"Cieszę się, jestem przytłoczony i zszokowany. To wariactwo" - powiedział reżyser.
"Paranormal Activity" po raz pierwszy trafiło do kin amerykańskich we wrześniu. Początkowo film pokazywano tylko w 12 miastach, ale szybko stał się fenomenem na skalę całego kraju. Swój triumfalny pochód zawdzięcza marketingowi online i ustnym rekomendacjom.
Fot. filmweb.pl
Fikcyjna fabuła została nakręcona w taki sposób, że przypomina domowy dokument, w którym obserwujemy młodą parę i paranormalne zjawiska występujące w ich domu.
W pierwszy weekend wyświetlania w całych Stanach film zarobił 22 mln dolarów i prześcignął szóstą część kultowej "Piły". W Polsce będziemy mogli go oglądać od 20 listopada.
"Ludzie mówią, że to pierwszy film, który naprawdę na długo ich przeraża. To, co się dzieje w nocy, kiedy jesteśmy pogrążeni we śnie to pierwotny lęk, który wszyscy dzielimy" - powiedział Peli.
Reżyser nabiera jednak wody w usta, gdy dziennikarze pytają go o ewentualny sequel zyskownej produkcji.
Sukces "Paranormal Activity" można porównać z innym niskobudżetowym i mającym przerażać widzów obrazem - "Blair Witch Project". Nakręcony za mniej niż 100 tys. dolarów, zarobił ich aż 250 mln na całym świecie.
Brad Grey z wytwórni Paramount podkreśla, że za sukcesem obrazu Peli w dużej mierze stoi determinacja widzów, którzy chcieli film zobaczyć i domagali się, aby był wyświetlany w ich lokalnych kinach.
"Co jest naprawdę niesamowite jeśli chodzi o 'Paranormal Activity' to zaangażowanie fanów" - mówi Grey.
PAP Life