„Andrzej zamiast garnituru, wybrał sutannę. Zostawił mnie tuż przed ślubem i odszedł do klasztoru”

„– Irminko, wiem, że nie jest ci łatwo. Mnie też nie jest, ale nic nie mogę na to poradzić. To silniejsze ode mnie. Wybacz mi – prosił Andrzej ze łzami w oczach”
13.07.2023 22:30

Oboje pochodzimy z katolickich rodzin, wiara jest dla nas naprawdę ważna: przyjmujemy komunię, żyjemy godnie. Jak to możliwe, że ten Bóg zabierze mi ukochanego? Czemu to spotyka właśnie mnie?

Nasz pierwszy spotkanie miało miejsce na obozie adaptacyjnym zorganizowanym przez duszpasterstwo akademickie przed rozpoczęciem naszych studiów. W tamtym momencie nie zdawałam sobie sprawy, jak ogromne znaczenie będzie miało to wydarzenie dla mojej przyszłości.

W grupie, która się tam zbierała, często spotykaliśmy się po powrocie do miasta. Andrzej wydawał się być tym męskim, odpowiedzialnym i przystojnym mężczyzną, jednak nasza miłość nie narodziła się od razu.

Dopiero po dwóch latach znajomości staliśmy się parą

Nasz związek oparty był na prawdziwej miłości, pełnej ciepła i troski o drugiego człowieka. Nic więc dziwnego, że po ukończeniu studiów postanowiliśmy ogłosić datę naszego ślubu. Nasi rodzice poparli naszą decyzję i cieszyli się, że będziemy budować własną rodzinę. Planowaliśmy ślub na Wielkanoc.

Już jesienią zabrałam się za organizację. Wiedziałam, że tak ważne wydarzenie nie może być zostawione na ostatnią chwilę. Musiałam zarezerwować kościół i salę weselną, planować oprawę, suknię i wiele innych szczegółów. Byłam pochłonięta planowaniem naszej uroczystości. Może dlatego nie zauważyłam, że z Andrzejem dzieje się coś niepokojącego.

Im bardziej ja byłem podekscytowana nadchodzącym ślubem, tym bardziej on stawał się markotny i zamknięty w sobie. Często wyjeżdżał, a nawet starał się unikać spędzania czasu sam na sam ze mną.

– Czy coś się dzieje? Czy masz jakieś problemy? – zapytałam w końcu, gdy kolejny raz opowiadałam mu o przygotowaniach do ślubu, a on wyraźnie był rozproszony.

– Nie nazwałbym tego problemami – odpowiedział. – Musimy porozmawiać. Mam nadzieję, że będziesz w stanie to zrozumieć.

W sercu poczułam dziwne ukłucie strachu, ponieważ od pewnego czasu miałam przeczucie, że poważna rozmowa jest nieunikniona.

– Co się dzieje? – przemknęła przez moje myśli dziwna mieszanka lęku, rozpaczy i rozczarowania. Co mogło się stać? Przecież myślałam, że znam Andrzeja jak własną kieszeń! Nie było żadnych powodów, aby odkładać ślub... A nawet jeśli teraz się pojawiają, mamy jeszcze pięć miesięcy do daty, wszystko da się naprawić! Czy to może mieć związek z jego ciągłymi wyjazdami?

Czy może ma inną kobietę?!

– Dlaczego? – zapytałam z ledwie słyszalnym głosem, bo czułam, że siły opuszczają mnie.

– Muszę być pewny – odpowiedział.

– A czy nie jesteś? – zadrżałam w głosie. – Nie wiesz, czy mnie chcesz?

– Czuję powołanie. Mam wrażenie, że moje miejsce jest w klasztorze – wyznał.

– Czy żartujesz sobie ze mnie?! – wykrzyknęłam z rozpaczą. – Mam uwierzyć, że nagle poczułeś powołanie?! Czy może się przestraszyłeś? Czy może nie kochasz mnie?!

