Znowu kobietki zrobiły trochę zamieszania. Zauważyłyście, co się ostatnio dzieje w kwestii związków? Kto kogo podrywa: mężczyźni - kobiety, czy raczej odwrotnie? Kto ma więcej do zaoferowania? Kto jest na górze? Czy myślicie, że obecna siła kobiet wynika jedynie z faktu, że po prostu jest nas więcej i musimy walczyć o swoje?
Naturę mają coraz bardziej samczą” śpiewają twórcy zespołu Lady Pank. I mają święta rację! Zastanówmy się, jak bardzo w ciągu kilkunastu lat zmieniła się pozycja Polek. Gospodynie, matki, sekretarki przerodziły się w odważne, świadome swoich potrzeb i możliwości, nie obawiające się eksponować seksapilu, kobiety. Mało tego! One zaczęły się wypowiadać, manifestować własne stanowisko i dzielnie go bronić. Patriarchat wylądował w kontenerze i spoczywa obok bukietu róż i pudełka czekoladek od zalotnika. Dzisiejsza kobieta nie oczekuje już gestów żywcem z romansów Harlequin. Jej głównym celem życiowym nie jest założenie rodziny, ale rozwój osobisty. Chce być po prostu szczęśliwa i spełniona. Żyje tym, co tu i teraz. Nie zatrzymuje się obok wystaw z sukniami ślubnymi i nie marzy o obrączce. Nikt nie zdoła poderwać jej na wizję wspólnej przyszłości. Nie pragnie stałego związku, który zapewni jej bezpieczeństwo i stabilność finansową. Po pierwsze: niczego się nie obawia, bo jest panią swojego losu. Ma pieniądze, bo przez całe życie ciężko pracowała na swoją pozycję. Nie potrzebuje faceta, który da jej sto złotych po wypłacie. Jest w stanie sama zapewnić sobie wszystko, czego potrzebuje i nie chce od mężczyzny jałmużny. Ani nie chce stać się jego służącą. Po drugie: kto powiedział, że życie w związku jest takie dobre? Czy nie lepiej jest opierać relacje na partnerstwie, koleżeństwie i nie ograniczać swojej wolności? Wiecie jak zachowuje się pies, któremu po raz pierwszy zakłada się kaganiec na pysk? Na początku jest oszołomiony, spokojny. Później zaczyna kombinować. Próbuje się uwolnić. To samo robi z kobietą związek. Jeśli dziewczyna nie zdążyła zrealizować swoich planów zanim uwikłała się w małżeństwo, nie znaczy, że nie będzie chciała doprowadzić ich do końca. Jeśli coś będzie jej w tym przeszkadzało, na pewno to wyeliminuje, tak jak pies, który w ataku złości zrzuca kaganiec.
Przypuszczalnie nawet najsilniej stojąca na nogach kobieta w końcu będzie chciała założyć rodzinę. W większości przypadków prędzej czy później i tak do tego dojdzie. Zgodnie z powiedzeniem: „Co nagle, to po diable” zakładam, że zdecydowanie lepiej, kiedy stanie się to później. Co z tego, że rodzina i znajomi będą dopytywać się o życie osobiste, chłopaka i termin ślubu? Straszenie staropanieństwem nie skłoni do zamążpójścia żadnej trzeźwo myślącej dziewczyny. Przy chłopaku czy mężu trudno jest znaleźć dostatecznie dużo czasu na rozwijanie zainteresowań. Nie jestem feministką ale za sto lat, kiedy już zdecyduję się osiąść z jakimś miłym panem w małym domku z białym płotem, z pewnością będę w nim miała strefę osobistej przestrzeni, do której go zwyczajnie „nie wpuszczę”. To nie prawda, że w związku najważniejsze jest, aby partnerzy wiedzieli o sobie całkowicie wszystko. Kompletna bzdura. Dopóty stanowimy wartość, dopóki nie poddajemy się wpływom innych ludzi. Ujawniając wszystkie tajemnice swojej osobowości powoli ją zabijamy. A to ona stanowi przecież o naszej sile. Przecież nie mamy pewności, że do końca życia będziemy z jednym facetem. Nawet jeśli wydaje nam się, że jest on naszą drugą połówką, miłość po kilku latach może się wypalić. Jeżeli mówiłyśmy mu o naszych najgłębiej ukrywanych sekretach, jesteśmy na spalonym. Pozostawione samym sobie będziemy się czuły podle: obnażone z wszystkiego, co miałyśmy najcenniejsze.
Coraz częściej słyszy się o związkach dojrzałych kobiet z dużo młodszymi od siebie mężczyznami. Robienie rzeczy, które wydają się być szaleństwem daje najwięcej satysfakcji. A przecież o satysfakcję i zadowolenie z życia nam chodzi. Jeśli już mamy pracę i wykształcenie, możemy wiązać się nie ze względu na wizję jakiejkolwiek godziwej przyszłości, ale ze względu na rzeczywiste zainteresowanie drugą osobą. I nie ma w tym niczego złego. Mężczyzna nie jest przecież od tego, aby nas utrzymywać lub po prostu być. On musi nas sobą zafascynować, sprawić, że każda chwila będzie niepowtarzalna. Można myśleć, że związek dwudziestokilkulatka z trzydziestolatką nie ma sensu na dłuższa metę. Współczesna kobieta nie wybiega w daleką przyszłość. Żyje tym, co tu i teraz i czerpie z tego satysfakcję. Oczywiście, zdarzają się i starsi faceci, ciągle młodzi duchem, ale są w rzadkości. Nie nawołuję w tym momencie do szukania sobie na siłę młodszego partnera i celowe niewiązanie się z wartościowymi mężczyznami przed trzydziestką, bo taka jest „moda”. Chcę tylko zaznaczyć, że kobiety nie muszą się obawiać walczyć o swoje szczęście, a jeżeli oznacza ono bycie z młodszym mężczyzną, nie powinny się tego wstydzić.
Podsumowując, nowa kobiecość to walka o spełnienie. Czytelniczki, nie dajcie się uwikłać w związki wymagające od Was rezygnacji z dotychczasowych planów i marzeń. Nie żyjecie dla kogoś, tylko dla siebie. Jeżeli kiedykolwiek będziecie chciały ofiarować komuś oddanie, niech decyzja o tym wyjdzie od Was. Nie możecie być niewolnicami błędnych decyzji. A jeśli czujecie, że już tkwicie w wyniszczającym układzie, w którym tylko jedna ze stron ma szansę się realizować, koniecznie to zmieńcie. Wierzę, że jesteście silne, wartościowe i macie własne zdanie. Pora zawalczyć o swoje!