Zwycięstwo Pauliny Papierskiej w ostatnim reality show „Top Model” pokazało po raz kolejny, że PR ma się u nas świetnie, a żeby wygrać jakiś program, wystarczy w telewizji opowiedzieć łzawą historyjkę o biednych rodzicach i pochodzeniu ze wsi.
Opcjonalnie, jak to było w „Tańcu z gwiazdami” można jeszcze „zakochać się” na wizji w swoim partnerze i dzięki czułym deklaracjom zebrać największą ilość smsów. Tak właśnie rok w rok, ogłaszamy kolejne przeciętne dziewczyny tymi „naj”. Czy to najpiękniejszymi, najlepszymi tancerkami czy też posiadaczkami … najlepszych włosów.
Ale kto nie chciałby wygrywać nagród? Wszyscy pamiętamy chyba Kasię Cichopek, która wygrała, Bóg wie którą edycję „Tańca z gwiazdami” głównie dzięki temu, iż bezustannie opowiadała, jak to bardzo zakochana jest w swoim obecnym mężu Marcinie Hakielu. Korzyść była obopólna. Cichopek z dnia na dzień stała się rozpoznawalna także tym, którzy nie pokusili się o oglądanie „M jak miłość”. Wszyscy wiedzieli też od razu, kto to Hakiel, który musiał jednak zadowolić się rolą mniej sławnego męża bardziej sławnej żony celebrytki. W finale reality show, para zatańczyła słynny końcowy taniec z filmu „Dirty Dancing”. Co prawda Kasia nie dała rady utrzymać się na rękach Marcina i runęła do przodu, ale tak czy siak, wywalczyła sobie maksymalną liczbę smsów. Konsekwentnie lansując się na łamach kolejnych pism, państwo Cichopek wywalczyli sobie własną sieć szkół tańca, kolejne zlecenia, a dla Kasi rolę w pierwszym sezonie „Tancerzy”. Kto mógłby ją winić za to, że chciała więcej i więcej?
Na szczęście los czuwał nad widzami i z powodu ciąży, Pani Cichopek musiała z serialu odejść. Chwała Bogu, bo na tle zawodowych aktorów wypadała żenująco. Przebili ją nawet nieobyci z kamerą debiutanci, boleśnie obnażając jej brak jakichkolwiek umiejętności aktorskich. Kasia wróciła do macierzystego serialu, gdzie kochają ją bezwarunkowo. Jako celebrytka przycichła. Ale kto wie, może wkrótce wróci, w końcu co rusz słychać, że ma prowadzić nowy reality show.
Nową płytę wydaje podobno Alicja Janosz, zwyciężczyni pierwszego w Polsce „Idola”. Obdarzona niebagatelnym, jednak na tle innych uczestników dość przeciętnym głosem Janosz, wygrała głównie dzięki małej posturze i szerokim uśmiechu. Co rusz opowiadała też historie o ciężkim losie utalentowanej dziewczyny. Odstawała od innych, powodowała, że chciało się nią opiekować, pocieszać, kiedy była smutna. Fakt, była utalentowana, jednak od większości pozostałych uczestników „Idola” odstawała na kilometry. I to oni, niemalże po samym finale pokazali, że decyzja telewidzów nie miała nic wspólnego z rzeczywistą oceną talentu i możliwościami zrobienia kariery na muzycznym rynku. Po bardzo słabej pierwszej płycie, Alicja niemalże zapadła się pod ziemię, będąc jedynie okazjonalnie wspominana, głównie jako porażka programu. Programu, którego nie wygrały charyzmatyczna, rockowa Ewelina Flinta czy też zaczarowująca magicznym głosem Ania Dąbrowska. Programu, z którego odpadli też, równie pewni siebie i swojego talentu Tomek Makowiecki i Szymon Wydra. Wszyscy, którzy zaraz po programie mocno zatrzęśli polską muzyką. Podobno Alicja Janosz planuje wydanie kolejnej, dorosłej już płyty. Ale to Anię Dąbrowską uważa się dzisiaj za jedną z najlepszych polskich wokalistek i to jej płyty co rusz przodują w rankingach sprzedaży i popularności.
I wreszcie Paulina Papierska. Bez wątpienia obdarzona niebagatelną urodą i wdziękiem, być może nawet pewnym potencjałem zawodowym. Nie da się jednak zaprzeczyć, że od pozostałych dwóch uczestniczek finału „Top Model” odstawała umiejętnościami, obyciem z wybiegiem czy kamerą. Niemalże przez cały program, zdjęcia Pauliny oceniane były jako jedne z najgorszych, a jurorzy przepychali ją do kolejnego odcinka, niemalże wyłącznie dzięki jej deklaracjom zmian i możliwemu przyszłemu potencjałowi. Nazywana płaczką programu, Papierska co rusz wygłaszała deklaracje o tym, że jeśli nie zaistnieje w tym programie, przyjdzie jej na pewno zmarnować resztę życia w małej miejscowości, z której pochodzi. Poglądy bardzo dziecięce, ale cóż, w końcu jest jeszcze bardzo młoda. Na dodatek okazało się, że kreowanie się na biedną dziewczynę, próbującą wyrwać się z wiejskiego środowiska, to idealny sposób na zaskarbienie sobie miłości tych, którzy wysyłali w finale smsy. Kiedy ogłoszono wyniki, trudno było ukryć wielkie zaskoczenie na twarzach jury i obecnych gości. Oni pewnie wybraliby inaczej. Oni też wiedzą, że oprócz urody, nawet tej bardzo oryginalnej, modelce potrzebna jest charyzma, osobowość i – co by tutaj ukrywać – znajomość przynajmniej jednego języka obcego. Paulina niestety wydaje się nie mieć żadnego z tych elementów.
Życzyć jej jednak trzeba dobrze. Tak samo jak pozostałym uczestniczkom programu. Jeśli Paulina poradzi sobie w świecie mody, pogratulujemy. W końcu podobno pozory mylą. Jak na razie ma dużo do udowodnienia. A my mamy przed sobą kolejną, planowaną przez TVN edycję „Top Model”. Może jednak tym razem warto by oddać ostateczną decyzję w ręce jury?