„10 lat po ślubie mój mąż ciągle mnie zaskakuje. Gdy zobaczyłam, co przygotował na naszą rocznicę, szczęka mi opadła”

mąż i żona fot. iStock by Getty Images, Uwe Krejci
„Większość gości pojechała, garstka została, a my poszliśmy tam gdzie wtedy. I to było idealne zwieńczenie tego wspaniałego dnia. Zasypiałam z głębokim przeświadczeniem, że wspaniale trafiłam z tym moim Grześkiem. Że moje życie nie mogło potoczyć się inaczej”.
/ 16.08.2023 06:45
mąż i żona fot. iStock by Getty Images, Uwe Krejci

Doczekaliśmy razem dziesiątej rocznicy ślubu. Jestem dumna z takiego stażu małżeńskiego, ale jeszcze bardziej z mojego męża. Zwłaszcza po tym, co przygotował, żeby uczcić nasz wspólny jubileusz.

To był piątek. Umówiliśmy się, że będziemy świętować dopiero wieczorem, dlatego nastawiłam się, że rano pójdę do pracy. Gdy zadzwonił budzik, z trudem zwlokłam się z łóżka. Męża już w nim nie było. Zdziwiłam się, bo zawsze wstawał później. Znalazłam go w kuchni. Stał nad gotowym śniadaniem.

– Voila! – powiedział, wskazując stół.

– Grzesiu… To z okazji rocznicy? Jesteś kochany! – ziewnęłam.

– Siadaj i jedz, a potem wychodzimy.

– Jak to wychodzimy? A do pracy…?

Do pracy nikt dzisiaj nie idzie. Wziąłem sobie urlop i tobie też załatwiłem u szefowej.

– Co?!

– Nie przejmuj się. Jak jej powiedziałem, co dla ciebie szykuję, aż się wzruszyła.

Fryzjerka uśmiechała się tajemniczo

Byłam zaskoczona, ale też bardzo się ucieszyłam, bo przecież dorosłemu człowiekowi nie zdarzają się już takie niespodzianki. Zjedliśmy śniadanie i Grzesiek kazał mi się ubierać. Ciągle pytałam, co będziemy robili, ale nie chciał nic powiedzieć.

– Niespodzianka – powtarzał, a mnie zżerała ciekawość.

Potem mąż zawiózł mnie do salonu odnowy biologicznej na cały zestaw zabiegów relaksujących. Odebrał mnie trzy godziny później, wymasowaną, pachnącą i orzeźwioną. Następnie pojechaliśmy do mojej zaprzyjaźnionej fryzjerki, u której zarezerwował termin. Układała mi fryzurę i uśmiechała się tajemniczo pod nosem, a ja już zaczęłam się denerwować. Co ten wariat wymyślił?!

Kiedy po godzinie pracy fryzjerka skończyła, w zakładzie pojawił się Grzesiek. Odebrało mi mowę, bo był w garniturze. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy.

– Grzesiu, powiedz mi, co szykujesz. Ja się już naprawdę denerwuję!

– Spokojnie. Zobaczysz… – uśmiechnął się do mnie. – Tylko, kochanie, teraz zasłoń sobie oczy na pięć minut. 

Po tym czasie auto się zatrzymało i wysiadłam przed kościołem – tym, w którym wzięliśmy ślub. Popatrzyłam na męża ze zdziwieniem, ale on pociągnął mnie za rękę do środka. Przed ołtarzem stały dwa przyozdobione krzesła – jak wtedy, gdy przed dziesięcioma laty przysięgaliśmy sobie miłość. Grzesiek posadził mnie na jednym z nich i usiadł obok.

– Matko Boska, tylko nie mów, że po dziesięciu latach zamówiłeś odnawianie ślubów?! – zapytałam z niedowierzaniem.

– Nie, spokojnie. Zamówię na dwudziestą. Dziś tylko siedzimy i wspominamy…

Dobrze trafiłam z tym moim Grzesiem

Zrelaksowałam się i dopiero wtedy gardło ścisnęły mi emocje. Grzesiek przypominał szeptem tamten dzień, a ja nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Byłam chyba nawet bardziej wzruszona niż na naszym ślubie.

Potem wszyliśmy z kościoła i Grzegorz znów zaprosił mnie do auta. Jechaliśmy dalej, a on znów kazał mi zasłonić oczy. Gdy je ponownie otworzyłam, staliśmy przed restauracją, w której przed dziesięcioma laty zorganizowaliśmy nasze przyjęcie weselne. Weszliśmy na puściutką salę, a z głośników poleciał utwór, przy którym tańczyliśmy nasz pierwszy taniec do piosenki „Oczarowanie” Zbigniewa Wodeckiego. Bujaliśmy się, wtuleni w siebie, do jego rytmu, a potem napiliśmy szampana, który stał na stole.

Z nas. Za mnie i za ciebie – wzniósł toast, a potem mnie pocałował.

Byłam tak zauroczona, że nawet nie zauważyłam, że do sali weszła grupka naszych bliskich znajomych. Śmiali się i bili brawo, a ja chodziłam od jednego do drugiego i ściskałam ich serdecznie. Potem zaczęła się zabawa. Tańczyliśmy na tym drugim miniweselu do późnej nocy. A gdy się wszyscy zmęczyli, zaczęłam się zbierać do wyjścia.

A ty dokąd? – zapytał Grzesiek.

– Jak to dokąd? Do domu. Już chyba wystarczy tego dobrego – odparłam,

– Jeszcze jedna rzecz została nam do powtórzenia – uśmiechnął się, a ja dobrze znałam tę minę.

– Właśnie dlatego jedziemy do domu.

– O nie. Nie pamiętasz, że mają tu pokoik dla nowożeńców? Nie łam mi serca i nie mów, że go nie zapamiętałaś…

Oczywiście, że zapamiętałam! Większość gości pojechała, garstka została, a my poszliśmy tam gdzie wtedy. I to było idealne zwieńczenie tego wspaniałego dnia. Zasypiałam z głębokim przeświadczeniem, że wspaniale trafiłam z tym moim Grześkiem. Że moje życie nie mogło potoczyć się inaczej.

A rano? Rano obudziliśmy się, ubraliśmy i wróciliśmy do domu. Dopiero wtedy zapytałam go, ile to wszystko kosztowało. 

– Do pierwszego przeżyjemy – odpowiedział w swoim stylu.

To mi wystarczyło. 

 Czytaj także:
„Na rocznicę ślubu miałam romantyczne plany. Zamiast tego mąż powiedział, że ma służbowy wyjazd, a wyskoczył w góry”
„Mąż na pierwszą rocznicę ślubu przyniósł mi kwiaty i duże ozdobne pudełko. Zamarłam, kiedy zobaczyłam, co jest w środku”
„Na dziesiątą rocznicę ślubu przygotowałam dla męża romantyczną niespodziankę. Odwdzięczył się tak, że nie chcę go znać”

Redakcja poleca

REKLAMA