"Opętani" - We-Dwoje.pl recenzuje

George A. Romero wyrobił sobie niemalże markę jako reżyser od zombie. Jego film o zainfekowanym wirusem miasteczku nie zrobił już takiej kariery, ale po niemalże czterech dekadach doczekał się ponownej ekranizacji. I to całkiem przyzwoitej, bo nieprzesadzonej.
/ 04.12.2015 11:41

George A. Romero wyrobił sobie niemalże markę jako reżyser od zombie. Jego film o zainfekowanym wirusem miasteczku nie zrobił już takiej kariery, ale po niemalże czterech dekadach doczekał się ponownej ekranizacji. I to całkiem przyzwoitej, bo nieprzesadzonej.


A historia stara jest jak świat, a w filmach widziana już po wielokroć. Transportujący śmiertelnie niebezpiecznego wirusa konwój wojskowy (a jakże!) ulega wypadkowi. Szczep bakterii wydostaje się na powietrze, w tempie ekspresowym zakażając kolejnych mieszkańców małego amerykańskiego miasteczka. Zarażeni zmieniają się nie do poznania - z miłych i kulturalnych ludzi, w okamgnieniu stają się krwiożerczymi potworami, co rusz pozbawiającymi życia tych, jeszcze nie zainfekowanych mieszkańców. Ci muszą zjednoczyć siły i uciekać. Tylko jak uciekać, jeśli wojsko oddziela miasteczko od reszty świata, a armia zrobi wszystko, aby o jej wpadce nie dowiedział się nikt spoza miasteczka?

Ach, gnębiona jest ta amerykańska prowincja. Spadły już na nią chyba wszystkie plagi i kataklizmy świata. Najechali też kosmici. Tutaj cały film to w gruncie rzeczy ucieczka przed nadmiernie morderczymi sąsiadami i znacznie bardziej efektywnym wojskiem. To też ciąg kolejnych, mniej lub bardziej wyrafinowanych mordów, śmierci i krzyków. Ale przecież nie można niczego innego oczekiwać po horrorze. Ba, nawet trzeba tych śmierci, mordów i krzyków wyczekiwać aktywnie. To przecież one, a nie autorski scenariusz, są główną atrakcją wszelkich horrorów. Chodzimy na nie dla potrzeby elementarnej rozrywki i chęci bycia przestraszonym. Dlatego też z przyjemnością, chociaż po raz kolejny powitamy znane i nadmiernie oklepane metody straszenia, epatowanie (choć przyznać trzeba, że nie nadmierne) krwią i przedstawianie całej gamy kolejnych mordów. Będziemy oglądać przebijania, wieszania, nadziewania i przejeżdżania, mimowolnie zastanawiając się, kto ujdzie z tej upiornej przygody żywy. Kto, nie powiem. "Opętani" to w gruncie rzeczy niemalże kopia swojego pierwowzoru, sensownie trzymająca się zasad wyznaczonych przez gatunek horroru. Kwestię tego, czy chcemy go dobrowolnie oglądać pozostawię otwartą. Ci, którzy wiedzą, co po takich horrorach można oczekiwać, pewnie wyjdą z kina całkowicie usatysfakcjonowani. I za kilka miesięcy pójdą na kolejny, powielający te same krwawe schematy film. I też wyjdą zadowoleni.

fot. Filmweb

Tagi: horror, film, esej

Redakcja poleca

REKLAMA