"Zanim odejdą wody" - We-Dwoje.pl recenzuje
Są pewne momenty, kiedy człowiek zaczyna zauważać, że pierwszą młodość ma już za sobą. To te, kiedy nie chce się już zarywać nocy i siedzieć w zadymionych klubach. To też te, kiedy popołudniowa drzemka przestaje być czymś odrażającym, a zaczyna być kuszącym. To także te, kiedy dowcipy z rodzaju „upadł, rozbił się, masturbował” zaczynają być absolutnie pozbawione humoru.

Są pewne momenty, kiedy człowiek zaczyna zauważać, że pierwszą młodość ma już za sobą. To te, kiedy nie chce się już zarywać nocy i siedzieć w zadymionych klubach. To też te, kiedy popołudniowa drzemka przestaje być czymś odrażającym, a zaczyna być kuszącym. To także te, kiedy dowcipy z rodzaju „upadł, rozbił się, masturbował” zaczynają być absolutnie pozbawione humoru.
Ale jak wiadomo, recenzja subiektywną rzeczą jest, a ta uwzględni też fakt, że obecna ze mną na sali widownia co rusz wybuchała śmiechem. Dowcipem okazywał się np.: Robert Downey Jr. uderzający prosto w brzuch małego chłopca, który mu przeszkadzał. Dowcipem był też moment, kiedy człowiek na wózku inwalidzkim bił Downeya do nieprzytomności oraz ten, kiedy pies jednego z głównych bohaterów, naśladując pana, masturbuje się do snu.

Żyć nie umierać. „Zanim odejdą wody” to pseudo komediowe kino drogi. W wyniku kłótni i nieporozumienia, Peter Highman i Ethan Tremblay zostają wyrzuceni z samolotu i wpisani na listę „persona non grata”. Peter spieszy się na planowane narodziny swojego syna, dlatego kiedy Ethan proponuje mu wspólną podróż (pieniądze Petera zostały w samolocie), ten nie waha się długo. Mają przed sobą kilka dni, troszkę kłopotów i zupełnie odmienne charaktery. Okazuje się, że Peter może nie zdążyć na poród żony…
To dzieło tego samego reżysera, który zaskarbił sobie naszą sympatię urokliwym i całkiem śmiesznym „Kac Vegas”. To co jednak tam było ludzkie, realistyczne, w „Zanim odejdą wody” jest przerysowane, wyolbrzymione, wyostrzone i podniesione niemalże do rangi karykatury. Efektem jest typowy amerykański produkt komediowy, obierający na grupę docelową wszelkich odbiorców poniżej 20 roku życia. To oni być może będą czerpać przyjemność z dowcipów z kategorii „zbił go, zwymiotował na niego, wydał wszystko na marihuanę”. Tym starszym pozostanie jedynie popatrzeć na niekwestionowanego mistrza w swoim fachu czyli wielkiego aktora Roberta Downeya Jr.'a. To taki aktor, który nawet największą filmową mizerotę potrafi podnieść o klasę wyżej. Downey jest o klasę lepszy od reszty, ale warto w tym filmie wyróżnić też Zacha Galifianakisa, który – chociaż zaszufladkowany do jednego rodzaju komediowych ról – jest w tym filmie po prostu uroczy. Szkoda tylko, że jego rola nie pozwala do końca na stworzenie rzeczywistej postaci. Może w kolejnej, przewidzianej już wkrótce części „Kac Vegas” znowu zachwyci nas bez reszty.
Fot. Filmweb

