„Biegałem za pustymi lalami na chybił trafił i marnowałem czas. Dziewczyna jak szóstka w totka była tuż obok”

szczęśliwa para fot. Adobe Stock, deagreez
„– Linka, nie bierz tego do siebie, ale nie do końca jesteś w moim typie. Poza tym niedawno mnie dziewczyna zostawiła, a ja myślałem, że to coś poważnego, więc nie jestem gotowy na nową relację. Nie chciałbym, żebyś pełniła rolę plastra – uśmiechnąłem się”.
/ 12.02.2024 18:30
szczęśliwa para fot. Adobe Stock, deagreez

Byłem z ojcem w naszym ulubionym pubie, obaj siedzieliśmy przy barze. Każdy z nas w ciszy patrzył na swoją szklankę whisky.

– Czy zdajesz sobie sprawę, że to już szósty raz? – powiedział w końcu.

Często się zakochiwałem

Skinąłem głową. To było ponad dekadę temu, kiedy po raz pierwszy doświadczyłem, co to znaczy mieć złamane serce. Moja dziewczyna, jeszcze ze szkoły średniej, nagle powiedziała mi, że nadszedł czas, aby zakończyć nasz związek. Tak dokładnie to ujęła.

Chodziliśmy ze sobą przez cztery lata, straciliśmy razem dziewictwo, a ona nazywa to znajomością, która powinna się skończyć. Dlaczego? Z jakiego powodu? Nie potrafiła tego dobrze wytłumaczyć. Potem z kolei inne dziewczyny systematycznie raniły moje serce, które stawało się coraz bardziej kruche.

Nie potrafię funkcjonować bez miłości, może zakochuję się na chybił trafił i zbyt szybko wybieram imiona dla naszych przyszłych dzieci, które zamierzam mieć z aktualną partnerką. To jednocześnie zadziwia i przeraża dziewczyny. Jednak z Kasią, moją ostatnią dziewczyną, spotkaliśmy się ponad dwa lata i nawet kupiłem pierścionek, bo planowałem oświadczyny. Nie zdążyłem. Wcześniej ze mną zerwała. Znowu bez konkretnej przyczyny. Ojciec westchnął.

– Synu, widać, że nie wychodzi ci szukanie tej jedynej. Zauważ, ja z mamą jesteśmy razem już ponad trzydzieści pięć lat. Niemal wszyscy nasi znajomi z tamtego okresu tak samo...

– Ok, już mi nie dokładaj – wyszeptałem. – Jakieś propozycje?

Uśmiechnął się.

Ojciec chciał mnie zeswatać

– W dawnych czasach, małżeństwa były tylko i wyłącznie aranżowane...

– Co?! Nawet tak sobie nie żartuj! – zaprotestowałem.

– Tylko trochę. Ale mam propozycję, żebyś w piątek pojechał z nami w odwiedziny do wujka Jurka i cioci Gosi.

– Nie jeżdżę do nich z wami, odkąd skończyłem dziewięć lat – przypomniałem ojcu. – Zaraz po tym, jak Paulina namówiła mnie na wspinanie się po drzewach, a ja skończyłem z ręką w gipsie.

– To ty polazłeś za nią, bo nie chciałeś odstawać – odpowiedział ojciec. – Ale ona z drzewa nie spadła. Czas, żebyście odnowili znajomość, może inne wspomnienia też ci się trochę zatarły, co synu?

Rodzice mieli bardzo dobrych znajomych jeszcze z czasów, kiedy chodzili do szkoły i liceum. Ich dom znajdował się dwadzieścia kilometrów od miasta, co oznaczało, że praktycznie mieszkali na wsi.

Nie była w moim typie

Ich córką była Paulina. Już na pierwszy rzut oka wiedziałem, że to nie jest dziewczyna dla mnie – nie była w moim typie. Lubiłem kobiety eleganckie, wysokie, dobrze zadbane, za którymi trzeba było gonić, aby potem móc się nimi zajmować. Paulina była niska i... niezależna. Nie się nie zmieniła.

Po skończonym obiedzie nasi rodzice zaczęli rozmawiać o polityce, więc zdecydowaliśmy się przenieść na sofę razem z Linką, jak ją wszyscy nazywali. I na start, żeby wszystko było jasne, ustaliliśmy kilka rzeczy.

– Myślisz, że chcą nas ze sobą zeswatać?

– Tak mi się wydaje.

– No i co o tym sądzisz?

Wzruszyła ramionami.

