„Aga zerwała zaręczyny tuż przed ślubem. Zazdrosny narzeczony nie mógł się z tym pogodzić i doprowadził do tragedii”

Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, eldinhoid
„Zazdrościłam mojej siostrze życia, ale nie narzeczonego. Zawsze wydawał mi się podejrzany. Prawdę mówiąc, cieszyłam się, kiedy zerwali”.
/ 16.01.2024 08:24
Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, eldinhoid

Planowane było wielkie przyjęcie weselne i poprawiny, na które miało przyjść trzysta osób. Nasza rodzina nie byłaby w stanie sobie na to pozwolić, lecz przyszły mąż Agi pochodził z zamożnej rodziny, a sam również świetnie zarabiał. Mimo to nasz ojciec, nie chcąc pokazać przed innymi, że jesteśmy biedni, zdecydował się na zaciągnięcie kredytu. Honor był dla niego kwestią nadrzędną.

Wesele zatem się zbliżało, a Aga, promieniowała radością. Ja natomiast, starsza o trzy lata siostra, starałam się nie zdradzać, że jej zazdroszczę. Czego konkretnie? Domu z ogrodem, w którym miała zamieszkać, nadchodzącego hucznego przyjęcia, wspaniałej sukni prosto z Rzymu i miesiąca spędzonego na luksusowym jachcie płynącym po Morzu Śródziemnym. Jacht był wypożyczony, ale mimo wszystko... to było coś.

Nie zazdrościłam jej przyszłego męża

Aga była z Maurycym przez dwa lata i mimo wszystko nie mogłam się przekonać się do niego. Nie jestem pewna co było przyczyną. Był przystojny, dobrze się prezentował, oczytany i samodzielny. Aga opowiadała, jaki jest delikatny i romantyczny. Mówiła, że zakochał się w niej od pierwszego spojrzenia, że to jego pierwsza miłość i że nie potrafi wyobrazić sobie życia bez niej. No, prawdziwy ideał. Ale nie mogłam mu zaufać. Być może to wynikało z mojego odczucia, że był zbyt zaborczy wobec niej. Aga jednak zbyła moje obawy śmiechem.

– Nie spotkałam jeszcze kogoś tak niezależnego i samowystarczalnego jak ty. Jasne, że w twoim odczuciu jest za bardzo zaborczy. Ale mi to pasuje. Czuję się otoczona opieką.

No cóż, w końcu to jej partner, nie mój. Pewnego dnia Aga niespodziewanie pojawiła się u mnie. Była szósta nad ranem. Kiedy półprzytomna otworzyłam drzwi, stała w korytarzu, trzęsąc się. Bez słowa weszła do środka i poszła prosto do kuchni. Poszłam za nią. Wyjęła wódkę z zamrażalnika. O szóstej rano! Przyglądałam się, jak napełnia kieliszek do krawędzi i wypiła go jednym łykiem. Usiadłam przy kuchennym stole.

– Chyba coś cię przestraszyło – zauważyłam.

Za trzy dni miała się odbyć ceremonia ślubna, na dzień wcześniej zaplanowano próbny obiad (nie do końca rozumiałam ten zwyczaj, ale to była decyzja rodziców Maurycego), więc mogło do niej nagle dotrzeć, że jej życie wkrótce ulegnie przemianie. Jej strach był całkowicie zrozumiały. Agnieszka ponownie nalała sobie wódki i usiadła naprzeciwko mnie, spoglądając na podłogę. Jej ręce drżały, a wyraz jej oczu, kiedy w końcu się na mnie podniosły, sprawił, że wszelkie ślady snu natychmiast zniknęły.

– Wiesz... wydaje mi się, że zrobił coś okropnego – wypowiedziała z niepewnością.

– Jak to, wydaje ci się? I kto? Maurycy?!

Byłam zszokowana.

– Po powrocie z obiadu z jego rodzicami – zaczęła mówić – poczułam ulgę, bo męczył mnie ból głowy. Do tego chyba coś mi podczas tego posiłku nie służyło, bo miałam obrzękniętą wątrobę i ledwie mogłam się poruszać. A Maurycy miał ochotę na igraszki. Mówiłam mu, że źle się czuję, nie jestem w nastroju. Ale on ciągle powtarzał, że jest tak szczęśliwy, że miłość go przepełnia i musi jej dać ujście, musi mi pokazać, jak bardzo mnie kocha. Mówiłam mu, że to rozumiem, że wiem o tym i że może mi to udowodnić rano, jak mi przejdzie... Ale on nie słuchał. Po prostu... przyciągnął mnie na kanapę i zaczął mnie rozbierać.

