Randka w pięć minut. Speed dating

Ponoć, by poznać, czy ktoś nam wpadł w oko, czy nie, wystarczy kilka minut. Tyle właśnie czasu mają na randkę z ochotnikiem (czy też ochotnikami) szukające drugiej połowy kobiety lub mężczyźni podczas serii spotkań w ciągu jednego wieczoru.
/ 22.03.2010 07:38
Ponoć, by poznać, czy ktoś nam wpadł w oko, czy nie, wystarczy kilka minut. Tyle właśnie czasu mają na randkę z ochotnikiem (czy też ochotnikami) szukające drugiej połowy kobiety lub mężczyźni podczas serii spotkań w ciągu jednego wieczoru.

Wieczór, jedna z wielu knajp na Manhattanie. W pomieszczeniu ustawione są stoliki, przy każdym siedzi zaś kobieta i mężczyzna. Rozmawiają przez pięć minut, kobieta coś zaznacza w leżącym przed nią na stoliku arkuszu papieru, po czym rozlega się dzwonek i mężczyzna zmienia stolik, a na jego krześle siada kolejny i rozmowa toczy się od nowa. Ale maksymalnie pięć minut, potem znowu gorące krzesło zmienia właściciela. Jeśli rozmówca jet interesujący, to taka randka mija szybko i w przyjemnej atmosferze. Jeśli jednak potencjalny obiekt pożądania jest nudny i ciężko z niego cokolwiek wyciągnąć, to te pięć minut wydaje się być nieskończonością.

Szybkie randki to wymysł ostatnich kilku lat. Pierwsze spotkania tego typu odbyły się w 1998 roku z inicjatywy rabina Yaacov Deyo z Los Angeles, który zaprosił wtedy do Pete's Cafe w Beverly Hills kilkanaście ciekawych eksperymentu osób. W 2000 roku natomiast wybuchła istna bomba „speeddatingowa”, bowiem całą procedurę tych nietypowych randek zareklamowano w jednym z najpopularniejszych wówczas amerykańskich seriali „Seks w wielkim mieście”, przyszywając mu oczywiście łatkę ekskluzywnej i niesamowicie oszczędnej formy spędzania czasu z nieznajomym przedstawicielem płci przeciwnej. W Polsce speed dating uprawia się dopiero od 2006 roku, ale i tak ta forma znajdowania drugiej połówki zdążyła znaleźć już szerokie grono wielbicieli.

W czym tkwi popularność tego typu randek? Na dość powszechnym przekonaniu, że to właśnie pierwsze, najkrótsze wrażenie liczy się najbardziej. W miłości jest podobnie jak na zakupach: to, co leży na sklepowej półce i zwróci na samym początku naszą uwagę, mimo że udamy się na wielogodzinne odwiedziny po kolejnych butikach, będzie zakupowym strzałem w dziesiątkę. Krótka piłka – podoba się lub nie, a jak się podoba, to przykuje uwagę na dłużej (nawet nieświadomie) i sprawi, że wrócimy do pierwszego sklepu po pierwszy wybór.

Speed dating działa na tym samym mechanizmie: osoba, która w kilka sekund sprawi, że nasze neurony zaczną między sobą się komunikować, a endorfina buzować we krwi, jest tą, z którą warto „zrobić coś więcej” w życiu. A im krótszy jest kontakt z nią (podobnie jak z ciuchem na sklepowej półce, od którego szybko odchodzimy, bo przecież jeszcze tyle sklepów przed nami), tym większa ochota na powtórkę. Miłość to jest chwila, błysk – jeśli zaiskrzy w danym momencie, są szanse na to, że uczucie faktycznie się rozwinie.

Poza tym – czas... dzisiaj, gdy cierpimy na jego – nomen omen – chroniczny brak, szybkość wyboru nawet zwykłego proszku do prania w sklepie powoduje u nas napięcie zawiązane z marnotrawieniem cennych chwil podczas tak banalnej czynności jaką są zakupy. Dlatego speed dating świetnie wpisuje się w naszą dzisiejszą pogoń za czasem, którego nie mamy zbyt wiele, a jeśli tak, to bardzo nam zależy, by spożytkować go w jak najlepszym celu i wydaniu. Wielogodzinne rozmowy z facetem, z którym umówiłaś się przez portal randkowy, bo „tak wypada”, a nikt tak naprawdę nie wiem, kiedy zakończyć nieudaną konwersację przez

Speed dating bowiem do niczego nie zobowiązuje, nawet do grzecznego zakończenia rozmowy – rozbrzmiewający w tle dzwonek kontrolujący czas spotkania zdejmuje z nas przykry obowiązek pożegnania się i wykręcenia od dalszej „nasiadówy” z nudnym typem. A jeśli rozmowa zakończyła się w nieodpowiednim momencie, bo właśnie zaczynaliście się śmiać z waszych opowieści i wchodzić sobie w słowo (plus patrzeć na siebie lekko maślanym wzrokiem), to tym lepiej – w tym momencie bowiem trzeba na swoim arkuszu zaznaczyć, że do tego właśnie mężczyzny trzeba wziąć pod koniec spotkania numer telefonu i umówić się po raz kolejny, tym razem na dłuższe spotkanie, o ile on tez po szybkiej randce wykaże chęć wyciągnięcia od organizatorów naszych danych.

Speed dating to test: nie tylko wyboru, ale również naszych umiejętności autopromocji. W krótkim czasie mamy do przeprowadzenia szybki osąd matrymonialny, by stwierdzić prostą rzecz: czy chcemy spotkać się z tą osobą jeszcze raz? Niby fajnie – nie tracisz czasu i pieniędzy na wielogodzinne czasem „ustawki” z kimś, z kim po pięciu minutach nie mamy o czym rozmawiać, ale głupio nam zakończyć spotkanie. Nie jest to tak spontaniczny sposób randkowania jak standardowe umawianie się z mniej lub bardziej znaną osobą: każdy szukający jest wyposażony w arkusz ocen, w którym zaznacza upragnione cechy charakteru lub takie, które dyskwalifikują potencjalną druga połówkę.

Podczas edynburskiego festiwalu nauki do eksperymentu mającego sprawdzić, „z czym się je” speed dating, zaproszono osoby chętne do odbycia pięciuset szybkich randek trwających maksymalnie pięć minut. Na podstawie badań przeprowadzonych podczas tego eksperymentu portalu Scotsman.com wywnioskował, że mężczyzna ma zaledwie trzydzieści sekund, aby zaimponować kobiecie. Wywraca to kompletnie dotychczasowe przekonanie, że to właśnie mężczyźni zbyt szybko i pochopnie oceniają płeć piękną, bowiem tylko dwadzieścia dwa procent mężczyzn potrafiło w podobnym czasie ocenić potencjalną partnerkę, a aż czterdzieści pięć procent pań mieściło się w tym czasie (a panie w średnim wieku nawet szybciej).

W każdym razie speed dating stawia głównie na szybkie, krótkie wymiany pytań i zdań, które w prosty sposób charakteryzowały daną osobę. Ważna była także ich oryginalność: na plus wypadały pytania mające otwarty charakter, np. „Jaki jest twój najlepszy sposób na przygotowanie najsmaczniejszej pizzy na świecie?” albo dziwaczne „Gdybyś założyła na nos różowe okulary, to kim byś się w tym momencie stała?”, dyskwalifikowały natomiast sztampowe stwierdzenia typu „Często tutaj wpadasz?” lub „Mam doktorat z informatyki”. Co się jeszcze okazało, kobiety były bardziej dociekliwie i częściej czepiały się, jeśli jakaś odpowiedź ich nie do końca satysfakcjonowała. Co ciekawe, tak wydumane osobowości jak muzycy czy fascynaci filmów akcji miały mniejsze szanse u kobiet, podczas gdy ci, z którymi dało się porozmawiać o ulubionym życiowym zajęciu, jakim jest „zwyczajne” podróżowanie.

Szybciej znaczy więc lepiej? Jak widać w przypadku speed datingu – tak.

Magdalena Mania

Redakcja poleca

REKLAMA