– Nie jestem pewna, tak naprawdę to wcale ciebie nie znam – odpowiedziała.

Czyli nie odrzuca tej myśli? To niedobrze.

– Linka, nie bierz tego do siebie, ale nie do końca jesteś w moim typie. Poza tym niedawno mnie dziewczyna zostawiła, a ja myślałem, że to coś poważnego, więc nie jestem gotowy na nową relację. Nie chciałbym, żebyś pełniła rolę plastra – uśmiechnąłem się.

– Jasne... – odparła.

Skoro więc stwierdziliśmy, że to nie jest żadna aranżowana randka, rozmawialiśmy swobodnie, nie zauważając, jak szybko mija czas. Kiedy mama zaczęła ziewać, tata zasugerował, że powinniśmy już wracać. Trochę smutno mi było na myśl o pożegnaniu z Pauliną..

Zaproponowałem spotkanie

– A co powiesz na to, żebyśmy się spotkali jutro wieczorem? – zasugerowałem. – Możemy iść potańczyć albo do pubu?

– Wolę pójść do kina, ale tylko pod warunkiem, że będę mogła wybrać film.

Westchnąłem. Komedii romantycznych zdecydowanie miałem już po dziurki w nosie, bo Kasia je kochała. Ale pokazałem jej, że się zgadzam, kiwając głową. Wybrała film fantasy, którego fabuła była oparta na książce, którą oboje czytaliśmy. Powiedziała mi, żebym kupił bilety i przyjechał po nią, a potem niezobowiązująco, po przyjacielsku, dała mi buziaka w policzek.

Po raz pierwszy w moim życiu, będąc z dziewczyną w kinie, nie patrzyłem na nią, ale na ekran. Nie dlatego, że Linka była nieładna, ale film był tak dobry, że nic innego mnie nie interesowało. Później poszliśmy na pizzę. Odwiozłem ją do domu grubo po północy.

Przez cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się i chyba naprawdę dobrze się bawiliśmy. Nie chyba, lecz na pewno. Z Linką, dziewczyną szczerą i o mocnej osobowości. Było inaczej niż zawsze i niesamowicie.

Czuliśmy się swobodnie

Chociaż nie była materiałem na małżonkę, to na kumpelę jak najbardziej. Nie udawaliśmy przed sobą, że jesteśmy lepsi, ważniejsi czy może bystrzejsi – naprawdę rozumieliśmy się bez słów, mieliśmy podobne hobby oraz poczucie humoru.

Linka była niezwykle prostolinijna. Nie zdarzało jej mieć kaprysów czy problemów z podejmowaniem decyzji. Zgodziliśmy się, że na zmianę będziemy wybierać, gdzie spędzamy wieczór, ale ta druga osoba nie ma prawa narzekać.

Każde nasze spotkanie było naprawdę super, ale gdy zaprosiła mnie na nocne wabienie motyli, moja pierwsza reakcja była nieco sceptyczna. Imprezę robili jej koledzy ze studiów przyrodniczych i nie byłem przekonany, czy to dla mnie. Okazało się jednak, że to było niesamowite doświadczenie. Trochę przypominało mi Linkę. Cała atmosfera była tak fascynująca, że w końcu, koło trzeciej w nocy, uległem jej pocałunkom.

Coś we mnie drgnęło

Chciała zobaczyć, jak to będzie... Wyszło dobrze, ba, nawet bardzo dobrze, aż zacząłem się zastanawiać, kto ją tak perfekcyjnie nauczył całować. Nie, nie odczuwałem zazdrości, po prostu... No, może jednak trochę odczuwałem. 

Serce biło mi jak szalone i już nie wiedziałem, jaki jest mój typ kobiety, czego poszukuję i pragnę. Nie wiedziałem nawet, jak bardzo lubię Linkę. Zacząłem się za to martwić, że znajdzie sobie kogoś innego, a mnie zostawi na pastwę losu i kolejnych dziewczyn, które nic nie znaczą.

No i wywróżyłem to sobie... W tamten pamiętny wtorek mieliśmy iść pograć w bilard. To była moja propozycja. Byłem w tym całkiem dobry, a jeszcze podczas studiów nawet sobie na tym dorabiałem, a ona chciała się tego nauczyć. Czekałem w klubie przez ponad dwadzieścia minut, zanim sięgnąłem po komórkę.