Znowu nalała sobie kieliszek.

– Powiedziałam mu, że tego nie chcę, żeby przestał... – ton mojej siostry stał się cichym szeptem. – Potem on... Zatrzymał się. Ale był obrażony. Zaczęły do mnie docierać jego krzyki, mówił, że gdyby wiedział, iż jestem taka oschła, nigdy by nie zdecydował się na zaręczyny. Za trzy dni mam się stać jego żoną... Takie coś nigdy mi się dotąd nie przytrafiło, zawsze się cofał. Nie miewał do mnie pretensji, zawsze mówił, że rozumie. Przez te wszystkie lata może trzykrotnie powiedziałam „nie”. Praktycznie całą noc nie zmrużyłam oka. Rano spojrzałam na niego i... odczułam strach. Co się dzieje?

W jasnoszarych źrenicach mojej siostry dostrzegałam niezrozumienie i przestrach.

Byłam kompletnie zaskoczona

– Nie mam pojęcia i szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to – odpowiedziałam pewnie. – Zerwij zaręczyny.

Strach zamienił się w panikę.

– Nie, nie mogę tego zrobić!

– Dlaczego? Tylko nie próbuj sobie wmówić, że to był jednorazowy przypadek i nie powtórzy się. Świetnie zdajesz sobie sprawę, że to tylko początek.

Aga skończyła pić wódkę, podniosła się z krzesła i zaczęła przechadzać się po kuchni lekko chwiejnym krokiem.

– Przecież to moje wesele! – krzyczała. – Ma być na nim trzysta osób! Tata wpadł w długi, rodzina przylatuje z Anglii, nie mogę teraz zrezygnować!

– Nie możesz wiązać się na całe życie z łajdakiem, tylko dlatego, że tata zaciągnął pożyczkę – powiedziałam zdecydowanie, kierując ją z powrotem na krzesło.

– Wyjaśnię mu, że to jest niewłaściwe...

– Wiesz, Aga, on ma tego pełną świadomość. To facet inteligentny i krzepki. Wiesz o co mi chodzi? Już odczuł, że jesteś całkowicie jego, że nie odpuścisz i pokazał swoje prawdziwe ja. Ciężko stwierdzić, co ma ukryte w rękawie. To jest autokrata i zazdrośnik. Czułam, że coś mi tu nie grało – powiedziałam.

– Ale on po prostu bardzo mnie pragnął... Był delikatny, mówił, że mnie kocha, pragnie...

Zaczęła go bronić, usprawiedliwiać, dostosowywać interpretację. Powiedziałam jej żeby przestała i zmusiłam, aby spojrzała mi prosto w oczy.

– Pytam cię, a ty się zastanów dobrze zanim odpowiesz. Czy czułaś, że coś od ciebie wymuszał? Przyszłaś do mnie o świcie, cała drżąca, i zaczęłaś pić wódkę.

Z jej oczu spłynęły łzy.

– Czuję się fatalnie – wyszeptała. – Czuję się jak nic nieznaczący śmieć, jak jakieś popychadło.

– A teraz zastanów się nad Maurycym. Czy wciąż uważasz, że nie zrobi ci krzywdy?

Zastanawiała się przez chwilę, a następnie potrząsnęła głową. To rozstrzygało całą sprawę. Aga nie wróciła już do domu swojego przyszłego męża, zerwała z nim w południe przez telefon.

Oczywiście, zrobiło się sporo zamieszania

Największym naszym lękiem była reakcja rodziców, ale to były bezpodstawne obawy. Mama wyraziła smutek z powodu utraty domu, porządnego samochodu i generalnie luksusu, w którym mogłaby mieszkać jej córka, próbowała też przez moment znaleźć jakieś rozwiązanie sytuacji, ale wtedy tata przemówił i powiedział:

– Nie wróci do niego, i to jest ostateczna decyzja!

Zerknął na swoją żonę, która nagle zamilkła, wyraźnie zakłopotana. Maurycy starał się nawiązać kontakt, jednak Agnieszka uparcie unikała spotkania z nim. Nie chciała słyszeć żadnych przeprosin, wyjaśnień czy zapewnień. Miałam poczucie, że z każdym kolejnym dniem trauma tamtej nocy stawała się coraz silniejsza. Agnieszka zamieszkała u mnie i spędzałyśmy dużo czasu na rozmowach. Trzeciego dnia zadzwonił do mnie ojciec Maurycego. Wstawił się za swoim synem i poprosił, abym przekonała moją siostrę do spotkania.

