„Bałem się walczyć o miłość dziedziczki małej fortuny, bo byłem goły i wesoły. Ona i tak postanowiła klepać ze mną biedę”

Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Vuk Saric
„Co może zaoferować biedny student córce bogatych rodziców? Jedynie miłość. Ale dla ojca Agi to nie była korzystny biznes”.
/ 30.10.2023 20:30
Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Vuk Saric

Patrzyłem na nią jak na obcą osobę albo aktorkę w kinie. Najwyraźniej mój mózg zresetował się, nie chcąc, żeby wypowiadane przez nią słowa rozdarły mi serce.

– I co? – spytała. – Nic mi nie powiesz?

Z najwyższym trudem spróbowałem poruszyć trybiki w głowie. Czego ona ode mnie oczekuje? Aga, dziewczyna która jeszcze godzinę temu sprawiała, że czułem się jakbym fruwał, właśnie strąciła mnie na ziemię. „Ojciec wysyła mnie na studia do Paryża. Znikam na kilka lat, a może i dłużej” – co w ogóle można odpowiedzieć na takie słowa? Że się nie spodziewałem? Że naiwnie wierzyłem, że to, co nas łączy, to… miłość?

Tymczasem Aga patrzyła na mnie z takim natężeniem, jakby od mojej reakcji zależało wszystko.

– Milczysz… – skonstatowała. – A więc to twoja odpowiedź…

– Ale to przecież ty wyjeżdżasz! To ty mnie zostawiasz! – w końcu odzyskałem głos.

– I jakoś nie widzę, żebyś chciał walczyć, abym została…

– A co mam zrobić? Rozedrzeć szaty w drzwiach twojego domu jak Rejtan? Przecież już podjęłaś decyzję! Razem ze swoim tatusiem, który i tak nigdy mnie nie akceptował. Cholerny bogacz!

Nigdy nie pozwalała mi krytykować swojego ojca – nadętego właściciela fabryki śrubek czy innych okuć. Tym razem jednak nie zareagowała. Wciąż przenikała mnie wzrokiem, jakby to we mnie szukała ostatecznej odpowiedzi na pytanie: jechać czy nie jechać? Tylko, że przecież i tak by mnie nie posłuchała, gdybym krzyknął „zostań!”.

Bo niby co miałbym jej zaoferować w zamian? Byłem klepiącym biedę studentem medycyny mieszkającym w akademiku. „Słoikiem” przywożącym od rodziców ze wsi wałówkę, żeby zaoszczędzić na zakupach w stolicy. Życie ze mną to kiepska alternatywa dla pięknej dziewczyny, którą ojciec wysyła na Sorbonę i wynajmuje pokoik na Montmartre …

– Zareagowałbyś tak samo biernie, gdybym ci powiedziała, że zamierzam usunąć ciążę?

Z najwyższym trudem przełknąłem ślinę.

– Jesteś w ciąży?

– Nie bój się. Tak sobie tylko… teoretyzuję – roześmiała się nerwowo.

Kiedy po tych słowach odwróciła się, ruszając do wielkiego SUV-a, za którego przyciemnianymi szybami czekał jej ojciec, przez krótką chwilę chciałem rzucić się za nią biegiem, chwycić za ramiona i wykrzyczeć jej w twarz, że nasza miłość jest najważniejsza, żebyśmy z niej nie rezygnowali, a reszta ułoży się sama. Nie zrobiłem tego jednak. Stałem dalej jak słup soli.

Nie chciałem tam jechać bez niej

Dwa dni później był piątek. W ten weekend byłem umówiony z rodzicami. Normalnie pojechalibyśmy do nich z Agą pociągiem. Przepadała za tymi naszymi „wypadami na wieś”. Teraz jednak nie chciało mi się jechać. Ale jaki miałem wybór? Aga w poniedziałek leci do Paryża, a zresztą przecież już się ze mną rozstała.

Więc co? Mam siedzieć jak mops w akademiku? Albo iść na imprezę i się spić jak świnia? Wolałem już wrócić w rodzinne strony. Zwłaszcza że udało mi się namówić Franka, kolegę z roku, żeby pożyczył mi swojego starego golfa. On planował ostry melanż przez cały weekend, nie potrzebował więc auta. Po ostatnich zajęciach spakowałem nieduży plecak i wsiadłem za kółko. Zrobiłem prawo jazdy, ale nigdy nie miałem własnego wozu, jechałem więc ostrożnie. Planowałem po drodze postój na kawę, tym bardziej że Franek uprzedzał, że silnik jego dwudziestoletniego gruchota potrafi nagle zgasnąć, jeśli zbyt długo pracuje bez przerwy.

Nie byłem na grobie babci od dnia jej pogrzebu

Po drodze zacinał deszcz, a słabe reflektory ledwo rozpraszały mrok. Prowadziłem więc tak skoncentrowany, że zapomniałem o odpoczynku dla siebie i silnika. Po dwóch godzinach byłem już na obrzeżach swojej wsi, mijałem właśnie cmentarz, kiedy niespodziewanie motor zamilkł. Cholera, ale ze mnie idiota!

