Pod tym idiotycznie przetłumaczonym tytułem kryje się subtelna, wyrafinowana historia o strachu dorosłych ludzi przed zaangażowaniem i związkiem z drugą osobą. Kolejna doskonała rola Natalie Portman jest swoistą wisienką na bardzo smacznym filmowym torcie. Oj brakuje takich mądrych, doskonale zagranych filmów z bardzo delikatnie przekazanym morałem.
Kto na Boga Wszechmocnego robił to tłumaczenie?! Nie dość, że przekładanie angielskiego tytułu na kolejny angielski tytuł jest absurdalnym pomysłem, to jeszcze to przełożenie jest wyjątkowo durne. Czy tłumaczący mieli problemy ze znalezieniem odpowiedniego przełożenia, czy też może postanowili potraktować nas jak niespełna rozumu? Zwłaszcza, że ten oryginalny doskonale oddaje relację, jaka początkowo łączy dwójkę głównych bohaterów. Adam (Kutcher) nie czuje się specjalnie gotowy na jakikolwiek dorosły związek, większą uwagą obdarzając swoje aspiracje zawodowe. Emma (Portman) także skupia się na karierze lekarki, nie chcąc poświęcać uwagi na rzeczy w jej mniemaniu nieistotne. Oboje wpadają na siebie kilkakrotnie na przestrzeni lat, a w chwilowej potrzebie bliskości trafiają do łóżka. Oboje zgadzają się, że ich związek nie powinien wykraczać poza jego ramy, a oboje od tej pory będą dla siebie swoistym fizycznym wytchnieniem za zawołanie.
Piękny film, tylko trochę powielający schematy innych. Doskonałość tej historii polega na subtelnym, całkowicie pozbawionym nachalności pokazaniu, że głęboki związek z drugą osobą to coś, czego w gruncie rzeczy pragnie większość z nas. Szukamy bratniej duszy, czy to w namiastce dawno już utraconego uczucia, czy też chcąc znaleźć chociaż cząstkę tego, co było dla nas najważniejsze a zostało utracone. Napisana przez Elizabeth Meriwether historia pokazuje, że poszukiwanie bratniej duszy może odbywać się różnymi torami, że nie ma ustalonych konwenansów, tradycji, ustaleń. Trudno jest nie polubić bohaterów tej opowieści: zagubionego w dorosłym świecie Adama, przerażonej bolesnymi aspektami zaangażowania Emmy, ale także wszystkich (absolutnie bez wyjątku) bohaterów drugoplanowych. Wielką przyjemnością jest zobaczyć na ekranie Kevina Kline’a, tutaj w roli niekonwencjonalnego ojca, Lake Bell, czy też Olivię Thirlby w roli siostry Emmy. To oni – wspólnie z doskonałą Portman i najsłabszym ze wszystkich Kutcherem - tworzą klimat tego filmu i opowiadają historię prawdziwej miłości, zrodzonej z potrzeby samotności i kogoś bliskiego. Nie ma tutaj banalnych rozwiązań, nie ma sztampowych, pisanych pod publiczkę scen. Jest delikatna, subtelna historia jakich w kinie za mało. Rozrywka, na dodatek z sensownym przesłaniem to dzisiaj rzadkość. Tym bardziej trzeba to docenić.
Fot. FilmWeb