Reklama

Szeroki, uroczy uśmiech, siwy zarost, fantastyczna sylwetka, od Jarosława Kazberuka bije dobra energia. Od razu przechodzi na „ty”, z wielką swadą i humorem umie opowiadać o swoich przygodach. Trener judo, kierowca i pilot rajdowy, zwycięzca wielu najsłynniejszych wyścigów samochodowych. Brał udział w najtrudniejszych rajdach: ośmiokrotnie w Dakarze i raz w morderczym Camel Trophy. Nieraz otarł się o śmiertelne niebezpieczeństwo i choć ciągle mało mu przygód, ma w sobie dużo pokory. Nie wstydzi się pokazać, że bywa wrażliwy i sentymentalny. Czytając jego książkę „Marzyciel” czuje się, że teraz nastają czasy silnych facetów, dla których męskość, to nie tylko testosteron, adrenalina, ale i coś więcej.

Polki.pl magazyn: Skąd tytułowa skłonność do marzeń, kto Ci ją przekazał: dziadek, który wieczorami opowiadał o życiu, a może ojciec, zawodowy kierowca, który podróżował po świecie?

Jarosław Kazberuk: Dziadek, tata i starszy brat Czarek, to oni są faktycznie odpowiedzialni za moją wieczną potrzebę poszukiwania przygód. Swoim życiem, pracą, energią dawali mi dobre wzory, miałem szczęście, że byli obok, bo zawsze mogłem na nich polegać. Ale to kobieta - moja mama Krystyna, namawiała mnie do patrzenia w dal, szukania i spełniania swoich marzeń, uczyła wiary i konsekwencji w dążeniu do celu.

Jesteś szczęściarzem, bo miałeś takie wzory w rodzinie…

- Pewno, patrząc na dzisiejszy świat i dewaluacje pewnych wartości wiem, że jestem szczęściarzem! Potrzebujemy w dzieciństwie i młodości takich rzeczy, fajnie też mieć wsparcie i wiedzieć, że podążamy w dobrym kierunku. Mając obok siebie autorytety, nabieramy pewności siebie, znika strach, a to powoduje że do prawdziwej przygody już bardzo blisko.

W książce opisujesz moment, gdy dostałeś pierwsze, wymarzone, zabawkowe porsche, do dziś kolekcjonujesz żelaźniaki, czy silny mężczyzna nie wstydzi się być sentymentalny?

- Jedno drugiego na pewno nie wyklucza, każdy silny mężczyzna bywa trochę sentymentalny, nawet jeśli do tego się nie przyznaje. Ja mam torebkę, w której zabieram na rajdy tzw. fartowniki: małe przedmioty z dobrą energią. Przez lata nazbierało się tego trochę, np. mały resorak, który wierzę, że przynosi szczęście. Dziś, gdy kupuję jakiś fajny model samochodziku, to mam przynajmniej wymówkę, że to dla synka. Ale niech tylko podrośnie...

Video placeholder

Wiele twoich przygód opisanych w książce np. podarowanie ważnych w rajdzie opon siostrze zakonnej, zajmującej się chorymi na białaczkę dziećmi, czy opieka nad bezdomnym kundelkiem w Chile pokazuje, że nawet podczas rajdu zwracasz uwagę na życie wokół.

- Męskość to odpowiedzialność za rodzinę, zespół, pilota w aucie. Nie każdy musi być twardy, wystarczy żeby miał zasady, a nad tym należy w życiu pracować. Jedną z nich dla mnie, to doprowadzanie spraw do końca lub skierowanie ich na dobre tory. Nawet podczas rajdów uwielbiam obserwować życie wokół, a wraz upływającym czasem i nabywaniem doświadczeń, widzę coraz więcej. Duża część tego, co opisuję dzieje się podczas ostrego ścigania, zaraz po, lub podczas krótkich przerw, te historie potem jeszcze długo żyją w nas uczestnikach.

Skąd czerpiesz energię?

- Mój sposób na doładowywanie akumulatorów to dobra organizacja i umiejętność domykania drzwi oraz płynnego przechodzenia z rzeczy aktualnych na kolejne. Gdy wchodzę na matę jestem judoką i prawdziwym trenerem, kiedy wsiadam do rajdówki, liczy się tylko rajd. W domu staram zajmować się tylko rodziną, dlatego tak często mam wyciszony telefon, w biurze pochłaniają mnie prace związane z biznesem. W jednym miejscu oczyszczam się i resetuję głowę, żeby podjąć następne zadania. Mało kiedy jestem naprawdę wyczerpany, czasem bywają trudniejsze chwile, ale od lat daję radę i moja metoda się sprawdza.

TRASA RAJDU DAKAR 2013

W drodze na rajdowy szczyt znaleźliśmy przyjaciela, który podnosił całą ekipę na duchu. Pies Fafik przyplątał się do nas w Limie i postanowił towarzyszyć nam podczas rajdu. Umorusany i nieco zaniedbany kundel po prostu się w nas zakochał. Z wzajemnością. Chcieliśmy zabrać Fafika do weterynarza, poddać kawrantannie i przewieźć do Polski, ale on miał inny pomysł na życie. Okazało się, że w stolicy Chile bezdomne psy mają fajne życie. Są dokarmiane i bardzo dobrze traktowane przez mieszkańców. Nasz przyjaciel po prostu dołączył do hordy czworonożnych kumpli. Pierwszego dnia przyprowadził nawet towarzystwo przed hotel... i tyleśmy go widzieli.

Video placeholder

Czy wszystkie wyścigi i rajdy, w których bierzesz udział są po to, żeby się sprawdzić?

