Pamiętacie największą słabość Carrie Bradshaw z „Seksu w wielkim mieście”? Nie mam tu na myśli skłonności do wiązania się z nieodpowiednimi mężczyznami, a nałogowe kupowanie butów!
Przechadzasz się między półkami sklepu i nagle rzucasz niedbałe spojrzenie - są! Moja (kolejna) wymarzona para butów! Muszę je mieć! Jeśli tak kończą się wszystkie twoje zakupy, bez względu na to, czy wyszłaś po kieckę czy po coś na obiad, wierz mi, że nie jesteś jedyna. Kobieca miłość do butów to popularna wśród kobiet przypadłość, która zyskała nawet swoje miano – butoholizm.
Kupowanie kolejnej pary w odcieniu brązu o dwa tony jaśniejszego niż te poprzednie, albo identycznego modelu na niskim (do pracy) i wysokim obcasie (na imprezę) to nic nowego w kobiecym świecie. Ważne, żeby być przygotowaną na każdą okazję i żeby buty były idealnie dobrane do każdego stroju. To, czy wszystkie buty dostąpią zaszczytu wyjścia z domu na nogach właścicielki, to już zupełnie inna sprawa...Czy to jeszcze praktyczne planowanie garderoby czy już kolekcjonerstwo - każda z nas musi odpowiedzieć sobie sama. Uważaj, w głębokiej fazie bzika na buty dołącza się do niego jeszcze jedna obsesyjna miłość - miłość do torebek.
Carrie gustowała w butach drogich i ekskluzywnych. To ona wylansowała markę Manolo Blahnik, która przez niektórych nazywana jest żartobliwie „piątym bohaterem serialu”. W jednym z odcinków główna bohaterka odkrywa, że jej kolekcja opiewa na około 100 par, na które wydała 40 tysięcy dolarów. Tym samym Carrie stała się ikoną kobiet, kochających buty.
Postanowiłam przejrzeć fora internetowe, żeby sprawdzić, czy cała sprawa nie jest przypadkiem odrobinę przerysowana. Oto garść tego, co znalazłam:
„Nie jestem w stanie się powstrzymać od kupna butów!!! Ile razy widzę jakieś śliczne buciki na wystawie, od razu się zakochuje i muszę je mieć!” - Nika.
„Jedne buty są lepsze niż trzy pary spodni! But zmienia cały wizerunek. Ubierając się klasycznie, w zależności od tego, jakie buty ubierzemy, możemy być albo eleganckie, albo punkowe, albo sportowe albo romantyczne itd.” - wylicza Ewel.
„Lubię oryginalne buty. Ostatnio kupiłam czerwone-malinowe szpilki...szkoda tylko, że za oknem śnieg i mogę się w nich tylko po domu przechadzać” - Mademoiselle.
„Dołączam do butoholiczek...uwielbiam...zwłaszcza szpilki” - Sylwia.
„Nazywam się Ola i jestem butoholiczką. Jak każda butoholiczka wiem, że pieniądze szczęścia nie dają...dopiero buty!” - O.
Wygląda na to, że sprawa jest autentyczna i wiele kobiet cierpi na tę przypadłość, która nie omija również sław: Justyna Steczkowska, Monika Olejnik, Anna Mucha i wiele, wiele innych anonimowych amatorek szpilek, kozaków, balerinek, czółenek, mokasynów...
Choć w królestwie butów raz po raz zdarzają się sezonowi samozwańczy liderzy, a to balerinki, a to kalosze, to bezsprzecznie i niepodzielnie królują w nim szpilki. Nawet jeśli nie są zbyt wygodne, nikt nie zaprzeczy ich magicznej zdolności eksponowania kobiecej sylwetki. Kobieta, która umiejętnie stąpa w szpilkach ma to „coś”. Szpilki to klasyka i chyba najchętniej kupowany przez butoholiczki fason butów.
I na koniec jeszcze słówko do panów: nigdy, ale to przenigdy nie wyliczajcie swojej partnerce posiadanych przez nią par butów i pieniędzy, które na nie wydała. Im szybciej pogodzicie się z faktem, że jej buty zajmują w domu trzy razy taką powierzchnię co wasze (w optymistycznej wersji), tym lepiej. Tak po prostu już musi być. Im szybciej to zaakceptujecie, tym lepiej dla was samych i dla waszego związku.
P.S. Autorka tego tekstu też jest szczęśliwą posiadaczką całkiem sporej kolekcji, której liczba nigdy nie została dokładnie oszacowana, ze względu na chęć pozostania jej właścicielki w błogiej nieświadomości.
A wy macie odwagę się przyznać, ile par stoi w waszych szafach?