„Mój facet wszystkie uczucia przelewa na swoje dzieci, a dla mnie pozostają ochłapy. Dałam mu wybór: albo ja, albo one”
„W tym momencie zrozumiałam gorzką prawdę – wszystko zostanie po staremu. Na zawsze pozostanę tą mniej ważną, a moje wysiłki nic nie zmienią, bo i tak nie mogę konkurować z jego dziećmi”.

- Listy do redakcji
Jestem po czterdziestce, mam własne mieszkanie, dobrą pracę, dyplom uczelni wyższej i przyzwoity samochód. Do tego nie straszę w lustrze, a uśmiech często gości na mojej twarzy. Z takim „pakietem” samotność powinna być mi obca. Niestety, rzeczywistość ma się nijak do romantycznych filmów.
Lubię być sama
Najdłuższy ze wszystkich moich związków trwał dwa i pół roku, choć tak naprawdę byliśmy razem krócej. Jeśli policzyć wszystkie okresy cichych dni i sprzeczek, podczas których nie rozmawialiśmy, to nazbierały się z tego prawie cztery miesiące.
Kilka dni temu los sprawił, że natknęłam się na byłego partnera i, szczerze mówiąc, w pierwszym momencie miałam trudność z przypomnieniem sobie, kto to jest. Nie chodziło o to, że jakoś szczególnie się zmienił – po prostu jego wizerunek praktycznie zupełnie zatarł się w mojej pamięci.
Jedna z moich znajomych niedawno powiedziała mi, że wciąż jestem sama, bo mam za wysokie wymagania wobec mężczyzn. No tak, chcę partnera, który jest uczciwy, potrafi się śmiać, nie przesadza z piciem i ma chęć do działania. Moim zdaniem to nic nadzwyczajnego – wolę być sama, niż iść na kompromis w tych kwestiach.
Przez długi czas byłam całkiem zadowolona z tego, jak wygląda moje życie. Jednak od około roku coraz częściej myślę, czy nie warto spróbować czegoś zmienić i może dać związkowi kolejną szansę? Los chyba puścił do mnie oko, bo piętro wyżej wprowadził się całkiem fajny facet.
Rozumiemy się
Parę razy minęliśmy się w windzie, rzucając sobie zwykłe uprzejmości. Pewnego dnia wspomniałam, że moje auto jest w naprawie i wtedy zaproponował, że może mnie zabrać do pracy. Okazało się, że pracujemy całkiem blisko, więc zaczęliśmy jeździć razem każdego dnia, przynajmniej do momentu gdy odebrałam swój samochód z serwisu.
W ramach podziękowania zaprosiłam go do kawiarni. Później on pokazał mi fajny film w kinie, więc ja w zamian przekonałam go do wizyty w teatrze. Po jakimś czasie wyszliśmy coś przekąsić… Tak rozpoczął się nasz związek.
Michał jest wspaniałym mężczyzną, dzięki któremu przeżyłam najpiękniejsze chwile w życiu. Marzę o tym, żebyśmy mogli otwarcie pokazywać się jako para, ale jest coś, co nam to uniemożliwia. Michał ma dwójkę dzieci – córkę i syna. Co prawda nie mieszkają w tej samej miejscowości, ale regularnie odwiedzają swojego tatę, z którym mają świetny kontakt.
Nastoletnie dzieci Michała potrzebują zarówno uczuciowego, jak i finansowego wsparcia. Mimo że jego zarobki są niezłe, spora część idzie na alimenty, a on sam chętnie pomaga swoim pociechom, gdy tylko o coś poproszą. Ostatnio musiałam go poratować sporą kwotą, bo jego córka zapragnęła nauczyć się jeździć konno.
Poświęcał im wszystko
Zapytałam, czy była partnerka nie mogłaby partycypować w kosztach, ale okazało się, że ich kontakty nie układają się obecnie najlepiej.
– Dlaczego miałbym przestać spełniać prośby mojej córki? Bo już nie mieszkam z jej mamą?
– A jeśli pewnego dnia stwierdzi, że ma dosyć szkoły i chce zwiedzać świat?
– Amelia to mądre dziecko, przykłada się do nauki, planuje studiować za granicą…
– To dopiero będzie kosztowna sprawa – mruknęłam pod nosem.
– Trudno, niech tak będzie. W końcu po co haruję dzień w dzień, jeśli nie dla dzieci?
Cisnęło mi się na usta, że ja też chyba powinnam być ważna, odkąd jesteśmy razem, ale nie powiedziałam tego głośno. Trudno mi to przyznać, ale zazdrościłam jego dzieciom uwagi. Irytowało mnie, że na każde ich zawołanie rzuca wszystko i gna przez pół miasta, żeby się z nimi zobaczyć.
Nawet gdy padał ze zmęczenia albo coś planowaliśmy, nie potrafił odmówić wsparcia. Za każdym razem słyszałam tylko: „Spróbuj to zrozumieć”. Gdy pytałam, ile dla niego znaczę, zapewniał o mojej wyjątkowości, dodając jednak, że jako tata musi też wypełniać swoje rodzicielskie obowiązki.
