Cmentarne alejki - felieton

Dzień Wszystkich Świętych (za nazwę Święto Zmarłych na antenie lub wizji dziennikarze są karani, bo jest niepoprawna) mija powoli w syku gasnących knotów zniczy. Na cmentarzach setki lampionów rozświetlających kamienny krajobraz.
/ 01.11.2012 07:00

Dzień Wszystkich Świętych (za nazwę Święto Zmarłych na antenie lub wizji dziennikarze są karani, bo jest niepoprawna) mija powoli w syku gasnących knotów zniczy. Na cmentarzach setki lampionów rozświetlających kamienny krajobraz.

Cmentarne alejki

Fot. Depositphotos

Otulone kołderkami kwiatów nagrobki obserwują krążących ludzi. Zmrok nadaje temu miejscu niesamowite, mistyczne wręcz wyobrażenie. Czy migotliwe płomyki to dusze? A może oczy? Czy w głębi cmentarza spotkamy kogoś, jeśli wystarczająco długo poczekamy? Ludzie przechodzą... zatrzymują się, pochylają głowę. W powietrzu unoszą się wspomnienia, myśli, czasem łzy. Żalu, tęsknoty, pamięci... Na niektórych płytach nagrobnych nie pali się żadna świeczka, żaden kwiatek nie leży... Tu już nikt nie przychodzi, od lat. Życzliwa ręka czasami na taki grób położy jakiś kwiat, zostawi małą lampkę wspomnienia... Wskazującą drogę...

Cisza? Spokój? Skupienie? O nie... moi drodzy... Przypatrzmy się bliżej... Proszę! Pani w grubym płaszczu, bogato wykończonym grubymi zwałami naturalnego futra właśnie obcałowuje sobie policzki ze spotkaną (przypadkowo?) krewną lub przyjaciółką. Ta oczywiście zauważa, że jest to nowy płaszczyk, zapewne kupiony za ciężkie pieniądze. Pani zaś bagatelizuje sprawę, twierdząc, że och, wcale nie, niezbyt drogi, w zasadzie to z przeceny, ale nic lepszego znaleźć nie mogła. Dwa kroki dalej młody mężczyzna odbiera dzwoniącą przeraźliwie i wibrująco komórkę. Rozmawia. Tak, nie, na cmentarzu jestem, nie będzie zamówienia? To powiedz im, że na jutro chcę mieć raporty! Tak, jutro pracuję! Wieczorem przyślę ci dane! Sam to zrób! Nie będę się wszystkim zajmować! – ostatnie słowa wykrzyczane niemal do słuchawki, zdają się kłuć powietrze, przecinać niczym ostrze. W alejce dalej dwoje młodszych, na oko sześcioletnich dzieci, głośno krzycząc do siebie biega pomiędzy grobami, usiłując się wzajemnie dogonić. Matka słabym głosem prosi o spokój – daremnie. Ojciec idzie z zaciśniętymi ustami patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem – nie interesuje go cały świat. Nieomal wpada na parę młodych ludzi (nastolatków), którzy nic sobie nie robiąc z miejsca spoczynku przodków, obejmują się i namiętnie całują...

Przykładów można by mnożyć... Wystarczy przejść się alejkami cmentarzy by wyłapać jeden, drugi, czwarty, piętnasty... Widać je... Niestety. Ku mojemu przerażeniu widać je bardzo często. Po co więc ludzie ci chodzą na cmentarze? By uczcić pamięć bliskich, którzy odeszli? Szczerze wątpię! Bo rodzice kazali? Bo przed rodziną wypada pokazać, że dba się o groby, że się w święto idzie? Bo taki jest zwyczaj? Podziwiam ludzi, którzy na cmentarz przychodzą w szczerej intencji. W ciszy staną nad grobem, w pamięci przywołają obraz zmarłej osoby, z namaszczeniem zapalą ognik pamięci, cichą łzą podleją składany na płycie grobu kwiat... Oni wiedzą, po co i dlaczego przyszli. A tamci...?

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA