"Zanim odejdą wody" - We-Dwoje.pl recenzuje

Są pewne momenty, kiedy człowiek zaczyna zauważać, że pierwszą młodość ma już za sobą. To te, kiedy nie chce się już zarywać nocy i siedzieć w zadymionych klubach. To też te, kiedy popołudniowa drzemka przestaje być czymś odrażającym, a zaczyna być kuszącym. To także te, kiedy dowcipy z rodzaju „upadł, rozbił się, masturbował” zaczynają być absolutnie pozbawione humoru.
/ 08.11.2010 10:24

Są pewne momenty, kiedy człowiek zaczyna zauważać, że pierwszą młodość ma już za sobą. To te, kiedy nie chce się już zarywać nocy i siedzieć w zadymionych klubach. To też te, kiedy popołudniowa drzemka przestaje być czymś odrażającym, a zaczyna być kuszącym. To także te, kiedy dowcipy z rodzaju „upadł, rozbił się, masturbował” zaczynają być absolutnie pozbawione humoru.

Ale jak wiadomo, recenzja subiektywną rzeczą jest, a ta uwzględni też fakt, że obecna ze mną na sali widownia co rusz wybuchała śmiechem. Dowcipem okazywał się np.: Robert Downey Jr. uderzający prosto w brzuch małego chłopca, który mu przeszkadzał. Dowcipem był też moment, kiedy człowiek na wózku inwalidzkim bił Downeya do nieprzytomności oraz ten, kiedy pies jednego z głównych bohaterów, naśladując pana, masturbuje się do snu.

Żyć nie umierać. „Zanim odejdą wody” to pseudo komediowe kino drogi. W wyniku kłótni i nieporozumienia, Peter Highman i Ethan Tremblay zostają wyrzuceni z samolotu i wpisani na listę „persona non grata”. Peter spieszy się na planowane narodziny swojego syna, dlatego kiedy Ethan proponuje mu wspólną podróż (pieniądze Petera zostały w samolocie), ten nie waha się długo. Mają przed sobą kilka dni, troszkę kłopotów i zupełnie odmienne charaktery. Okazuje się, że Peter może nie zdążyć na poród żony…

To dzieło tego samego reżysera, który zaskarbił sobie naszą sympatię urokliwym i całkiem śmiesznym „Kac Vegas”. To co jednak tam było ludzkie, realistyczne, w „Zanim odejdą wody” jest przerysowane, wyolbrzymione, wyostrzone i podniesione niemalże do rangi karykatury. Efektem jest typowy amerykański produkt komediowy, obierający na grupę docelową wszelkich odbiorców poniżej 20 roku życia. To oni być może będą czerpać przyjemność z dowcipów z kategorii „zbił go, zwymiotował na niego, wydał wszystko na marihuanę”. Tym starszym pozostanie jedynie popatrzeć na niekwestionowanego mistrza w swoim fachu czyli wielkiego aktora Roberta Downeya Jr.'a. To taki aktor, który nawet największą filmową mizerotę potrafi podnieść o klasę wyżej. Downey jest o klasę lepszy od reszty, ale warto w tym filmie wyróżnić też Zacha Galifianakisa, który – chociaż zaszufladkowany do jednego rodzaju komediowych ról – jest w tym filmie po prostu uroczy. Szkoda tylko, że jego rola nie pozwala do końca na stworzenie rzeczywistej postaci. Może w kolejnej, przewidzianej już wkrótce części „Kac Vegas” znowu zachwyci nas bez reszty.

Fot. Filmweb

Redakcja poleca

REKLAMA