- Nie ukrywam, że tak jest, ale dziś ważniejsze są raczej wrażenia i przygody, które z tych imprez wynoszę oraz potrzeba wysokiego poziomu adrenaliny. Tę "maszynę" trudno byłoby zatrzymać, w każdym razie jeszcze nie teraz. Ukończone rajdy i wyprawy, szczególnie te najtrudniejsze, dają mi poczucie spełnienia, po nich wszystkie przyziemne problemy wydają się mało istotne.

W życiu trzeba o tym pamiętać!

Video placeholder

Co pomaga w momentach najtrudniejszych?

- Wiadomo, że doświadczenie! W najcięższych chwilach szukam w pamięci sytuacji, które były jeszcze trudniejsze. Potem mówię: „gorzej być nie może!” i od razu mi łatwiej.

Czego nauczyło cię dżudo, czy ono najlepiej pokazuje, jak pokonywać słabości?

- Judo dało mi mocne przygotowanie fizyczne, natomiast lata trenowania tej sztuki walki i jej silny podkład filozoficzny, spowodowały, że dziś sprawdzam się nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Niezłomność, konsekwencja w działaniu, odporność na stres, etyka sportowa, to rzeczy, których nauczyłem się na sportowej macie.

To pewno dlatego propagujesz dżudo wśród młodych?

- Od judo wszystko się zaczęło, więc nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie dzieliłbym się tym. Zdobyłem doświadczenie w tej dziedzinie, zyskałem autorytet, więc jestem trenerem od wielu lat. Mam nadzieje, że jestem też dobrym wychowawcą dzieci i młodzieży.

Wiele twoich przygód pokazuje, że czasem trzeba schować swoje ambicje do kieszeni, zatrzymać się i szybko komuś pomóc, na ile ważna jest pokora?

- Pomagam z natury i z wiary, że dobra energia wraca, a pokory mam w sobie dużo. Myślę, że jest niezbędna szczególnie, gdy stykamy się z siłami natury. Wielu z tych kierowców, którzy nie mieli pokory, nie ma już wśród żywych. Pustynia, oceany, wysokie góry, to potężne i wciąż trudne do okiełznania żywioły.

W czasie rajdów rodzą się przyjaźnie na całe życie, jak ważne jest pomaganie sobie wzajemnie?

- Sukces większości rajdów, ekspedycji i wypraw zależy od pracy i sprawności całego teamu, trzeba o tym zawsze pamiętać. To właśnie w takich warunkach tworzą się silne przyjaźnie, sprawdzane podczas rajdów, mają szanse na przetrwanie i w warunkach mniej bojowych. Mam takich kilka.

Gdy dziś patrzysz z perspektywy na swoje przygody, to która była najgroźniejsza?

- Jest ich za dużo, żeby wybrać tę jedną, część opisałem, ale obiecuję, napiszę kiedyś jeszcze jedną książkę tylko na ten temat.

Video placeholder

Brałeś udział w Camel Trophy, ośmiokrotnie w Rajdzie Dakar, w rajdach RMF Marocco Challenge 2010, Egipt 2011, w jednym z Dakarów towarzyszyłeś jako pilot Martynie Wojciechowskiej, co zmienia obecność kobiety w takich warunkach?

- Potwierdzam jedno, że kobiety łagodzą obyczaje, nawet te mocno rajdowe… Martyna to świetna, ciepła dziewczyna. Jej upór i konsekwencja w dążeniu do celu mocno ładowały moje nadszarpnięte przez rajd akumulatory. Współpraca układała nam się bardzo dobrze.

Nie wystarczają ci tylko rajdy samochodowe, chciałeś sprawdzić się i na morzu, jak czułeś się żeglując na katamaranie po Morzu Karaibskim?

- Pływanie po morzach i oceanach to inny rodzaj „serfowania” po pustyni, tylko pojazd i podłoże się zmieniają. Spróbowałem i polubiłem to bardzo, marzę już o następnych przygodach na wodzie.

Czy w domu jesteś równie samodzielny i zorganizowany jak w podróży?

- No jasne, w rajdach liczy się, czas, ale żeby odnosić sukcesy należy być bardzo precyzyjnym i zorganizowanym, to w naturalny sposób przenosi się na życie codzienne. Zamiłowania do porządku nauczyła mnie mama, w domu sprzątam i lubię czasem coś ugotować.

Video placeholder

Masz takie chwile, że grzecznie tulisz uszy po sobie, zakładasz kapcie i słuchasz partnerki?

-Tak, każdy normalny facet ma takie momenty, kwestia podejścia do sprawy…

Twoja partnerka to kobieta z wieloma pasjami, czy tylko z taką możesz żyć?

- Bez zrozumienia nigdy by się nie udało. Moja kobieta poznała mnie już z bagażem tych pasji, więc rozumie, że to się raczej nie zmieni, fajnie jak obie strony mają swoje hobby, inne zainteresowania.

Jak wychowujesz swojego syna?

- Mam nadzieję, że pozwolę mu na bycie sobą, tylko lekko wskazując palcem, co jest w życiu fajne. Syn skazany jest na judo, trening dostanie od mojego bratanka, to u nas już rodzinna tradycja. Najpierw mój brat oddał mi swojego syna pod opiekę, teraz jego syn, nauczy mojego.

Jesteś lokalnym patriotą, kochasz Białystok, gdzie najbardziej lubisz spędzać czas wolny?

- Całe Podlasie jest piękne, a na wyciągnięcie ręki mam czystą, nieskażoną naturę, jakiej już niewiele na świecie. Intensywnie wędrując po nim, uzmysłowiłem sobie, że powinienem określić moje miejsce na ziemi. Dziś wiem, że to Podlasie i Białystok - miasto, które pięknieje z dnia na dzień i co chwilę zaskakuje mnie czymś nowym. Zawsze wracam tu z miłością.
Rozmawiała: Monika Głuska-Bagan

Reklama
Reklama
Reklama