Moje byłe partnerki przyzwyczaiły mnie  do czekania, ale Linka tego nie robiła. Wręcz nie cierpiała spóźnialskich. Dla niej brak punktualności to było coś jak brak szacunku, a nawet gorzej, dlatego też sama nigdy się nie spóźniała. A teraz do tego wszystkiego nie odbierała moich telefonów...

Zaniepokoiłem się

Postanowiłem zadzwonić do jej rodziców. Potwierdzili, że ponad godzinę temu wyszła z domu i pojechała do klubu swoim autem. Wybiegłem na zewnątrz, przed budynek klubu. Był wtorek wieczór, ulice były puste, a jej toyoty nie było kompletnie nigdzie. Nie odbierała też telefonu. Próbowałem dodzwonić się co dwie minuty, a po godzinie w końcu zrezygnowałem. Stało się to, czego się obawiałem. Po prostu dała mi kosza...

Nagle pojawiły się we mnie wątpliwości. Linka na pewno nie była taka! Nie mogłem i nie chciałem w to wierzyć. Ale co w takim razie się wydarzyło? Zły pojechałem do najbliższej komendy policji. Kiedy opowiedziałem o wszystkim oficerowi na dyżurze, spojrzał na mnie z rozbawieniem.

– Pan na serio chce zgłosić zaginięcie, bo dziewczyna nie przyszła na spotkanie?

– Pan nie rozumie! Wyjechała z mieszkania, miała pojechać do klubu, tam mieliśmy się spotkać, i nie dotarła. Więc coś musiało jej się przytrafić!

– Hmmm... – nadal nie był pewny.

– Panie! – wykrzyknąłem, a on zadrżał. – Czy nie mógłby pan po prostu sprawdzić w rejestrach, czy nie doszło do jakiegoś wypadku czy czegoś takiego?

– A dlaczego?

– W imię męskiej solidarności, na miłość boską! Dla miłości!

Zrozumiałem, że ją kocham

Kiedy to wykrzyknąłem, zdałem sobie sprawę, że to jest szczera prawda.

– No dobrze, już, na spokojnie, bez stresu... Na prawdę żeś się pan zdenerwował...

– Przecież to moja przyszła żona, a ja ją zgubiłem! – wykrzyknąłem ze smutkiem. – Kocham ją, a nigdy jej tego nie wyznałem!

– Słyszałam! – usłyszałem wesoły głos zza moich pleców.

Obróciłem się na pięcie. Stała tam, uśmiechnięta, obok jakiegoś faceta.

– Paulinka? Co ty tutaj robisz?

– Byłam na przesłuchaniu. W sprawie napadu na mnie.

– Boże! – przyjrzałem się jej dokładniej.

Wszystko stało się jasne

Jej kurtka była podarta, włosy poplątane, a pod okiem rósł jej siniak. Przytuliłem ją bez zastanowienia. Policjant, który jej towarzyszył , powiedział mi, że Linka była ofiarą napadu dwie uliczki przed klubem. Kiedy parkowała samochód, nagle podszedł do niej jakiś facet, próbując zabrać jej torebkę. Stawiała opór, więc ją uderzył.

Złodziej zdołał uciec, zabierając torebkę z kluczami i telefonem. Na szczęście, niedługo potem pojawił się patrol policyjny, który jej pomógł. Złodzieja zatrzymali, ale Linka musiała złożyć zeznania, dlatego nie mogła do mnie zadzwonić.

– Nikt... – szepnąłem do jej włosów – nikt inny nie znaczy dla mnie tyle co ty.

– Miło to słyszeć – odparła – ale oświadczanie się na komisariacie policji nie jest romantyczne.

– To akurat jest w twoim stylu – pocałowałem ją w czoło. – Ale mogę oświadczyć się jeszcze raz, gdziekolwiek tylko zechcesz.

– Nie ma potrzeby, głuptasie.

Nie wiem kiedy to się stało, ale między seansami filmowymi a obserwacją motyli, zakochałem się w Lince. To była prosta miłość, bez większego szumu, zamieszania i fajerwerków, ale również bez monotonii, odpowiednia na każdą porę roku.

Czytaj także: „Żona przeżyła kryzys wieku średniego. Zdradziła mnie z fagasem, bo miał sześciopak na brzuchu”
„Przez 12 lat byłam służącą męża tyrana, a teraz każe mi iść do pracy. Mam zarabiać na swoje wydatki”
„Mąż myślał, że nie wiem o jego zdradach. Zdziwił się, gdy przyłapałam go z kochanką, a potem puściłam z torbami”

 

Redakcja poleca

REKLAMA