny facet chyba po pięćdziesiątce, lekko przyprószony siwizną. Przychodził na drinka prawie co drugi wieczór i przesiadywał przy barze. Nie był wścibski ani natrętny. Od czasu do czasu zagadał, ale nigdy nie pozwalał sobie na chamskie dowcipy czy tanie teksty na podryw.

Zazwyczaj przychodził bez towarzystwa. Mimo to nie sprawiał wrażenia osamotnionego, spiętego gościa, który przepuszczał pół wypłaty w barze, a nad ranem ledwo mógł utrzymać równowagę. Karol ani razu się nie upił. Przez cały wieczór popijał raptem dwa czy trzy drinki, od czasu do czasu z kimś gawędził albo coś czytał, a przed dwunastą grzecznie dzwonił po taksówkę. „Dziwny gość” – przemknęło mi przez myśl.

Rzuciłam okiem na jego dłoń, sprawdzając czy ma obrączkę. Nie miał. Istniała szansa, że facet jest singlem i po prostu zabija czas w tym miejscu. Raczej nie wypatruje kandydatki na małżonkę. Ani razu nie zauważyłam, by próbował uwieść którąś z dziewczyn.

Coraz częściej zerkałam w jego stronę, bacznie się mu przypatrując. Zupełnie nieświadomie zaczęłam wybierać dyżury w godzinach wieczornych, bo towarzystwo Karola sprawiało, że czas w pracy mijał mi dużo przyjemniej. Kiedy przez parę dni nie pojawiał się w pubie, martwiłam się, że już więcej go nie zobaczę. Zdałam sobie sprawę, że gdy on okupuje miejsce przy barze, czuję się jakoś… pewniej. Gdy był w pobliżu, żaden zalany w trupa klient nie naprzykrzał mi się. A trzeba przyznać, że w knajpach, szczególnie o późnej porze, trafić można na różnych gości.

Kiedy mi to zaproponował, nogi się pode mną ugięły

Zaintrygowało mnie, kim jest ten mężczyzna i co go tak przyciąga do tego miejsca. Pewnego wieczora zdobyłam się na odwagę i postanowiłam go o to spytać. Okazało się, że Karol pracuje jako szef sprzedaży w sporej zagranicznej korporacji zajmującej się produkcją słodyczy. Żyje w pojedynkę, nigdy nie miał żony. Jedyną bliską osobą był dla niego kilkunastoletni syn, owoc przelotnej wakacyjnej miłości z czasów studiów.

Karol nie był mocno związany z synem, a ich stosunki ograniczały się głównie do przelewów bankowych. Od wielu lat jego ulubionym miejscem był ten pub.

– Tutaj mam pewność, że nie wpadnę na żadnego z tych napuszonych kretynów w garniakach, z którymi jestem zmuszony współpracować – opowiadał. – Po pracy chodzą się napić do drogich knajp w hotelach, a w tym miejscu panuje taka swobodna i miła atmosfera. Idealne warunki, żeby się odstresować i odpocząć.

Spytał, czemu tu pracuję i tracę czas, który powinnam poświęcać na studia. Wyjaśniłam mu, w jakiej sytuacji rodzinnej i materialnej jestem. Rodzice po prostu nie mieli pieniędzy, żeby mnie utrzymywać w stolicy, więc byłam zmuszona podjąć jakąkolwiek pracę.

– Dziewczyno, studiujesz prawo, to bardzo wymagający kierunek! – oburzył się. – Jeśli teraz nie przysiądziesz porządnie do książek, nigdy nie zostaniesz dobrą prawniczką. Zaprzepaścisz sobie życie.

„Mówi się łatwo – przeszło mi przez myśl. – Gość śpi na pieniądzach i nie ma pojęcia, jak to jest przetrwać miesiąc w Warszawie za parę stów".

Trudno powiedzieć, czy ta pogawędka skłoniła Karola do przedstawienia mi tej propozycji, czy też wymyślił ją wcześniej i tylko wyczekiwał stosownej chwili. Któregoś wieczora zamówił większą liczbę drinków niż zazwyczaj. Nie opuścił lokalu przed północą, jak to miał w zwyczaju. Został aż do zamknięcia. Zaoferował, że podrzuci mnie do akademika. Przystałam na to. Mimo że nadal niewiele o nim wiedziałam, intuicja podpowiadała mi, że jest godny zaufania. Gdy taksówka zatrzymała się przed wejściem do budynku, poprosił kierowcę, by zaczekał i zapytał mnie prosto z mostu:

– Co byś powiedziała na pracę u mnie? Zostałabyś moją towarzyszką. Nie chodzi mi o żadne usługi erotyczne. Masz w sobie urodę, inteligencję, wykształcenie i świetnie się z tobą gada. Zależy mi na dziewczynie, którą od czasu do czasu mógłbym zabrać na jakąś oficjalną kolację, firmowy bankiet, spędzić wspólnie czas. Seks nie jest najważniejszy, chociaż nie będę zaprzeczał, że wpadłaś mi w oko. Daj sobie spokój z tym staniem za barem. Dam ci swobodę nauki i sfinansuję wszystko, co trzeba. Będziesz mogła się skupić na studiowaniu, resztą ja się zajmę.