Wszystko we mnie buntowało się przeciwko temu, co właśnie usłyszałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Andrzej spędzał dużo czasu z naszym księdzem.

Nie wiem, co doprowadziło go do takiego wyboru

O wierze, życiu i konsekwencjach podejmowanych decyzji. Zgodziłam się dać mu czas. Nie zamykaliśmy żadnych drzwi. Musieliśmy jednak powiadomić rodziców o zmianie planów i o tym, że przestaniemy się spotykać.

– Jaki wybór? O jakim wyborze mówisz? – zapytał mój tata, gdy kilka dni później wspólnie powiedzieliśmy rodzicom o przesunięciu terminu ślubu na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Andrzej już wyszedł, mama płakała. A ja dopiero teraz z pełną siłą uświadomiłam sobie, że mogę stracić Andreja.

– Na pewno znalazł sobie inną – przemówiła mama przez łzy. – Jak mam teraz spojrzeć sąsiadkom w oczy? Jaki wstyd!

To było naturalne, że tak zareagowała. Właściwie każdy w pierwszej chwili miałby takie myśli. Ja też.

– Mamo, nie znalazł innej – uspokajałam ją. – Wierzę mu. Ale jeśli z jakiegoś powodu nie chce być ze mną, nie mogę go zmusić. Jeśli Bóg chce, abyśmy byli razem, to na pewno tak się stanie!

Zaczęłam modlić się jeszcze bardziej gorliwie. Skoro nie spotykaliśmy się z Andrzejem, spędzałam długie godziny w kościele, rozmawiając z Bogiem. Prosiłam, aby Andrzej podjął mądrą decyzję. Ale także, żeby mnie nie opuszczał...

Nadszedł wiosenny czas

Tuż przed świętami, Andrzej poprosił mnie o spotkanie. Długo na to czekałam! Cieszyłam się, że może wszystko wróci do normy, że po tych strasznych miesiącach odzyskam mojego narzeczonego. Nadal nosiłam jego pierścionek, tego chciał.

– Podjąłem decyzję – powiedział bez owijania w bawełnę. – Wstępuję do klasztoru.

Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę oczekiwałam zupełnie innej decyzji. A na tę, którą podjął, nie byłam w pełni przygotowana... Trudno opisać, co działo się wtedy w mojej głowie. Nie mogłam pogodzić się z tym, co usłyszałam.

– Jesteś po prostu tchórzem! – krzyknęłam. 

Bolały mnie słowa Andrzeja. Odrzucił mnie, nie chce być ze mną.

– Irminko, wiem, że to dla ciebie trudne. To również dla mnie trudne, ale nic nie mogę z tym zrobić. To silniejsze ode mnie. Proszę, wybacz mi – błagał Andrzej, łzy w oczach.

– Zostań, nie opuszczaj mnie – błagałam.

Miałam nadzieję, że te łzy, wzruszenie i silne emocje coś zmienią. Ale nie zmieniły. Cierpiałam okropnie. Kilka dni później Andrzej wyjechał. Wtedy wiedziałam, że nie ma już odwrotu z tej decyzji.

– To tylko początek nowicjatu, wiele jeszcze może się zmienić – próbowała mnie pocieszać mama, widząc, jak cierpię.

Cała moja złość skoncentrowała się na Bogu, ponieważ zabrał mi ukochanego. Jeśli tak bardzo Go chciał, dlaczego nas najpierw połączył? Czułam się wykorzystana. Przez Boga, którego tak bardzo kochałam...

Czytaj także:
„Mój kochanek ma kochankę. To dziwne, wiem, ale i od męża, i od niego wymagam wierności”
„Kochanek działa na mnie jak wizyta w SPA. Romans sprawia, że jestem lepszą żoną, matką, szefową. Nie czuję się winna”
„W domu czeka na mnie mąż, a na wakacjach kochanek. Moje podwójne życie trwa 5 lat, ale chyba nikogo nie krzywdzę?”

Redakcja poleca

REKLAMA