Ewa Błaszczyk: „Zdecydowałam się na tę rolę, bo to był po prostu świetny scenariusz, bardzo dobrze napisany, co się rzadko zdarza. Poza tym Czesława była niezwykle ciekawą postacią do zagrania”. „Była kolorowym ptakiem! Fantastyczna, barwna, krucha, delikatna”.
Aktorka wcieliła się w postać kobiety, która dla swojego mistrza poświęciła wszystko. „Zanim go poznała, była osobą niezależną, miała duszę artystyczną. Dla niego odrzuciła męża, który był dobrze ustawionym urzędnikiem, zerwała stosunki z rodziną. Nie mogła bez niego żyć” – opowiada Błaszczyk, która niemal momentalnie stała się filmową Czesławą. Poddała się skomplikowanej charakteryzacji Waldemara Pokromskiego, która upodobniła ją do Oknińskiej. Na życzenie Jacka Koprowicza, bez skrupułów ogoliła głowę na łyso – tak jak zrobiła to Czesława na życzenie Witkacego.
„Świetnie mi się z Jackiem pracowało – to była przygoda” – wspomina aktorka. „Jacek jest osobą szalenie delikatną i czułą. Bardzo bacznie patrzy, widzi, na nic nie naciska. Robił bardzo dużo, żeby każdą wątpliwość trzymać w dłoniach, żeby wyjść na przeciw. Lubię, kiedy w pracy istnieje dialog, pomysły powstają wspólnie. Kiedy kręciliśmy ten film, byłam głodna takiego doświadczenia, to sprawiło, że mogłam wejść w tę iluzję. Praca była dla mnie odpoczynkiem. Byłam wdzięczna losowi, że w ogóle jest to możliwe.”
„Ewa Błaszczyk jest wielkim skarbem tego filmu. Kiedy ją zobaczyłem, doznałem iluminacji – to jest Czesława” – powiedział Jacek Koprowicz. „Na planie cała była w tamtej epoce, w tamtym czasie. Jej doświadczenia przeniosły się na jedyny i niepowtarzalny „sposób bycia”, który sprawił, że wcieliła się w postać metresy niemal organicznie. Zagrała znakomicie.”