Może się wam wydawać niesprawiedliwe, że o naszych ślubach wiedzą co najwyżej kuzyni rodziców i koledzy z przedszkola, a tymczasem o jednym zamążpójściu grzmią nagle wszystkie media… Ale ( na szczęście) nie każdy jest w końcu potomkiem królów…
W związku z tym, zwykła angielska dziewczyna, która miała szczęście zauroczyć na studiach księcia, a nie pana profesora, jest na czubkach języków całego świata, a jej ślub nabiera wagi przełomowych odkryć naukowych. I ponieważ to jest naprawdę niesprawiedliwe z punktu widzenia śmiertelników, serwujemy Wam garść informacji, które sugerują, że lepszy może jednak Ziutek przy ołtarzu niż William, książę William.
Kate Middleton nie jest z natury chudzinką, więc dla dobra królestwa musi zaciskać pasa. Trzy lata temu po medialnej krytyce wzięła się za siebie, straciła sadełko i przewiosłowała przez Kanał Angielski. Do ślubu musi jednak znowu wypocić swoje więc przyszłą królową brytyjską męczą obecnie codziennie na siłowni rowerkiem, bieżnią i ćwiczeniami z hantlami.
Media oczywiście muszą wiedzieć też co jest na talerzu królewskiej narzeczonej więc cały świat już wie, że Kate jest na diecie wysokoproteinowej i musi odmawiać sobie ulubionego koktajlu z marakuji, szampana i wódki. I jak tu się zrelaksować przed ślubem?
Kate nie może sobie też pójść do salonu i kupić sukienki, bo procedura jest inna. Najpierw wybiera się projektanta, potem stara utrzymać w tajemnicy, kogo się wybrało, potem montuje się poszlaki i przecieki na temat jak rzekomo wygląda suknia, a na koniec trzeba wszystkich zaskoczyć czymś modnym, drogim, eleganckim, skromnym i bogatym jednocześnie, kobiecym, ale nie przesadnie seksownym. Na razie plotka jest na poziomie potencjalnego kandydata do designera - Bruce’a Oldfielda.
Jako narzeczona przyszłego władcy, Kate musi już teraz nosić absurdalne kapelusze, których nie powstydziłaby się chyba tylko ciotka klotka z Tik-Taka. Przypomnijmy, że dziewczyna ma 28 lat…
Angielski premier zapowiedział już publicznie, że 29 kwietnia zasługuje na bycie świętem narodowym, wolnym od pracy, więc Kate ma zagwarantowane, że miliony jej przyszłych poddanych będą wgapiać się w telewizor czekając na jakąś gafę. Romantyka nie do pozazdroszczenia.
Sam plan dnia też jest porywający - narzeczona ma dotrzeć samotnie do Opactwa Westminster objeżdżając najpierw autem pół Londynu, żeby pomachać ludziom. Świetny sposób na rozładowanie napięcia i zachowanie perfekcyjnej fryzury. Ślubu udzieli młodym najpoważniejszy oficjel w państwie - arcybiskup Canterbury i jakby tego było nie dość, zaraz po ceremonii jest herbatka u królowej. O całowaniu panny młodej nikt naturalnie nie myśli w tak sztywnych okolicznościach.
Na wieczór, zamiast starego, dobrego polskiego wesela z bigosem i wódeczką, jest obiad u księcia Charles’a i tańce w pałacu Buckhingam. Ponoć, będzie kapela na żywo… może nawet ABBA. Jest szansa więc, że do rana nikt nie wytrzyma.
Co do seksu, to najlepszym komentarzem jest wydana właśnie na Wyspach nowa kolekcja prezerwatyw „Królewskie klejnoty”. Sprzedawane w purpurowych opakowaniach z podobiznami nowożeńców zawierają takie porady jak “połóż się na plecach i myśl o Anglii”. Producent twierdzi też, że Anglia słynie z najświetniejszego uprawiania miłości na świecie, z tradycją sięgającą wielu pokoleń wstecz. Prawie jak Earl Grey.
O tysiącu głupich gadżetów nawet nie wspominamy, bo kto by chciał jeść frytki z rybą na własnej twarzy?
Fot. sponkit, thegloss.com