Miłość w przemyśle filmowym niejedno ma imię. Przybiera postać komedii romantycznej, która bawi, rzewnego romansu, który wzrusza bądź przejmującego melodramatu, który na długo zapada w pamięć.
Historie miłosne były, są i zawsze będą tymi najchętniej oglądanymi przez kobiety. Z okazji zbliżającego się święta zakochanych zrobiłyśmy więc zestawienie tych filmów, które nas najbardziej wzruszają, do których chętnie wracamy i przy których wylewamy hektolitry łez, zarówno ze wruszenia, jak i śmiechu, bo jak już wspomniałam - miłość ma różne oblicza...
Sylwia Mikołajczak, redaktor naczelna, wzrusza się przy "Love Story"
Czy istnieje piękniejszy film o miłości? Nie dla mnie. "Love Story" to melodramat poruszający serce do granic możliwości. Ściskający gardło, bezwzględny wyciskacz łez. To opowieść o młodych ludziach, którzy zakochują się w sobie bez pamięci. W imię miłości pokonują przeszkody, bariery społeczne. Ostatecznie jednak muszą zmierzyć się z trudnością największą z możliwych – nieuleczalną chorobą.
Ta historia o miłości silniejszej od śmierci, wzrusza mnie do łez za każdym razem, gdy ją oglądam. Pamiętane przeze mnie do dziś cytaty: "Jeśli naprawdę kochasz, nie musisz przepraszać", „Co można powiedzieć o dwudziestopięcioletniej dziewczynie, która umarła? Że była piękna i błyskotliwa? Że kochała Mozarta i Bacha? Że kochała mnie?” - chwytają ciągle za serce. I mimo, że znam wiele tego typu filmów, to ten jest wyjątkowy. Być może wpływa również na to cudowna, genialna wręcz oprawa muzyczna... ale o tym w kolejnym odcinku walentynkowego cyklu.
A dla zainteresowancyh ostatnia scena z tego kultowego filmu:
"Love Story" (reż. Arthur Hiller)
Anita Boharewicz, redaktor działu Kultura, ubóstwia "Miłość i inne nieszczęścia"
Motywem przewodnim obrazu Aleka Keshishiana jest miłość, której szukamy tam gdzie nie trzeba, choć często jest na wyciągnięcie ręki. Temat wyświechtany, lecz w całkiem przyjemnej oprawie. Inspiracja "Śniadaniem u Tiffany'ego", świetne dialogii, wyborny angielski humor, przezabawni bohaterowie oraz przeurocza Birttany Murphy w roli ciepłej, pogodnej, uroczej, dowcipnej i zmysłowej asystentki w redakcji brytyjskiego wydania Vogue sprawiają, że komedia ta jest inna niż wszystkie.
"Miłość i inne nieszczęścia" (reż. Alek Keshishian)
Pozbawiona pompatycznych uniesień i wyciskającego łzy podkładu muzycznego jest miłym, lekkim, acz diabelnie inteligentnym filmem, w którym idealnie wyważono elementy komedii, jak i romansu. To smakowity, przybrany obowiązkową wisienką torcik, którym można się delektować o każdej porze dnia i nocy. Co jest tą wisienką? Oczywiście epizod z Gwyneth Paltrow i Orlando Bloomem, który wymierza policzek wielkim hollywoodzkim romansidłom!
Magda Balul, redaktor działu Moda, gorąco poleca "Pusty dom"
„Bo jesteś tym czego nie rozumie mój umysł ale pojmuje serce - moim szczęściem"
Film ten uczy wrażliwości na drugiego człowieka, bohaterowie nie prowadzą zbędnych dialogów, jedynie uważnie obserwują się nawzajem. Między parą jest całkowite zrozumienie i prawdziwa miłość, która bez zbędnych wiarołomnych słów staje się bardzo przejrzysta. W niektórych momentach można mieć wrażenie, że są jedną osobą. Niektórych emocji nie można ubrać w słowa ale można ją pokazać czułym spojrzeniem, subtelnym dotykiem. Wszystko jest tutaj przenośnią.
"Pusty dom" (reż. Ki-duk Kim)
Film ukazuje jak dużo można poświęcić w imię najcenniejszego uczucia i jak miłość leczy duszę, nadając sens ludzkiej egzystencji. Romantyczny, wzruszający oraz (przede wszystkim!) bardzo ambitny film. Film tej kojarzy mi się z pozytywnymi aspektami miłości, bo nie ma nic przyjemniejszego jak partnerskie poznawanie, uczenie i delektowanie się nawzajem uśmiechem najbliższej osoby.
Agata Chabierska, redaktor działu Uroda, uwielbia "Blue Valentine"
Najpiękniejsza opowieść o trudzie miłości w małżeństwie, jaką widziałam. Wzruszająca, mądra, prawdziwa i każąca spojrzeć trochę inaczej na nasze związki, ich sens i przyszłość. Wspaniały film aktorsko i niezwykle dobra opowieść, w której nie chodzi happy end.
"Blue Valentine" (reż. Derek Cianfrance)
Anna Maksymiuk, specjalistka ds. PR, zakochała się w "Wyznaniach zakupoholiczki"
Film o miłości? Termin miłość na szczęście jest przez każdego z nas odbierany inaczej. Jedni kochają psy i koty, inny płeć przeciwną a ja kocham buty. Tak jak bohaterka komedii „Wyznania zakupoholiczki” przyznaję, że mam słabość do zakupów. Buty to moja pasja, narkotyk i miłość. I pomimo iż równorzędnie przewija się w tej komedii wątek prawdziwego love story nie czuję tego. „Szara myszka” zadurzona w zakupach zmienia obiekt westchnień. Skupia swoją uwagę na dość przystojnym mężczyźnie i...? Zdrowieje! A całość opakowana w dość słodką torebeczkę powoduje, że się rozklejam.
"Wyznania zakupoholiczki" (reż. P.J. Hogan)
Karolina Wojciechowska, redaktor serwisu, wielbi "Małą Moskwę"
„Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca, panną, madonną, legendą tych lat? Jak ruszył świat do tańca, świat, co w ramiona ci wpadł?' To pierwsza myśl jaka nasuwa się sama, gdy zaczynasz wspominać współczesną legendę Legnicy, polskiego miasta garnizonowego. Pamiętają ją najstarsi mieszkańcy, bo historię Polaka i Rosjanki, małżonki sowieckiego żołnierza nie sposób zapomnieć.
Gdyby nie "Grande Valse Brillante" Ewy Demarczyk, którą Wiera wygrywa konkurs polsko-sowieckiej przyjaźni, zapewne nigdy nie poznałaby Michała, polskiego oficera i muzyka. Nie byłoby prób w dzisiejszym Teatrze Modrzejeskiego oraz opowieści o namiętności, zdradzie i przede wszystkim zakazanej miłości rozgrywającej się w mieście oddzielonym murami od reszty świata.
"Mała Moskwa" (reż. Waldemar Krzystek)
Bo historia chociaż tragiczna, ma jednak piękne zakończenie. Powołano do życia kobietę, która do złudzenia przypomina zamordowaną przez radziecki ustrój rodzicielkę. Dowiaduje się prawdy o własnym pochodzeniu i bohaterskiej postawie matki.
Jest to również opowieść o tym jak Rosjanie i Polacy, którzy mimo strachu i powszechnej inwigilacji kochali, cierpieli i mieli również swoje marzenia...