Jestem na utrzymaniu faceta po pięćdziesiątce

Z trudem wysiadłam z auta, nogi miałam jak z waty. Ledwo dotarłam do wejścia do akademika, bo kolana uginały się pode mną. Nie odezwałam się ani słowem do Karola. Ta propozycja wprawiła mnie w osłupienie, choć tak naprawdę nie poczułam oburzenia. Raczej totalne zaskoczenie.

„No bo to w sumie nic innego, jak bycie panienką na telefon, ale jednak nie do końca – zastanawiałam się. – Ale chodzi tylko o to, żeby dotrzymywać temu gościowi towarzystwa. Nie muszę przecież od razu lądować z nim w łóżku. A poza tym on jest wolny, nikogo by nie zdradzał, a kto wie, czy po jakimś czasie coś między nami nie zaiskrzy…”.

Przez kilka następnych wieczorów Karol nie pojawiał się w knajpie. Zaczęłam się martwić, że czuje się niezręcznie i już tu nie wpadnie. Na szczęście znów się zjawił. Zajął swoje stałe krzesło przy ladzie i jakby nigdy nic poprosił o swojego ulubionego drinka.

Starałam się ze wszystkich sił ukryć swoje zdenerwowanie. Zasłaniałam się nawałem obowiązków na zapleczu i poprosiłam znajomą, by mnie zastąpiła przy obsłudze baru. Niestety, nie udało mi się uniknąć spotkania twarzą w twarz. Karol czekał na mnie, gdy wychodziłam z lokalu po pracy.

– Może cię podwieźć? – zaproponował. – Nie musisz mi od razu odpowiadać na tamto pytanie…

Wtedy puściły mi nerwy. Ledwo wsiadłam do taksówki i zatrzasnęłam drzwi, unikając jego wzroku, gdy oschłym głosem oznajmiłam, że się zgadzam.

Od czterech lat spotykam się z Karolem. Z czasem wyklarowały się reguły naszej znajomości. Nie dzielę z nim mieszkania, wynajął mi przytulną kawalerkę w sercu miasta. Gdy minął rok, zmieniłam tryb nauki z dziennego na zaoczny, a Karol pokrywa koszty. Przykładałam się do studiów, ale to nie wystarczyło, by dostać się na aplikację prawniczą. Byli znacznie lepsi kandydaci ode mnie. Na szczęście Karol pomógł mi znaleźć zatrudnienie jako asystentka w dziale prawnym u swojego kolegi, który kieruje firmą. Wprawdzie nie zarabiam wiele, ale przynajmniej mam świadomość, że pracuję w branży.

Od Karola otrzymuję fundusze na rozmaite zachcianki. Ostatnio na urodziny, sprezentował mi wymarzone audi z pakietem sport i pełną elektroniką, wiedząc, jak bardzo o nim marzyłam.

A ja? Widuję się z nim, gdy on odczuwa taką potrzebę. Nie łudzę się, że kiedyś stworzymy prawdziwy związek. Jednocześnie nie czuję potrzeby, by poznać innego mężczyznę, z którym mogłabym ułożyć sobie życie. Chodzimy razem na kolacje, do kina czy teatru. Razem wyjeżdżamy na urlopy. Towarzyszę mu podczas firmowych eventów.

Owszem, dzielimy łóżko. Ale ani razu mnie do tego nie przymusił. Samo się tak stało. Chyba na tym polega cała ta relacja. Jestem na utrzymaniu faceta po pięćdziesiątce, który jest w porządku i którego szanuję. Szkopuł tkwi w tym, że to nie ja zarabiam na siebie…

Martyna, 25 lat

Czytaj także:
„Był romantyczny, czuły i na moim utrzymaniu. Nawet pierścionek zaręczynowy kupiłam sobie sama”
„Z mojej pracy marzeń nie dało się wyżyć. Teraz ambicje spełniam szorując cudze łazienki i prasując ciuchy bogaczy”
„Udawałam, że mam kasę, aby poderwać bogatego faceta. Wyznałam mu prawdę, ale biednej mnie nie chciał”

Redakcja poleca

REKLAMA