Odstawiał mnie na bok
Po każdej rozmowie używał tego samego argumentu, który skutecznie zamykał mi usta.
– Przecież od początku byłaś świadoma, że mam dzieci – mawiał. – Zawsze mówiłem ci o tym wprost.
– Chodzi mi o to, żebyś znalazł złoty środek – tłumaczyłam. – Czasem mam poczucie, że one po prostu tobą manipulują. Naprawdę tego nie widzisz?
– Widzę, ale to naturalne, że zwracają się do mnie. Jestem ich tatą. To się nigdy nie zmieni.
Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej angażowałam się w tę relację. Czułam, że wkrótce nie będzie już odwrotu. Wtedy właśnie Michał wyszedł z propozycją, żeby wypowiedział umowę najmu swojego mieszkania i zamieszkał u mnie na dobre.
– I tak spędzam tutaj prawie cały czas – stwierdził. – Po co mam płacić za puste mieszkanie? Lepiej te pieniądze wydać na coś przyjemnego, na przykład jakiś wspólny wypad…
– Super pomysł! – podchwyciłam z entuzjazmem.
Właśnie miałam opowiedzieć o wakacyjnych planach, kiedy usłyszałam:
– Dzieciaki bardzo się ucieszyły, gdy im zapowiedziałem wyjazd do Włoch. Możemy też polecieć do Grecji. Tak czy siak, coś wymyślimy. Nie da się opisać ich szczęścia.
W tym momencie zrozumiałam gorzką prawdę – wszystko zostanie po staremu. Na zawsze pozostanę tą mniej ważną, a moje wysiłki nic nie zmienią, bo i tak nie mogę konkurować z jego dziećmi.
Byłam zazdrosna
Przemyślałam sprawę i uznałam, że najbardziej rozsądne będzie zachowanie dystansu między nami. Spotkania tylko wtedy, gdy obydwoje faktycznie będziemy tego chcieli. Ten sposób postępowania pomoże mi zachować wewnętrzny spokój.
– Myślę, że powinniśmy trzymać się na razie z dala od siebie – powiedziałam otwarcie. – Lepiej mi, gdy nie jesteśmy zbyt blisko.
– Nie rozumiem – zdziwił się. – Proponujesz luźne spotkania?
– To wydaje się najrozsądniejsze.
– Nie ma mowy. Nie szukam przygód na jedną noc.
– Ale tak właśnie się zachowujesz.
– Wcale nie! Chcę normalnego życia, własnego gniazdka. Marzy mi się, żebyś została moją żoną. Myślałem, że tobie też na tym zależy.
Kompletnie mnie zaskoczył. Czułam, jak wali mi serce, ale próbowałam zachować spokój na zewnątrz.
– Nasza relacja dużo dla mnie znaczy, tylko wydaje mi się, że jeszcze nie nadszedł odpowiedni moment na takie plany.
– Co ty opowiadasz? Czas szybko płynie, możemy przegapić odpowiedni moment.
Wyrzuciłam go
– Przesadzasz teraz – upierałam się przy swoim. – Na razie nie czuję się gotowa na wprowadzanie tak poważnych zmian. Nie mówię, że nigdy. Dajmy sobie trochę czasu i zobaczmy, co będzie dalej.
Popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
– Martwisz się o moje dzieci – stwierdził. – Mam rację? Nie chcesz, żebym poświęcał im uwagę. Wydaje ci się, że można mnie porcjować jak tort na przyjęciu? To tak nie działa. Moje dzieci to jedna sprawa, a związek z tobą to coś zupełnie innego. Nie da się tego porównywać.
– Musisz zdecydować, kto jest twoim priorytetem.
– Widzę, że trzeba na spokojnie to sobie poukładać. Dzięki, że tak szczerze mi o tym powiedziałaś, przynajmniej nie będę się niepotrzebnie nakręcał. Masz rację, chyba najlepiej będzie, jak zostaniemy w luźnym kontakcie…
W sercu czułam żal, ale wiedziałam, że to dobra decyzja. Może kiedyś nauczę się akceptować to, że Michał zawsze będzie stawiał swoich bliskich wyżej niż mnie. A może nigdy się z tym nie pogodzę?
Na tę chwilę wolę nie ryzykować. To jak rzucanie się na głęboką wodę bez umiejętności pływania – po prostu zbyt niebezpieczne. Na szczęście nie jestem aż tak nierozważna, żeby się na to porywać. Dobrze, że mam tyle rozsądku.
Alicja, 42 lata
Czytaj także:
„Teściowa w Święta potraktowała mnie jak śmiecia. Zbeształa mnie przy dzieciach, bo niszczyłam jej rodzinne tradycje”
„Płakałam, gdy córka nie zaprosiła mnie na rodzinne Święta. Musiałam pójść na Wigilię dla ubogich”
„W Święta dzwoniłam pod obce numery, bo chciałam usłyszeć czyjś głos. Jeden telefon okazał się prezentem od losu”