Reklama

Nie chcę żebyś mnie przytulała! – krzyknęłam, strącając z siebie ręce Ilony. – Ani twojej troski, pouczeń, wtrącania się w moje sprawy! Nie jesteś i nigdy nie będziesz moją matką!

Ledwo to wykrzyczałam, a już zrobiło mi się przykro. Rany, przecież to nie jej wina, że wciąż tak strasznie tęskniłam za mamą. Odeszła od nas nagle 2 lata temu, kiedy przygotowywałam się do egzaminu gimnazjalnego. Tata wyjaśnił, że w głowie pękł jej tętniak. Dlaczego akurat musiało to spotkać moją najukochańszą mamę?

Po pogrzebie tata kompletnie się załamał. Chodził wprawdzie do pracy, ale nie był w stanie zapanować nad sprawunkami, rachunkami czy znaleźć choćby głupiego odkurzacza. Widząc w jakim jest stanie, choć miałam dopiero 13 lat i sama przecież potwornie cierpiałam, zaczęłam mu pomagać. Musiałam nauczyć się wielu rzeczy. Prać, gotować, panować nad domowymi finansami. I kiedy wreszcie udało nam się uporządkować jakoś życie, pojawiła się Ilona. Koleżanka ojca z pracy.

Odwiedzała nas coraz częściej, starała się wyręczać mnie przy domowych obowiązkach. Była miła i współczująca. Nigdy też w mojej obecności nie przytulała się do taty. Ja jednak dobrze wiedziałam, co się święci. I, choć nie miałam nic przeciw Ilonie, bardzo mi się nie podobało, że próbuje wciskać się w miejsce pozostawione przez mamę.

Rozstali się przeze mnie

– Marian, to się nie uda – przez zamknięte drzwi swojego pokoju (do którego uciekłam zaraz po scenie, którą jej zrobiłam) usłyszałam głos Ilony. – Kocham cię. I naprawdę bardzo lubię twoją córkę. To mądra i wrażliwa dziewczyna. Ale ona mnie nigdy nie zaakceptuje. Nie uda nam się stworzyć rodziny.

Po odejściu Ilony tata nie powiedział mi słowa wyrzutu. Tak jak dotąd rano, przygotowywał mi tosty, następnie podrzucał do szkoły, a potem pędził do pracy. Kiedy jednak wracał wieczorem, nie przychodził już do mojego pokoju, żeby porozmawiać albo się razem wygłupiać. Nie wołał mnie też na kolację, nie interesował się z kim i do kogo wychodzę. Był jak robot zaprogramowany do roli ojca, ale niezdolny się z niej cieszyć. Cierpiał. A ja nie wiedziałam, jak mu pomóc. Bo co? Miałam się zgodzić, żeby wprowadziła się do nas Ilona? Czekałam więc, aż czas sprawi, że wszystko wróci między nami do normy. Minął jednak luty i marzec, a on wciąż patrzył na mnie żałosnym, nieobecnym wzrokiem.

Naprawiłam swój błąd

Mniej więcej w połowie kwietnia, wróciłam ze szkoły, rzuciłam plecak i pobiegłam do koleżanki. Słuchałyśmy muzyki, przymierzałyśmy ciuchy, gadałyśmy na Skypie z chłopakami. Aż w końcu zadzwoniła moja komórka. Nieznany numer, obcy męski głos.

– Jestem lekarzem. Na oddziale intensywnej opieki leży u nas pani ojciec. Miał wypadek samochodowy. Czy może pani przyjechać?

Nie pamiętam nawet, jak tam dotarłam. Byłam w szoku, serce ściskało mi przerażenie. Niedawno straciłam mamę, czy teraz los chce zabrać mi także i ojca?!

– Jest nieprzytomny, doznał stłuczenia pnia mózgu – wyjaśnił dyżurny doktor.

– Przeżyje? – wydusiłam z siebie.

Nie odpowiedział.

Weszłam do sali OIOM-u, gdzie trafiali najciężej chorzy i ranni. Ujrzałam rząd obstawionych medyczną aparaturą łóżek, na których leżały nieruchome, zabandażowane postacie. Jedną z nich był mój tata. Przy jego łóżku siedział jednak ktoś...

– Okłamałam lekarzy, mówiąc, że jestem jego żoną – przyznała się Ilona. – Wybacz, ale musiałam go zobaczyć. Teraz nie będę ci już wchodzić w drogę...

– Zostań! – krzyknęłam. A potem się rozpłakałam.

Tatuś wyszedł z kliniki po dwóch tygodniach. Kiedy przeniesiono go na neurologię dyżurowałyśmy przy nim z Iloną na zmianę. Albo równocześnie. Gdy spał, dużo rozmawiałyśmy. Przekonałam się, że to dobra, szczera, zakochana w ojcu kobieta. Kiedy więc w maju tata został wypisany do domu, zaproponowałam im żeby zamieszkali razem. Spojrzeli na mnie zaskoczeni, więc po prostu mocno ich uściskałam. Ilona się popłakała, tata nareszcie uśmiechnął.

A ja do dwóch fotografii – mamy i taty – na swoim biurku, dostawiłam trzecią – Ilony.

Reklama
Reklama
Reklama