Co teraz z Gardias?

Stało się, mamy nową gwiazdkę. Albo będziemy mieć, tylko ktoś musi ją oszlifować i wsadzić do odpowiedniego programu lub serialu jako główną atrakcję. Aż się wypali - prędzej lub później.
/ 30.05.2009 09:19
Stało się, mamy nową gwiazdkę. Albo będziemy mieć, tylko ktoś musi ją oszlifować i wsadzić do odpowiedniego programu lub serialu jako główną atrakcję. Aż się wypali - prędzej lub później.
 Co teraz z Gardias?
Nie od wczoraj wiadomo, że TVN-owski "Taniec z Gwiazdami" to świetna trampolina do celebryckiego półświatka. Dla takich "no name'ów" jak Rafał Maserak czy Marcin Hakiel, którzy do tej pory cicho siedzieli w swojej profesji i byli etatowymi, a nawet laureatami w ogólnopolskich konkursach tanecznych, po "TzG", dzięki plotkom, faktom a przede wszystkim partnerkom, z którymi wystąpili w show (a potem już poza nim), stali się warci pokazywania na pierwszych stronach tabloidów i nie tylko. "Życie po show" świeżo wypromowanej gwiazdki jawi się w następującym scenariuszu: najpierw jest wielka burza mózgów w redakcji telewizji na temat tego, czy w popularnym serialu nie ma może miejsca na kolejną postać, albo stworzyć specjalnie dla niej jakiś autorski program czy też obsadzić jako kolejną prezenterkę w telewizyjnym poranku. Można ją też wysłać do Afryki jako kolejnego ambasadora dobrej woli, pokazać w reklamie fundacji lub innej społecznej akcji, wystawić jej buty, w których tańczyła, na aukcji (całość z dochodu przeznaczyć na jakiś szczytny cel), zaproponować napisanie książki na jakikolwiek temat - wszystko to z odpowiednim logiem telewizyjnym i tempem, bo trzeba podgrzewać zainteresowanie gwiazdką w myśl prostej zasady "kuj żelazo póki gorące". Zrobić kogoś z nikogo - tylko telewizja tak potrafi.
 
A potem z górki: rola w serialu, w którą gwiazdka się wciela, okazuje się mocno "drewniana", więc postać znika z fabuły uśmiercona lub zwyczajnie wypędzona do jakichś egzotycznych krajów, z których nie ma zamiaru już wracać, program autorski zrobiony "na siłę" nie ma odpowiedniej oglądalności, bo i tematy, i prezenter są nietrafione, więc się ściąga taki niewypał z anteny, wsadzając na jego miejsce powtórki zawsze pożądanych seriali, a wskutek tych pierwszych zagrań nagle okazuje się, że wypad do Afryki z niewyjaśnionych przyczyn nie dojdzie do skutku (w domyśle - po co angażować gwiazdkę w kosztowny wyjazd, skoro już nie udały się serial i program z jej udziałem), buty na aukcji nie osiągnęły niebotycznej ceny, więc zasilenie konta fundacji też odpada, a już zupełnie nie wspomina się o książce. Reanimacja w postaci wrzucania co rusz na stronę www telewizji plotek z życia gwiazdki czy coraz rzadsze sesje zdjęciowe w kolorowych gazetach nie pomagają. Gwiazdka się wypala, zmienia w czarną dziurę, a po dwóch miesiącach nikt o niej nie pamięta. I sobie zadaje w tej chwili pytanie: trzeba było się wychylać? Trzeba było dać się wybebeszyć?
 
Nic do Doroty Gardias nie mam, nawet muszę powiedzieć, że darzę ją jakąś taką telewizyjną sympatią, ale i współczuciem, bo wciągnęła się w trybiki płytkiego gwiazdorstwa, które - można to chyba tak ująć - potrafi wybebeszyć psychikę i życie osobiste, przemielić i wypluć, gdy już się okaże nie dość smaczne. Zapowiedzi szefostwa TVN, że "trzeba taki potencjał, jaki prezentuje Dorota, jak najlepiej wykorzystać", mnie - nie wiem, jak ją - przerażają, bo to oznacza właśnie przejście przez maszynkę popularności w przyspieszonym tempie. Lubię w ogóle ten boski sposób rozporządzania czyjąś karierą przez Tych z Góry, a jeszcze bardziej naiwność gwiazdek, które zgadzają się na serialowe role, choć kompletnie nie umieją grać, czy też na pisanie książki o wspomnieniach z dzieciństwa - tak, jakby kogoś to obchodziło. Mam nadzieję, że Dorota Gardias taka naiwna nie jest. Jako pogodynka stacji komercyjnej na pewno nieźle zarabia, jest wystarczająco rozpoznawalna i lubiana przez ludzi - potrzeba więcej? Jakiegoś wywiadu na pewno udzieli, może nawet kilku, ale niech się nie pcha do tej Afryki i "Teraz albo nigdy!". Bo to się skończy jak zwykle niestrawnością i nagłym zniknięciem po prostu z telewizyjnego ekranu - przemielona gwiazdka już nie jest tak apetyczna jak ta świeża, nieruszana. Nawet w prezentacji prognozy pogody.

Magdalena Mania
fot. MWmedia

Redakcja poleca

REKLAMA