Życie dobrego w fachu piekarza to była kiedyś bułka z masłem: mieszkający w danym mieście był dla jego mieszkańców chodzącym skarbem, który zapewniał świeże pieczywo każdego dnia wszystkim, a sobie spokojną finansową egzystencję. Co innego jednak, jeśli piekarz to podstarzały, ale wciąż „sprawny w wypieku” mężczyzna, który sprowadza się wraz ze swoją piękną, o wiele młodszą żoną do małego prowansalskiego miasteczka. Na dodatek do domu byłego piekarza, który się powiesił – nieszczęście, nomen omen, wisi więc w powietrzu...
Aimable piecze więc swój pierwszy chleb dla mieszkańców, który od razu zyskuje uznanie na ich podniebieniach. Podobnie zresztą jak jego żona Aurelia, która z kolei skupia na sobie wzrok wszystkich mężczyzn, a szczególnie pewnego młodego pasterza, któremu i ona w długich, pożądliwych spojrzeniach nie pozostaje dłużna i pewnego ranka znika z domu piekarza. Z kim? Z tym pasterzem właśnie. A naiwny Aimble pozostaje ze swoją niedomyślnością i butelką wina, starając się nie słuchać i nie dowierzać opowieściom o koniu, który niósł kochanków rano, gdy piekarz drzemał najlepsze przy piecu pełnym wypiekających się bochnów i które tego dnia poszły dosłownie z czarnym dymem. Żarty mieszkańców z posiadającego poroże piekarza kończą się, gdy ten obwieszcza koniec wypieków, dopóki nie odnajdzie się jego żona. Na mieszkańców pada wtedy blady, koloru mąki strach i w obliczu klęski głodowej postanawiają, że zewrą szyki, by odnaleźć niewierną piekarzową żonę i by z komina piekarni na nowo wydobywał się znajomy, jasny dym. A zadanie jest tym bardziej trudne, bo każdy z nich żywi do siebie jakieś „ale” – błahe czy nie, ale nie pozwalające nawet czasem ze sobą słowa zamienić, a co dopiero wspólnie planować poszukiwania czy przemierzać w specjalnych grupach okolicę. Czy uda im się pogodzić małżonków i ponownie skosztować pysznych wypieków Aimble?
Książka Marcela Pagnola to lekka i zabawna historia o tym, jak wydarzenie wielkiej wagi – na skalę małego miasteczka – jakim jest niedyspozycyjny piekarz potrafi wywrócić życie mieściny do góry nogami na tyle, by jednocześnie sprawić, że wielopokoleniowe waśnie i nietolerancja odejdą w niepamięć. Wspólna misja, jaką jest odnalezienie niewiernej Aureli, jedynego prawdziwego, życiowego „zaczynu” piekarza, sprawia, że skłóceni ze sobą do tej pory mieszkańcy muszą zakasać rękawy i odstawić na czas poszukiwań wzajemne animozje, które żywią do siebie na co dzień. Przezabawne dialogi i lekkość, z jaką autor traktuje małomiasteczkową mentalność swoich bohaterów, z których każdy ma coś za uszami, sprawia, że bohaterów „Żony piekarza” nie da się nie lubić. Bo jak wytykać ludziom ich przywary? Najlepiej poprzez (u)śmiech właśnie, przemycając uzdrawiającą pogodę ducha, której tak często nam brakuje.
Marcel Pagnol, Żona piekarza
|
Marcel Pagnol, Żona piekarza |
Marcel Pagnol
Żona piekarza
Wydawnictwo Esprit
Magdalena Mania