Toczące się siłą rozpędu auto zatrzymałem przed bramą i zacząłem zastanawiać się, co dalej. Do domu miałem stąd tylko 3 kilometry, nie chciałem jednak zostawiać golfa z warszawską rejestracją naszej młodzieży na pokuszenie. Mógłbym zadzwonić do ojca, żeby mnie przyholował, ale wiedziałem, że o tej porze siedział już sobie w kapciach przed telewizorem i żal mi było wyciągać go na ten deszcz.

– A może zaraz silnik zapali? – szepnąłem.

I postanowiłem odczekać kwadrans.

Wiatr nadal kołysał drzewami, ale deszcz przestał padać. Spojrzałem na zegarek. Minęły dopiero 3 minuty! Przeniosłem wzrok na bramę. Za nią, w głębi cmentarza, była mogiła babci Jadwigi. Kochanej, mądrej kobiety, która rozumiała mnie jak nikt.

To ona mnie namówiła, żebym nie rezygnował z marzeń i został lekarzem. Kończyłem wówczas podstawówkę i wcale nie byłem najlepszym uczniem, więc wszyscy się ze mnie śmiali. Tylko Jadzia we mnie wierzyła! Szkoda, że zmarła 3 lata później, nie doczekawszy mojego triumfu! Kiedy ostatni raz pomodliłem się nad jej grobem? Zrobiło mi się wstyd, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie byłem tam od dnia jej pogrzebu.

– W tę i z powrotem zajmie mi to 10 minut – uznałem. – Akurat, żeby ostygł silnik.

Wyszedłem z golfa i pomaszerowałem za bramę. Cmentarz nie był mały, ale dobrze go znałem. Bez trudu trafiłem więc na rodzinny grób, w którym spoczęła babcia. Włączyłem latarkę w komórce i poświeciłem na płytę. Oprócz niej leżeli tu jeszcze pradziadkowie ze strony mamy i nigdy przeze mnie niepoznany starszy brat babci.

Z tego, co pamiętam, on właśnie porzucił wszystko i wyjechał do swojej miłości. Zakochał się w Niemce, a to nie były czasy sprzyjające takim związkom. Zaryzykował. 

Było mi wstyd, że tak dawno mnie tu nie było i że odkąd wyjechałem, przestałem dbać o rodzinne więzi. Aga miała bardzo chłodną relację z rodziną, opartą na pieniądzach, ale ja nie. Nie chciałem tego stracić.

 Wróciłem na parking. Przekręciłem kluczyk i samochód zapalił od razu. Chwilę później znalazłem się w domu rodziców.

– Jakiś jesteś dziś niewyraźny, synku – powiedziała mama, kiedy po kolacji ojciec już spał, a ja wciąż siedziałem w kuchni, gapiąc się w okno i bijąc z myślami, czy powinienem walczyć o ukochaną. 

Postanowiłem walczyć

Do Warszawy wróciłem w niedzielę rano. Tak czy inaczej, podjąłem decyzję. Prosto z trasy zajechałem pod okazały dom, w którym Aga mieszkała z rodzicami. Zaparkowałem grata na podjeździe, blokując stojące za bramą wielkie bmw i wypasionego mercedesa, a potem wdusiłem dzwonek przy furtce. Długo nic się nie działo. Aż wreszcie podwójne drzwi domu otworzyły się i stanął w nich ojciec Agi. Wielki, łysy typ o władczym spojrzeniu.

– Jak śmiesz nachodzić moją córkę?! – ryknął, ale zanim zdążył przebrzmieć jego tubalny głos, zza jego pleców wyskoczyła moja ukochana. Aga podbiegła do furtki, otworzyła ją jednym szarpnięciem i wpadła mi w ramiona.

– Tak bardzo się bałam, że nie przyjdziesz. Że odpuścisz.

Mocno ją przytuliłem, zerkając jednak na groźnie nastroszonego pana domu. Mężczyzna stał przez chwilę, jakby rażony piorunem, ale po chwili odwrócił się na pięcie, znikając w czeluściach domu.

– No więc jak to jest z twoją ciążą? – spytałem wtedy.

– Dopiero szósty tydzień. Ojciec strasznie się wściekł. Krzyczał, że nie przyjmie do rodziny gołodupca. I kazał rozwiązać problem.

– Stąd ten Paryż?

– Nie tylko. Po zrobieniu aborcji naprawdę miałam tam zostać na studiach. I znaleźć sobie dobrego kandydata na męża.

Zamilkliśmy, ciesząc się sobą i naszą odnalezioną w ostatniej chwili miłością. Milczenie przerwało dopiero pytanie Agi:

– To, co teraz?

– Nie wracaj do tego domu. Jedziemy. Już.

– Dokąd?

– Do mnie. Na początek do akademika.

– Jak damy sobie radę z niemowlęciem? Ojciec na pewno mnie wydziedziczy.

– Damy radę – odpowiedziałem z absolutną pewnością i szczerze w to wierzyłem. Miłość zawsze daje radę.

Czytaj także:
„Każdy facet chciał popatrzeć na moje bufory. Dla mężczyzn nie liczę się ja, tylko to, czym oddycham. Mam tego dość”
„Ojciec Amelki chciał, żebym się jej pozbyła. Teraz to niechciane dziecko jest geniuszem i w Ameryce zbija kokosy”
„Ojciec mojej dziewczyny oskarżył mnie o przestępstwo, żeby nas rozdzielić. W sądzie wywalczyłem prawo do miłości”

Redakcja poleca

REKLAMA