Dwulatki w drodze do biznesu

Ania, 32latka, mama dwuletniego Krzysia. Swojego synka zapisała do przedszkola kiedy jeszcze była w ciąży. Wyłożyła wielotysięczne wpisowe, ale dzisiaj już wie, że Krzyś wraz ze skończeniem trzeciego roku życia, stanie się członkiem elitarnej grupy małych przyszłych przedsiębiorców. Profil przedszkola - językowo - biznesowe.
/ 24.02.2011 07:35

Ania, 32latka, mama dwuletniego Krzysia. Swojego synka zapisała do przedszkola kiedy jeszcze była w ciąży. Wyłożyła wielotysięczne wpisowe, ale dzisiaj już wie, że Krzyś wraz ze skończeniem trzeciego roku życia, stanie się członkiem elitarnej grupy małych przyszłych przedsiębiorców. Profil przedszkola - językowo - biznesowe.

Joanna zawsze wiedziała, że nigdy nie jest za wcześnie, żeby pomyśleć o przyszłości. Jej 5letnia córka chodzi na zajęcia z angielskiego i francuskiego. Do tego dochodzą lekcje baletu, tylko dwa razy w tygodniu, ale przecież wiadomo, że prawidłowej sylwetki po prostu zaniedbać nie można. A co, jeśli stanie się tragedia i dziewczynka będzie gruba?

Ewelina, mama niespełna dwuletniej Kaliny. Ewelina już wie, że jej Kalinka będzie studiowała w Paryżu. W końcu rodzice oboje biegle posługują się tym językiem. Kalina jeszcze nie wie, ale pójdzie też do sportowej szkoły podstawowej. To według jej mamy jedyna szansa, żeby zadawała się z lepszym rodzajem uczniów. W normalnej podstawówce mogłaby przecież zacząć brać narkotyki. Przecież wszyscy wiedzą, co się tam dzieje.

Powyższe przykłady, choć ze zmienionymi imionami ich autorek, są wyjęte z prawdziwego życia. Kapitalizm już wychował sobie pokolenie rodziców, którzy - jak oszaleli - przygotowują swoje maleńkie dzieci do brutalnego dorosłego życia. Przynajmniej w ich mniemaniu. A cierpią dzieci. Nie da się już zliczyć małych, przepracowanych kilkulatków, którzy zmuszani są do uczestniczenia w zajęciach fakultatywnych, w ilości godzin równej człowiekowi dorosłemu. Angielski, francuski, balet, zajęcia z asertywności, spotkania z psychologiem, rytmika, tenis, najpopularniejszy ze wszystkich ostatnio język chiński... Ileż to ogłoszeń można przeczytać w gazetach, obiecujących malutkim ludziom start w lepszą przyszłość! Przecież dwulatek regularnie chodzący na wszystkie te dodatkowe fakultety, na pewno zostanie w dorosłym życiu kimś bardzo ważnym. Na pewno będzie miał od razu lepszy start niż rówieśnicy. Na pewno będzie lepszy. Jakżeby nie miał być z taką ilością zajęć?

Na wszystkim korzystają kolejne firmy, bez wahania obiecujące rodzicom co tylko chcą usłyszeć. Lepsze wyrażanie emocji? Oczywiście. Biegły chiński w pół roku? Naturalnie, w końcu umysł dwulatka jest taki chłonny. Nauka tańca? Przecież to cudowna inwestycja na wszystko. Ilu rodziców pomyśli, że być może taka firma jest w stanie obiecać złote góry, byle tylko na jej konto wpłynęła sowita opłata za takie zajęcia? Ilu wierzy, że dwulatek jest w stanie – w kilka miesięcy – opanować biegle jakikolwiek język obcy mając z reguły problemy z tym ojczystym? Za dużo niestety.

Szkoda, że większość z nich nie pamięta własnego dzieciństwa, tego jeszcze komunistycznego. Może trochę mniej kolorowego, może z mniejszą ilością zabawek. Ale przecież jeszcze niedawno my byliśmy dziećmi. Łaziliśmy po drzewach i trzepakach. Graliśmy w gumę i bawiliśmy się w podchody. Żuliśmy rakotwórczą gumę Turbo i jedliśmy te śmieciowe parówki. Nie wychowaliśmy się na macie edukacyjnej a na zwykłej podłodze. I co? Może nie wszyscy zawojowaliśmy świat, ale też nie wszyscy skończyliśmy jak ostatni przegrani. Niektórzy z nas nauczyli się języka obcego, niektórzy dopiero później odkryli swoje talenty. Większość z nas z rozrzewnieniem wspomina barwne chwile kiedy bawiliśmy się na podwórku, ignorując wołające nas matki. Jeszcze chwila. Jedna chwileczka. Bawiliśmy się przecież tak dobrze. Czy na pewno choć trochę podobnej zabawy byłoby tak złe dla naszych dzieci?

Redakcja poleca

REKLAMA