Reklama


Czy zjedliście kiedyś kawałek mazurka, potem bezę, a na deser kilogram chałwy? Takie mdlące stężenie filmowych słodkości znajdziecie w nowym "Lakierze do włosów".

Jest to kolejna po filmie Johna Watersa z 1988 roku ekranizacja słynnego broadwayowskiego musicalu. "Lakier do włosów" Watersa był kiczowaty, ale bezpretensjonalnie radosny, a do tego zgrabnie przemycał treści polityczne, dzięki czemu szybko zyskał status dzieła kultowego. W nowej wersji pozostał już tylko kicz. Opowiastka jest prosta: Baltimore, rok 1962, puszysta, niska Tracy Turblad chce tańczyć w telewizyjnym programie dla nastolatków "Corny Collins Show". Nie jest to proste, bo ów program jest prawdziwym gniazdem dyskryminacji, której ofiarami padają grube, a także czarne dziewczyny.

Maniakalnie pogodna Tracy pogoni jednak kota chudym rasistkom! Przy okazji wesprze zahukaną, zakompleksioną mamę (którą nie wiedzieć czemu gra pogrubiony John Travolta). Szkoda, że wszystko to powierzchowne jak polewa na musicalowym pączku, który ma pocieszać sfrustrowanych i odrzuconych. A od dawna wiadomo, że zajadanie problemów nic nie daje. Także w kinie.

"Lakier do włosów", reż. Adam Shankman, USA 2007, Warner Bros, 117’, premiera 28 września 2007 r.

Reklama
Reklama
Reklama