Reklama

Przez cały dzień krążyłam po pracowni, notując na ścieralnej tablicy pomysły, ale wszystkie wydawały się nieciekawe. Nikt nie telefonował i tylko Aidan przysłał sms, że brakowało mu mnie, gdy się obudził. Odpowiedziałam, wystukując słowa: Nie traktuj tego osobiście. Po prostu musiałam popracować!
Jestem pewna, że przyjął to z aprobatą. To prawda, że Kenny mnie zdopingował, ale rozwiązanie wciąż wydawało się nieosiągalne. O północy padłam na łóżko i zamknęłam oczy. Z żadnych moich bazgrołów nic się nie wyłaniało. I wtedy nagle, nie wiadomo skąd, zrozumiałam, co muszę zrobić. Wyskoczyłam z łóżka, jakby ktoś obdarzył mnie czarodziejskimi butami, i z maniakalną starannością starłam z tablicy wszystkie nakreślone tam szkice, słowa i znaki. Potem chwyciłam telefon i przebiegałam przez wszystkie wiadomości, aż dotarłam do tej najważniejszej; tej, która uruchomiła we mnie ów łańcuch skojarzeń. Wielkimi literami przepisałam na ścianie słowa Aidana: NIGDY BYM CIĘ NIE SPRZEDAŁ, ESTHER. JESTEŚ MOIM ARCYDZIEŁEM.
Cofnęłam się i patrzyłam na nie długo i uparcie, wiedząc, że ze ściany spogląda na mnie rozwiązanie wszystkich problemów. Ten pomysł zapadł we mnie, zanim zdołałam go przemyśleć. Może będzie musiał mnie sprzedawać... Wizja bycia arcydziełem wcale nie była taka zła. To najbardziej sensacyjny pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadłam. Skłonię Aidana, by zaprezentował mnie na aukcji i wystawił na sprzedaż jako żywe dzieło sztuki. W końcu jestem artystką. Moja twarz jest równie sławna jak moje dzieło; praktycznie rzecz biorąc, to ona jest moją sztuką. Jestem „showmenką”, swoim własnym dziełem, szczytowym symbolem autokreacyjnej obsesji naszej kultury. Moja wartość tkwi w ciele i we krwi. Wszak to one są jedynymi rzeczywistymi narzędziami mojego zawodu. Do diabła z dziecinnymi gryzmołami, do diabła z Kennym Harperem i jego głupią opowiastką! W ten sposób wszyscy się dowiemy, ile naprawdę jestem warta! Tę informację, także na wyłączność, zaoferuję redakcji „Clarion”... pod warunkiem że odstąpią od umowy z Kennym Harperem. Nie będą mogli odmówić. Znałam ich aż za dobrze. Skupią się na czymś innym, ja będę górą, a życie potoczy się tak jak przedtem. Serce mi waliło. Muszę zobaczyć Aidana. Muszę mu to powiedzieć n a t y c h m i a s t.

Był w galerii, zajęty jakimiś papierami. Gdy zadzwoniłam do drzwi, spojrzał ze zdumieniem, ale i zadowoleniem.
– Mam! – zawołałam, zanim zdążył się odezwać.
Usiadł wygodniej, skrzyżował ręce i z kpiącym uśmiechem na ustach skinieniem głowy zachęcił, bym mówiła dalej.
–Chcę, żebyś mnie sprzedał – powiedziałam z nutą prowokacji w głosie i odwzajemniłam uśmiech.
Turkusowe oczy Aidana się zwęziły.
– O czym ty mówisz? – zapytał.
–lDajmy spokój rysowankom z mojego dzieciństwa – odparłam powoli. – Wystaw mnie na licytacji w Sotheby’s jako żywe dzieło sztuki. - Serce biło mi mocno. – Chcę się dowiedzieć, ile naprawdę jestem warta.
Aidan wytrzymał mój wzrok jeszcze przez chwilę, a potem odwrócił oczy.
–lTo niedorzeczne – rzekł stanowczo, przyglądając się własnej stopie kopiącej w kawałek taśmy, który przykleił się do podłogi.
– Dlaczego?
Potrząsając głową, kopnął go nieco mocniej, a potem podniósł wzrok, pozwalając oczom na krótką chwilę spotkać się z moimi.
–lTo głupi pomysł, Esther. Każdy mógłby wziąć udział w takiej licytacji, każdy pieprzony wariat. Nie pozwolę ci tego zrobić.
Poczułam lęk, a potem zapłonął we mnie jakiś ogień.
–lZaledwie wczoraj beztrosko twierdziłeś, że możemy opchnąć jakieś moje stare rzeczy – odparłam. – Dlaczego nie sprzedać czegoś prawdziwego? Jestem pewna, że zyskasz niezłe zamówienie.
Przez chwilę patrzył z zakłopotaniem, a potem ujrzałam w jego oczach srebrzyste błyski, jak odłamki w pękającym szkle.
– Naprawdę tylko o to chodzi? – Wydawał się przybity.
Już prawie żałowałam, że to powiedziałam, i chciałam, żeby cofnął się czas. Czułam jednak instynktownie, że ta koncepcja się sprawdzi. Musiałam go przekonać. Mieliśmy czas, aby to zrobić przed ostatecznym terminem wysłania jakichś prac na wystawę w Tate Gallery. Mój pomysł za jednym zamachem rozwiązywał tak wiele problemów.
–lTę myśl zrodziła twoja reakcja – odpowiedziałam zdecydowanie. – Ale im głębiej się nad nią zastanawiam, tym bardziej jestem przekonana, że będzie idealna jako moja kolejna realizacja.
–lPodobno to ja wymyślam sztuczki marketingowe – powiedział z nietypową dlań drwiną.
– To nie sztuczka.
– Więc co to, do cholery, jest, Esther? Jakaś zagrywka?
–lTo może się okazać pierwszym przedsięwzięciem w mojej karierze, które nie jest żadną grą – odparłam głośniej. – Jestem śmiertelnie poważna. Chcę zbadać swoją wartość, wartość tej całej cholernej roboty. Chcę się dowiedzieć, ile naprawdę jestem warta.
–lChyba powinnaś się z tym przespać, Esther – rzekł spokojnie Aidan. – Możemy o tym porozmawiać rano.
–lJeśli nie chcesz podjąć mojego następnego projektu, będę musiała znaleźć innego agenta, który się z nim zmierzy! – krzyknęłam.
Zobaczyłam, że krew odpływa z twarzy Aidana. Położył dłonie na biurku i wychylił się ku mnie. Widziałam, że drży.
– Naprawdę tego chcesz? – zapytał krótko.
Nie odpowiedziałam. Niewiele już było do powiedzenia.
Zrezygnowany wstał od biurka, obrócił się na pięcie i wyszedł, z całej siły trzaskając za sobą drzwiami.

Reklama
Reklama
Reklama