– Naprawdę bardzo ją kocha. To jego pierwsze prawdziwe uczucie – tłumaczył. – Wiem, że twoja siostra ma ciężko, ale Maurycy jest w głębokiej depresji. Obawiam się... – przed mikrofonem usłyszałam drżące westchnienie. – Mój syn chce tylko spotkać się z nią jeszcze raz. Aby przeprosić.

– Nie pozwolę, żeby była sam na sam z nim – odparłam natychmiast.

– Rozumie to. Proponuje spotkanie przy kolacji w restauracji. Tam będzie się czuła bez obaw. Pani Halino, dla nas wszystkich to jest wielki dramat. Polubiliśmy Agnieszkę, nigdy nie mieliśmy okazji mieć córki, a ona była tak idealna. To nic takiego. Kolacja w restauracji. W towarzystwie innych osób. Proszę pozwolić mojemu synowi, aby odzyskał spokój umysłu. Aby zakończył ten rozdział swojego życia, tak jak tego chce. Może to przyniesie nam wszystkim spokój.

Byłam zdania, że Agnieszka powinna odpuścić, lecz to nie ja miałam decydować. A ona zawsze darzyła sympatią rodziców Maurycego. Pomyślała, że zrobi to dla nich. Zdecydowała się na spotkanie z byłym narzeczonym w knajpie.

Będzie musiała stawić czoło jego prośbom i przeprosinom.

– Pamiętaj, żeby nie dać się omamić – przestrzegłam ją, gdy wysiadała z mojego auta przed lokalem.

– Nie ma mowy – odpowiedziała z niewyraźnym uśmiechem. – Wciąż mi się śnią koszmary. Właściwie nie mam ochoty tu być. Wydaje mi się, że odeszła mi miłość do niego. Ale oni byli dla mnie tacy mili... Wróć za dwie godziny. Dłużej nie wytrzymam.

Maurycy już siedział przy stole, czekając na Agnieszkę. Był ubrany w elegancki smoking, a jego włosy były starannie ułożone – wyglądał jak przystojny aktor z filmów romantycznych. Na stole znajdowało się ulubione wino Agnieszki, kieliszki, owoce i różne przekąski. Kelnerka, która obsługiwała stolik, zeznała później, że Maurycy był spokojny, patrzył na swoją partnerkę z miłością.

W pewnym momencie wziął jej rękę i ucałował dłoń. Kelnerka zauważyła, że Agnieszka zachowuje się nieswojo. Nie schowała ręki w pierwszej chwili, ale po krótkim czasie wycofała ją. Było widać, że czuje się niekomfortowo. Rozglądała się nerwowo dookoła, jakby szukała kogoś, kto mógłby ją stamtąd zabrać. Kucharz z restauracji zeznał, że Maurycy wcześniej, jeszcze przed kolacją, przyszedł do kuchni z prośbą o przygotowanie jednego z zamówionych dań z niewielką ilością soli, ponieważ jego ukochana na co dzień nie soliła posiłków.

– Mówił, że ten obiad ma dla niego ogromne znaczenie. Twierdził, że od tego zależy czy jego ukochana pozostanie z nim na dobre. Nie sprawiał wrażenia szaleńca.

Zjedli zamówione potrawy

Moja siostra napiła się wina. Powtarzałam jej, że nie powinna pić alkoholu, ale Maurycy bardzo dobrze ją znał. Zamówił potrawę, do której zawsze piła białe wino, bo w połączeniu z nią smakowało jej wyjątkowo dobrze. Pół kieliszka. Parę łyków.

Trująca substancja była właśnie w winie. Kobieta siedząca przy sąsiednim stoliku, która co chwilę spoglądała na Maurycego, bo bardzo jej się podobał, zeznała, że Maurycy bez ruchu obserwował kobietę, kiedy ta umierała. Kiedy Agnieszka zaczęła opadać na podłogę i w restauracji zapanował chaos, Maurycy nie wykazał żadnej reakcji. Podniósł swój kieliszek z winem i wypił go do ostatniej kropli.

Czytaj także:
„Mój mąż ma tyle wspólnego z romantykiem, co weganin z golonką, ale teraz mnie zaskoczył. Czułam, że ma coś na sumieniu”
„Zięć robi z mojej córki maszynę do rodzenia dzieci. Twierdzi, że będzie zapładniał do skutku, aż Zośka urodzi mu syna”
„Mąż myślał, że nasza 17-letnia córka jest w ciąży. Chyba powinnam się przyznać, że to ja spodziewam się dziecka”

Redakcja poleca

REKLAMA