"Mała wielka miłość" - We-Dwoje recenzuje

Tytuł „Mała wielka miłość”, wzorowany na słynnym napisie „Hollywood” w Los Angeles, jest wstępem, a jednocześnie zwiastunem tej komedii romantycznej. Ma być (i jest) w stylu amerykańskim! Przyprawiając tak podane filmowe danie polskimi wstawkami, wyszedł Łukaszowi Karwowskiemu niezły misz-masz: raz przesolony, innym razem zbyt cukierkowy, jednak mający duże szanse posmakować niewybrednym koneserom.
/ 11.03.2008 11:46
Tytuł „Mała wielka miłość”, wzorowany na słynnym napisie „Hollywood” w Los Angeles, jest wstępem, a jednocześnie zwiastunem tej komedii romantycznej. Ma być (i jest) w stylu amerykańskim! Przyprawiając tak podane filmowe danie polskimi wstawkami, wyszedł Łukaszowi Karwowskiemu niezły misz-masz: raz przesolony, innym razem zbyt cukierkowy, jednak mający duże szanse posmakować niewybrednym koneserom.

Film jest schematyczny, przewidywalny, mało oryginalny – ma więc podstawowe cechy swojego gatunku. Poznali się, ona wpadła, za późno się zorientowała, że jest w ciąży… a kiedy się zorientowała, musiało coś pójść nie tak, by po iluś tam perypetiach zrozumieli, że żyć bez siebie nie mogą. Fabuła znana z dziesiątek filmów, a jednak znów pojawia się coś nowego. I po raz kolejny mamy okazję „przeżyć” ekranową miłość. Nieprawdziwą? Mało realną? Niewiarygodną? W kinie nie liczy się prawdopodobieństwo. Ważne są emocje, jakie dany obraz w nas budzi - „Mała wielka miłość”, nawet jeśli momentami nieco znudzi niektórych, może zarazić i optymizmem. Ważne, że miłość nie zna granic!

Dobrze wypadają w filmie aktorzy: Agnieszka Grochowska (jako Joanna) i Joshua Leonard (czyli Ian Everson), jako para stereotypowych przedstawicieli dwóch narodów. Joanna to Polka, która jadąc na krótką chwilę za granicę do pracy, wskakuje do łóżka bogatemu, zadufanemu w sobie Amerykaninowi, dla którego liczy się tylko kasa, nowy wóz i kolejna panienka. Nagła wpadką oznacza wpadnięcie Iana do obcego kraju, gdzie jedynie 6% obywateli zna język angielski - pozostali mieszkańcy sprawnie operują kilkoma słowami, które w różnych sytuacjach znaczyć mogą co innego. Tu zaczyna się ciekawsza część filmu. Twórcom udało się zdystansować do naszych narodowych przywar, oberwało się więc wszystkim po kolei: policji, pielęgniarkom, taksówkarzom czy bezrobotnym na zasiłku. Stereotypowo, ale z dużą gracją i wyczuciem. Barwne postacie drugoplanowe są kolejnym plusem filmu – przerysowany przyjaciel Joanny, gej Marcel (Marcin Bosak), czy rodzice dziewczyny (Agnieszka Pilaszewska i Mikołaj Grabowski), dzięki którym odchodzimy od zbyt przewidywalnego głównego wątku.

Film jest i romantyczny i momentami zabawny, a jednak daleka jestem od zachwytu. Ot, przeciętna, luźna komedia romantyczna, która doskonale nadaje się na zimowy wieczór, ale po wyjściu z kina szybko się o niej zapomina. Twórcy chcieli stworzyć film, jakiego jeszcze w naszym kraju nie było, a wyszedł zlepek tego, co gdzieś było, choć niekoniecznie u nas.
Nierówny, i chwilami zbyt monotonny. Oglądało się przyjemnie, ale tym razem na wielką miłość nie dałam się nabrać. Szkoda!

Wciąż na film warto się wybrać ze swoim ukochanym – mężczyznom trzeba czasem przypomnieć, że my, kobiety, lubimy dostawać kwiaty. Nie tylko z okazji Dnia Kobiet!

„Mała wielka miłość”
Reżyseria: Łukasz Karwowski
Scenariusz: Łukasz Karwowski
Obsada: Agnieszka Grochowska (Joanna Malczak), Joshua Leonard (Ian Everson), Mikołaj Grabowski (Ojciec Joanny), Agnieszka Pilaszewska (Matka Joanny), Marcin Bosak (Marcel)
Dystrybutor filmu: ITI Cinema
Polska 2008

"Mała wielka miłość"
"Mała wielka miłość"


Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA