Zaobserwowałam u ludzi tendencje do gromadzenia wszelkich niepotrzebnych – z mojego punktu widzenia – przedmiotów. Na syndrom chomikowania, cierpią zwłaszcza osoby starsze, które we wszystkim widzą przydatność do użycia danej rzeczy, w najbliższej pięćdziesięciolatce. Niestety w dziewięciu na dziesięć przypadków, żaden z przedmiotów wyniesionych na strych, do piwnicy czy do komórki, nigdy nie ujrzy światła dziennego. Ale czy to ważne? Możesz pokusić się o przetestowanie chomikującej osoby. Spróbuj umieścić dowolny przedmiot z piwnicy w worku, który planujesz wyrzucić do śmietnika, a od razu usłyszysz „Co Ty robisz! Przecież to się jeszcze kiedyś może przydać…” Możliwe, ale zazwyczaj nigdy się nie przydaje. Przedmiot w końcu zgnije, rozsypie się, zostanie zjedzony przez mole czy korniki i wtedy już nic go nie uratuje przed lądowaniem na wysypisku.
Mama kolegi, od lat trzyma w piwnicy futro. Za każdym razem, gdy ktoś z członków rodziny wspomina o wyrzuceniu go na śmietnik – w odpowiedzi słyszy „Zwariowałeś/aś? Przecież ono może się kiedyś przydać!” I nieważne, że od pięćdziesięciu lat, leży sobie, obłożone cuchnącą naftaliną i odkąd wyszło z mody, nigdy więcej nie było noszone.
Moja babcia, do piwnicy wynosi stare dywany, które w mieszkaniu zastąpiła nową, ładniejszą wykładziną. Zapytana, po co wynosi dywan do piwnicy – odpowiedziała, że kiedyś może się przydać. Czy znacie kogokolwiek, kto raz wyniesiony do piwnicy dywan, wniósł z powrotem do domu po to, by ułożyć go sobie w salonie? Ja nie znam, podejrzewam, że Wy też nie znacie, choć nie jednokrotnie spotkaliśmy się z podobnym zachowaniem.
Ze wszystkich znajomych mi osób, w chomikowaniu prym wiedzie moja teściowa – z czego teść nie jest szczególnie zadowolony, zwłaszcza, że w tej kwestii mamy identyczne poglądy, a wszystkie zbierane przez Nią przedmioty trafiają do Jego garażu. Wylądowała tam już stara zastawa stołowa (złożona z przypadkowych talerzy), garnki, obrazki, bezużyteczna lampka i kilka innych przedmiotów, których nie chciałam w swoim mieszkaniu. Mogła tam również wylądować nasza stara lodówka, ale poczułam się w obowiązku uratowania teścia przed tym nieszczęściem (razem z mamą) i jakimś cudem, udało się. Nieco inny los spotkał natomiast stary, wielki obraz, który nie uzyskał zgody na wstęp do garażu i po dziś dzień, leży na dnie łóżka teściowej.
Może bym się tą Jej przypadłością specjalnie nie przejmowała, gdyby nie fakt, że również nasza komórka i piwnica, zawalona jest przedmiotami, które w Jej mniemaniu mogą się kiedyś przydać. Spalona suszarka – do piwnicy, niemodna lampka – do komórki, stół na wpół zjedzony przez korniki, w dodatku bez jednej nogi – na strych, zepsute żelazko – do garażu itd…
Często słyszymy z Mężem, że na razie mamy schować przedmiot do piwnicy, a ona któregoś dnia po niego przyjedzie. Najlepszym rozwiązaniem jest konsekwentne stawianie sprawy na ostrzu noża – albo zabierze to teraz, albo wyrzucamy to na śmietnik. Zdarzało się już bowiem i tak, że nigdy nie dotrzymywała słowa, a grat niepotrzebnie zajmował dużo miejsca.
Z czasem okazało się również, że doskonałym miejscem na tymczasowe przechowywanie klamotów jest… nasza garderoba! Jedna część była chwilowo niezagospodarowana i świetnie nadawała się do pełnienia funkcji tymczasowego wysypiska śmieci. Mąż jednak, doskonale radzi sobie w walce z chomikowaniem, dzięki czemu nie mamy tam kolejnej graciarni, a było naprawdę blisko…
Czy kiedykolwiek spotkaliście się z tym, że wyrzucaniu przez Was jakiegoś przedmiotu, towarzyszą peany na jego cześć? Ależ. Wielokrotnie słyszałam, że nie mam serca i nie znam się na sztuce bo wyrzucam taką piękną, antyczną lampę. Niestety w większości przypadków, antyczna lampa to po prostu ekstremalnie tandetne brzydactwo, które pamięta czasy młodości mojej babci i raczej nie przyciągnie uwagi wytrawnego bywalca antykwariatów.
Z czego wynika takie zachowanie? Myślę, że to syndrom braku – zwłaszcza u ludzi, którzy pamiętają czasy, kiedy wszystkiego brakowało i za wszystkim trzeba było stać w niekończących się kolejkach. To zakodowany w pamięci okres, gdy wszystko mogło się przydać, powoduje u ludzi potrzebę gromadzenia.
Spieszę jednak przypomnieć, że mamy zupełnie inne czasy i może najwyższa pora, żeby się z tym pogodzić? Proponuję przegląd zapchanych pomieszczeń, w których odnalezienie czegoś, co naprawdę jest potrzebne, graniczy z cudem.
Apeluję również do wszystkich ogarniętych manią chomikowania – zagracone pomieszczenia, nie tylko utrudniają przechowywanie w nich niezbędnych rzeczy, ale stanowią zagrożenie, gdyż często są siedliskiem chorób, robactwa i niosą za sobą ryzyko wystąpienia pożaru!
Jeśli uważacie, że coś jest piękne – a mimo to wylądowało na śmietniku – wstawcie to sobie do mieszkania, ale nie zapychajcie tym swoich piwnic. Jeśli nie możecie się uwolnić od tej obsesji, róbcie to tak, by nie uprzykrzać życia swojej rodzinie i sąsiadom. Czy ja naprawdę muszę w tym wszystkim uczestniczyć?
Zwracam się również z prośbą do architektów, o mniejszą ilość podpiwniczonych budynków. Bowiem brak piwnicy, strychu czy komórki w pobliżu domu, uważam za błogosławieństwo.
Chomikowanie - syndrom braku
Zaobserwowałam u ludzi tendencje do gromadzenia wszelkich niepotrzebnych – z mojego punktu widzenia – przedmiotów. Na syndrom chomikowania, cierpią zwłaszcza osoby starsze, które we wszystkim widzą przydatność do użycia danej rzeczy, w najbliższej pięćdziesięciolatce. Niestety w dziewięciu na dziesięć przypadków, żaden z przedmiotów wyniesionych na strych, do piwnicy czy do komórki, nigdy nie ujrzy światła dziennego. Ale czy to ważne?
Karolina Małgorzata Górska